Community gram.pl atakuje Poznań, czyli PGA w krzywym zwierciadle!

gram.pl
2007/11/29 02:46

Szturm czas zacząć

Ważnym, żeby nie powiedzieć zwrotnym, punktem w egzystencji każdej społeczności internetowej jest jej przeniesienie do realnego świata. Debiutanckie spotkanie z ludźmi znanymi dotychczas wyłącznie z sieci może nieść ze sobą różne, zdecydowanie indywidualne skutki. To jednak nas już nie dotyczy, bowiem ten etap mamy już dawno za sobą. Dość wspomnieć o naszych mazurskich i warszawskich spotkaniach.

Community gram.pl atakuje Poznań, czyli PGA w krzywym zwierciadle!

Ważnym, żeby nie powiedzieć zwrotnym, punktem w egzystencji każdej społeczności internetowej jest jej przeniesienie do realnego świata. Debiutanckie spotkanie z ludźmi znanymi dotychczas wyłącznie z sieci może nieść ze sobą różne, zdecydowanie indywidualne skutki. To jednak nas już nie dotyczy, bowiem ten etap mamy już dawno za sobą. Dość wspomnieć o naszych mazurskich i warszawskich spotkaniach.

Tym razem Gramowicze zaatakowali zachód naszego słonecznego (niekoniecznie) i wesołego (zawsze) kraju. Okazją ku temu bezprecedensowemu wydarzeniu była tegoroczna edycja Poznań Game Arena, czyli targów gier połączonych z innymi atrakcjami nieobcymi młodym, dynamicznym i ambitnym (tak, to o Was!) ludziom (a to już niekonie... Okej, żart). Najwidoczniej Wielkopolska nie była chyba przygotowana na zmasowana atak dzikich watah (hord?) rozszalałych entuzjastów rozrywki wszelakiej. Ale po kolei.

Światła, kamera, akcja!

Sobota, 24 listopada A.D. 2007, Międzynarodowe Targi Poznańskie (ot, takie swojskie Leipziger Messe). Nieświadomi czyhającego za rogiem niebezpieczeństwa gracze z całej Polski tłumnie zjeżdżają do stolicy Wielkopolski. Pośród nich, początkowo zupełnie niezauważalni, działający pod przykrywką, agenci gram.pl inwigilują środowisko. Żaden fan Quake’a, PES-a czy innego WoW-a nie spodziewa się nawet, iż każdy jego krok, każdy nerwowy ruch i każde rozbiegane spojrzenie może trafić do tajnych akt. Tak tajnych, że nawet najwyższe władze nowo ukonstytuowanego rządu nie mają prawa o nich wiedzieć.

Pierwsze symptomy nadchodzącego niebezpieczeństwa pojawiły się wraz ze zbiórką zarządzoną w strategicznym punkcie o godzinie oznaczonej enigmatycznie kryptonimem "Punktualnie i niech nikt nie waży się spóźnić!". Coraz to nowe – większe i mniejsze – grupki członków wszelakich służb wywiadowczych meldowały się we wcześniej umówionym i odpowiednio zakonspirowanym miejscu. Niektórzy tajniacy docierali na miejsce z cokolwiek dwuznacznie wyglądającymi, rzucającymi się w oczy, pakunkami o szemranej zawartości, co zwróciło uwagę zgromadzonych wokół, niewtajemniczonych w plany osobników. Jakież było ich zdziwienie, gdy okazało się, iż drużyna w pełnym składzie (no prawie, niektórych działali w terenie realizując kolejny etap akcji "Wszyscy jesteśmy LifaRami") ruszyła w kierunku docelowego terenu szturmu.

Pełna dekonspiracja miała miejsce chwilę później. Po krótkim, zaszyfrowanym przemówieniu (czytaj: przekazaniu dalszych instrukcji) nastąpiło uroczyste uhonorowanie jednostki zasłużonej dla systemu. Za osiągnięcia i nowatorskie dziania propagandowe na ręce Marrbacci przekazany został mityczny artefakt ze świecącym, zgodnie z zaleceniami "zaprzyjaźnionego kraju", krwistoczerwoną barwą okręgiem. Przy okazji, celem realizacji najbliższej pięciolatki, wyróżniony przewodniczący otrzymał również symulator rolnika trzeciej generacji - PGR 3.

Dobry kamuflaż nie jest zły

Po tym wydarzeniu nadszedł długo oczekiwany moment, a mianowicie opróżnienie dwóch szemranych toreb z wizerunkami wilka z wyraźnie widocznym zapaleniem rogówki. W ich wnętrzu (toreb, nie rogówek!) znajdowało się coś, co miało zapewnić ostatecznie zwycięstwo i wieczystą chwałę zgromadzonym agentom. Wykonywane według sekretnej, niezmienionej od wieków i znanej wyłącznie dalekowschodnim kapłanom technologii, przebyły długą drogę z Chin (albo Tajwanu), poprzez Warszawę, aż do Poznania. Koszulki

dodające dziesięć punktów do każdej z umiejętności posiadanej przez nosiciela. Co więcej, przygotowane na PGA 2007 szaty gwarantowały dodatkowe mnożniki do wszystkich zagrań ofensywnych, a to dzięki opracowanym według preferencji poszczególnych osób personalizacji w postaci specjalnych napisów. Te zaś były różnorakie. Niektóre pozwalały na identyfikację agentów (oczywiście były to zmyłki dla wtykającej wszędzie swój wielki, włochaty nochal konkurencji), inne gwarantowały unikalne zdolności (na przykład "negocjator" ze wzorem matematycznym na plecach).

