Gry komputerowe osadzone w świecie Warhammera - przegląd

Bambusek
2008/02/17 19:30

Ze stołu na ekran monitora

Ze stołu na ekran monitora

Warhammer Fantasy Battle, mimo coraz dziwniejszej polityki producenta, jest systemem bardzo popularnym. Jednakże Games Workshop najwyraźniej uważa, że jeśli ktoś ma prawo do psucia grze opinii, to tylko oni – dlatego bardzo niechętnie sprzedają licencję na komputerowe wersje „Młotka”. A jak już sprzedadzą, to muszą być pewni, że gra przynajmniej nie popsuje wizerunku marki, a najlepiej jakby go jeszcze poprawiła. Z tego względu gier osadzonych w tym uniwersum jest zadziwiająco, jeśli patrzeć na wiek systemu i elektronicznej rozrywki, niewiele – tylko trzy. O nich będzie traktował ten tekst.

Cień Rogatego SzczuraZe stołu na ekran monitora, Gry komputerowe osadzone w świecie Warhammera - przegląd

Bitewniak pojawił się w 1983 roku. Pierwsza gra, która korzystała z licencji, pojawiła się dopiero 12 lat później. W 1995 roku premierę miał Warhammer: Shadow of the Horned Rat, strategia (chociaż bardziej gra taktyczna) czasu rzeczywistego. Tytuł ten nie był adaptacją stołowego oryginału, po prostu korzystał ze świata oraz jednostek. Imperium po raz n-ty stanęło na krawędzi. Najazdy orków z jednej strony, intrygi Chaosu z drugiej, a do zabawy z czasem dołączają szczurowaci Skaveni. Gracz kieruje armią najemników pod dowództwem Morgana Bernhardta. Początkowo liczba podkomendnych jest niewielka, z czasem się rozrasta, a wojacy nabierają doświadczenia.

Armaty, magowie, łucznicy, kusznicy, kawaleria – łącznie udostępniono ponad 25 typów oddziałów. Fabuła jest poprowadzona poprzez około 20 misji, pomiędzy którymi można uzupełnić straty w ludziach, wymienić artefakty w ekwipunku bohaterów itp. Gra w swoich czasach odniosła niemały sukces – była powiewem świeżości, do tego osadzono ją w znanym świecie. Ciekawym elementem stała się mapa kampanii, na którą co prawda wpływu żadnego się nie miało, ale można było posłuchać ważnych z punktu widzenia fabuły rozmów pomiędzy kluczowymi postaciami.

Gra nie należała do łatwych, miała też nie najgorszą oprawę audiowizualną (chociaż obecnie najwyżej wywoła uśmiechy pełne politowania). To na pewno jedna z lepszych strategii tamtych lat, obecnie już praktycznie nie do kupienia, chociaż ktoś tam może chcieć się pozbyć swojego egzemplarza tego białego kruka na eBayu. Warto zagrać, o ile tylko przymknie się oko na mało obecnie wygodne sterowanie i grafikę. Problemem może być tylko uruchomienie Shadow of the Horned Rat na Windows XP. Warhammer: Dark Omen

Sukces finansowy SotHR najwyraźniej przekonał szefów GW, iż na grach komputerowych też można zarobić, i to nieźle. Już trzy lata później powstała druga pozycja korzystająca z licencji słynnego bitewniaka. Tuż przed wakacjami 1998 roku, świat (Polska czekała jeszcze następne trzy wiosny) ujrzał grę Warhammer: Dark Omen. Ponownie przyszło pokierować najemnikami Morgana Bernhardta, którzy znowu bronią Imperium przed inwazją. Fabułę zawiązano podobnie jak w SotHR – zaczyna się od walk z Zielonoskórymi, a przeistacza w wojnę przeciwko Nieumarłym.

Mechanika się nie zmieniła – nadal to doskonała gra taktyczna czasu rzeczywistego i jeszcze trudniejsza niż poprzedniczka. Zwiększono ilość artefaktów, dodano nowe jednostki, pojawiły się misje poboczne – nie mają one związku z fabułą, jednak ich wykonanie pozwala na zdobycie dodatkowego złota lub nowego oddziału. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest to, iż część wojsk dołącza się tymczasowo – po jakimś czasie opuszczają kompanię, innym razem trzeba dokonać wyboru, kogo zostawiamy. Za zarobione pieniądze można nie tylko uzupełnić stan wojsk, ale również zapewnić lepszy ekwipunek. Wadą gry jest fakt, iż dla Cesarza jesteśmy jego osobistą armią – zero dodatkowej zapłaty za wykonane zadania, chociaż na koniec każdej bitwy sakiewka nieco puchnie.

