Wprowadzenie
Bohaterowie literaccy osadzani w przygodowych fabułach, w realiach zarówno Heroic Fantasy, jak i Low Fantasy, często okazują się... płascy. Zdają się być swoistymi wiecznymi „Piotrusiami Panami” – chcą przygód, złota i pięknych kobiet. Geraltowi zarzucić tego nie można – piękne kobiety i owszem, lubi, jak każdy zdrowy samiec, ale co do innych spraw - ma wątpliwości, problemy, konflikty wewnętrzne i kompleksy, a czasem nawet filozoficznie podywaguje. Nie jest to ani natchniony idealista, ani prosty rębajło (patrząc zresztą chociażby przez pryzmat gier fabularnych, które niewątpliwie odcisnęły pewien ślad na twórczości Sapkowskiego, taki „wieloklasowiec” – wojownik, po trosze mag, a po trosze rouge – winien być personą nader skomplikowaną, choćby ze względu na wielostronność zainteresowań). ![]()
Tak intrygującą personę, aż chciałoby się ułożyć na kozetce i zasypać masą pytań (choć może bardziej w ujęciu psychologii humanistycznej niż psychoanalizy S. Freuda – aktualnie lwia część owego podejścia została naukowo zdyskredytowana), choć to „tylko” bohater literacki, a nie „prawdziwa osoba”. Skoro jednak bierzemy pod uwagę, iż prawdziwe życie przenika do literatury, a z tej ostatniej możemy mieć pożywkę intelektualną i wnioski dotyczące otoczenia, czemu by nie zabawić się w taką sztukę dla sztuki i nie zastanowić się nad funkcjonowaniem przeróżnych czynników w osobowości jednego z naszych ulubionych fantastycznych bohaterów?
Chciałoby się rzec, jaki jest wiedźmin Geralt, każdy widzi. Ale kogóż właściwie widzimy, a raczej kogo widzą mieszkańcy jego uniwersum? Na pierwszy rzut oka – człowieka w wieku bliżej nieokreślonym, choć nie starego bynajmniej. Porusza się on zbyt szybko i zbyt sprawnie zabija, a czasem nawet (co Sapkowski dowcipnie pokazuje w niektórych fragmentach sagi) zdarza mu się strzelić „focha” godnego nastolatka. Z drugiej strony, wiemy, iż przeżył po wielekroć czas dany zwyczajnemu zjadaczowi chleba. To, że wiele w życiu widział i doświadczył, umie patrzeć z różnych punktów widzenia, a przede wszystkim los go nie pieścił, co samo w sobie stanowi cenną (choć niezbyt cenioną) lekcję, słychać w dialogach i z maluczkimi, i z możnymi świata, w którym umieścił go jego twórca. Czy jednak to pomaga mu w dokonywaniu wyborów? Choćby w opowiadaniu Mniejsze zło widać, iż mimo wszelkich doświadczeń nie jest to takie łatwe.W tym właśnie pomaga mu kodeks. Dodajmy, iż kodeks ów, którym zawsze zasłania się, gdy ktokolwiek próbuje wmanewrować go w „nieciekawe” sytuacje, sam sobie wymyślił. Podczas treningów i nauk, wpajanych wiedźminom w Kaer Morhen, nie było mowy o „kodeksach”. Ot, będziesz chłopcze miał fach w rękach, twój miecz jest twoim fachem, ruszaj zatem w drogę i zabijaj potwory. Do tego cię szkolimy, byś usuwał stwory zagrażające ludziom. I pobierał za to opłatę, bo żyć przecież musisz, nie jesteś jakimś idealistą, lecz profesjonalistą z prawdziwego zdarzenia. On jednak stworzył kodeks, odsuwający odeń wyrzuty sumienia. Taka mała hipokryzja czy coś więcej? Może wytworzył go tylko po to i aż po to, by samemu nie stać się potworem. I tu dochodzimy do sedna – bo kogóż to widzą ludzie tego uniwersum na drugi rzut oka? Mutanta, najemnego rzeźnika wyposażonego w nieludzkie cechy i możliwości, słowem: potwora.
Sam Geralt, pomimo swych moralnych zabiegów, chwilami również zdaje się tak siebie postrzegać.
Potwór bardziej ludzki niż człowiek![]()
Z drugiej strony, sytuacja zmienia się niemal jak na zawołanie, gdy tylko ktoś wyciągnie doń rękę – vide Jaskier, Oczko czy Milva. Bo Geralt, jak każda rozumna, posiadająca uczucia istota, potrzebuje poczucia przynależności i afiliacji – czyli mówiąc po ludzku, a nie używając żargonu „przemądrzałych psychologów”, relacji polegających na podobaniu się, lubieniu kogoś i bycia lubianym (tego ostatniego nie załatwi mu wąski wycinek świata zwany Wiedźmińskim Siedliszczem). Prezentuje też motywy społecznej aprobaty. To rzecz ludzka i nawet „potwór” o ludzkiej psychice miewa takie zachcianki. Zresztą Geralt (oraz inni wiedźmini) nie stanowi jedynej takiej istoty w utworach Sapkowskiego, za przykład niech posłuży nam także choćby pewien sympatyczny wampir lub jeszcze sympatyczniejszy złoty smok... Nic dziwnego, że siłą rzeczy wśród innych odmieńców szuka – albo i znajduje nie szukając – swoich kompanionów.
