
Do tego dojść musiało. Dwóch najwredniejszych i najniebezpieczniejszych włochatych barbarzyńców doby wielkiego Gajusza Juliusza Cezara po prostu musiało, tak, musiało splugawić swą paskudną obecnością nawet tak ważne wydarzenie kulturalne, religijne i sportowe, jakim są Igrzyska Olimpijskie. Dwóch, ba, trzech barbarzyńców, podających się za Rzymian, bierze udział w Igrzyskach. O tempora, o mores! Dobrze, że biedny Pompejusz Magnus tego nie doczekał! (Choć on sam może byłby innego zdania, ale cóż, Egipcjanie to zdradziecka rasa). A oto rysopisy tych groźnych sabotażystów: jeden mały, pyskaty i wąsaty (jak to Gal) blondyn – furiat i szaleniec; gruby wąsaty (a jakże by inaczej) rudzielec – furiat, szaleniec, do tego z kompleksami, oraz chudy staruszek, prawdopodobnie czarownik i truciciel. Krążyły plotki o tym, że był zamieszany w próbę otrucia królowej Kleopatry. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ta banda może stosować chemiczno – magiczny doping.
Pełen tekst znajdziecie tutaj