Wiedźmin 2: Zabójcy królów: Edycja Rozszerzona - recenzja (Xbox 360)

Wiedźmin 2: Zabójcy królów trafił ostatecznie na konsolę Xbox 360. Niemal rok po premierze, po wielu przejściach i chwilach niepewności, Geralt ma wreszcie szansę dotrzeć do graczy, którzy nie mają czasu na ustawiczne grzebanie w pecetowych bebechach. Czy warto było czekać tyle czasu, by móc zasiąść z padem w dłoni przed dużym telewizorem? Owszem. Konsolowa wersja przygód wiedźmina broni się bowiem bardzo skutecznie.

Wiedźmin 2: Zabójcy królów trafił ostatecznie na konsolę Xbox 360. Niemal rok po premierze, po wielu przejściach i chwilach niepewności, Geralt ma wreszcie szansę dotrzeć do graczy, którzy nie mają czasu na ustawiczne grzebanie w pecetowych bebechach. Czy warto było czekać tyle czasu, by móc zasiąść z padem w dłoni przed dużym telewizorem? Owszem. Konsolowa wersja przygód wiedźmina broni się bowiem bardzo skutecznie.Wiedźmin 2: Zabójcy królów: Edycja Rozszerzona - recenzja (Xbox 360)

Po pierwsze jest to wciąż jedna z najlepszych gier cRPG ostatnich lat. W moim odczuciu te jedenaście miesięcy, które upłynęły od premiery pecetowej wersji gry, nie zmieniło wiele w tej materii i nawet takie hity, jak Skyrim nie zaszkodziły w żaden sposób wizerunkowi Wiesława. Niewiele jest bowiem gier, które w tak poważny i głęboki, a zarazem pełen charyzmy sposób opowiadałyby o rzeczach istotnych.

Tym, co od samego początku urzekło mnie w Wiedźminie 2, jest wielopłaszczyznowa fabuła, mocno i głęboko osadzona w realiach wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego świata. Geralt nie tylko zmaga się z własnymi problemami, próbuje odkryć swoją historię i tożsamość, walczy z gnębiącymi go, wewnętrznymi demonami. Jest również wplątany w polityczne intrygi zarówno na szczeblach lokalnych (Akt I), jak i podczas rozgrywek między koronowanymi głowami (Prolog, Akt II i III).

Wszystko to pływa w gęstym sosie uprzedzeń rasowych, partykularnych interesów pomniejszych szlachetków, wszechobecnej korupcji i zepsucia, zdrady i dwulicowości. Z drugiej strony mamy wszakże próby złamania porządku świata i obraz podbudowanej ideologicznie walki o „lepsze jutro”.

Fabuła została chwilami poprowadzona w tak świetny sposób, że dopiero po pewnym czasie zdajemy sobie sprawę z faktu, że nasza wola często nie ma żadnego znaczenia. Geralt nie raz stanie się kartą przetargową, czy niemal nieświadomym narzędziem w czyichś intrygach. Uwielbiam gry, w których po kilku godzinach przestajemy ufać niemalże każdemu, zdając sobie sprawę, że otaczający nas świat zbudowany został na kłamstwie, intrygach oraz zdradzie. Jednak nawet taki odmieniec, jak Geralt może mieć prawdziwych i oddanych przyjaciół. Życiowe, nieprawdaż?

Dla mnie absolutnym mistrzostwem jest to, w jaki sposób scenarzyści gry potrafili z wątków politycznych, będących w innych grach zazwyczaj odległym tłem, uczynić jeden z głównych motorów fabuły. O mocnym spleceniu ich z historią samego Geralta nie wspominając. Co zaś najważniejsze, wszystko to jest diabelnie przekonujące i dojrzałe, doskonale obnażając kulisy polityki i powstawania legend.

Ważnym elementem konstrukcji gry jest kwestia podejmowanych przez nas wyborów. Te podzielone zostały na dwie grupy. Pierwsza z nich są bardzo wyraziście zarysowane, wiemy od początku, że mamy podjąć decyzję, która może znacząco wpłynąć na dalszą grę. Druga grupa, to z kolei decyzje podane nam w dużo bardziej subtelny sposób. Zazwyczaj nie przekładają się one tak dużym stopniu na grę, czy fabułę (choć są wyjątki), a ich najważniejszą cechą jest to, że często ich nawet nie zauważamy. O konsekwencjach dowiadujemy się natomiast częstokroć dużo później.

Podoba mi się bardzo zarówno ten dualizm, jak i bardzo fabularna forma konsekwencji podejmowanych przez nas decyzji oraz ich liczba. Przy jedno-, czy nawet dwukrotnym przejściu gry dużej części z nich nawet nie odnotujemy, jednak kolejne podejścia uzmysłowiły mi, jak wiele ich umieszczono w fabule. To kolejny wielki plus Wiedźmina 2, motywujący do ponownej zabawy.

