Wędrując po Business Center na Games Convention, trafiliśmy na stoisko wrocławskiego Techlandu. Firmy, którą z powodzeniem można nazwać najlepszym polskim producentem gier, gdy weźmiemy pod uwagę czynniki: ilość oraz jakość. Techland nie dość, że zrobił już kilka gier, to do tego każda z nich trzymała poziom. Dlatego ten artykuł jest poświęcony wizycie na ich stoisku oraz grom, które właśnie są przez wrocławian przygotowywane. 
Wędrując po Business Center na Games Convention, trafiliśmy na stoisko wrocławskiego Techlandu. Firmy, którą z powodzeniem można nazwać najlepszym polskim producentem gier, gdy weźmiemy pod uwagę czynniki: ilość oraz jakość. Techland nie dość, że zrobił już kilka gier, to do tego każda z nich trzymała poziom. Dlatego ten artykuł jest poświęcony wizycie na ich stoisku oraz grom, które właśnie są przez wrocławian przygotowywane. 
Pierwszą z dwóch produkcji jest Warhound. Najprościej opisać go można, jako połączenie Hitmana z elementami Crysisa oraz jednym z pomysłów z Gears of War. Wcielamy się w byłego żołnierza Delta-Force, który aktualnie jest najemnikiem. Przyjmujemy zadania od ludzi, którym zależy, by ktoś przestał chodzić po świecie i marnować tlen. Za wykonane misje dostajemy pieniądze, które możemy wydać na nowe bronie oraz rozwijanie umiejętności, takich jak celność, itp. Czym lepiej nam idzie, tym wyżej plasujemy się w światowym rankingu płatnych zabójców, a celem gry jest oczywiście byciem najlepszych z najlepszych.
Co ciekawe, zadania możemy przyjmować w ustalonej przez nas kolejności oraz powtarzać je tyle razy, ile nam się to żywnie podoba. Z ciekawych elementów produkcji, na pewno należy wymienić wybór pojazdu, który dowiezie nas na miejsce (np. tańsza łódka zostawia nas tam, gdzie może, natomiast najdroższy helikopter wysadzi nas tuż przed nosem naszego celu) oraz godzinę, o której rozpoczniemy nasze zadanie. Dla przykładu, w nocy może być mniej strażników, ale i my będziemy mniej widzieć. Dostępna jest pełna gama pory dnia i każda z 24 godzin może zostać wybrana. Do tego przed misją znajdujemy się w swoim mieszkaniu, gdzie z pozawieszanych na ścianach broni wybieramy tą, którą wykorzystamy w akcji.
Pomysłem pożyczonym z Gears of War jest swego rodzaju przyklejanie się do ściany. Podczas takiego manewru możemy się wychylić i obejrzeć co jest za rogiem, by później wyskoczyć i w efektownym bullet-tilme pozbawić przeciwników ich marnego życia. Fajnie, szkoda tylko, że jest tu jedna mała niedoróbka – jakoś nie wyobrażam sobie, by ktoś mógł nie zauważyć patrzącego prosto na niego jednego oka wraz z połową twarzy wystającą zza ściany.
Natomiast część z Crysisa widać na terenach zalesionych, gdzie, podobnie jak w produkcji EA, możemy oddać się radosnej rzezi drzew oraz roślin, które w odpowiedni sposób zareagują na nasze poczynania. Do tego, już od siebie, programiści z Techlandu dołożyli linkę, która jest na wyposażeniu naszego bohatera, za której pomocą można się bardzo fajnie bawić. Wystarczy strzelić nią w drzewo i już możemy się na niej podciągnąć. Do tego można wykorzystać ich kilka na raz i gdy już wisimy na jednej z nich, wystrzelić drugą, robiącą za podniebny mostek pomiędzy dwoma drzewami. Ma to pomóc w ukryciu się oraz – jak przyznali sami twórcy – być fajną częścią multiplayera.
To, co nie wzbudziło naszego zachwytu, to nie za dobrze prezentująca się grafika. Co prawda gra oparta jest na silniku Chrome 4, który wykorzysta możliwości DirectX 10 oraz Pixel Shaders 4, ale... póki co nie było tego widać. Nie wiemy, na jakim sprzęcie była pokazana nam produkcja, ale faktem jest, że za dobrze nie wyglądała. Co innego screenshoty z Warhunda – te stoją na bardzo wysokim poziomie. Werdykt będzie można wydać po testach finalnej wersji, a ta swoją premierę będzie mieć w 2008 roku.
Drugą z pokazanych nam gier był Dead Island, który z kolei czerpie z konsolowego hitu o podobnej nazwie, Dead Rising. Tutaj sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Głównym bohaterem jest mężczyzna lecący na wymarzone wakacje wraz ze swoją partnerką. Jednak plany o byczeniu się na plaży z drinkiem w ręku brutalnie przerywa katastrofa samolotu. Po pobudce na plaży stwierdzamy, że nasza żona zniknęła, a ¾ mieszkańców wyspy stanowią zombiaki. Mamy więc trzy główne cele do zrealizowania: przeżyć, dowiedzieć się co stało się na wyspie oraz znaleźć naszą kobitę. Walka z nieumarłymi ma być o tyle ciekawa, iż my nie będziemy praktycznie posiadać broni palnej, a jeżeli już to amunicji do niej będzie kilka razy mniej niż by nam się przydało. Dlatego właśnie DI będzie swoistym połączeniem FPS'a z Survival Horrorem. Za broń posłuży nam głównie to, co znajdziemy – krzesło, butelki, kawałki drewna. Do tego można fajnie oddziaływać na naszych przeciwników pozbawiając ich, np. ręki czy nogi.
Inną ciekawostką jest fakt, iż tytuł ten będzie nieliniowy. Nie chcemy odkrywać, co stało się na wyspie albo wykonywać zadań zleconych nam przez ocalałych na wyspie ludzi – nie musimy. Nic nie stanie na przeszkodzie, by ukończyć grę jedynie odnajdując żonę, co także nie będzie takie proste. Ponoć – jak zdradził nam Pan prowadzący prezentację – fabuła z nią związana pełna będzie zawiłych wątków i nie wszystko okaże się takie, jakie myśleliśmy, że było.
Podobnie jak Warhund, tak i Dead Island powstaje na tym samym silniku – Chrome Engine 4. O dziwo jednak, w tej drugiej, graficzny aspekt produkcji wydawał się być już o wiele bardziej dopracowany. Martwi nas za to poziom trudności, bowiem rozwalanie zombie nie było trudne, a one też za bardzo się przed tym nie broniły. Na szczęście, do wydania gry – a będzie to w przyszłym roku – zostało sporo czasu, który pozwoli na dopracowanie takich szczegółów.
Zapowiada się, że rok 2008 może należeć do Techlandu. Produkcje, nad którymi pracują, mają zadatki na bardzo dobre gry i mamy nadzieję, że takie też się okażą. Ponadto, podobnie jak Call of Juarez i dwa omawiane dziś tytuły będą miały swoje odpowiedniki na Xbox 360. Czyżby Polska podbijała konsolowy rynek gier?