Kosa zamiast łopaty - recenzja Shovel Knight: Specter of Torment

Adam "Harpen" Berlik
2017/06/27 11:25
1
0

Bez zbędnego owijania w bawełnę. Shovel Knight: Specter of Torment to pozycja obowiązkowa dla fanów dwuwymiarowych platformówek.

Kosa zamiast łopaty - recenzja Shovel Knight: Specter of Torment

Shovel Knight to gra inspirowana klasycznymi 8-bitowymi platformówkami, która w 2014 roku pokazała, jak można oddać hołd kultowym przedstawicielom gatunku. Zrobiła to ponad 12 miesięcy później w oficjalnym dodatku Shovel Knight: Plague of Shadows, a teraz czyni to ponownie za sprawą Specter of Torment, nowego rozszerzenia, w którym kierujemy postacią Specter Knighta, czyli jednego z bossów, jakiego musiał pokonać Shovel Knight podczas swojej przygody.

W istocie mamy tutaj do czynienia z samodzielnym DLC, ale tak naprawdę nie warto zaczynać swojej przygody z hitem Yacht Club Games od recenzowanego produktu. Nawet jeśli pod względem fabularnym jest on prequelem, to mechanika zabawy stanowi rozwinięcie pomysłów z oryginału. Wachlarz ruchów głównego bohatera Shovel Knight: Specter of Torment powoduje, że rozgrywka jest dużo trudniejsza niż w oryginalnym Shovel Knight, a możliwość przechodzenia poziomów w dowolnej kolejności wzbudzi dezorientację u nowicjuszy. Choć cały czas biegamy i walczymy, nigdy nie czujemy znużenia, bo autorzy świetnie urozmaicili kampanię.

Wyposażony w ogromną kosę protagonista nie tylko atakuje wrogów standardowym sposobem, ale przemieszcza się po planszy wykonując szarżę na przykład poprzez wykorzystanie specjalnych ognistych punktów na mapie (w międzyczasie może oczywiście zadawać obrażenia przeciwnikom). Specter Knight w wyznaczonych miejscach biega również po ścianach, a także odbija się od nich, by dotrzeć w pozornie niedostępne miejsca. Dotarcie do celu utrudniają mu nie tylko rozstawieni wrogowie, ale także platformy, które przesuwają się w wyznaczonym tempie, ogniste pułapki, zwisające z sufitu kotwice czy zabójcze kolce. Przeciwnikiem jest oczywiście także grawitacja. Spadanie w przepaść jest tutaj na porządku dziennym.

GramTV przedstawia:

Shovel Knight: Specter of Torment jest jednocześnie zupełnie nowe, ale doskonale znajome. Już na samym początku zabawy spotkamy bossa, którego mieliśmy okazję zobaczyć także w "podstawce", ale bardzo szybko przekonamy się, że trzeba porzucić dawne przyzwyczajenia, bo walka przebiega inaczej. Dalej jest podobnie. Poziomy są odpowiednio przeprojektowane i dostosowane do możliwości nowego bohatera. Nie należy tego uznać za wadę. Przeciwnie: to ogromna zaleta. Yacht Club Games, przygotowując ten dodatek, wykonało kawał dobrej roboty.

Sama filozofia rozgrywki nie uległa jednak zmianie, dlatego też Shovel Knight: Specter of Torment jest trudną platformówką, momentami nawet bardzo wymagającą, a niekiedy nawet frustrującą (przejście kolejnych etapów daje jednak mnóstwo satysfakcji, ale nie jest to gra dla każdego). Tytuł zmusza gracza do wykazania się nie tylko zręcznością, ale i cierpliwością. Istotna jest odpowiednia koordynacja ruchów bohatera i wyczucie momentu. Na szczęście punkty kontrolne są rozmieszczone w całkiem rozsądnych miejscach, więc po przejściu naprawdę skomplikowanego fragmentu docieramy do upragnionego checkpointu. Słowem: wszystko to, co za pokochaliśmy Shovel Knighta.

Najlepsze w tym wszystkim nie jest nawet to, że Shovel Knight: Specter of Torment, tak jak wcześniejszy dodatek czy podstawowa wersja gry, oferuje mnóstwo angażującej, zróżnicowanej i dopracowanej rozgrywki przez kilka godzin, ale to, że jest dostępny zupełnie za darmo dla wszystkich, którzy mają w swojej kolekcji Shovel Knighta (pozostali chętni muszą zapłacić niespełna 10 euro za to DLC).

9,5
Tak się robi platformówki!
Plusy
  • kilka godzin rozgrywki
  • świetnie zaprojektowane lokacje
  • idealnie wyważony poziom trudności (na granicy radości wymieszanej z frustracją)
  • niesamowicie klimatyczna oprawa audiowizualna
  • za darmo dla posiadaczy Shovel Knighta
Minusy
  • nie wiem, naprawdę nie wiem, może za bardzo wciąga?
Komentarze
1
xguzikx
Redaktor
28/06/2017 21:31

grałem na Switchu. W mobilnym wydaniu wypada świetnie