"Skazany na śmierć" - sezon 2 – recenzja serialu DVD

Trashka
2008/03/19 20:20

Bieg straceńców

Bieg straceńców

Bieg straceńców, "Skazany na śmierć" - sezon 2 – recenzja serialu DVD

Po brawurowej ucieczce z Fox River nasi bohaterowie bynajmniej nie odetchnęli pełną piersią, a smak domniemanej „wolności” okazał się wyjątkowo gorzki. W zasadzie znaleźli się w więzieniu innego rodzaju, o jeszcze bardziej zaostrzonym rygorze. Rygor ów trzymają media, skutecznie szczujące na uciekinierów zwykłych członków społeczeństwa, a jak wiadomo, dla ściganych potrafią być oni znacznie gorsi aniżeli policja. Z jednej strony uczynni obywatele i solidnie wykonujący swą pracę gliniarze, z drugiej zaś groźniejszy przeciwnik – potężna, pociągająca za sznurki Firma, na których tańczy i pani Caroline Reynolds (Patricia Wettig), i wszyscy jej sługusi, i skorumpowani agenci organizacji rządowych. To wszystko sprawia, iż próby przetrwania stają się istnym biegiem straceńców, zrywami umykających przed gończymi psami i świszczącymi nad głową kulami. Zarówno dosłownie, jak i metaforycznie.

W każdym razie bez odpowiedniego zaplecza nie sposób sobie poradzić. Na szczęście, zaklęte w tatuażu (czyli „głównym podejrzanym” w sprawie o sukces serialu) owoce pracy genialnego umysłu Michaela Scofielda (Wentworth Miller) bynajmniej nie kończą się na budynku Fox River. Przed widzami i Lincolnem Burrowsem (Dominic Purcell) odsłaniają się kolejne etapy zuchwałego planu, przypominającego skomplikowane puzzle. Niestety, jak zapewne pamiętamy, pech chciał, że o miejscu ukrycia łupu Westmorelanda usłyszeli także nie ci, co potrzeba. Oczywiście, nie zamierzają oni dopuścić, by kochane pieniążki ominęły ich szerokim łukiem. Jak w zaistniałej sytuacji poradzi sobie Michael? Czy okaże się równie dobry w improwizacji, co w szczegółowym planowaniu? Poza więzieniem istnieje wszak nieco więcej niekontrolowanych czynników niż w obrębie jego murów...

W niniejszym sezonie akcja skoncentrowana została wokół losów poszczególnych uciekinierów, wspólnie określanych mianem „Ósemki z Fox River” oraz osób z nimi związanych (widzów zapewne poruszy zwłaszcza sytuacja, w jakiej znalazł się Patoshik (Silas Weir Mitchell), jak również burzliwy wątek rodziny C-Note’a (Rockmond Dunbar), który zdawał się w ogóle nie brać pod uwagę konsekwencji swych poczynań). No i oczywiście zagłębimy się w machinacje wrogów Michaela i Lincolna. Losy te przeplatają się ze sobą w ciekawy sposób, a scenariusz mile zaskakuje kolejnymi niespodziankami i zwrotami akcji. Natężenie wydarzeń, piętrowość powiązań, kryminalno-polityczna intryga i samo tempo akcji zasługują na oklaski.

I to nawet pomimo iż parę punktów rozkręcających fabułę sprawiało wrażenie „pracy na kolanie”. Zupełnie tak, jakby kolejni scenarzyści zmieniali zdanie co do rozwoju danego wątku i na szybko wprowadzali weń karkołomne zmiany (choćby nieprawdopodobieństwo pewnej medycznej kwestii, istotnej dla możliwości wywiązania się z nawału zadań, które twórcy postawili przed jedną z postaci). Albo wręcz ucinali go w zarodku. Drażni także użycie kilku chwytów typu „Deus ex Machina” (na przykład cudowne znalezienie porzuconej liny, akurat w odpowiednim miejscu i czasie, dzięki której... ale o tym widzowie muszą już przekonać się sami). Generalnie jednak scenariusz Paula Scheuringa (et consortes) i tak wyszedł obronną ręką i dostarcza sporo frajdy.

