Czy wydawca stawiając przy swoich targowych stoiskach armię skąpo odzianych hostess robi ze mnie "chodzący narząd rozrodczy", a kobiety degraduje do roli "wypiętych pośladków, na których chcę dokonać aktu seksualnego"?
Czy wydawca stawiając przy swoich targowych stoiskach armię skąpo odzianych hostess robi ze mnie "chodzący narząd rozrodczy", a kobiety degraduje do roli "wypiętych pośladków, na których chcę dokonać aktu seksualnego"?
- Oczywiście, wystawcy muszą przyjechać ze swoją ekipą, ale powinna być ona interesująca, fajna i ekscytująca, a także wyposażona w wiedzę (ludzie od producenta i wydawcy), a nie tworzona przez ładne dziewczyny w skąpych strojach dla samego wrażenia. (...) W tym roku trzy firmy zjawiły się z hostessami, z czego dwie wyposażyły je w nieodpowiednie stroje. Przesunęliśmy je do strefy 18+, prosząc także, by dziewczyny ubrały legginsy. Żałujemy, że nie poszliśmy dalej i nie poprosiliśmy o całkowitą zmianę strojów. (...) W przypadku przyszłych edycji targów wydamy jasne rozporządzenia: hostessy nie są ok - dodawał Rupert Loman.
W sukurs poszedł mu dziennikarz serwisu VG247, Patrick Garratt, który po tym oświadczeniu wyraźnie poczuł krew i ostro zaatakował całą ideę zabierania na targi dziewczyn zachęcających do odwiedzenia danego stoiska. W swoim artykule stwierdza, że w ślad za organizatorami PAX Prime i EG Expo powinni pójść inni, a przede wszystkim najwięksi: E3 i gamescom, by dać przykład mniejszym, jak to skutecznie można zorganizować branżowe targi bez całej tej aury seksizmu. Już na samym początku swego felietonu przypomina, że mamy rok 2012, a nie 1990, i wiele osób czuje się urażonych seksem jako narzędziem marketingowym. Od razu muszę się wtrącić. To, że na targach "laseczki świecą wielkimi balonami" jest stereotypem. Dla upewnienia się przejrzałem galerie z E3 z trzech ostatnich lat. Zbyt roznegliżowane panny stanowią tu jakieś 10 proc., a z tego odliczyć trzeba jeszcze te, które po halach wystawowych przechadzają się w strojach bohaterek z gier. Skoro one nie za wiele skrywają, to niby jej rzeczywiste naśladowczynie mają przywdziewać golfy? Absurd.Hostessy w znakomitej większości poprzebierane są w stroje przede wszystkim wymyślne, a nie emanujące seksem. Tu i ówdzie można znaleźć za krótką spódniczkę/sukienkę czy bluzkę rozpiętą o jeden guzik za daleko, ale nie popadajmy w paranoję. W równie, albo jeszcze bardziej skąpych strojach chodzą latem kobiety po ulicach. Czy dla nich też mamy przyszykować specjalne strefy 18+, by żaden z użytkowników dróg publicznych nie poczuł dyskomfortu? W sumie pomysł wart jest przemyślenia, bo zapewne niejedna za krótka spódniczka, za którą ogląda się kierowca samochodu, doprowadziła już do - w najlepszym wypadku - niegroźnej stłuczki. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę ile hostessom z targów poświęconych grom brakuje do koleżanek z imprez samochodowych. Nie tak dawno na zorganizowanym w Chinach pokazie doszło do prawdziwego absurdu - przy stanowisku jednej ze znanych marek paradowała praktycznie półnaga pani. W tej sprawie interweniował nawet tamtejszy rząd. I to jest faktyczny problem, którym należy się zająć. Hostessy ze stoisk z grami z tamtą kobietą pod względem roznegliżowania w żaden sposób równać się nie mogą.
Pójdźmy dalej. Kolejnym z punktów zaczepienia we wspomnianym felietonie jest dla mnie stwierdzenie, że nie chodzi tu o to, czy kobiety zatrudnione jako hostessy mają czy nie mają prawa wykonywać swojej pracy. Moim zdaniem jest to kwestia, którą jednak warto nieco szerzej poruszyć. Każda z pań doskonale wie, na czym polega praca hostessy, zostaje odpowiednio wcześniej poinformowana, w jakim stroju będzie występować i jaki jest jej zakres obowiązków. Wie również, za jaką stawkę przyjdzie jej pracować. Nikt jej do niczego nie przymusza, wszystko odbywa się na zasadzie dobrowolności. A to, że pracodawcy z kandydatek dobierają sobie takie, które według nich najlepiej swoją urodą, wdziękiem czy seksapilem przyciągną zwiedzających do ich stanowiska, to przecież sprawa logiczna.I wreszcie moja ulubiona część, którą pozwolę sobie zacytować. - Jeśli nadal uważasz, że marketing oparty na dużych piersiach podczas otwartej imprezy to nic więcej, jak tylko "trochę zabawy", pora uświadomić sobie, że tkwisz w błędzie. Kobiecość redukowana jest do "pochylcie nas i klepcie nas po pupach, bo jesteście niczym więcej, jak tylko dwunogimi narządami rozrodczymi w nieustającej gotowości. Nie macie mózgu: kupicie nasz produkt, bo odwołaliśmy się do waszej biologiczności w identyczny sposób, jak panie z infolinii reklamującej się na tylnych stronach czasopism dla chłopaków. Kobiety to d**y, które chcesz r****ć. Jesteście wiecznie p******cymi ku***ami. A teraz dawajcie nam swoje pieniądze" - pisze Patrick Garratt.
