Michael Gregorio – „Krytyka zbrodniczego rozumu” - recenzja

Grimnir
2007/04/14 23:50
8
0

„Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” – to zdanie powinien rozpoznać każdy przeciętnie oczytany człowiek. Dawno, dawno temu (czyli w 1803 r.) żył sobie pan Immanuel Kant, filozof. I on to jest autorem owego zdanka, jak również znanych wówczas na całym świecie dzieł pt. „Krytyka czystego rozumu” i „Krytyka praktycznego rozumu”. Na świecie szerokim, tj. w Europie, działał sobie wówczas w najlepsze mikrego nader wzrostu jegomość, zwany przez niektórych „bogiem wojny”, Jego Cesarska Wysokość (jak karykaturalnie by to nie brzmiało) Napoleon Bonaparte. Zaś w rodzinnym mieście pana filozofa – Koenigsbergu, nam bardziej znanym jako Królewiec (teraz niestety Kaliningrad) na słowo Bonaparte reagowano atakami paniki. Tak, wredni, zaborczy Prusacy siedzieli wówczas cicho jak myszy pod miotłą i modlili się o cud, który uratuje ich przed gniewem Napoleona. Prowincjonalne miasteczko, którego jedynym „bogactwem” był Kant, miało jednak, według niejakiego pana Michaela Gregorio, jeszcze jeden problemik.

Michael Gregorio – „Krytyka zbrodniczego rozumu” - recenzja

„Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie” – to zdanie powinien rozpoznać każdy przeciętnie oczytany człowiek. Dawno, dawno temu (czyli w 1803 r.) żył sobie pan Immanuel Kant, filozof. I on to jest autorem owego zdanka, jak również znanych wówczas na całym świecie dzieł pt. „Krytyka czystego rozumu” i „Krytyka praktycznego rozumu”. Na świecie szerokim, tj. w Europie, działał sobie wówczas w najlepsze mikrego nader wzrostu jegomość, zwany przez niektórych „bogiem wojny”, Jego Cesarska Wysokość (jak karykaturalnie by to nie brzmiało) Napoleon Bonaparte. Zaś w rodzinnym mieście pana filozofa – Koenigsbergu, nam bardziej znanym jako Królewiec (teraz niestety Kaliningrad) na słowo Bonaparte reagowano atakami paniki. Tak, wredni, zaborczy Prusacy siedzieli wówczas cicho jak myszy pod miotłą i modlili się o cud, który uratuje ich przed gniewem Napoleona. Prowincjonalne miasteczko, którego jedynym „bogactwem” był Kant, miało jednak, według niejakiego pana Michaela Gregorio, jeszcze jeden problemik.

W powieści „Krytyka zbrodniczego rozumu”, (tak dla odmiany) wydanej przez Wydawnicwo Literackie, opisuje on serię niewytłumaczalnych morderstw, nękających szacownych i lojalnych wobec pruskiej korony obywateli Królewca. Morderstw, których nic nie łączy poza pośmiertną pozycją i prawdopodobnie narzędziem zbrodni. Pośród mieszczan zaczynają krążyć plotki o szatańskiej naturze mordercy w sensie jak najbardziej dosłownym. Ni mniej ni więcej, ale sam Diabeł, we własnej kosmatej osobie, ma krążyć po ulicach Królewca, pozbawiając żywota nieszczęsnych delikwentów, którzy pod nogi mu się napatoczą. Drugą równoległą teorią jest spisek sponsorowanych przez podłych Francuzów jakobinów. W obliczu groźby, która zaległa nad miastem, staje wezwany z prowincji sędzia śledczy Hanno Stiffeniis. Z niewiadomych powodów zostaje on wyrwany z domowych pieleszy. Z rozkazu samego króla młody, nie zdradzający żadnych nadzwyczajnych kwalifikacji człowiek ma zastąpić na zaszczytnym (a w zaistniałej sytuacji dość niepewnym, by nie powiedzieć ryzykownym) stanowisku doświadczonego urzędnika. Którego to człeka na takie dictum trafia jasny szlag, ze skutkiem śmiertelnym zresztą... Nasz bohater po odziedziczeniu akt sprawy, a właściwie kilku spraw, może tylko westchnąć z rezygnacją nad poziomem prowadzenia śledztwa. Z pomocą śpieszy mu za to niejaki doktor Vigilantus, niestety jego profesja nekromanty nie budzi w statecznym i racjonalnym umyśle prokuratora Stiffeniisa ani uznania, ani choć cienia szacunku. Na szczęście dla siebie, a zapewne i dla obywateli miasta, nasz drogi Hanno ma asa w rękawie (o ile oczywiście sugestia, iż mógłby się on skalać hazardem, nie stanowi dlań obelgi). Jest nim znajomość z wspominanym powyżej Immanuelem Kantem. Filozof ma dlań wiele, wręcz rewolucyjnych w swym znaczeniu dla pracy policyjnej, wskazówek. Pracuje też nad nowym traktatem...

