Taniec Światła z Ciemnością
Niniejszy tekst dopuszczono do rozpowszechniania, jako nie wyrządzający szkód interesom Światła. – Nocny Patrol
Niniejszy tekst dopuszczono do rozpowszechniania, jako nie wyrządzający szkód interesom Światła. – Nocny Patrol
Niniejszy tekst dopuszczono do rozpowszechniania, jako nie wyrządzający szkód interesom Ciemności. – Dzienny Patrol
Historie o walce dobra ze złem nie są niczym nowym, motyw ten stanowi przecież podwaliny fantasy. Także idea konieczności współistnienia obu sił przewija się przez literaturę fantastyczną. Wszystkim znana jest z pewnością metafora oddająca ów stan rzeczy: nie widać światła bez mroku, zaś wszystko, co znajduje się w świetle, rzuca cień. Jednakże i na tym polu można dorzucić jeszcze swoje trzy grosze, byle w interesujący sposób. W zasadzie całkowicie szczerze można stwierdzić, iż udało się to Siergiejowi Łukjanienko. ![]()
Pisarz wprost przyznaje się do inspiracji utworem Poniedziałek zaczyna się w sobotę Strugackich. Ślady pomysłu braci Strugackich widoczne są choćby w samym zamyśle instytucji dbających o przestrzeganie zasad swoistej „magicznej higieny” wobec ludzi i nie tylko. Patrole z książek Łukjanienki powołane zostały w wyniku Traktatu, opracowanego w ramach rozejmu Światła i Ciemności, w wyniku którego obie siły wyrzekają się radykalnych ingerencji w społeczność ludzi. Służą w nich Inni – osoby o specjalnych zdolnościach i właściwościach. Choć zwykle mają ludzkich rodziców, urodzili się z niezwykłym potencjałem, po czym wskutek inicjacji przestali być zwykłymi śmiertelnikami, gdyż jak to ładnie powiedziano w filmie Nocna Straż: „próby, które ich czekają, są nieludzkie”. ![]()
Co ciekawe, autor na każdym kroku podkreśla niejednoznaczność, trudność klasyfikacji, głupotę dzielenia świata na „czarne” lub „białe”. Wskazuje, że jest to niemożliwe. Ot, kolejny banał: w każdym z nas drzemie dobro i zło, cechy szlachetne i podłe. W jego utworach nic nie jest proste. Wychodzi na to, że można być porządną osobą, a zarazem Ciemnym magiem bądź takąż czarodziejką. Wiedźma i wilkołak mogą troszczyć się o ludzkie dzieci, bo odczuły do nich sympatie. Można też być nielichą kreaturą, a zarazem stać po stronie Światła i w imię zasad wyrzynać „potwory”. W zasadzie można uznać, że ta myląca nazwa, która łączy Patrol z określeniem kojarzącym się z przeciwną opcją, jest symboliczna. Ale to też okaże się zbyt proste – bo „źli” potrafią być prawdziwym realnym złem, niebezpiecznymi, głodnymi bestiami, a „dobrzy” naprawdę mieć ideały i walczyć o dobro, a przynajmniej o bezpieczeństwo. ![]()
W opowieści Łukjanienki dobro można czasem spotkać w najbardziej nieoczekiwanym miejscu, wykryć w niespodziewanej osobie. Nie warto oceniać pochopnie, gdyż nie ma czegoś takiego jak doskonałość – nieskażone światło i bezgraniczna ciemność. A patrolowi za dużo widzą, by na dłuższą metę bawić się w fundamentalistów. Może właśnie tak ląduje się w Patrolu Zmroku? I tu kolejny problem, z którym musiał mierzyć się główny bohater książek, Anton Gorodecki. Przecież gdzieś musi istnieć granica. Trzeba ją znaleźć choćby dla zdrowia psychicznego.