Całość uzupełniają jedne z najlepszych, najbardziej soczystych i wyrazistych dialogów, jakie miałem kiedykolwiek okazję słyszeć oraz czytać w grach. I nie tylko w grach. Nie będę się tutaj rozwodził nad mnóstwem smaczków, nawiązań, gier słownych, czy po prostu udanych, ciętych ripost – tego trzeba doświadczyć samodzielnie. Nieco przekornie powiem tylko, że dla mnie jedną z miar poziomu dialogów są... wulgaryzmy. Mimo ich wyjątkowego wręcz natężenia, w ogóle nie drażnią. Ba, bez nich wygłaszane przez wielu bohaterów niezależnych kwestie brzmiałyby po prostu sztucznie i nijako. Franz Maurer mógłby pobierać lekcje u krasnoludów...

Warto w tym miejscu wspomnieć o połatanym w Edycji Rozszerzonej trzecim Akcie Wiedźmina 2. Przy okazji premiery wersji pecetowej, wielu graczy i recenzentów narzekało na to, że jest on ewidentnie niedorobiony, oparty jedynie na głównych wątkach i generycznych misjach pobocznych. Wraz z premierą na Xboksa (oraz patchem na PC) otrzymujemy wszakże kilka dodatkowych, fabularnych zadań pobocznych. Co ważne, ekipa znów zrobiła to, co lubię najbardziej w Wiedźminie 2 – dodane zadania są dostępne wyłącznie dla poszczególnych „ścieżek”. Innymi słowy, na to, co zobaczymy w Akcie III znów wpływ będą miały wcześniejsze decyzje.

Obydwie linie zadań powiązane są mocno z fabułą gry i dopowiadają lub rozwijają pewne wątki, które pojawiły się na wcześniejszych etapach. Spotkamy więc nie tylko nowych BN, ale również postacie, które mieliśmy już okazję poznać. I tutaj mam mały dylemat z ich oceną. Nie chcąc zbytnio spoilerować, powiem tylko, że zadania przypisane do jednej ze ścieżek są znacznie dłuższe i ciekawsze fabularnie, w przypadku drugiej mamy zaś do czynienia z krótkim, acz intensywnym epizodem, opartym na kilku ciekawszych pomysłach.

Tak, czy inaczej Akt III nie świeci już takimi pustkami, choć długość dodatkowego wątku dla drugiej ścieżki nieco mnie rozczarowała. Na szczęście nadrobiono to ciekawymi zagadkami i pierwszą udokumentowaną w historii wiedźmińskiego świata próbą hackowania. Swoją drogą, ten właśnie dialog przywołał wspomnienia z „dobrych, starych gier” i powinien być wzorem, jak konstruować tego typu rozmowy. Ach, zapomniałbym. Wszak wiedźmak, to istota chutliwa i pochędożyć lubi, więc w tejże materii również co nieco dodano...

Uwaga: spoilery!

Mała podpowiedź. W zadaniu tym warto pod koniec, właśnie po owej próbie „hackowania”, zapisać grę. Dzięki temu bez powtarzania całości będziecie mieli możliwość obejrzeć kilku ciekawych, a niekiedy i zabawnych scenek. Więcej nie powiem. Przysięgam.

Odważni i mający w rzyci spoilery mogą natomiast obejrzeć załączony poniżej, nagrany przez nas film, będący miksem kilku najważniejszych scen z tego właśnie zadania.

Swoją drogą, czy tylko mnie niektóre elementy kojarzą się z motywami z DLC od BioWare?

Wiedźmin 2: Zabójcy królów, choć grą fabularną jest, to jednak bez walk obyć się nie może. Całkiem nieźle grało mi się na pececie, jednak przyznam szczerze i bez bicia, że ogarnianie pola walki z padem w ręku jest dużo przyjemniejsze. System walki, choć wspomagany nieco taktycznymi zagrywkami (znaki, petardy, pułapki) jest wszakże zręcznościowy i wręcz stworzony pod gamepada. Tym bardziej, że typowo konsolowa możliwość zblokowania „celownika” na konkretnym przeciwniku niezwykle pomaga w potyczkach.

GramTV przedstawia:

Jeżeli mam jakieś uwagi, to dotyczą jedynie obłożenia niektórych przycisków, do którego trzeba się przyzwyczaić. Przede wszytskim przez długi czas miałem problem z przyzwyczajeniem się do tego, że blok jest pod prawym, a nie lewym triggerem. Skoncentrowanie akcji defensywnych po lewej stronie (blok – LT, unik – LB) byłoby dla mnie zdecydowanie bardziej intuicyjne. Choć to oczywiście tylko moje zdanie.