Poznajemy nowych bohaterów oraz odkrywamy nowe oblicze bohaterów już znanych, a z częścią z nich musimy, niestety, definitywnie się pożegnać. Nad wyraz interesującą personą wprowadzoną do fabuły jest agent FBI Alexander Mahone (William Fichtner) – człowiek, w którym Michael Scofield znajdzie godnego siebie przeciwnika. To postać, której bezwzględność i wytrenowany intelekt potrafi przerazić, a zarazem niejednoznaczna, wymykająca się klasyfikacjom i pełna sprzeczności. Nie raz przekonamy się, że nie warto wierzyć pozorom i wyrobionym na szybko opiniom. Niespodziankę sprawi zafundowana nam przez twórców ewolucja postaci agenta Kellermana (Paul Adelstein) oraz pełnokrwistość i świeży, dziarski rys psychologiczny doktor Sary Tancredi (Sarah Wayne Callies). Dowiemy się też, że Linc nie jest tak „prostą duszą”, jak to się dotychczas wydawało – ma nie tylko parę w łapach, ale i bystry umysł. Poza więzieniem młodszy brat nie przyćmiewa go już aż tak strasznie.

Poprzedni sezon przyzwyczaił odbiorców do wysokiego poziomu gry aktorskiej, zatem nie powinno dziwić, że także tym razem dostajemy popis wielkiego profesjonalizmu. Znakomicie prezentują się właściwie wszyscy aktorzy i aktorki biorący udział w projekcie. Lecz Silas Weir Mitchell odgrywający Patoshika chyba najbardziej przykuwa uwagę. Postać, która w poprzednim sezonie wydawała się po prostu ozdobnikiem, w tym ożyła, stała się pełnowymiarowa i niezwykle wzruszająca.

Warto również zwrócić uwagę na tych, których tak kochaliśmy nienawidzić – a teraz jeszcze mocnej kochamy jako aktorów i nienawidzimy jako filmowych postaci – czyli niezrównanego Roberta Kneppera w roli T-Baga i Wade'a Williamsa wcielającego się w obleśnego, a jednocześnie budzącego niechętny szacunek kapitana Bellica. T-Bag zdaje się bardziej odstręczający i przerażający niż dotąd, ale odsłonięte przed nami w retrospekcjach sceny z jego życia pobudzają do refleksji. Knepper potrafi mimiką przekazać więcej niż słowami, więc chwile, w których kreowany przezeń bohater miota się psychicznie, a spod potwora, jakim się stał, wyłania się istota ludzka, budzą niesamowite odczucia.

Na wielką pochwałę zasługuje też warsztat Marshalla Allmana (syn Lincolna) i Amaury’ego Nolasco (Fernando Sucre). Ten ostatni wciąż odpowiada za częste rozczulenia romantyczną miłością lub wybuchy dzikiego chichotu wskutek komediowego aspektu sytuacji z nim związanych. Naturalnie Wentworth Miller i Dominic Purcell, odgrywający naszych dwóch bohaterów pierwszoplanowych, ciągle stanowią niekwestionowane gwiazdy. Naprawdę przyjemnie obserwować grę emocji na twarzach braci, stawianych w podbramkowych sytuacjach.

Można śmiało stwierdzić, że sposób realizacji drugiego sezonu okazał się równie wyśmienity, co i poprzedniego. Dopracowane zdjęcia i porządny montaż to relatywnie rzadko doceniana przyczyna faktu, iż obraz przykuwa naszą uwagę, a sceny akcji wręcz uniemożliwiają odwrócenie wzroku. Całości dopełnia dobra, adekwatna do strony wizualnej ścieżka dźwiękowa, oferująca nam odpowiednio nastrojową melodię bądź ostry rytm, przyśpieszający krew w żyłach.

Na zakończenie dodajmy, że prócz filmów znajdziemy tu także ciekawe dodatki, z których najbardziej interesujące zdają się dwa: obszerny materiał na temat tworzenia tatuażu Michaela (i kłopotów z tym związanych) oraz tyczący historii więziennictwa. Osoby nieznające języka angielskiego nie będą miały z nich jednak wielkiego pożytku.