Dark Omen nie jest również wiernym przełożeniem którejkolwiek z edycji Warhammera. Autorzy ponownie wzięli sobie jednostki, świat, bohaterów, a resztę zrobili sami. Filmik początkowy oraz miejsce ostatniej bitwy sugerują, iż źródłem inwazji jest pustynne Khemri, a głównym adwersarzem są wojska Tomb Kings of Khemri . Tymczasem w armii umarłych znajdziemy ghule, upiory, Rycerzy Krwawego Graala, zombie, wampiry oraz nekromantów, którzy w oryginale są jednostkami Vampire Counts. Pojawiają się Mumie, których figurek w ogóle nie uświadczymy na stołach, a wymienieni przed chwilą Rycerze Krwawego Graala to zmieniona wersja Blood Knightów. Naprawdę niezwykłe, iż firma Games Workshop pozwoliła na taką ingerencję programistów - zwykle wymaga sztywnego trzymania się kanonu.

Bolączką tytułu na pewno był brak zmian graficznych. Silnik pozostawiono taki sam, przy którym działało Shadow of the Horned Rat, poddano go jedynie drobnemu liftingowi. O ile trójwymiarowe mapy były wspaniałe i robiły wrażenie (wtedy), o tyle oddziały miejscami przypominały zbitek kolorowych pikseli i niezbyt cieszyły oko. Fani gatunku naturalnie wiedzieli, iż nie to jest najważniejsze i świetnie się bawili, rozgrywając kolejne bitwy, również w bardzo dobrym trybie multiplayer, który umożliwiał budowanie własnych armii. Szary gracz jednak raczej kierował wzrok ku ładniejszemu i prostszemu Starcraftowi, chociaż naturalnie tych gier nie ma co porównywać, gdyż są zupełnie inne. Przy okazji sam tytuł, Dark Omen, okazał się proroczy, gdyż po nim nastały mroczne czasy dla fanów komputerowych strategii osadzonych w Starym Świecie. Znamię Chaosu

Posucha trwała osiem długich lat. Dopiero w roku 2006 powstała trzecia strategia czasu rzeczywistego, korzystająca z licencji Warhammer Fantasy Battle. Odpowiedzialni za nią ludzie dali wcześniej światu Armies of Exigo, które co prawda było tylko kopią Warcrafta 3, ale za to bardzo dobrą kopią. Dawało to nadzieje, iż dostaniemy godnego następcę Dark Omena, tyle że w nowoczesnej oprawie graficznej. Jak to mówią: „nadzieja matką głupich”.

Mark of Chaos nie jest produktem złym. Nie należy go traktować jak crapu, nieudanego eksperymentu, o którym najlepiej od razu zapomnieć. Problem w tym, iż nie jest też bardzo dobry, a właśnie takiego oczekiwano. Bliżej mu do Battle for Middle-Earth niż do DO. Ponownie mamy mapę kampanii, po której nawet można się poruszać, ale w bardzo ograniczonym stopniu – czasami da się zboczyć ze ścieżki, lecz ogólnie zwykle trzeba iść do przodu i wygrywać kolejne starcia. Dostępne są cztery armie główne oraz najemnicy; można rozegrać kampanię po stronie Chaosu, co na pewno jest cennym urozmaiceniem.

Pojawił się tryb potyczki, przed którym własnoręcznie budujemy sobie armię oraz tworzymy bohaterów, których można dołączać do oddziałów lub kierować nimi indywidualnie. Mamy opcję wyzwania wrogiego dowódcy na pojedynek. Niby wszystko ładne i piękne, dużo opcji, których Shadow of the Horned Ratr i Dark Omen mogą tylko pozazdrościć, jednakże brakuje jakiejś iskry, grywalności. Głównym winowajcą jest nienajlepsze AI, przez co starcia są mało taktyczne. W kampanii można wręcz wykorzystywać głównego bohatera jako wabika, gdyż komputer jest tak skoncentrowany na atakowaniu go, iż potrafi zupełnie zignorować resztę wojsk. Łatki co nieco poprawiły, ale nadal daleko do ideału.

