Czego bym sobie życzył w Windows 11?

Paweł Rudy
2021/06/16 15:38
8
0

Windows 11 w swoim interfejsie użytkownika wprowadza nowości, które przybliżają go do systemu operacyjnego od Apple. Nic dziwnego, ergonomii nigdy za wiele.

Do sieci wyciekło wczoraj parę zrzutów ekranu, przedstawiających nadchodzącego wielkimi krokami Windowsa 11.

System operacyjny od Microsoft zmienił układ paska zadań, ustawiając ikony w jego centrum.

Ruch dobrze znany z Mac OS X, który ponad wszystko stawia ergonomię.

Programiści nie byli jednak tak bezduszni w swoich jabłkowych zapędach, bo zaimplementowali też opcję “klasycznego” ustawienia. Nie wiem jak Ty, ale ja odetchnąłem z ulgą.

Oprócz tego “przełomu” zauważyć też można lekkie wyoblenie nowych okienek, choćby na przykładzie tego z przypiętymi aplikacjami.

W Windows 11 wrócić mają widżety, które zostały kiedyś wyłączone z systemu operacyjnego przez to, że stanowiły sporą lukę w zabezpieczeniach.

GramTV przedstawia:

Wersja, która wyciekła, nie ma jednak żadnych przykładów podręcznych aplikacji na pulpicie, gdyż jest głęboką betą.

Te widżetowe podejście można jednak zauważyć już w nowej aktualizacji Windows 10, która dorzuciła koło godziny sekcję informacyjno-pogodową.

Czego bym sobie życzył w Windows 11?

Nie oferuje też nowego interfejsu sklepu Microsoft, który dzisiaj nadaje się co najwyżej do tarcia chrzanu.

Pojawił się za to nowy wygląd aplikacji Xbox, który ma przyspieszyć dostęp do gier z Game Pass.

Wczytywanie ramki mediów.

Oficjalna zapowiedź Windowsa 11 została pierwotnie zaplanowana na 24 czerwca, co oznacza, że wyciek tej wersji nie był raczej kontrolowany.

Czego bym sobie życzył w Windows 11?

W Windows 11 chciałbym przede wszystkim zobaczyć poprawioną optymalizację zarządzania zasobami komputera.
Windows 10 jest już w tym całkiem dobry, jednak wciąż potrafi mocno chrupnąć przy słabszych sprzętach.
Zdaje sobie sprawę z tego, że moja pozycja będzie niepopularna, jednak jestem zdania, że w systemach operacyjnych innowacje powinny iść od dołu.
Takie proste rzeczy jak choćby inteligentne zarządzanie nadpisywaniem przy dyskach HDD podczas spoczynku są wciąż potrzebne, bo sporo osób z nich korzysta i doceniłoby oszczędności na żywotności talerzy.
Podobnie z resztą jest z systemowymi SSDkami, które też skorzystałyby na ograniczeniu pustych przebiegów.
Druga sprawa to solidność aktualizacji, którą obecnie sprawdza się chyba na użytkownikach, co wprowadza duże komplikacje w ich codzienność.
Nie każdy może sobie pozwolić na stawianie systemu co drugi dzień, a Microsoft ostatnio prezentuje w tym departamencie chochole tango.
Trzecią kwestią jest tryb Retro, który byłby czymś przepysznym dla wieloletnich użytkowników tego systemu operacyjnego.
Opcja powrotu do stylistyki Windowsa 98 z jego pocieszną oprawą dźwiękową i ekranem ładowania byłaby świetnym ruchem marketingowym, rozładowującym część napięcia, wywołanego przez roszady w pasku zadań.
O możliwość permanentnego zablokowania aktualizacji nawet nie proszę, podobnie jak o głębsze ograniczenie zbierania danych o użytkownikach, bo wiem, że to się po prostu nie wydarzy.
W końcu Microsoft ma pozycję hegemona i osoby z takimi wymaganiami kieruje raczej “za bramę”, a nie wsłuchuje się w ich potrzeby, by dać im więcej wolności.
Komentarze
8
Silverburg
Gramowicz
17/06/2021 01:02

Czy mogę sobie życzyć, aby nie było nowego windowsa? Jak wprowadzili 10, to wieki upłynęły, zanim ten system był w miarę sprawny.

FromSky
Gramowicz
16/06/2021 20:29

Z obsługą plików by coś zmienili bo system NTSF pamięta czasy XP i wiele się od tego czasu nie zmienił do tego można mieć dowolnie mocny sprzęt a kopiowanie kilku tyś małych plików trwa masę czasu.Wielo-pulpitowość i zakładki w eksploratorze też by się przydały.To czy jest bardziej czy mniej podobny do MacOs jest bez znaczenia

Crad999
Gramowicz
16/06/2021 19:26
Kotleciq napisał:

Zdecyduj się - nakładka ala wine (czyli kolejna, dodatkowa, wymagająca zasobów warstwa programowa) i jądro linuxa czy stabilność, prędkość i bezpieczeństwo. I proszę mi tutaj nie serwować bajek o bezpieczeństwie linuxa :) Po prostu coś co ma 1,5-2% udziału w rynku konsumenckim nie opłaca się atakować. Gdyby windows przeszedł na to jądro i z automatu jego udział na rynku skoczyłby do 25-30% to ooo... wtedy by się działo :)

Zwłaszcza, że jądro linuxa jest open source. Wiadomo, że cośtam by zmodyfikowali swojego, ale okres ząbkowania byłby katastrofą.




Trwa Wczytywanie