Testujemy kartę dźwiękową Creative Sound BlasterX AE-5

Michał Myszasty Nowicki
2019/08/28 21:30
0
0

Czy zakup wewnętrznej karty dźwiękowej do peceta ma wciąż sens? Sprawdzamy to.

Mogłoby się wydawać, że w erze coraz lepszej jakości zintegrowanych układów dźwiękowych i specjalistycznych, dedykowanych konkretnym celom urządzeń, klasyczne karty dźwiękowe stracą powoli rację bytu. Znakomita większość graczy zadowala się efektami generowanymi przez wszechobecne „integry”, zaś miłośnicy muzyki o bardziej audiofilskich zapędach zazwyczaj z pogardą patrzą na sprzęt gamingowy. Wciąż jednak jest wśród nas spora grupa osób, które ze względu na wygodę, czy po prostu koszty szukają kompromisowych rozwiązań, oferujących za rozsądną cenę satysfakcjonującą jakość dźwięku. Nie chcą przy tym zagracać biurka kolejnymi urządzeniami zewnętrznymi, czy ginąć w gąszczu kabli. Czy obecny na rynku od kilkudziesięciu miesięcy Creative Sound BlasterX AE-5 spełni ich oczekiwania? Przekonajmy się.

Na początek garść podstawowych danych:

  • Procesor dźwięku: Sound Core3D
  • Układ DAC: Sabre 32 Ultra (ESS ES9016K2M)
  • Wzmacniacze operacyjne: 4 x LM4562MA
  • Maksymalne próbkowanie natywne: 32 bit/384 kHz
  • Dynamika: 122 dB
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Xamp Discrete
  • Impedancja obsługiwanych słuchawek: 16 – 600Ω (przy wyjściowej impedancji na poziomie 1Ω)
  • Złącze: PCI-e
  • Dodatkowe funkcje: podświetlenie RBG (system Aurora Reactive)

W typowym dla Creative, estetycznym i wytrzymałym opakowaniu, oprócz samej karty „zatopionej” w piance, znajdziemy jedną taśmę LED RGB o długości około 30 cm, wyposażoną w dziesięć diod oraz adapter mini-MOLEX do niej. Warto tu podać, że Creative ma w swojej ofercie również wersję Pure Edition, która oprócz białej obudowy karty zawiera aż cztery takie listwy LED. Całość uzupełnia klasyczna „papierologia” - instrukcja obsługi oraz broszura reklamowa.

Testujemy kartę dźwiękową Creative Sound BlasterX AE-5

Karta ma wymiary 145 x 20 x 128 mm, nie jest więc urządzeniem zbyt wielkim. Szczególnie cieszy jej rozsądna grubość, która nie powinna przeszkadzać w prawidłowym przepływie powietrza, nawet w przypadku posiadania kart graficznych z rozbudowanymi systemami chłodzenia aktywnego. Obudowa karty to solidna pokrywa EMI mająca chronić przed zakłóceniami, co zresztą czyni bardzo skutecznie. Podczas testów w dwóch różnych zestawach komputerowych nie doświadczyłem generowania przez nią szumów i innych zakłóceń. Dodatkowo skośne pasy na obudowie oraz logo są podświetlane. Jakości wykonania AE-5 nie można absolutnie nic zarzucić, co nie powinno dziwić w produkcie kosztującym grubo ponad pół tysiąca złotych. Tutaj dodam jeszcze, że choć karta grzeje się dość wyraźnie podczas pracy, to nie na tyle, by podnosić temperaturę w naszej obudowie w znaczący sposób.

Sound BlasterX AE-5 dysponuje dość bogatym zestawem złączy na „śledziu”, w tym jednym, naprawdę wartym podkreślenia. Mamy więc wyjście optyczne Toslink, wejście 3,5 mm na mikrofon, zestaw trzech wyjść 3,5 mm do podłączenia zestawu 5.1 (front/rear/center-sub) oraz... dodatkowe wyjście 3,5 mm na słuchawki. Niby niewiele, ale tak naprawdę bardzo dużo. Możemy bowiem, bez żonglowania kablami, podłączyć jednocześnie i zestaw 5.1, i słuchawki, całą zabawę ze zmianą urządzenia do odsłuchu ograniczając do kliknięcia ikonki w aplikacji. Warto tu dodać, że wszystkie wspomniane gniazda 3,5 mm są pozłacane. Oczywiście mamy też na samej karcie złącze pozwalające podłączyć wyjście słuchawkowe na obudowie, ale szczerze to odradzam. Mamy w pececie dobrej jakości kartę dźwiękową z dedykowanym wyjściem, więc łapanie zakłóceń i szumów z kabla biegnącego przez całą obudowę nie ma raczej sensu, prawda? Zapewne dla pewnej grupy minusem będzie brak złącza koaksjalnego, jednak w moim przypadku nie poczytuję tego, jako znaczącej wady.