Mała dygresja na temat agresji i szlachetności![]()
Przypomnijmy, iż był to pomysł, który potencjalnie miał zaowocować opowiadaniem, koniec końców zaistniał jednak tylko w albumie. Widzimy tam eksterminację niemal całej wiedźmińskiej szkoły, z którą identyfikował się Geralt, a do której pośrednio się przyczynił wskutek, nazwijmy to, młodzieńczej chuci. Oglądamy też śmierć jego najbliższego przyjaciela, z którym trzymał się od dziecka. W dodatku jest to śmierć z jego winy.
Wszystko to nadaje bohaterowi tragiczny rys, prowokuje wstrząs z gatunku tych, co to kładą się cieniem na całym życiu. Od tej pory Geralt ma nieustające wyrzuty sumienia i poczucie, że tak naprawdę nie zasługuje na nic dobrego w życiu. Nadinterpretacja? W takim razie dlaczego opuszcza Yennefer, zostawiając jej jedynie bukiecik fiołków? Dopiero potem przecież zaczęły się prawdziwe problemy w tym związku, niepewność, nieustanne zejścia i odejścia. Zanim jednak przejdziemy do związku i związków, warto zastanowić się nad pierwszą i najważniejszą kobietą w życiu naszego bohatera, a raczej nad jej brakiem.
Tu szacowny doktor Freud zapewne załkałby z rozpaczy, albowiem nie może być mowy o żadnym Kompleksie Edypa i związanych z tym breweriach oraz fantazmatach. Faktem jest jednak, iż brak owej persony to czynnik nad wyraz traumatyczny. Nie ważne, czy ktoś zdaje sobie z tego sprawę, czy nie. Z Geralta zaś niemal co chwila „wyłaziło”, iż stał się podrzutkiem, który nie zna ani własnej matki (nota bene przez krótki moment miał szczęście jednak zaznać obecności Visenny), ani ojca. Brak matki okazuje się tu ważniejszy, i to bynajmniej nie z powodu tradycyjnych poglądów na ten temat bądź ze względu na feministyczną perspektywę.
Otóż omawiana postać miała opiekunów, nauczycieli i także kogoś, kto pełnił rolę ojca. Jak wynika z pewnych fragmentów utworów Sapkowskiego, był to stary Vesemir – bez dwóch zdań darzył Geralta ojcowskim uczuciem i stanowił wzór do modelowania męskich ról i zachowań; jak ojciec dla syna. Wiedźmin miał też wielu braci, dzielących jego los. Posiadał więc rodzinę, choć nietypową, stanowił część pewnego mikrosystemu społecznego. Jednakże rozpaczliwie poszukiwał własnej tożsamości, o czym świadczy np. nadanie sobie pochodzenia... Geralt nie miał zielonego pojęcia czy pochodzi z Rivii, czy też nie. ![]()
Ponadto z wielu badań wynika, że dzieci pozbawione jednego z rodziców zachowują się w sposób silnie odbiegający od płciowych stereotypów, co tłumaczyłoby to, iż Geralt – wrażliwiec, nigdy jakoś szczególnie nie krył tego faktu przed płcią przeciwną.
Relacje z płcią przeciwną![]()
Faktem jest także, iż Geralt poszukiwał partnerek czy to w znaczeniu emocjonalnym, czy to erotycznym, raczej silnych, w pewien sposób mu imponujących – a przynajmniej takich, dla których stanowił wyzwanie, a nie zagrożenie (czuł, że dla uroczej Oczko stanowi zagrożenie, ta zaś leci doń jak ćma do ognia i zapewne równie tragicznie, by się to skończyło). To bardzo istotna różnica. Wbrew pozorom jego relacja z Renfri, choć nacechowana wzajemną fascynacją dwójki „potworów”, była jednocześnie poszukiwaniem bliskości odmieńców i sparingiem dwójki pewnych własnych sił person. Ta ostatnia była w stanie dostrzec w nim też istotę ludzką, a nie „ciekawostkę” czy „potwora”.
Kompleks ojca
Brak rodziców z prawdziwego zdarzenia może skutkować w dwojaki sposób (o czym świadczą przykłady wychowanków domów dziecka). Albo nieumiejętnością okazywania uczuć, unikaniem postawy rodzicielskiej i negowaniem potrzeby posiadania rodziny, albo wręcz przeciwnie – pragnieniem jej posiadania i zapewnienia swym dzieciom tego wszystkiego, czego zostało się pozbawionym. ![]()
Przy tej okazji warto też wspomnieć o łamaniu stereotypów płciowych przez autora, ukazującego, jak płynna w zasadzie staje się kwestia tradycji – ostatecznie Ciri przechodzi jednak większą część wiedźmińskiego szkolenia... To jednak rzecz na zupełnie inny artykuł.
Dokonaliśmy zapewne w wielu momentach nadinterpretacji, jednakże faktem jest, iż wiedźmin Geralt osadził się w naszej wyobraźni jako persona całkiem żywa, rozlicznymi cechami przypominająca mężczyzn znanych z otoczenia, a nie wyidealizowanych lub sztucznie okrojonych z wrażliwości, podlegająca ewolucji, a co najważniejsze – prowokująca przemyślenia odnośnie do takich spraw, jak: obawa przed nieznanym, alienacja, ksenofobia, samotność, powinność, czy wreszcie stereotypy płciowe. Cóż, tym bardziej ciekawe zdaje się, co powiedziałby Geralt osobiście, gdybyśmy wskazali mu psychoterapeutyczną kozetkę (naturalnie, poza wyciągnięciem miecza przeznaczonego na ludzi)...