Recenzja serialu Made for Love. Zakochać się i nie zwariować

Kamil Ostrowski
2021/04/30 11:30
1
1

W nowym serialu stworzonym przez HBO komedia miesza się z metaforycznym dramatem, a wszystko to obficie podlane zostaje technologicznym sosem.

Recenzja serialu Made for Love. Zakochać się i nie zwariować

Jeżeli sądzicie, że Wasza druga połówka jest zbyt natarczywa, pozostawia Wam za mało swobody czy jest zbyt zaborcza, to powinniście postawić się w pozycji Hazel, głównej bohaterki nowego serialu HBO. Jej mąż, potentat w świecie technologii, wszczepił jej do mózgu implant, za pomocą którego może monitorować wszystkie jej zmysły (wizja i dźwięk), a także wiele innych parametrów jak temperatura ciała, poziom stresu, itd. Krótko mówiąc, staje się jej nadzorcą z nieograniczonym dostępem. Jak się później okazuje, jest to dopiero pierwszy punkt jego planu, a właściwie planu dla par na całym świecie, którym ma umożliwić bliższe związanie się ze sobą i unikanie niedopowiedzeń czy tajemnic w związkach.

Przyznam szczerze, że fabuła zawiera w sobie sporo dziur logicznych. Nie mówię tutaj bynajmniej o kwestii wykonywalności planu polegającego na wszczepieniu swojej drugiej połówce mikrochipu monitorującego jej wszystkie funkcje życiowe, wliczając w to poziom rozmaitych hormonów, bo przecież takie są założenia, a jak wiadomo z założeniami się nie dyskutuje. Największy problem jest z niekonsekwencją w działaniach poszczególnych bohaterów. O ile jeszcze w przypadku Hazel jestem w stanie to zrozumieć, ona ma prawo działać nieracjonalnie, skoro żyje w sytuacji rodem horroru, tak w przypadku jej męża Byrona zmiany w jego nastawieniu, w szczególności odnośnie planów żony, zupełnie nie koresponduje to z jego psychopatyczną osobowością. Ten sam problem tyczy się również paru innych sytuacji, jak na przykład działania Herberta (ojca głównej bohaterki) i pojawiającej się później w serialu zakonnicy Fiffany.

GramTV przedstawia:

Co na pewno się udało, to oddanie poczucia duszenia się w ciasnym, toksycznym związku z osobą, która ma na naszym punkcie obsesję. Moja dziewczyna z natury jest bardzo przytulaśna i lubi okazywać swoje uczucia, a po paru odcinkach Made for Love stwierdziła, że na jakiś czas ma dosyć bliskości. Zapatrzenie i zauroczenie się Byrona w Hazel w połączeniu z jego socjopatyczno-psychopatyczną osobowością, zabarwioną do tego wizjonerstwem technologicznym sprawia, że widz ma ochotę przypomnieć sobie, że on na szczęście pozostaje niezależną jednostką. Technologiczny wymiar całej sprawy pozostaje tutaj przecież wyłącznie metaforą, chociaż trzeba przyznać że bardzo zgrabną i dającą scenarzystom całkiem spore pole do popisu.

Co również może się spodobać w Made for Love to bardzo błyskotliwe dialogi i niezłe, niebanalne dowcipy w mocno absurdalnym stylu. Powagę i potworność sytuacji zmiękczają hipermimika aktorów, co samo w sobie tworzy atmosferę komedii. Do tego kociołka humoru twórcy dorzucają takie elementy, jak na przykład fakt, że Hazel ucieka dzięki pomocy delfina trzymanego w basenie, albo że Herbert po śmierci swojej żony wiąże się z realistyczną sztuczną lalką (główna bohaterka przyłapuje ich na igraszkach w sypialni), która później pojawia się w rozmaitych scenach na przykład podczas wspólnego śniadania.

Bardzo dobre wrażenie robi warstwa techniczna i artystyczna. Pustynno-sawannowe klimaty peryferyjnej Kalifornii są doskonale zaprezentowane, a przy okazji są niezwykle miłe dla oka. Uwagę zwraca też niezła ścieżka dźwiękowa. Jeżeli chodzi o aktorstwo, to jest… bardzo dziwnie, ale też bardzo dobrze. Rozdygotana Cristin Milloti po raz kolejny sprawia, że zaczynam się zastanawiać nad jej potencjalną przyszłością (po tym jak przerosła moje oczekiwania w Palm Springs). Królem serialu jest jednak Billy Bagnussen w roli jej męża. Jego rola jest strasznie niepokojąca i groteskowa, ale dzięki temu dosyć unikalna.

Końcówka serialu pozostawia widza z tyloma otwartymi wątkami, że nie wyobrażam sobie, żebym nie doczekał się kontynuacji. Potencjał wydaje się być ogromny, bo widać wyraźnie, że o większości postaci można powiedzieć jeszcze bardzo dużo, liczyć można też na dalszy rozwój ich wzajemnych relacji. Niektóre z wątków zostały ledwie napoczęte, więc byłbym niezmiernie rozczarowany, gdyby HBO pozostało na jednym sezonie. Pierwszą serię traktuję jako niezłą zapowiedź dla kolejnych. Czy HBO mnie słyszy? Wiem że mnie słyszycie! Kiedy następny sezon?!

7,0
Niezły początek czegoś, co może okazać się bardzo błyskotliwą czarną komedią
Plusy
  • Świetny pomysł, będący niezłą metaforą życia w toksycznej relacji
  • Dziwne, rozdygotane, ale niezłe aktorstwo
  • Przyzwoity, absurdalny humor
Minusy
  • Dziury logiczne w fabule i charakterach poszczególnych postaci
  • Ciężko nie odnieść wrażenia, że kończy się w momencie, w którym powinien się dopiero rozpoczynać
Komentarze
1
Headbangerr
Gramowicz
30/04/2021 15:46

Myślę, że nie muszę tego oglądać, żeby wiedzieć, jak to się skończy xD