Komiks: "Ja, vampir"

Trashka
2007/05/07 20:58

Gehenna młodziutkiego starca

Gehenna młodziutkiego starca

Gehenna młodziutkiego starca, Komiks: "Ja, vampir"

Wszelakie kwestie z wampiryzmem związane to wdzięczny temat dla literatury, filmu i komiksu. Jednakże częste poruszanie motywu krwiopijców zaowocowało kalkami, powielających wciąż to samo. Zresztą nie jest łatwo opowiedzieć coś nowego o egzystencjalnych problemach życia po śmierci, nie łatwo dokonać znaczącej innowacji.

Dlatego Carlos Trillo postanowił pójść drogą ciut łatwiejszą, acz równie obiecującą, i przedstawić czytelnikom i czytelniczkom nowe egzotyczne realia oraz podać odbiegającą od stereotypu przyczynę transformacji w „potwora”. W dodatku autor scenariusza nie wyjawił natury owej przyczyny, co poprzez samo prowokowanie pytań wpływa pozytywnie na odbiór historii.

Opowieść stworzona przez dwóch Argentyńczyków – scenarzystę Trillo i popularnego dziś rysownika Eduardo Risso prezentuje dzieje około dwunastoletniego syna faraona (znanego dziś pod imieniem Cheopsa). Do jakichkolwiek przedstawionych tu wydarzeń należy podchodzić z dużym przymrużeniem oka, ale wszak nie o prawdę historyczną tu chodzi. Aby uczynić rzecz bardziej przewrotną, bohater komiksu stwierdza, iż obcował z osobami, które teraz zapełniają stronice podręczników do historii, i wyczytał w owych podręcznikach mnóstwo bzdur...

Ciekawie zaprezentowany bohater opowieści jest postacią tragiczną z kilku powodów:

Nie dostał od ojca imienia, gdyż ów pragnął, by syn sam je sobie nadał w przyszłości, co umocni go jako boga-faraona. W rezultacie pozostał bezimienny, ponieważ wcale nie czuje się na siłach, by je sobie nadać. Dostaje od innych coraz to nowe.

Urodzony jako przyszły Bóg Egiptu, jako Syn Słońca, rzeczywiście otrzymał moc zbliżoną do boskiej. Nie może umrzeć. Ilekroć przestanie istnieć, natychmiast przywrócą go światu promienie słońca. Niestety, wskutek życia, które trwa już 5000 lat, każdy może poczuć się nieco zmęczony. Jednakże choć chłopak usiłuje umrzeć, przeklęte słońce zawsze w końcu wyłuska go z ukrycia. Odwrócenie roli naszej dziennej gwiazdy względem owego specyficznego wampira – ze śmiercionośnej w życiodajną – jest swoistym prztyczkiem w nos zasiedziałej w naszej wyobraźni legendzie. Zarazem jakże to zgodne z duchem egipskich mitów. Jednak za dary, nawet takie, które okazują się przekleństwem, trzeba zapłacić – niesłychanym głodem pożywienia (ciało nieśmiertelnego potrzebuje gigantycznej energii) oraz częstym pożądaniem krwi.

Inny problem stanowi to, że chociaż chłopiec zgromadził ogromną ilość doświadczenia, ma ciało dziecka, a także schemat emocjonalny dziecka. W pewnym sensie nigdy nie dorośnie – niczym upiorny Piotruś Pan.

W kwestii reperkusji nieśmiertelności twórcy komiksu właściwie nie powiedzieli nic, co powalałoby na kolana świeżością. Mamy tu prosty i jasny przekaz: nieśmiertelność wcale nie jest darem, to wieczne znużenie i wyobcowanie ze świata ludzi, do którego wciąż się tęskni. Natomiast warto zauważyć, że niezbyt często pojawia się psychologiczne przedstawienie dziecka w takiej roli. Wcześniej odważyła się na to chyba tylko Anne Rice, tworząc Klaudię. Dzieci-wampiry ukazane zostały także w jednej z powieści Stevena Kinga, lecz tam wampiry właściwie w ogóle przestawały być ludźmi, zupełnie tracąc ludzką psychikę. A nasz bohater, podobnie do Klaudii, zadaje sobie pytanie, kim właściwie jest, i cierpi z powodu niedojrzałego ciała. Bo przecież ani z niego dziecko, ani dorosły, ani człowiek. Czuje się oszukany i samotny. Nieustannie przeżywa gehennę młodocianego starca.