Tym, co szczególnie mnie ucieszyło, jest fakt, iż „redzi” nie pokusili się o jakąś znaczącą zmianę poziomu trudności walk. Już na „normalu” potyczki z kilkoma przeciwnikami wciąż potrafią dać mocno w kość, wymagają ciągłej aktywności i ruchu. Jeśli damy się okrążyć, czy zignorujemy wybijających nas z rytmu strzelców, porażka jest więcej niż prawdopodobna. Wiedźmin 2: Zabójcy królów jest pod względem mechaniki walki bardzo uczciwy, większość reguł (np. mnożnik przy ciosie w plecy, czy przerwanie serii) działają zarówno na wrogów, jak i Geralta. Wspomniana już możliwość zblokowania się na wrogu ułatwia jedynie orientację, nie jest cudownym antidotum na pasywność.

W konsolowej wersji Wiedźmina 2 mamy też nieco odmienione, choć w znakomitej większości identyczne, jak w pecetowym oryginale menu. Jest więc bardzo rozbudowane i choć poruszanie się po nim nie należy do najłatwiejszych, to jednak i tak bije na głowę wiele rozwiązań z innych gier. W odniesieniu do niego mam też żal o jedną rzecz – brak znaczka oznaczającego „północ” na minimapie. Jest ona „dynamiczna”, obraca się wraz z postacią i nie posiadając żadnego punktu odniesienia, staje się niemalże bezużyteczna. Przygotujcie się na ciągłe zaglądanie do mapy w menu.

Wiedźmin 2: Zabójcy królów w wersji na Xboksa posiada również oczywiście wszystkie ulepszenia i poprawki wniesione przez kolejne patche do pecetowego „brata”, jak również szereg zmian zaordynowanych w Edycji Rozszerzonej. Mamy więc nierealistyczne, ale znacznie ułatwiające życie „magiczne skrzynie” na komponenty i składniki umieszczone w karczmach, mamy szereg poprawek w zadaniach, mamy dodatkowy poziom trudności i walki na arenach, mamy porządne intro i outro, mamy dodatkowe filmiki między aktami, mamy też wreszcie wspomniane wcześniej „zapełniacze” w trzecim akcie. Mamy drugiego Wiedźmina, jakim powinien być od początku.

Czas najwyższy rozprawić się z elementem dla wielu, niestety, najważniejszym. Oprawą wizualną. Nie wdając się w puste dywagacje na temat przewagi nowych pecetów nad siedmioletnią konsolą, powiem wprost – jest dobrze. Chwilami nawet bardzo dobrze. Ale nie powalająco...

Mając szczęście konsumowania pecetowej wersji na najwyższych ustawieniach (z wyjątkiem legendarnego już uberpróbkowania), w pierwszych chwilach przeżyłem szok. Wiedźmin 2 wygląda bowiem na Xboksie 360, jak jego pecetowy odpowiednik na ustawieniach niskich/średnich. Elementami, które najbardziej rzucają się w oczy, są zdecydowanie słabsze tekstury, niższa rozdzielczość, toporne cieniowanie oraz brak wielu innych efektów post-processingu.

Wiedźmin 2 wygląda gorzej, ale nie oznacza to, że wygląda źle. Jak na możliwości tej konsoli, efekt uznałbym za bardzo satysfakcjonujący, choć wahałbym się przed nazywaniem go „najładniejszą grą na Xboksa 360”. Twórcy chyba doskonale zdawali sobie sprawę z wszelakich ograniczeń, dlatego zastosowali kilka prostych sztuczek, całkiem skutecznie maskujących lub odwracających naszą uwagę od wszelakich niedoskonałości.

Po raz kolejny udowodnili przy tym, że umiejętne operowanie światłem i kolorem, to podstawa. O ile bowiem w wersji pecetowej zachwycił mnie prerafaelicki przepych oprawy, o tyle w wersji konsolowej została ona przepuszczona przez impresjonistyczny filtr. Choćby dużo bardziej „agresywne” oświetlenie, owocujące dużym kontrastem, które buduje tutaj klimat równie dobrze (a może chwilami nawet lepiej), niż w oryginalnej wersji. Podobnie wykorzystano w wielu sceneriach nasycenie barw, czy nawet ich „temperaturę”. CDP RED ma naprawdę świetną ekipę odpowiedzialną za artystyczną stronę oprawy.

O udźwiękowieniu również ciężko powiedzieć cokolwiek złego. Polski dubbing jest w znakomitej większości doskonały lub bardzo dobry, śmiem nawet twierdzić, że to w ogóle najlepiej zagrana po polsku gra. Nie licząc kilku zgrzytów, słychać, że aktorzy doskonale czują swoje role, są w nich przekonujący. Równie świetnie wypada cała reszta oprawy dźwiękowej, począwszy od muzyki, a skończywszy na ćwierkających w lesie ptaszkach.

