Wiele symulatorów swój sukces zawdzięcza jednemu, prostemu pomysłowi. Na ile jest on jednak jednorazowym strzałem, a na ile można zbudować z niego coś więcej?
Symulatory mają się dobrze i wchodzą w nowy etap rozwoju – sequele. Jest ich już kilka (przykładowo polskie Thief Simulator 2 czy House Flipper 2), ale nadal jest to stosunkowo świeży temat. Można w nim zauważyć, na ile ten gatunek opiera się na jednorazowych strzałach – ciekawych pomysłach, które warto sprawdzić raz, ale już niekoniecznie chce nam się do nich wracać. Na razie wygląda na to, że nie jest tak źle. Premiera PowerWash Simulator 2 jest kolejnym momentem, w którym możemy zweryfikować jak duży jest potencjał tego gatunku.
Na wstępie krótko o tym, czym jest PowerWash Simulator 2. W skrócie, można to uznać za spory wyrzut sumienia polskich twórców symulatorów, którzy przeorali już niemal każdy możliwy pomysł, ale z jednym, dosyć oczywistym, mocno się spóźnili. W ten sposób Brytyjczycy z FuturLab jako pierwsi stworzyli grę opierającą się na sprzątaniu dużych powierzchni za pomocą myjki ciśnieniowej. Pomysł, co nietypowe jak na ten gatunek, spodobał się nawet takiemu gigantowi jak Square Enix, które zostało wydawcą. To był zresztą jeden z powodów dużego zainteresowania pierwszą częścią, która otrzymała nawet crossover z Final Fantasy VII w postaci DLC. Symulatory od PlayWay nie mogą liczyć na takie atrakcje (może do czasu, bo za nami dodatek do House Flipper 2 na licencji Scooby-Doo).
Mycie brudnych powierzchni myjką ciśnieniową brzmi nieprzeciętnie nudno, ale jednak gra odniosła duży sukces – głównie dlatego, że paradoksalnie ma dokładnie to, na czym swoją popularność opiera cały gatunek. Jest to satysfakcja z wykonywanego zadania. Bez presji czasu, poziomu trudności, pośpiechu czy niepotrzebnych wyzwań. Tylko my, brudna powierzchnia i myjka, za pomocą której możemy z przyjemnością obserwować jak brud znika, odsłaniając piękną i lśniącą powierzchnię. Pomaga w tym to, że PowerWash Simulator był zdecydowanie najładniejszym symulatorem na rynku. Nie zmienia to jednak faktu, że natychmiastowa informacja zwrotna i duża satysfakcja sprawiają, że takie gry, mimo że z pozoru wyjątkowo nudne, nie pozwalają oderwać się od konsoli lub PC. Lubię mocne wrażenia, ale czasami, zwłaszcza po ciężkim dniu, dobrze jest włączyć coś spokojniejszego i w tle posłuchać podcastu. Na takie momenty PowerWash Simulator sprawdza się idealnie.
Piszę to głównie dlatego, że w dwójce specjalnych zmian w rozgrywce nie zaobserwujemy. W zasadzie liczba nowości jest dosyć ograniczona, co może być sporym rozczarowaniem, ale – nie uprzedzając faktów – są w tym też dobre informacje. Rozgrywka nie różni się więc specjalnie od tego, co otrzymaliśmy w pierwszej części. Twórcy nie zdecydowali się nawet na znaczące zmiany w posiadanym przez nas „arsenale” myjek czy narzędzi pomocniczych. Z większych rzeczy zauważyłem tylko linę, do której możemy się przymocować, aby myć trudno dostępne miejsca, na przykład wielki billboard. Można było oczekiwać odrobinę więcej.
PowerWash Simulator 2 jest więc klasyczną ewolucją. Nawet wizualnie nie widać sporych zmian. To nadal bardzo ładna gra, zdecydowanie najładniejsza jeśli chodzi o gatunek. Progres w tym aspekcie dostrzegam wyłącznie w kwestii efektów wody spływającej po różnych powierzchniach. Widzę tutaj dużo jakości – inaczej wygląda to na ścianie zewnętrznej, a inaczej na metalu czy karoserii pojazdu. Estetyka to bez wątpienia bardzo duży atut PowerWash Simulator 2, nawet jeśli jest to gra o brudzie. Jeśli zaś chodzi o rodzaje zleceń, również mamy do czynienia tylko z progresem, a nie rewolucją. W czasie zabawy będziemy czyścić duże budynki, place zabaw, kilka rodzajów pojazdów czy domki jednorodzinne. Zestaw jest dosyć standardowy i nie dostrzegłem w nim żadnych ekscytujących pomysłów, które mogłyby zachwycić kreatywnością. Są wyjątki (np. duży bilbord na pustyni), ale nie są one zbyt duże i liczne.