GramTV przedstawia:

W każdym razie wyposażenie nie było przekazywane ot tak. Każdy z uczestników akcji musiał przejść inicjację i przed kamerą dać wyraz swojej wierności i oddaniu sprawie, bo – jak powszechnie wiadomo – do "Rodziny" trudno wejść, ale wyjście jest tylko jedno. Sęk w tym, że nikt nie wie jakie, gdyż póki co nikomu nawet do głowy nie przyszło opuszczanie towarzyszy. A może po prostu każdy boi się być tym pierwszym?

Do realizacji wyznaczonych celów, przystąp!

Wyposażona i uzbrojona ekipa ruszyła na podbój targów. Najpierw niepozornie, w zwartym szeregu skierowała swe kroki w kierunku hali mieszczącej nowinki związane z branżą elektronicznej rozrywki. Tam rozpoczęły się działania wywiadowcze. Gramowicze patrzyli, testowali i skrupulatnie notowali wszelkie warte uwagi zdarzenia. Korzystano przy tym także z nowych zdobyczy techniki, dzięki czemu zebrane materiały dowodowe wzbogacono o zdjęcia i zapisy wideo. Ciekawe tylko jak niektórzy wytłumaczą się ze skupienia całej swojej uwagi na przysłanych przez wrogie jednostki, celem odciągnięcia uwagi samców, skąpo odzianych przedstawicielkach obcego wywiadu...

Kiedy wydawało się, że wszystko zakończy się spokojnie i bezboleśnie, a zgromadzony materiał po przetworzeniu trafi do archiwum, część agentów nie wytrzymała i musiała dać upust swoich zwierzęcym (plushowym) instynktom. Jako że wcześniejsze ustalenia nie przewidywały takiej możliwości, należało udać się w kierunku hali pełnej śladów walki i dogorywających w zapomnieniu żołnierzy. Nasi przedstawiciele wbili się (niektórzy z większym, inni ze zdecydowanie mniejszym) trudem w zapewniające odpowiedni kamuflaż na polu bitwy mundury i chwycili za broń. Straty w ludziach były ogromne, a zmywanie różnokolorowego osocza wbrew pozorom nie okazało się zadaniem łatwym. Wspomnieliśmy już, że amunicją były kulki z farbą, prawda? Jeśli nie, to teraz naprawiamy to karygodne niedopatrzenie. Winni zostaną surowo ukarani.

Po spożytkowaniu energii i wchłonięciu dziennej racji żywnościowej, przystąpiono do ostatnich tego dnia badań i obserwacji. Część wywiadowców na tym skończyła swoje zadanie i ruszyła w kierunku powrotnym, prosto do kwatery głównej. Inni, nie bacząc na trudności, pozostali dzień dużej infiltrując znane już od podszewki środowisko.

Raport zdany, można odpocząć

Następnie przystąpiono do sporządzania raportów. Specjalny, jednorazowy szyfr gwarantować miał bezpieczeństwo i brak możliwości wycieku informacji. Dlatego też opracowano podsumowania niebezpiecznie zahaczające o lirykę oraz krótkie i celne zapiski tych, którzy na miejscu stawili się na długo przed wyznaczonym terminem. Agenci Kazmierczak-M i Sam Fisher realizujący powierzone im zadania również w niedzielę dostarczali materiały dzień po dniu. Inni natomiast na chłodno analizując wszystko, co zaszło podczas tych 48 godzin w Poznaniu przedstawili swoje spostrzeżenia w odmiennej formie. Mowa tutaj o Szerszeniu, Baal Namibie, Kafarze, Kepnym oraz niewymienionych, aczkolwiek aktywnie działających jednostkach. Ważna jest przy tym różnica zdań, niektórym pewne elementy nie do końca odpowiadały i dali temu upust. Niestety, były też Stwory, które nie spisały swoich wniosków. Widocznie nie każdy zdobył jeszcze sprawność "skryby".

Tak zakończyła się misja „PGA 2007”. Analiza dokumentów trwać będzie pewnie jeszcze przez kilka najbliższych miesięcy, a ostateczna weryfikacja ich wartości zostanie przeprowadzona podczas kolejnego zjazdu członków community gram.pl. Gdzie? Kiedy? Tego dowiecie się z kolejnego odcinka Ekscesów XXI wieku. Pamiętajcie jednak, iż także Wy możecie dołożyć swoją cegiełkę do realizacji planu zakładającego przejęcie władzy nad światem. Przecież nie od dziś wiadomo, że "lajf is e-game".

Komentarze
58
Kafar
Gramowicz
09/10/2015 00:46

Wiecie że swoją koszulkę mam jeszcze nie otwartą ?:D

Usunięty
Usunięty
06/12/2007 19:34

Niezła ta subtelna wskazówka, żeby wszystkie wskazówki były takie... przykówające zwrok :P

Usunięty
Usunięty
03/12/2007 13:48
Dnia 02.12.2007 o 19:38, Lord Joker napisał:

Większych leszczy na zdjęcia się nie dało dać?

=_=Miło tak obrażać innych? Może nie grzeszą niektórzy urodą, ale to nie znaczy, że należy komuś ubliżać.Jeśli zaś o relację chodzi, to widzę, że nadruk koszulek poszedł pomyślnie i mordka Stworka też wesoła ;)




Trwa Wczytywanie