Gość - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2015/02/01 11:00
7
0

Jeżeli kochacie jedno z wymienionych: dobrą muzykę z lat osiemdziesiątych, igranie z widzem, świetne aktorstwo bądź popisy reżysera, to koniecznie obejrzyjcie "Gościa". To jeden z najlepszych filmów jakie ostatnio widziałem.

Gość - recenzja filmu

Puszczanie oka do czytelnika/widza/gracza ma długą i chwalebną historię. Zabieg to jednak o tyle trudny, co flirt z nowo poznaną osobą. Zamiast zalotnego, możemy sprawiać wrażenie nachalnego. Granica między odwagą, a ordynarnością jest bardzo cienka, wiecznie też ryzykujemy, że nasz żart trafi do niewłaściwej osoby i zostanie źle zrozumiany. Czasami jednak trafia nam się taki Gość, który sprawia, że wraca nam ochota do randkowania. Bo jak można oprzeć się tak precyzyjnie rozegranemu podrywowi?

Gość zaczyna się jak rasowe kino dramato-akcji. Któregoś dnia gdzieś w Arizonie na progu zwykłego domu staje niejaki David, który matce pogrążonej w żałobie mówi o tym, że służył w wojsku z jej niedawno poległym synem. Jest grzeczny, przystojny, spokojny i ułożony. Rodzina Petersonów szybko postanawia pozwolić zostać eks-żołnierzowi na parę dni. Kiedy widz zaczyna się zastanawiać w którą stronę film pójdzie, mniej więcej w dziesiątej minucie filmu pojawia się ujęcie, które sugeruje jasno - David jest psychopatą. Będzie thriller.

Nie odsądzajcie mnie jednak od czci - wcale nie zepsułem Wam seansu. Reżyser bowiem tak umiejętnie żongluje różnymi środkami wyrazu - od gry aktorskiej, przez pracę kamery, aż po ścieżkę dźwiękową, że charakter filmu zmienia się jak w kalejdoskopie. Adam Wingard igra z widzem, wyraźnie, acz w granicach dobrego smaku, puszczając co chwilę oczko i pozwalając docenić, jakim sprawnym rzemieślnikiem jest reżyser. Kiedy już sądzimy, że Gość to thriller, pojawiają się elementy komediowe. Później dramatyczne. Psychologiczne. Kino dla młodzieży, kino rodzinne. Znowu thriller. Kino akcji. Thriller. Kino akcji. Komedia. I tak dalej, i tak dalej, przez ponad półtorej godziny.

Wingard jest odważny, bezczelny, pewny siebie. Zupełnie jak główny bohater potrafi powiedzieć żart, pociągnąć go przez chwilę, żeby zrobić się nagle śmiertelnie poważnym i zapytać "śmiejesz się ze mnie gnojku?". Po czym wybucha śmiechem, a my razem z nim. Wiele scen zostało celowo przejaskrawionych, są typowe niemalże do bólu. Widzimy jak raz po raz reżyser wyśmiewa najbardziej kliszowe elementów z różnych gatunków kina - bójka w barze, "bullies" w szkole, impreza nastolatków ze sceną łóżkową w pokoju na piętrze. Szczytem mistrzostwa jest finałowa konfrontacja w szkole - aż żałuję, że nie mogę Wam więcej na jej temat opowiedzieć. Niestety, zepsułbym zabawę.

GramTV przedstawia:

Bardzo dobrze udaje się tę mieszankę zrównoważyć. Scenariuszowe poważne elementy (w końcu pojawia się nawet spisek wojskowych tajnych służb, sic!) są przeciwwagą dla komicznych prawie ujęć. Dialogi są czasami niemalże wyjęte ze współczesnych filmów dla nastolatków, co z kolei nie współgra w ogóle ze ścieżką dźwiękową, która przywodzi na myśl kultowe Drive. Robi się bigos, ale genialny. Gość jest jak mistrzowsko opowiedziana anegdota, wygłoszona przez świetnego mówcę, duszę towarzystwa, na świetnej domówce.

