Dziś czas na tekst, który miał sie ukazać tydzień temu, ale wydarzenia na świecie zmieniły plany Naczelnego. Nic się nie stało, co się odwlecze, przed tym nie uciekniecie. Będzie więc nieco o wydawcach, deweloperach, odwadze i jej braku, oraz małych szansach na spełnienie się szalonych snów...
Jak zwykle nikt Wam nie każe zgadzać się z przedstawionym w tekście punktem widzenia. Można i nawet trzeba wygłaszać na forum własne opinie... Najpierw jednak wypadałoby zapoznać się z treścią felietonu:
Nie jest chyba dla nikogo jakąś prawdą objawioną, iż wydawcy gier komputerowych to pragmatyczna banda. Nie lubią zbytniego ryzyka, za to zdecydowanie lubią pieniądze. Dobrze dla nich, bo firma nie nastawiona na zysk musi zbankrutować. Źle dla nas, bo zachowawcza polityka wydawnicza prowadzi do drastycznego spłycenia rynku. Prowadzi to na dłuższą metę do powstania dwuliniowej oferty: po pierwsze muszą się ukazywać fefnaste odsłony serii x, po drugie powinny je uzupełniać gry y i z, które są „nowymi x”. Inaczej mówiąc, my – konsumenci musimy wcinać po raz kolejny odgrzewane kotlety z tej samej kuchni.
Pełen tekst znajdziecie tutaj