„Krytyka zbrodniczego rozumu” Michaela Gregorio jest, jak widać z opisu, kryminałem z pewnymi elementami fantastyki. Jednak bardziej nawet od intrygi interesujący okazuje się świat, jaki ta powieść przedstawia. Świat i ludzie go zamieszkujący. Trwoga, jaką odczuwają na myśl o Napoleonie, ich mentalność, odnoszenie się do władz, wszystko, co dla Polaka jest instynktownie wręcz obce, by nie powiedzieć wrogie. Ta powieść stanowi nader ciekawą wycieczką na drugą stronę barykady. Przypomina ona pod pewnymi względami inny, bardziej znany na świecie, kryminał – „Zbrodnię i karę” Dostojewskiego (kryminał może z nieco wyższej półki, ale jednak). Pytanie tylko, na ile wizja pisarza jest wiarygodna? Dostojewski pisał w końcu o świecie, który znał z autopsji.

Kolejną rzeczą, która narzuca się przy czytaniu „Krytyki zbrodniczego rozumu”, jest wrażenie odczuwania permanentnego chłodu. Niech nikt nie spodziewa się tu kominkowych scen kojarzących się z Sherlockiem Holmsem i doktorem Watsonem, przy kieliszku sherry analizujących podłą intrygę jakowegoś opryszka. Hanno Steffaniis przebywa w miejscach o znacznie surowszym klimacie. I pomyśleć, że ponoć jakiś pruski językoznawca ustalił był, że biblijny Eden mieścił się na miejscu dzisiejszego Królewca, czy też Kaliningradu. To w każdym razie można na ten temat wyczytać w powieści. Weryfikację prawdziwości tego stwierdzenia pomińmy. Oczywiście, niebagatelny wpływ na to ma fakt, iż akcja utworu odbywa się zimą... Jednak nawet kiedy nasz bohater wspomina o nieco szczęśliwszych okolicznościach, ma się odczucie, że i lato musi być w tych Prusach zimne i ponure.

Jednakże uroda tej książki nie kończy się tylko na udatnie wykreowanym czy też odtworzonym świecie oraz oddziałującej intensywnie na wyobraźnię atmosferze. „Krytyka zbrodniczego rozumu” jest zarazem naprawdę „kawałem” dobrej, trzymającej w napięciu i do samego końca zajmującej powieści kryminalnej. Narracja przebiega w całości w pierwszej osobie, co pozwala bardziej wczuć się w tą historię. Zachowuje ona wszelkie reguły sztuki, a warsztatowi literackiemu pana Gregorio nic nie można zarzucić. Lecz naprawdę ciężko jest się zidentyfikować czy choćby polubić występujące w tej opowieści postacie. Z drugiej strony wiarygodność ich nie podlega kwestii. Po prostu Czytelnik bądź Czytelniczka wierzy w opisywanych ludzi. A że ich nie lubi? W końcu to podli zaborcy! Nieprawdaż? Co ciekawe, a zarazem nader oryginalne, bohater w żadnym momencie nie zachowuje się jak kolejna wersja Philipa Marlowe’a Chandlera. Być może dlatego, że jest prokuratorem, a nie byle detektywem. Urząd zobowiązuje.

Plusy: + Ciekawa intryga + Przekonywująco ukazany świat Minusy: - jawne lekceważenie polskich wojsk u boku Napoleona (tj. brak o nich najmniejszej wzmianki)

GramTV przedstawia:

Autor: Michael Gregorio Tytuł: „Krytyka zbrodniczego rozumu” Przekład: Ewa Rudolf Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2006 r. Wydanie: oprawa twarda/miękka, 516 stron Cena: 39,99/32,00 zł Strona WWW: tutaj

Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
15/04/2007 19:09

Gaiman... Ciągle o nim trąbią i trąbią. Ale kupię - bo zwięźle pisze.

Sephirath
Gramowicz
15/04/2007 11:31

Gaiman... A kupiłbym, ale pieniążków brak. Chyba znowu zrobię rokosz w mojej bibliotece dzielnicowej :P

Usunięty
Usunięty
15/04/2007 09:51

Gaiman to bardzo dobry autor, szkoda ze teraz nie mam czasu na czytanmieBTW na gram byly recenzje poprzednich ksiazek? Amerykańscy bogowie, Nigdziebądź, Gwiezdny pył?




Trwa Wczytywanie