Z cyklu: nie łam się, inni mają gorzej.
Z cyklu: nie łam się, inni mają gorzej.
Ameryka Południowa to ogromny kontynent, który zamieszkuje około 400 milionów ludzi, ale kiepski rynek zbytu dla przemysłu gier wideo. Mała baza płacących graczy oznacza, że koszty oficjalnych działań jak dystrybucja, import sprzętu, dostarczanie ich do sklepów i dogadywanie się ze sprzedawcami są znacznie wyższe niż w Europie, Ameryce Północnej czy Azji. Xbox 360 dotarł na przykład do Argentyny oficjalnie dopiero w listopadzie zeszłego roku. Za model z 4 GB pamięci flash i bez Kinecta przyszło rodakom Maradony płacić niemal 1500 złotych.
Możemy zatem mówić o postępie, bo PlayStation 4 można zamówić w Buenos Aires już nawet w tej chwili. Jest tylko problem ceny - 6500 pesos to około 1100 dolarów, co daje mniej więcej 3500 złotych. To oficjalna, naliczona przez Sony cena dająca gwarancję i wsparcie producenta. To rzadko spotykana praktyka w regionie.
Gros Argentyńskich graczy - co oczywiste - zaimportuje konsolę zza granicy, co wcale nie przyczyni się do rozwoju tamtejszego rynku. Dobrze, że Sony stara się jak może, by dotrzeć do klientów (i pewnie do tych lepiej sytuowanych dotrze), lecz daleko jeszcze sytuacji w Ameryce Południowej do normalności. Ale z czasem do niej dojdzie. W końcu nam się udało, a przy premierze PlayStation 2 w naszym kraju Sony krzyknęło za konsolę niewiele mniej.