Argylle: Tajny szpieg - recenzja filmu. Skręć i zmiażdż

Radosław Krajewski
2024/02/02 21:00
0
0

W kinach zadebiutował pierwszy film z Henrym Cavillem po jego odejściu z serialu Wiedźmin. Oceniamy, czy zdołał ponownie odnaleźć się na dużym ekranie.

Z deszczu pod rynnę

Przez ostatnie dziesięć lat Matthew Vaughn zajęty był wyłącznie rozwijaniem swojej serii Kingsman. Pierwsza część była bardzo udana, ale kontynuacja i prequel pozostawiały sporo do życzenia. Argylle: Tajny szpieg mógł więc być odwróceniem niefortunnej monety reżysera, aby znów wrócić do pierwszej ligi twórców kina akcji. Niestety ekranizacja powieści fikcyjnej pisarki Elly Conway pozostawia sporo do życzenia, zarówno na poziomie czysto rozrywkowym, jak i bardziej wchodząc w techniczne analizy. Vaughn w rytm niedopasowanej muzyki do wyreżyserowanych przez siebie scen akcji powiela schematy i banalne rozwiązania, które z taką lubością wykorzystywał przez ostatnie dziesięciolecie. Aż szkoda, ze w żadnej scenie nie pobrzmiewa nuta ze słynnego mema coffin dance, gdyż reżyser zafundował sobie własny twórczy pogrzeb.

Z deszczu pod rynnę, Argylle: Tajny szpieg - recenzja filmu. Skręć i zmiażdż

Elly Conway (Bryce Dallas Howard) to najbardziej poczytna pisarka szpiegowskich powieści, która właśnie wydała czwarty tom przygód agenta Argylle’a i jego kompana, Wyatta (Sam Rockwell). Autorka powoli kończy piątą część, ale zamiast napisać wielki finał, urywa historię kolejnym zwrotem fabularnym. Po namowie matki, aby zmienić zakończenie, postanawia wybrać się w rodzinne strony. Podczas podróży pociągiem spotyka Aidena (Sam Rockwell), który okazuje się prawdziwym szpiegiem z zadaniem chronienia Elly przed agentami tajnej organizacji, na czele której stoi Ritter (Bryan Cranston). Aiden wyjaśnia pisarce, że jej opowieści inspirowane są prawdziwymi wydarzeniami i musi napisać kolejny rozdział, aby ujawnić lokalizację danych, które mogą skompromitować członków wrogiej agencji. Elly wraz ze swoim kotem Alffiem wyrusza w niebezpieczną podróż, aby uciec przed ścigającymi ją szpiegami i pomóc Aidenowi w wykonaniu misji.

Matthew Vaughn nie bawi się w subtelności i od początku jesteśmy wrzuceni w intrygę, która pomimo ciekawego punktu wyjścia, nie jest specjalnie interesująca. To historia stworzona wyłącznie z dwóch składników: akcji i zwrotów akcji. Problem w tym, że żaden z tych elementów nie został dobrze wykonany i otrzymujemy produkcję, która swoją merytoryczną słabość ma przykryć szybkimi strzelaninami, widowiskowymi walkami wręcz i tanim szokowaniem widza, któremu serwowane są fabularne zwroty z prędkością światła. Przez to, że dynamika opowieści, jak i relacje między bohaterami zmieniają się ze sceny na scenę, już w połowie ma się wrażenie, że Argylle trwa o wiele dłużej niż powinien.

Oczywiście, jeżeli ktoś oczekuje akcyjniaka, przy którym można zasiąść po męczącym dniu pracy, aby trochę się zrelaksować i niespecjalnie używać szarych komórek, to najnowszy produkt Vaughna sprawdzi się znakomicie. Akcja jest dynamiczna, na ekranie dużo się dzieje i aż szkoda, że reżyser sam na siebie narzucił kaganiec tworzenia filmu z niższą kategorią wiekową, gdyż aż prosiło się o brutalność i przemoc znaną z Kingsmanów. Przez to strzelaninom czy bijatykom brakuje ciężaru, wizualnej zachęty, że trup ściele się gęsto. Zresztą Vaughn nie poszedł z duchem czasu i powierzenie mu tego projektu było po prostu błędem. David Leitch w Bullet Train, czy przede wszystkim Chad Stahelski w serii John Wick, pokazali, jak robi się nowoczesne kino akcji, w których choreografia walk idzie w parze z wizualną stroną. Reżyser niestety położył oba te elementy i sceny akcji w Argylle wyglądają, jakby zostały wyjęte z ostatnich filmów Marvela, czy DC.