Krótko podsumowując: 22 odcinki drugiego sezonu Skazanego na śmierć to bardzo dobra rozrywka. Ironiczne i bardzo przewrotne zakończenie ostatniego z nich rozbudza żywą ciekawość co do sezonu trzeciego. Pozostaje więc już tylko oficjalnie cofnąć wyrażoną w recenzji sezonu pierwszego obawę odnośnie do „niepotrzebnego mnożenia bytów”, czyli kręcenia „trójki”.

GramTV przedstawia:

Plusy: + pomysłowe rozwijanie wątków z pierwszego sezonu + natężenie wydarzeń i tempo akcji + świetna gra aktorska całej ekipy + ścieżka dźwiękowa + wyśmienita realizacja (zdjęcia i montaż) + ciekawe dodatki Minusy: - wrażenie „pracy na kolanie” i nieco za dużo „Deus ex Machina” - dodatki są po angielsku (wada dla osób nieznających j. ang.)

Tytuł: Skazany na śmierć, sezon 2 (Prison Break 2) Reżyseria: różni reżyserzy Scenariusz: Paul Scheuring i inni Zdjęcia: różni realizatorzy Muzyka: Ramin Djawadi Obsada: Dominic Purcell, Wentworth Miller, Robert Knepper, Amaury Nolasco, Wade Williams, Sarah Wayne Callies, Paul Adelstein Produkcja: USA, 2006 Dystrybucja: Imperial CinePix Cena: 199,99 zł

Komentarze
33
Agntx
Gramowicz
21/03/2008 02:08

Najbardziej bawi mnie (wręcz turlam się ze śmiech na podłodze xD ), że najpierw cały świat jara się takim PB (owszem, pierwszy sezon był OK), a następnie, gdy wyjdzie równie duża masówka i komercja, co sam PB, praktycznie wszyscy zapominają o tym "przystojnym" ( xP ) Michaelu i lecą na następny serial, wychwalając go pod niebiosa.I tak - PB wkrótce doczeka się czwartego sezonu, a trzeci jakoś nie oglądały masy? Zgadza się, po trzeci to był szajs! :)Sprawa z LOST - ojejku, ile ja się tych zachwytów nasłuchałem... na całym świecie to tłukli, tymczasem każdy kolejny sezon był słabszy (obecnego czwartego jeszcze nie oglądałem) i aktualnie ogląda go znacznie mniej osób bo pojawił się... DEXTER.I jaki z tego morał? A taki, że Dexter to kolejna, identyczna komercyjna masówka, która MUSI się spodobać, a masy osób oczywiście chyba nadal tego nie wiedzą i oglądają, bo chcą być trendy [pomijając już fakt, że Dexter idealnie trafia w grupę, jaka zostawiła LOSTa czy PB, bo jest nieco inny].Ale na czym polega ta inność? Czyżby nie na tym, że różni się od innego komercyjnego chłamu? Ktoś zaprzeczy? Nie, bo to prawda :) Na takie seriale rzucają się osoby, które nic innego nie widziały, jak "hity" serwowane przez TV. PB był nowatorski, LOST również a teraz Dexter jest takowy.I co, drugi sezon się skończył. Trzeci w powijakach. Dojdzie pewnie do czwartego. I co wtedy? Wyłoni się kolejny komercyjny... itd, itp...Tak było też (z punktu widzenia szczeniaka, jakim byłem) z Pokemonami, Power Rangers i inną Xeną. Masówka panie. I niech mi ktoś nie wciska, że oglądanie Dextera czy innego PB, to gust :PPS. A Wy gdzie widzieliście 3 sezon PB, hę? xD Aha, polecam "kupować" wersję 720p poszczególnych odcinków jakby co :) Bo to SD na kompie może oczy wręcz wypalić - różnica kolosalna.

Usunięty
Usunięty
20/03/2008 17:14

Dla mnei sezon 1 pod koniec zaczął się dłużyć. Drugi był w miarę ok. Teraz obejrzałem 5 odcienk sezonu 3 i jakoś już tak mnie nie wciąga. To mrużenie oczu Michala gdy myśli i knuje jest już śmieszne...

Usunięty
Usunięty
20/03/2008 16:52

drugi sezon chyba najgorszy ze wszystkich trzech. Najlepszym niewątpliwie jest sezon pierwszy któremu nieznacznie ustępuje sezon 3. zobaczymy co przyniesie nam sezon 4 :)




Trwa Wczytywanie