Seria Zelda to klasyk wśród gier na konsole Nintendo. Nic więc dziwnego, że i na DS-ie musiała się pojawić. Decydując się na tę grę, możecie być pewni, że jeśli lubiliście inne części Zeldy, ta pochłonie Was bez reszty; zaś jeśli nie mieliście do tej pory styczności z Zeldą, to... ta pochłonie Was bez reszty, a później zapragniecie więcej (do spróbowania jest jeszcze pozostałe 13 gier z tej serii). W The Legend of Zelda: Phantom Hourglass główny bohater, Link, będzie miał za zadanie odnaleźć swoją przyjaciółkę Tetrę, która zaginęła, gdy razem przeszukiwali wrak pewnego okrętu. Link budzi się nagle na plaży i... reszta gry podporządkowana jest właśnie odnalezieniu zaginionej. Choć dla nieznających serii brzmi to może banalnie, to uwierzcie, że nowa Zelda po raz kolejny jest ideałem gry zręcznościowo-przygodowej z domieszką RPG. Dziesiątki świetnie wyważonych zadań i łamigłówek, wciągająca fabuła i rewelacyjne sterowanie rysikiem powodują, że The Legend of Zelda: Phantom Hourglass to idealny prezent pod choinkę.
Hotel Dusk: Room 215 (159 zł)Na komputerach gatunek przygodówek ma się kiepsko. Inaczej jest jednak w przypadku NDS-a. Bez obawy można postawić tezę, że miłośnicy zagadek powinni jak najszybciej zainwestować w konsolkę wprost od Big N. Jednym z dobrych przykładów przygodówki na Dual Screena jest Hotel Dusk: Room 215. Historia gry opowiada losy Kyle’a Hyde’a, byłego detektywa. Nagłe zaginięcie jego przyjaciela powoduje, że Hyde raz jeszcze postanawia wykorzystać swoje doświadczenie i wyrusza na poszukiwania. Owocem śledztwa jest dotarcie do tytułowego hotelu Dusk, a dokładniej do pokoju 215 (co za zaskoczenie...), który... podobno spełnia najskrytsze ludzkie marzenia. Gra została przygotowana bardzo starannie. Twórcy starali się w maksymalny sposób zbudować odpowiednią atmosferę. Przykładem takich działań jest chociażby grafika – tła są rysowane w kolorze, a wszystkie postacie przedstawione są jako czarno-białe szkice. Poza tym, grając w Hotel Dusk, trzymamy naszego NDS-a obróconego o 90 stopni, tak jakbyśmy czytali książkę. Twórcom udało się zbudować nie tylko klimat, ale też szalenie ciekawą, wielowątkową fabułę, pełną interesujących postaci i naprawdę niezłych zagadek. Niestety to, co trochę razi, to dość duża liniowość gry. Nie umniejsza to jednak faktu, że każdy miłośnik przygodówek powinien sam odkryć, jaką tajemnicę skrywa pokój 215.
Castlevania: Portrait of Ruin (179 zł)Kto by pomyślał, że seria Castlevania ma już ponad 20 lat... I właśnie w związku z dwudziestą rocznicą na NDS-a pojawiła się kolejna część, o podtytule Portrait of Ruin. Nowa Castlevania nie odbiega od idei poprzednich części. Wcielając się w postać Jonathana Morrisa, musimy wytłuc hordy najróżniejszych stworów wprost z horrorów, aby udaremnić plan wskrzeszenia hrabiego Draculi. Johnatan nie będzie jednak działał sam. Wraz z nim do akcji wkroczy także ponętna łowczyni wampirów – Charlotte Orlean. Castlevania: Portrait of Ruin jest tradycyjną scrollowaną grą akcji. Na dodatek w klasycznym trybie 2D. Pewnie część z Was właśnie w tym momencie już sobie ten tytuł odpuściła, ale to byłby niewybaczalny błąd. Ilość akcji, jaka wylewa się z ekranów konsoli, jest oszałamiająca. Różnych wrogów mamy dobrą setkę, bossowie są wymagający i niebezpieczni. Przy tym oprawa wizualna stoi na naprawdę wysokim poziomie. Jeśli tylko lubicie gry akcji, ominięcie Castlevanii byłoby niewybaczalnym błędem.