Felieton jest formą dziennikarską dopuszczającą hiperbolizację, ale nawet uwzględniając to, że autor posłużył się taką właśnie formą, to jest to szereg uproszczeń, żeby nie powiedzieć "stek bzdur". Po pierwsze, jak już wcześniej podkreślałem, z tym negliżem na targach branżowych wcale nie jest tak dramatycznie, jak usiłuje to autor w swoim tekście przedstawić. Po drugie, nawet jeśli zdarzają się przypadki, w których dziewczyny przyciągające zwiedzających do stanowisk swego chlebodawcy rzeczywiście pokazują nieco za dużo ciała, wystarczy ograniczyć dowolność zakładanych strojów, a nie znosić całe przedsięwzięcie pod nazwą "hostessy". Po trzecie: czy tylko ja nie czuję się traktowany jak "chodzący narząd rozrodczy" przez to, że kilka ładnych dziewczyn zaprosi mnie do stoiska z grą? Czekam na opinie Czytelników w komentarzach. Po czwarte, nawet jeśli niektórzy wystawcy przesadzają z odsłanianiem kobiecych wdzięków, trzeba sobie zadać fundamentalne pytanie: dla kogo robione są targi? Odpowiedź brzmi: dla ludzi. A nie trzeba przypominać, że przed rokiem największym powodzeniem podczas E3 cieszył się... punkt, w którym dziewczyny w bikini z logo Saint's Row: The Third myły samochody.Sam tak daleko posuniętego seksizmu nie popieram i uważam, że THQ poszło co najmniej o krok za daleko. Z drugiej jednak strony, akcja chyba wpisała się pomimo wszystko we frywolną atmosferę E3, a poza tym była bardzo w stylu samej promowanej w ten nietuzinkowy sposób gry. A wracając do sedna: nie rozumiem świętego oburzenia pana Garratta kwestią hostess i wolałbym, żeby nie znikały z targów poświęconych grom. Raz, że to już tradycja - choć to argument nieco kulawy, bo przecież nie każda tradycja jest dobra. Dwa, że niektóre (śmiem wręcz twierdzić, że większość z nich) stroje potrafią zrobić naprawdę pozytywne wrażenie i nie zniesmaczyć przy tym gustów ludzi, którzy dostają wysypki na widok golizny. Sam zresztą należę do osób, które raczej piętnują pokazywanie się w miejscach publicznych w strojach godzących w moralność, a jednak nie widzę potrzeby usuwania hostess z targów. Trzy, że dla setek, czy nawet tysięcy dziewczyn to rokrocznie okazja, by zarobić trochę grosza. Czy naprawdę zasady dobrego smaku i przyzwoitości zostały aż tak złamane, by odbierać im tę okazję?
Chyba nikt nie wybiera się na imprezy branżowe po to, żeby popatrzeć sobie na dziewczyny. Od tego są bary ze striptizem. Na E3 czy gamescomie głównym obiektem zainteresowania są gry, i nawet obecność skąpo odzianych pań (jakkolwiek nerdowsko to nie zabrzmi) na dłuższą metę nie odwróci od nich uwagi zwiedzających. Czy stałaby się tragedia, gdyby pewnego dnia hostess przy stoiskach z grami zabrakło, jak życzyłby sobie tego Patrick Garratt? Z pewnością nie, ale tejże tragedii nie doszukiwałbym się także w ich obecności. Hostessy to element targowego folkloru i tak tę kwestię postrzegajmy, bez demonizowania czy wynoszenia na piedestał. A jeśli moralnie nagannym jest podziwianie kobiecego piękna przez mężczyzn (i naturalnie vice versa) - czy to na ulicy, czy podczas przechadzki halami wystawowymi targów poświęconych grom - to trudno, nazywajcie mnie zbokiem i wykolejeńcem.*Oryginalnie użyte stwierdzenia nie nadają się do zacytowania.