Chwaliłem już scenarzystów, chwaliłem autorów dialogów, chwaliłem ekipę artystyczną. Czas na tych, którzy poskładali to w całość, czyli programistów. Przede wszystkim ogromne brawa za optymalizację. Po pierwszych prezentacjach bałem się trochę o płynność rozgrywki, ale już pierwsze minuty z pełną wersją rozwiały moje wątpliwości, co niniejszym potwierdzam - Wiedźmin 2: Zabójcy królów na Xboksie 360 działa bardzo płynnie. Owszem zdarzają się niekiedy lekkie spadki wydajności, jednak są na tyle rzadkie, że całkowicie pomijalne.

Pochwalę też czasy ładowania nowych poziomów, czy wnętrz. Mimo, iż nie mogłem gry zainstalować na dysku konsoli, nawet całkowita zmiana scenerii nie oznaczała nigdy oczekiwania dłuższego, niż kilka sekund. Co więcej, biegając po terenach wokół miast znacznie rzadziej niż na pececie trafiłem na chwilowe zwolnienia wynikające z doczytywania terenu. Piątka z plusem.

W tej kwestii zastrzeżenia mam jedynie do dwóch rzeczy, zresztą blisko ze sobą związanych. Po pierwsze, zbyt często (i to nawet podczas rozmów w niewielkim obszarze) zdarzało się bardzo widoczne doczytywanie tekstur na moich oczach. Po drugie, problem ten dotyczył też niekiedy... całych postaci. Szybki bieg przez całe miasto, wpadam na rynek... i nie widzę żadnego kupca. A dzień przecież i słońce w całej swej krasie. Kupcy tam oczywiście byli, jednak gra nie zdążyła ich po prostu wyrenderować i pojawiali się dopiero po kilku sekundach. Być może to wina wczytywania gry z płyty, co nie zmienia faktu, że jest to raczej słabe.

O ile poza tym jakichś większych błędów nie znalazłem, to wymienić mogę całkiem okazałą listę rzeczy, które nadal poprawić trzeba. Począwszy od problemów z precyzyjnym ustawieniem Wiesława w taki sposób, by wszedł w „obszar aktywacji interakcji”. Dotyczy to zarówno elementów otoczenia z naciskiem na wszelkie „skrzynie”, jak i bohaterów niezależnych. Kolejna sprawa, to wciąż zdarzające się przeskoki animacji postaci podczas wybierania kolejnych opcji rozmowy, czy sporadyczne (ale jednak) blokowanie się towarzyszących nam BN na elementach otoczenia.

Mimo tego, że do doskonałości i pełnego szlifu wciąż trochę zabrakło, uważam, że Wiedźmin 2: Zabójcy królów jest pozycją obowiązkową dla każdego miłośnika gier cRPG posiadającego konsolę Xbox 360. Pomijając już nawet kwestię bardzo atrakcyjnej w naszym kraju ceny, jest to niezwykle dojrzała, poruszająca ważne kwestie, a przy tym potrafiąca świetnie bawić gra. Owszem, pod wieloma względami dużo bardziej „mainstreamowa” niż pierwsza część cyklu, jednak wciąż wymagająca i bardzo angażująca. Po prostu warta tego, by poświęcić jej te kilkadziesiąt wolnych godzin.

9,0
Bardzo dobra, konsolowa adaptacja świetnej gry
Plusy
  • Bogata, głęboka i poruszająca ważne kwestie fabuła
  • liczne i ważne wybory
  • świetne dialogi
  • perfekcyjne udźwiękowienie
  • uczciwy poziom trudności
  • optymalizacja
  • niezła grafika...
Minusy
  • ...która jednak sporo straciła
  • doczytywanie tekstur i modeli
  • wciąż sporo drobnych niedoróbek i pomniejszych błędów
Komentarze
69
Usunięty
Usunięty
26/04/2012 02:26

Czy mnie się wydaje, czy w edycji rozszerzonej na x360 wycięto kilku npctów? Gdzie się podział koleś, który przekazywał wiadomość od Talara ("Nie wychylaj się, słuchaj się Roche''a. PS. w zamku to zjeb***"), albo gościu w Bindudze, któremu matka truła, żeby nie wyjeżdżał :/ Nie widzę ich, chociaż przechodziłem dziesiątki razy w miejscach, w których pojawiali się w wersji PC. To tylko drobiazgi, ale nie lubię, jak twórcy cokolwiek wyrzucają z gry i opatrują to jeszcze napisem "Edycja rozszerzona".

Usunięty
Usunięty
24/04/2012 14:24

Słowem - jest dobrze.

Vojtas
Gramowicz
17/04/2012 16:03
Dnia 17.04.2012 o 14:51, whistler napisał:

Cześć, zagrałem w najnowszego patch''a do Wiedźmina

A niby jak można zagrać w patcha? :|




Trwa Wczytywanie