Skojarzenia z Tromą nie są zresztą przypadkowe, gdyż nasz reżyser zaczynał jako makijażysta przy projektach tego studia, teraz zaś postanowił kontynuować jego zbożne dzieło, by grzać serca wszystkich miłośników i miłośniczek najbardziej kwaśnego kiczu. Ponadto w Cmentarnych wrotach łatwo doszukać się inspiracji Martwicą mózgu, wyreżyserowaną niegdyś przez samego Petera Jacksona. Jak widać, nie wolno nie doceniać twórców horrorów klasy C.![]()
Widzowie ujrzą tu bowiem genetycznie zmodyfikowaną samicę diabła tasmańskiego, noszącą wdzięczne imię „Skarb” (błędnie zresztą przetłumaczone jako „Maleńka”). Krwiożercza istota zostaje uwolniona z tajnego laboratorium (oczywiście tak tajnego, że prawie nikt go nie strzeże) przez fanatycznych ekologów, sądzących, iż mają do czynienia z cierpiącym misiem. „Miś” wydostaje się w amerykańskim odpowiedniku parku krajobrazowego (nazwa została błędnie przetłumaczona jako rezerwat), po czym wdziera się na pobliski cmentarz. Grasuje tam sobie radośnie, mając w bród pożywienia, albowiem na wspomniany teren przyjeżdża grupka młodzieży z zamiarem nakręcenia filmu o zombich... Poza tym pęta się tam jeszcze sporo innych przypadkowych osób. Wkrótce dołącza do nich profesor prowadzący genetyczne doświadczenia (Reggie Bannister, notabene jedyny aktor w obsadzie, który ma jakiś sensowny dorobek) wraz z inwestorką (Aime Wolf) owych strasznych badań. Mają nadzieję odzyskać Maleńką (czy raczej Skarb).
Trzeba uczciwie przyznać, że film ma bardzo zabawne momenty, parodiujące horror w ogóle oraz zachowania bohaterów horroru. Obfituje w kwaśne scenki, które wyszydzają wszelkie co bardziej prymitywne motywy kina klasy B, C, a nawet XYZ. Mamy tu wyśmiane chwyty w rodzaju: atak psychopatycznych tubylców na Bogu ducha winnych turystów, pompatyczna gadka naukowca, tłumaczącego, że to wszystko dla dobra ludzkości, bohater przekraczający drzwi, choć widzi, że są uwalane krwią, i tak dalej, i tak dalej... Krew sika niczym woda z węża ogrodowego, cały plan filmowy skąpano w wielu kubłach czerwonej farby.Poetyka kiczu przejawia się również w grze aktorów, która z kolei kojarzy się z parodią filmów pornograficznych. Oczywiście, tych, które posiadają coś w rodzaju scenariusza (w przerwach pomiędzy „scenami właściwymi”). Zaś co do scenariusza Cmentarnych Wrót, prezentuje się on równie absurdalnie, jak doszukiwanie się homoseksualizmu u Teletubisia. Lecz myliłby się ten, kto sądzi, iż to głupota scenarzystów. Panowie ci napisali go z pełną premedytacją, świadomi reakcji przyszłych widzów – co wyraźnie widać w materiałach dodatkowych do filmu. Dodatki, z których dowiemy się między innymi, jak powstawały Cmentarne Wrota i efekty specjalne, jaki naprawdę jest diabeł tasmański, czy wreszcie co inspirowało twórców i aktorów, są wręcz obowiązkowe. W wywiadach z aktorami widać, jak od czasu do czasu ich maska spada: przestają wygłaszać napuszone kwestie i ledwo powstrzymują się od śmiechu. Nie warto oglądać tego filmu, jeśli zamierzamy pominąć materiały dodatkowe. Bez nich nigdy nie pojmiemy jego mądrości, głębi i piękna...
Plusy: + perskie oko do miłośników Tromy + zrobione z jajem dodatki, zawierające też poważne, ciekawe informacje na temat diabłów tasmańskich Minusy: - ogólne przefajnowanie - tandeta nużąca w końcu nawet miłośników kiczu - błędy w tłumaczeniu
Tytuł: Cmentarne Wrota (Cemetery Gates) Reżyser: Roy Knyrim Scenariusz: Pat Coburn, Brian Patrick O’Toole, J. Victor Renaud Zdjęcia: Steve Adcock Muzyka: Ben Cooper Obsada: Reggie Bannister, Peter Stickles, Aime Wolf, Nicole DuPort, Kristin Novak Produkcja: USA 2006 Dystrybucja: Vision Cena: nieznana (premiera 04.06.2007) Strona WWW: brak