Kolejną grą, jaką w tym roku na Games Convention pokazała firma Ubisoft, jest RTS EndWar. Jest to produkcja oryginalna, głównie ze względu na zastosowane w niej sterowania głosem. Co więcej, to właśnie EndWar, jako pierwszy konsolowy RTS w historii, zgarnął nagrodę na niedawnej imprezie E3 dla najlepszej gry strategicznej targów.
Nic więc dziwnego, że do pokoju, w którym prezentowana była ta gra, wchodziłem ze sporymi nadziejami skumulowanymi w moim małym, zimnym i pozbawionym współczucia serduszku. Czy zostały one okrutnie rozwiane? Bynajmniej nie.

To, co pokazano podczas prezentacji, to prosty scenariusz, w którym Rosjanie atakowali Waszyngton, aby zdobyć przyczółek dla swojej inwazji. Siłami Amerykanów sterowało SI, a założeniami trybu (Conquer) było przejęcie ponad połowy punktów kontrolnych na mapie lub wycięcie w pień sił wroga. Zaraz po rozpoczęciu rozgrywki, Michael de Plater (wcześniej pracował przy Total War) wysłał cały oddział żołnierzy do pierwszego punktu prostą komendą „Unit 2 secure Alpha”. Wszystko zadziałało bezbłędnie – wojacy dzielnie i z gracją przejęli bunkier. System komend głosowych został wypolerowany i dopracowany do granic możliwości przez osobną firmę, która przez długie 4 lata zajmowała się tylko i wyłącznie tym projektem. W efekcie silnik rozpoznawania mowy osiąga skuteczność około 95 – 97% i, co robi największe wrażenie, zachowuje ją nawet w przypadku różnych akcentów. Według zapewnień deweloperów obecnych na GC, testy były przeprowadzane nie tylko pośród członków wielonarodowościowej ekipy studia, ale także przez firmy lokalizacyjne z Europy i Chin. To oznacza, że przeciętny Kowalski, ledwie obeznany z angielskim „pronansijejszyn”, nie powinien rzucać ze złości padem podczas zabawy przy EndWarze.
Pośród użytych w pokazowej potyczce jednostek (w sumie 100 rodzajów) były m.in. czołgi, oddziały Ghost Recon, helikoptery i artyleria. Maksymalnie można mieć pod swoją kontrolą do 12 oddziałów, które zdobywają doświadczenie z każdym wygranym starciem. Dlatego też strategia „huzia na Józia” może i poskutkuje, ale utrata zaprawionych w 60 walkach żołnierzy pod gąsienicami wrogich czołgów raczej do przyjemnych i mądrych nie należy. Aby jeszcze bardziej żal było je tracić, pomiędzy kolejnymi walkami wszystkie dostępne pojazdy i grupy żołnierzy można dostosowywać w specjalnym „garażu”. Modyfikować tutaj można zarówno aparycję jednostek jak i ich osprzęt (np. karabiny).
O ile cały multiplayer skupia się na fikcyjnej trzeciej wojnie światowej, tak w trybie pojedynczego gracza jest ona dopiero wynikiem rozgrywanej kampanii. Studio chce bowiem, aby gracz rozumiał i znał wydarzenia prowadzące do zaognienia tego konfliktu i to z perspektywy każdej z frakcji. W efekcie „singiel” jest jedynie narzędziem, które ma ułatwić wybór strony konfliktu, którą wesprzemy w trybie sieciowym gry.
Tom Clancy’s EndWar pojawi się w sklepach w połowie października.