Można zaryzykować tezę, że nie najwyższa jakość Mark of Chaos wynika z faktu, iż programiści starali się jak najwierniej oddać stołowy oryginał. To był błąd, zdecydowanie lepiej było iść starym szlakiem i zrobić własną grę, która korzysta ze świata i jednostek. Wiadomo, iż żadna gra komputerowa nie odda klimatu i emocji towarzyszących starciom na stole, choćby przeniosła zasady w możliwie najwierniejszy sposób. W efekcie fani poprzednich gier osadzonych w tym świecie się zawiedli, a miłośników figurek tytuł zupełnie nie przekonał. Na pewno Mark of Chaos jest dobry dla tych, którzy zagrywali się w BfME – oni się z miejsca odnajdą. Tyle, że to wcale nie musi być zaleta. Już niedługo powinniśmy otrzymać rozszerzenie – zobaczymy, czy jego premiera coś odmieni. Figurkowe MMO

Pewne wpływy bitewniaka powinniśmy też ujrzeć w nadchodzącym Warhammer Online: Age of Reckoning – naturalnie głównie w trybie PVP. Nie należy się spodziewać cudów, ale zapewne jakieś podmuchy bitewnego wiatru pozwolą wygenerować myśl: „o – tak zapewne by wyglądała bitwa, gdyby figurki były żywymi istotami”. Jak będzie naprawdę – przyjdzie nam przekonać się w czerwcu, ewentualnie beta testerzy już co nieco wiedzą. Biorąc pod uwagę czas, jaki mieli programiści, oczekiwania są bardzo wysokie.

Dodatek do Mark of Chaos oraz wersja konsolowa, a dokładniej ich popularność, będą bardzo ważne dla przyszłości elektronicznego WFB. Jeśli sprzedaż będzie marna – należy oczekiwać kolejnych kilku lat przerwy. W przeciwnym wypadku może doczekamy się prawdziwego następcy Shadow of the Horned Rat oraz Dark Omena. Jednakże przyszłość nie zapowiada się zbyt różowo – dodatek to dodatek, rewolucji nie wprowadzi, a strategie na konsolach do najpopularniejszych nie należą, więc raczej nie ma co oczekiwać wielkich kokosów, zwłaszcza, iż sama rozgrywka przecież zmianie nie ulegnie.

GramTV przedstawia:

Materiał filmowy

Poniżej dwa trailery - pierwszy pochodzi z Mark of Chaos i jest jedynym fragmentem gry utrzymanym na tak wysokim poziomie graficznym. Drugi przybliża podejście twórców Age of Reckoning do warhammerowej materii...

Źródło:
Komentarze
20
Lucas_the_Great
Redaktor
21/02/2008 22:45
Dnia 21.02.2008 o 20:22, maciek.mucha napisał:

Mam pytanie, czemu na gram.pl mozna kupic tylko Warhamer 40000, a nie mozna kupić Warhamer Mark of Chaos...?

gram.pl nie ma jeszcze kompletu umów ze wszystkimi polskimi dystrybutorami ("większość" to nie "wszyscy") - pracujemy nad tym...

Usunięty
Usunięty
21/02/2008 20:22

Mam pytanie, czemu na gram.pl mozna kupic tylko Warhamer 40000, a nie mozna kupić Warhamer Mark of Chaos...?

Usunięty
Usunięty
18/02/2008 23:49

@ Thorin49>(mina gościa z Valkirii po tym jak wydałem okrzyk bojowy Strażnika Tajemnic Slaanesha - bezcenne).Hmm, tak teraz się zacząłem zastanawiać jak brzmi taki okrzyk wyznawcy Slaanesha, mogłbys mi powiedziec? Najlepiej w formie dźwiękonaśladowczej np. "Łałałałała" albo "Blebleble" xD Bo ja głównie to Chaos morduje broniąc swoimi Leśnymi Elfami Athel Loren, i gracze Zwierzoludzi/Chaosu rzadko mają okazje do wydawania okrzyków :D Zresztą długouche leśniaki były w Dark Omen`ie, jak przeszedłem ostatnią misję to miały najwięcej killów dzięki swojemu zasięgowi, a drugi był czołg który rozjeżdżał wszystkie odziały mumii jakie się napatoczyły xP.@ Lucas the GreatTo nie prawda, że teraz nie ma już mumii, mają je teraz Khermii- pamiętam ten model, zmienił się troszeczkę bo wszystkie teraz mają buzdygany, korony/hełmy i świecidełka, oraz gołe czachy ale sam model jest.A jeśli chodzi o Mark of Chaos, to przyznam szczerze skończyłem tą grę po stronie Imperium, ale teraz za bardzo jej nie wspominam choć grafika była `pikna`w 100% oraz chodziła na moim troszkę już leciwym kompie. Niestety- zabrakło tego czegoś; ale może niedługo wróci w chwale gdy poprawią niektóre mankamenty i dadzą wszystkie armie oryginału - w tym moich Staro Światowych leśnych komandoso-snajperów :)




Trwa Wczytywanie