Spójrzmy teraz, co Sound BlasterX AE-5 ma pod maską. Creative umieścił na płytce PCB swój czterordzeniowy procesor dźwięku Sound Core3D, jednak nie on stanowi największy atut tego urządzenia. W zasadzie nawet, to właśnie dopiero cała reszta elektroniki upakowanej w tej niewielkiej obudowie zasługuje na nasze zainteresowanie. Zacznijmy może od przetwornika cyfrowo analogowego (DAC), który jest pierwszym z ważnych elementów odpowiadających za jakość dźwięku. Zastosowano tutaj bowiem 32-bitowy konwerter firmy ESS ES9016K2M z serii Sabre 32 w wersji Ultra. Jeśli niewiele Wam to mówi, to wiedzcie, że jest to układ na poziomie audiofilskim, o niemal profesjonalnych parametrach. Może się bowiem pochwalić częstotliwością próbkowania aż 384 kHz i rozpiętością tonalną 122 dB. Do tego dochodzą cztery wzmacniacze operacyjne LM4562MA od Texas Instruments, czy kondensatory WIMA, czyli kolejne układy o wysokiej jakości.

Jeśli przyjrzymy się bliżej specyfikacji i konstrukcji karty, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to urządzenie ewidentni skrojone pod słuchawki. Osobne wyjście dla słuchawek to jedno. AE-5 posiada wszakże jeszcze jeden atut – wzmacniacz słuchawkowy nazwany Xamp, który nie dość, że obsługuje każdy kanał z osoba, to dodatkowo posiada impedancję do 600Ω, co pozwala na bezproblemowe korzystanie ze słuchawek o takiej charakterystyce. Specjalnie na potrzeby testu pożyczyłem zestaw Beyerdynamic DT990 w wersji 600 Ohm i karta Creative'a dała mu radę bez najmniejszego problemu. Choć same słuchawki, to zdecydowanie nie moja charakterystyka grania, to przyznam, że brzmiały naprawdę potężnie. AE-5 może się też pochwalić bardzo niską (czyli bardzo dobrą!) impedancją wyjściową na poziomie 1Ω, co było dla mnie, muszę przyznać, sporym, pozytywnym zaskoczeniem.

I oznacza to również, że powoli przechodzimy do oceny samego dźwięku. Po sprawdzeniu karty Creative'a z różnymi konfiguracjami sprzętu (raczej bliżej średniej półki, niż high-endu), oceniam ogólną jakość dźwięku jako bardzo dobrą. Na pierwszy ogień idzie podatność na zakłócenia i zniekształcenia. Takowe zjawiska w przypadku AE-5 w zasadzie nie występują, a przynajmniej nie miały miejsca podczas moich testów. Czy to kwestia szczęścia, czy konstrukcji, ale niezależnie od urządzenia i poziomu głośności, nie słyszałem żadnych niechcianych szumów, czy innych zniekształceń, które mogły być spowodowane faktem umieszczenia karty wewnątrz pecetowej budy. Duży plus, bo to często pięta achillesowa wewnętrznych kart dźwiękowych.

Wspomniana już niska impedancja wyjściowa, to jeden z największych atutów tego produktu. Proste i najbardziej oczywiste porównanie do wbudowanej „integry” na niezłym przecież Realteku ALC892, pokazało, jak wiele dźwięku może „zeżreć” sam układ, który go generuje. Wszystko było znacznie bardziej wyraziste, mięsiste, bardziej przestrzenne i szczegółowe, głębsze. Może to nieco górnolotne określenie, ale zwłaszcza w muzyce dźwięk dosłownie dostał skrzydeł. Warto tu wszakże pamiętać, że nie będzie to jakiś niesamowity przeskok jakościowy, zwłaszcza jeśli podłączymy słuchawki przeciętnej jakości. Biorąc wszakże pod uwagę, że AE-5 jest w stanie bez problemu poradzić sobie nawet z „potworami” o impedancji 600Ω, decydując się na tę kartę warto pomyśleć o zmianie słuchawek na model z wyższej półki. Tutaj na pewno odczujecie znaczącą różnicę.