Małe zmiany, ogromne efekty
Mimo wszystko uważam, że PowerWash Simulator 2 to znacznie lepsza gra niż pierwsza część. Ta opierała się na satysfakcjonującej mechanice myjki ciśnieniowej, ale obudowana była w kilka irytujących problemów. Pierwszy to męczące szukanie malutkich, często ledwo widocznych pozostałości brudu. Zawsze ten ostatni 1% prac wiązał się z szukaniem igły w stogu siana. Teraz gra zaznacza ikoną celownika miejsca, które jeszcze musimy poprawić, ograniczając irytację do minimum. Mam też wrażenie, że system nieco szybciej zalicza elementy. Tutaj można byłoby zrobić jeszcze mały kroczek do przodu, dając chociażby możliwość zmiany w ustawieniach (np. zaliczanie elementu po wyczyszczeniu 97% powierzchni). Gra na to nie pozwala, ale z kolei można w opcjach wydłużyć czas widoczności brudu na podświetleniu (do maksymalnie 5 sekund).
GramTV przedstawia:
Kolejnym dużym problem pierwszej części były absurdalnie długie zadania. W dwójce duże zlecenia są wyraźnie krótsze (co nie oznacza, że są krótkie). Nie ma więc powtórki z długiej stacji metra z jedynki, która była nudna i wymagała ogromnej ilości czasu. Dodatkowo po każdej większej pracy gra w dalszym etapie kazała zrobić coś mniejszego. To sprawia, że w sequelu zleceń jest więcej, ale też robi się je szybciej. To zapewnia większą różnorodność oraz maksymalizuje satysfakcję z zabawy. Te wszystkie zmiany są drobne, momentami wręcz symboliczne. Dlatego wcześniej wspomniałem o ewolucji. Tylko że ta gra tego właśnie potrzebowała. Pierwsza część była przyjemna, ale jednocześnie w pewnym momencie skala prac do wykonania zaczynała mnie męczyć. Kiedy tylko skończyłem duże zlecenie, od razu dostawałem kolejne, jeszcze większe. To sprawiało, że przyjemność z zabawy gdzieś się ulatniała.
PowerWash Simulator 2 to niemal taka sama gra jak pierwsza część. Przynajmniej na papierze. W praktyce jednak niewielkie modyfikacje sprawiły, że przyjemność z rozgrywki znacząco wzrosła. Oczywiście twórcy z FuturLab przygotowali nieco więcej nowości, z czego największą jest nasza siedziba, którą możemy dekorować i wykorzystywać jako hub prowadzący do różnych zadań. Tylko że to drobnostki, które nie wpływają znacząco na przebieg rozgrywki. Jeśli ktoś będzie chciał przejść kampanię, nawet tam nie zajrzy, bo gra będzie go prowadzić od zlecenia do zlecenia. Mam wrażenie, że brytyjscy deweloperzy wykonali ogromną pracę, zastanawiając się, jak ulepszyć swoją grę. Jak to już zrobili, dodanie kilku nowości nie było specjalnie czasochłonne.
Gdyby sprzątanie w prawdziwym życiu było tak przyjemne…
Tym samym przez kilkanaście godzin pozbywałem się cyfrowego brudu. Jednego dnia, po powrocie z Poznań Game Arena, totalnie wykończony, z padem w ręku siedziałem do 1 w nocy. Nie tylko dlatego, że goniły mnie terminy, ale też ze względu na dużą satysfakcję i przyjemność jaką miałem z rozgrywki. Fani jedynki nie mają się więc co zastanawiać. Nowi gracze z kolei muszą sobie odpowiedzieć na proste pytanie – czy potrzebujecie czegoś luźnego i relaksującego? Jeśli tak, zdecydowanie polecam zagrać w PowerWash Simulator 2. Bez wątpienia będzie to lepsze rozwiązanie niż pierwsza część.
7,8
Drobna ewolucja, która daje bardzo dużo pozytywnych efektów
Grafika zbyt cukierkowa ale samo sprzątanie jako odstresowująca czynność zdaje tu egzamin.Dużo symulatorów ma u mnie zielone światło,gdy skutecznie relaksuje i wyłącza stres odpowiednim gameplayem :D