Autor zwraca też uwagę na następującą kwestię: czy „świat innych” to zupełnie „inny świat”? Żyją obok zwykłych śmiertelników, lecz toczą niezwykłe boje. Ale to nie czyni ich „innymi” od ludzi. Nawet nie jest to magia. Wciąż pozostają osobami z szeregiem niespełnionych marzeń, pragnącymi zwykłego szczęścia, które okazuje się niemal niemożliwe do osiągnięcia. Jak być szczęśliwym, gdy wokół starzeją się i umierają przyjaciele i członkowie rodziny, nie będący Innymi? Jak, kiedy zaczynasz wątpić w sens tego, co czynisz? Będąc Innym, niezależnie od strony konfliktu, jest się bardzo samotnym. Łukjanienko, sugestywnie ukazując, a to niemal zupełny brak różnic w podejściu do zwykłych spraw u jednych i drugich, a to przeprowadzając drastyczną linię podziału w postępowaniu, tak naprawdę zadaje pytania o ludzi w ogóle. ![]()
Co jest najbardziej interesujące w utworach Siergieja Łukjanienki?
Kilkukrotnie wspominany już Zmrok stanowi bodaj najciekawszy element świata, w którym rozgrywa się fabuła cyklu o Patrolach. Większość zmagań pomiędzy patrolowymi a ściganymi ma miejsce właśnie w Zmroku – w drugiej lub jeszcze głębszej warstwie rzeczywistości, gdzie można się dostać przez własny cień. Tam odsłania się to, co w „zwykłym świecie” ciężko dostrzec – prawdziwa natura Innego. Tam też objawia się pełnia magicznych możliwości. Lecz Zmrok jest nad wyraz niebezpieczny – ktoś, kto nie całkiem nad sobą panuje, kto popełni błąd, może zostać w nim na zawsze... Taka zresztą jest kara za naruszenie postanowień Traktatu.
Kolejna kwestia to ciekawostki natury obyczajowej. Autor okazuje się znakomitym obserwatorem postkomunistycznej rzeczywistości (i jak to on – nieco moralizuje, ale za to w dowcipny sposób). Krytykuje pokłosie systemu, z którego trudno się wyrwać – skłonność do segregacji ludzi pod pozorem równości, zniewalanie umysłów pod pozorem „jedynej słusznej drogi”, „prawdy”. ![]()
Do dużych zalet zaliczyć można „filmowość” operacji przeprowadzanych przez Patrole, a także stronę psychologiczną. Dziwić mogą czasem nieco infantylne reakcje Zewulona i Hesera, dwóch przywódców moskiewskich Patroli. Z drugiej strony owi władcy marionetek, żyjący przez wiele stuleci, uwikłani w nieustające podchody, by nie rzec „godowe tańce”, mają prawo do dziwnych zachowań i fochów. Świetny motyw stanowi za to kreda przeznaczenia, związane z tym dywagacje, co można zrobić, a co nie, i za jaką cenę. Atutem są realia, w których magia z wyraźnym słowiańskim komponentem miesza się z techniką, a groźne istoty chadzają ulicami miast, praktycznie nie do odróżnienia od przeciętnych zjadaczy chleba. Ponadto bardzo dużo dobrego czynią teksty piosenek (głównie rockowych kapel, mało znanych w Polsce). Nakierowują one uwagę czytelników na określone sprawy, lecz czasem miast coś sugerować, po prostu wprowadzają odpowiedni klimat. Za ten ostatni odpowiada też specyficzne, pełne ironii poczucie humoru autora. ![]()
W sumie wyszedł więc naprawdę udany mariaż Urban Fantasy, grozy i fantastyki bliskiej przyszłości. Wyszła opowieść, którą tak naprawdę trudno zaklasyfikować – wyłazi z ciasnych szufladek, pasuje doń tak wiele etykietek, że aż nie warto naklejać żadnej. Może z wyjątkiem – „solidna fantastyka”. Oby więcej takiej.