O jeden zwrot akcji za daleko

Ale prawdziwym gwoździem do trumny omawianej produkcji są nieszczęsne zwroty fabularne. Te powinno być dawkowane rozważnie, aby zaskoczyć widza, ale jednocześnie nadać nowej głębi, nowego znacznie i spojrzenia wydarzeniom, które zostały już przedstawione. W Argylle: Tajny szpieg są wrzucone bez ładu i składu, stanowiąc jedyne paliwo dla dalszego rozwijania fabuły. Na nieszczęście niektóre z nich nie mają kompletnie sensu i pozbywają wszelkiej logiki z tej historii. Szczególnie to widoczne jest w drugiej połowie, gdzie dostajemy festiwal zwrotów akcji, które właściwie do niczego nie prowadzą i stają się wytrychem do zaserwowania widzom każdej największej nawet głupoty.

O jeden zwrot akcji za daleko, Argylle: Tajny szpieg - recenzja filmu. Skręć i zmiażdż

GramTV przedstawia:

To wszystko mogłoby się obronić, gdyby Argylle był stworzony w tej samej konwencji, co seria Kingsman. Nadal nie byłby to dobry film, ale nie tworzyłoby to aż tak dużego dysonansu między przerysowaną akcją i fabularnymi bzdurami z powagą szpiegowskiego świata i historią tych bohaterów. Matthew Vaughn umie łączyć humor z kinem akcji, które nie traktuje siebie zbyt poważnie, ale Argylle nie jest tego typu produkcją. Ta produkcja była z góry skazana na porażkę, już na poziomie doboru reżysera.

Wiele krytycznych słów padło pod adresem Vaughna, ale aktorzy również zawiedli. Chociaż obsada jest duża i imponująca, to wyróżnić można jedynie niezłego Sama Rockwella, który świetnie bawi się swoją rolą oraz Henry’ego Cavilla, który skutecznie wciela się w mrukliwego, ale zabójczo przystojne wyobrażenie o tajnych agentach. Rozczarowująca jest Bryce Dallas Howard, która w wielu scenach irytuje, zaś Bryan Cranston nie wypada korzystnie jako sfrustrowany dyrektor agencji. Chociaż kot Alffie jest zupełnie niepotrzebny, to jest miłym dodatkiem wielu scen.

Argylle: Tajny szpieg wydaje się długą i niepotrzebną reklamą książki, która z kolei zdaje się wydana wyłącznie na potrzeby promocji filmu. Wyczuwam tu pewien korporacyjny fałsz, który obawiam się, może być powiązany ze sztuczną inteligencją, aby sprawdzić, czy widzowie są jeszcze w stanie odróżnić historię napisaną ludzką ręką od tej stworzonej przez bota. Ale Hollywood w ostatnich latach wypuściło wiele filmów i seriali z fatalnie napisanymi historiami, czy więc ktoś mógłby się po Argylle zorientować, że jest produktem AI? Raczej wątpię, ale nawet jeżeli te rozważania mijają się z prawdą, to i tak po filmie można poczuć się oszukanym, że twórcy nie spełnili swoich obietnic.

3,0
Argylle: Tajny szpieg to akcyjniak stworzony, aby oglądać go jednym okiem, najlepiej w tle, wykonując pożyteczniejsze czynności.
Plusy
  • Sam Rockwell umie bawić się swoją rolą
  • Ciekawy punkt wyjścia
  • Henry Cavill spełnia swoje zadanie
  • Z braku laku Alffie bywa uroczy
  • Jest dużo akcji…
Minusy
  • …szkoda, że tak bezemocjonalnej i brzydkiej
  • Fatalna historia stworzona z samych zwrotów akcji
  • Nieciekawi bohaterowie
  • Przeciętny humor
  • Akcji wyraźnie brakuje kategorii wiekowej przeznaczonej dla dorosłych widzów
  • Reżyseria Matthew Vaughna
  • Kiepska Bryce Dallas Howard
  • Scena po napisach
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!