GramTV przedstawia:

Oprogramowanie karty daje nam teoretycznie niemal nieskończoną możliwość skonfigurowania dźwięku, jednak osiągnięcie satysfakcjonujących efektów wymaga naprawdę długiej zabawy. Tym bardziej, że standardowo i zupełnie niepotrzebnie narzuca ono nam całą paletę „polepszaczy dźwięku”, takich jak crystalizer, podbicie basu, czy podkreślenie wokalu. Owszem, to wszystko nawet działa w przypadku słabszej jakości słuchawek, czy głośników i słuchania mocno skompresowanego audio, jednak w moim odczuciu zbyt mocno zniekształca naturalny dźwięk. Pierwszą radą dla wszystkich posiadaczy dobrej jakości sprzętu będzie więc wyłączenie tego w diabłu. Szczególnie podbicia basu, które jest chwilami tak nienaturalne, że kilkukrotnie wywołało u mnie napady szczerego śmiechu. W zupełności wystarcza sam equalizer, który zresztą muszę tutaj bardzo pochwalić za wygodę korzystania. Nie musimy bowiem bawić się pojedynczymi suwakami, wystarczy wykreślić myszką na ekranie odpowiednią sinusoidę i gotowe. Dodatkowo mamy na głównym panelu cały szereg predefiniowanych ustawień, nie tylko w odniesieniu do trybów (gry, filmy etc.), ale również gatunków gier (FPS, RPG, Racing), a nawet konkretnych tytułów, jak na przykład Battlefield 1, czy Overwatch. O ile z tych ogólnych chyba żaden poza kinowym mnie nie usatysfakcjonował, o tyle te odnoszące się do wyselekcjonowanych tytułów potrafiły już zrobić wrażenie. Ponoć były konsultowane z pro graczami. Wierzę w to, bo to słychać.

Ogólna charakterystyka dźwięku nie odbiega zbytnio od tego, do czego przez lata przyzwyczaił nas Creative. Mamy więc przede wszystkim bardzo wyrazistą, czystą i dominującą górę, całość brzmienia jest też raczej jasna. Sam dźwięk jest zdecydowanie bardziej techniczny, pełny zimnych detali, niż ciepły i muzykalny, ale nie powinno to nikogo dziwić biorąc pod uwagę przeznaczenie karty. Przy dobrych słuchawkach i odpowiednich ustawieniach, liczba detali potrafi początkowo zawrócić w głowie. Serio, nawet w grach, które znacie już na pamięć możecie złapać się na tym, że zamiast walczyć, wsłuchujecie się w rzeczy, które wcześniej Wam umykały. Bas jest ładnie podkreślony, nie wyrywa się przed szereg, przy dobrym sprzęcie potrafi być bardzo satysfakcjonujący. Jest to naprawdę kawał dobrego sprzętu, szczególnie, jeśli kupujemy go z myślą o graniu, czy oglądaniu filmów. I choć nie jest specjalnie muzykalny, to przy odrobinie zabawy (szczególnie jeśli ktoś preferuje brzmienia zbliżone do studyjnych), może również dać zadziwiająco dużo satysfakcji, jak na sprzęt gamingowy.

Na koniec ciekawostka, czyli tryb Scout Mode. Jego uruchomienie sprawia, że oprogramowanie filtruje i podbija dźwięki o zdefiniowanej charakterystyce, dzięki czemu o wiele wyraźniej słyszymy odgłosy kroków, przeładowania broni, czy głosy ludzkie. Jeśli komuś tego za mało, to może odpalić dodatkowo tryb Scout Radar, który na smartfonie, czy tablecie będzie wyświetlał radar, pokazujący prawdopodobną pozycję wroga. Uważałem to za głupie, dopóki nie spróbowałem. Nie zawsze idealnie, ale to naprawdę działa. Ot, taki wbudowany cheat za free. No i w końcu przydała mi się do czegoś ta trzymałka na mobilki w Roccacie Skeltr...

Creative Sound BlasterX AE-5, to może nie najtańsza, ale za to bardzo uniwersalna i dobrej jakości karta dźwiękowa z wydawałoby się wymierającego gatunku. Rewelacyjny DAC, równie dobry wzmacniacz słuchawkowy, który poradzi sobie nawet z profesjonalnym sprzętem, świetna jakość wykonania i sporo możliwości skonfigurowania dźwięku, to największe atuty tej dźwiękówki. Nic tu nie piszczy, nic nie szumi, a jeśli macie całkiem przyzwoity sprzęt audio i chcielibyście usłyszeć więcej i lepiej, niż na integrze, to szczerze polecam. To jeden z tych niewielu przypadków, kiedy wbrew popularnemu powiedzeniu coś może być do wszystkiego, a mimo to oferować dobrą jakość na każdym polu.


Kup kartę dźwiękową Creative Sound BlasterX AE-5 w sklepie Sferis!

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!