Całość wieńczy genialne aktorstwo. Aktorów występujących w tym filmie prawie na pewno nie kojarzycie, bo nawet odtwórca głównej roli do niedawna był znany głównie z występowania w Downton Abbey, brytyjskim tasiemcu (nie mylić z operą mydlaną) o angielskiej szlachcie, serialu niezbyt popularnym nad Wisłą, chociaż docenianym bardzo na zachodzie. Dan Stevens radzi sobie zjawiskowo, umiejętnie grając swoją aparycją, zazwyczaj zakładając maskę grzecznego chłopca, która czasami, opuszczona, odsłania oblicze psychopaty o umyśle, którego ścieżki wymykają się normalnie myślącym ludziom. Pozostali aktorzy też radzą sobie świetnie, ale Gość to zdecydowanie film Stevensa.

Czasami, zwłaszcza w drugiej połowie filmu, wydaje się już, że reżyser przekroczy granicę dobrego flirtu z parodiowaniem. Posuwa się coraz dalej, jest coraz śmielszy. Z obawą wyczekiwałem sceny, której ktoś nadepnie na czyjąś głowę, która rozkwasi się jak przejrzały arbuz (na szczęście się nie doczekałem). W ostatnich scenach niemalże można już poczuć, że żart zaraz straci świeżość, że przestanie śmieszyć, ale na szczęście twórcom i aktorom udaje się dociągnąć go szczęśliwie do końca. Pewna zasługa w tym tego, że Gość nie jest zbyt długi - trwa trochę ponad półtorej godziny.

Nie dajcie się zwieść beznadziejnemu zwiastunowi, który wrzucam tutaj nieco z obowiązku. Nie pozwólcie, aby zniechęcił Was zdawkowy opis prostej fabuły zamieszczony w jakimś serwisie agregującym filmy, polskim czy zagranicznym. Jeżeli już musicie dać się czemuś sugerować, to spójrzcie na plakat Gościa, któremu najlepiej nawiązuje do charakteru filmu.

Polecam Gościa wszystkim, którzy lubią zabawę konwencją i doceniają w kinie ciekawą estetykę. Jeżeli tylko nie popełnicie błędu i nie weźmiecie tego filmu na poważnie, to będziecie zachwyceni.

Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
02/02/2015 01:12
Dnia 01.02.2015 o 19:01, alucard69 napisał:

> jak mozna porownywac to do drive, nie mam pojecia No już po Twojej ocenie drugiej połowy "The Guest" widać, żeś nie w temacie.

To jest nas wiecej.Tez nie rozumiem jak można przyrownywac te dwa filmy. Ogladajac Goscia nawet na sekunde nie przyszedl mi do glowy Drive.Osobiscie zawiodlem sie na Gosciu. Rozkręca sie naprawde wspaniale by pod koniec osiasc jak statek na mieliznie.

Usunięty
Usunięty
01/02/2015 20:41

Te smieszne momenty to niby kiedy miały być? W tym filmie nie ma chyba ani jednej komediowej sceny.Muzyka z lat 80tych jest, ale niestety nie oznacza to od razu że klimat tamtych lat został w tym filmie zachowany, chociaż w finale trochę podziałał. Aż piosenka się przypomniała: https://www.youtube.com/watch?v=lgSLz5FeXUg

alucard69
Gramowicz
01/02/2015 19:01
Dnia 01.02.2015 o 15:46, Malevyn napisał:

film sprzed roku, recenja teraz na gram.pl

Polska premiera: 31 października 2014. Nawet go chyba jeszcze grają w niektórych kinach.

Dnia 01.02.2015 o 15:46, Malevyn napisał:

jak mozna porownywac to do drive, nie mam pojecia

No już po Twojej ocenie drugiej połowy "The Guest" widać, żeś nie w temacie.




Trwa Wczytywanie