Ta znana głównie z pecetów gra strategiczna pojawiła się także na konsolkę Nintendo. O ile jednak wersja na blaszaki była RTS-em, tak tutaj mamy do czynienia z… grą turową. Age of Empires: The Age of Kings oferuje nam pięć nacji: Brytów, Mongołów, Franków, Japończyków i Saracenów. Dla każdej z nich twórcy przygotowali odrębna kampanię. Sama rozgrywka jest zbliżona do tego, co oferowała pecetowa wersja AoE. Zbieramy surowce, konstruujemy budowle, prowadzimy badania naukowe, no i oczywiście tworzymy własną armię, którą następnie wysyłamy na podboje. Do dyspozycji mamy prawie pięćdziesiąt różnych rodzajów jednostek. Oprócz tego w walce mogą brać udział specjalni bohaterowie, tj. Ryszard Lwie Serce, Joanna D’Arc czy… Robin Hood. Gra prezentuje się bardzo porządnie. Na dolnym ekranie widzimy mapę i na niej podejmujemy działania strategiczne. Górny wyświetlacz pokazuje nam różne dane – takie jak statystyki jednostek oraz starcia wojsk. Age of Empires: The Age of Kings jest idealną propozycją dla miłośników strategii. Dobrze skonstruowana mechanika, niezła oprawa graficzna i duża przyjemność z rozgrywki powoduje, że tę grę można polecać w ciemno.
Dr Kawashima's Brain Training (129 zł)No dobra. Czas na chwilę porzucić mordowanie, podpalanie, niszczenie i tym podobne zajęcia. Przyszedł czas na pogłówkowanie i rozruszanie naszych mózgów. Dr Kawashima's Brain Training to gra edukacyjno-logiczna. Stop! Zanim porzucicie dalszy ciąg czytania, sugeruję jednak dotrwać. Większości z nas gry edukacyjne kojarzą się z nudnym rozwiązywaniem testów, nielogicznymi testami na inteligencję i nudziarstwem. W tym przypadku jest inaczej. Zagadki są najczęściej proste, ale wymagające chwili zastanowienia. Obejmują one rozwiązywanie zadań matematycznych, czytanie na głos, rysowanie i tym podobne zadanka. Na podstawie osiąganych wyników jest określany wiek naszego mózgu. Im młodszy, tym lepszy, oczywiście. Zabawa jest przednia, mózg wytrenowany… wystarczy kilka minut dziennie.
Symulator piłkarski w kieszeni – rozwiązanie, wydawałoby się, idealne. Możliwość rozegrania szybkiego meczu w autobusie czy przerwie międzylekcyjnej brzmi bardzo zachęcająco; niestety, pierwszy PES, który trafił na DS-a, nie okazał się tak dobry, jak można by się spodziewać. Gra nadal jest warta polecenia zagorzałym fanom futbolu, ale gracze mniej skłonni do przymknięcia oka na pewne niedoróbki (nie do końca satysfakcjonujące sterowanie czy kiepska sztuczna inteligencja) mogą nie być nią zachwyceni. Na plus tej pozycji można zaliczyć niezgorszą jak na DS-a grafikę (chociaż właścicieli PSP z pewnością nie rzuci ona na kolana) i dosyć rozbudowany tryb multiplayer. Ogólnie więc – dla fanatyków w porządku, dla pozostałych – niekoniecznie.
Wario: Master of Disguise (139 zł)Wario to zły brat bliźniak słynnego czerwonoczapkowego hydraulika – symbolu Nintendo. Jak łatwo się więc domyślić, ta gra będzie platformówką. I faktycznie nią jest. Tym razem Wario będzie podróżował po kolejnych odcinkach pewnego serialu, wykorzystując przy tym różdżkę pozwalającą na zmianę wyglądu (notabene ukradł ją głównemu bohaterowi tego serialu). Wcielając się w jedną z ośmiu różnych postaci, zyskujemy różne zdolności pozwalające nam na rozwiązywanie różnych zręcznościowych łamigłówek. Poza tym Wario jest klasyczną platformówką w stylu Mario. Dla miłośników zręcznościówek jak znalazł, ale na DS-a można znaleźć sporo lepszych.
Naruto: Ninja Council 3 (169 zł)Jedna z najpopularniejszych serii manga/anime doczekała się już dość sporej ilości growych adaptacji; niestety – akurat ta nie należy do szczególnie wartych polecenia. Nawet największy miłośnik materiału źródłowego, po pierwszej euforii wywołanej tytułem, może niechętnie patrzeć na perspektywę zabawy z tą produkcją. Dość proste mordobicie, potrafiące się znudzić już po parunastu minutach zabawy. Nieco lepiej wypada ta produkcja w trybie multiplayer, więc – paradoksalnie – wydaje się bardziej godna polecenia w parze niż pojedynczo, na prezenty dla dwóch właścicieli DS-ów, będących jednocześnie fanami Naruto. Powodzenia w szukaniu!