GramTV przedstawia:

Niestety, choć bohater czuje się samotny, wcale nie jest jedyny ze swojego rodzaju. I to dopiero prawdziwa tragedia i utrapienie. Drugą osobą, którą przywróciło do życia słońce, jest kapłanka kultu Węża. Piękna Ahmasi, ulubiona małżonka faraona. Pech chciał, że zawsze byli wrogami, darząc się nienawiścią, przez którą oboje postępowali nad wyraz bezmyślnie. Nienawiść przeniosła się poza grób i wciąż trwa, być może dlatego, iż uczucie to było tak silne w chwili śmierci. Momentami czytelnicy i czytelniczki aż mogą się zastanawiać, czy to przypadkiem nie ono spowodowało straszliwą przemianę? Teraz toczą ze sobą wieczną, niekończącą się walkę. Aktualnie oboje „żyją” w Ameryce końca XX w. Jak potoczą się ich losy? Naprawdę warto sprawdzić, tym bardziej, że to nie jedyne ciekawe postacie w niniejszym komiksie. Dodatkowy smaczek stanowią wątki metafizyczne związane z pewną nacją. Z kim? Lepiej sami znajdźcie odpowiedź.

Czas teraz powiedzieć co nieco o rysunkach.

Eduardo Risso znany jest polskim miłośnikom i miłośniczkom komiksu przede wszystkim z ilustracji w słynnej serii 100 naboi – i szczerze mówiąc, widać ogromną różnicę. Ja, vampir stanowi pracę wcześniejszą, dzięki której otrzymał możliwość rysowania wspomnianego cyklu. Na pierwszy rzut oka ilustracje komiksu o chłopcu-wampirze wydają się bardzo nieczytelne, wręcz odpychające. Wrażenie to mija, gdy przestaniemy kartkować i na serio zabierzemy się za czytanie. Wnikliwa obserwacja czarno-białych kadrów pozwoli na wyłuskanie wielu interesujących szczegółów (np. gęste utykanie swastyk na ubraniach negatywnych bohaterów – amerykańskich chuliganów. Czyżby jakieś sugestie?). Na pochwałę zasługuje także mimika postaci, w tym fakt dostrzeżenia przez autora, iż niewidomi ludzie mają ją bardzo ograniczoną. Jednakże mimo wszystko barwne rysunki w 100 naboi są o wiele bardziej przejrzyste i atrakcyjne. Jeśli poznało się późniejsze prace owego Argentyńczyka, ta nie podoba się aż tak bardzo.

Niniejsza opowieść – Ja, vampir. Przebudzenie – stanowi pierwszy tom historii zmagań kapłanki i syna faraona. Jak już rzekliśmy, nie jest to absolutne novum, ale i tak warto sięgnąć i wbić kły w soczystą żywą fabułę. Tu jedna ważna uwaga: mimo iż bohaterem jest nastolatek z dolnego przedziału wiekowego, to komiks jest przeznaczony raczej dla tych nieco starszych nastolatków - tu górnej granicy już nie ma. Czekamy na ciąg dalszy uczty.

Plusy: + żywa, interesująca i przemyślana fabuła + ciekawi bohaterowie + pomysł na wampira, który choć trochę odbiega od stereotypu + różne szczególiki na rysunkach + obszerność historii (jest co poczytać) Minusy: - czarno-białe rysunki Risso tracą w porównaniu z kolorowymi - stwierdzenia na temat nieśmiertelności chwilami sprowadzają się do banału

Scenariusz: Carloss Trillo Rysunki: Eduardo Risso Tytuł: Ja, vampir. Wskrzeszenie Przekład: Maciek Drewnowski Wydawnictwo: Taurus Media, 2006 rok Wydanie: oprawa miękka, 132 str., offset, czarno-biały Cena: 35 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
11
Usunięty
Usunięty
08/05/2007 07:52

Ja tam nie przepadam za komiksami... Chyba, że Star Wars: Crimson Empire! :-)

Usunięty
Usunięty
07/05/2007 22:59
Dnia 07.05.2007 o 22:55, Lucas the Great napisał:

zresztą autorka recenzji o tym pisze, nie doczytało się? ;)

Indeed. Nie czytałem recenzji, bo mam wyrobione zdanie o komiksie na podstawie osobistej lektury. :)

Lucas_the_Great
Redaktor
07/05/2007 22:55
Dnia 07.05.2007 o 22:39, Krejt napisał:

Risso maczał paluchy w fenomenalnej serii "100 Naboi" - o wiele lepsze od Vampira. :)

Bo "100 Naboi" to nowsze prace - zresztą autorka recenzji o tym pisze, nie doczytało się? ;) btw. w samej serii 100 Naboi widać jak mu sie kreska doszlifowuje na przestrzeni lat...




Trwa Wczytywanie