Amy - recenzja

Mateusz Kołodziejski
2012/01/18 16:00

Amy zaistniała w świadomości graczy w czasie ubiegłorocznych E3, kiedy branżowi dziennikarze po krótkiej prezentacji okrzyknęli ją wielkim powrotem podupadającego w ostatnich latach survival horroru. To z kolei sprawiło, że wielu fanów gatunku z niecierpliwością wypatrywało dnia premiery produkcji VectorCell. Historia małej Amy trafiła na wirtualne półki PlayStation Network i Xbox Live w ubiegłym tygodniu i po spędzeniu z nią dobrych kilku godzin mogę powiedzieć, że jest ona prawdziwym horrorem dla każdego, kto się z nią zetknie.

Amy zaistniała w świadomości graczy w czasie ubiegłorocznych E3, kiedy branżowi dziennikarze po krótkiej prezentacji okrzyknęli ją wielkim powrotem podupadającego w ostatnich latach survival horroru. To z kolei sprawiło, że wielu fanów gatunku z niecierpliwością wypatrywało dnia premiery produkcji VectorCell. Historia małej Amy trafiła na wirtualne półki PlayStation Network i Xbox Live w ubiegłym tygodniu i po spędzeniu z nią dobrych kilku godzin mogę powiedzieć, że jest ona prawdziwym horrorem dla każdego, kto się z nią zetknie. Amy - recenzja

Gry z gatunku survival horror są z definicji trudne i wymagające. Potwierdzi to każdy, kto przemierzał ciemne zaułki Raccoon City mając w magazynku 3 naboje i modląc się, aby następny śmietnik skrywał zieloną roślinkę albo bandaże, które pozwolą choć na chwilę oddalić groźbę śmierci. Nie powinno to jednak dziwić, przecież w takich pozycjach jak Resident Evil czy Silent Hill chodzi przede wszystkim o przetrwanie w przerażającym miejscu, w którym poza wrogami czekają na nas liczne zagadki. Niestety te elementy, które przyciągają do survival horroru jego fanów, zniechęcają całą rzeszę graczy, którzy domagają się bezstresowej, radosnej sieczki. Dlatego też gatunek ten jest w odwrocie, a kolejne odsłony jego flagowych serii ciążą w kierunku gier akcji z dreszczykiem. Amy miała iść w pod prąd tym niepokojącym trendom i być triumfalnym powrotem do korzeni. Miała, ale powiedzieć, że jej to nie wyszło byłoby nieporozumieniem. To po prostu jedna wielka katastrofa.

Pierwsze chwile po uruchomieniu „dzieła" VectorCell nie zapowiadają jeszcze koszmaru, jakiemu będziemy musieli stawić czoła. Co prawda intro napędzane silnikiem gry przycina, a animacja twarzy postaci woła o pomstę do nieba, ale można przymknąć na to oko, bo fabuła na początku zapowiada się intrygująco. Tytułowa Amy to autystyczna dziewczynka uprowadzona z tajemniczego ośrodka przez kobietę o imieniu Lana. Obie damy jadą właśnie pociągiem, kiedy potężna eksplozja i wykolejenie się pociągu zmuszają je do zmiany planów. Tym samym zamiast znaleźć się w bezpiecznym schronieniu w Silver City, bohaterki trafiają na zrujnowany dworzec.

Od momentu, kiedy zaczynamy się orientować w sytuacji, czyli po ok. 15 minutach gry, staje się jasne, że coś tu jest nie tak. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zafascynowany horrorami scenarzysta za punkt honoru postawił sobie umieszczenie w Amy wszystkich swoich ulubionych wątków. Stąd też do nie najgorszego pomysłu o obdarzonej nadnaturalnymi zdolnościami, wycofanej ośmiolatce, dołożył jeszcze zombie, mutanty, fanatyków religijnych i prywatną armię polującą na wszystko, co się rusza. Całość jest niestrawna, do tego historia prawie w ogóle się nie rozwija – będąc nawet w połowie gry, wciąż nie wiemy kim jest Amy, kto chce jej śmierci czy choćby skąd wzięło się skażenie zmieniające ludzi w ohydne kreatury. A pamiętajcie, że mimo wszystko fabuła jest najlepszym, co tytuł ten ma do zaoferowania.

W grze kierujemy bezpośrednio wyłącznie poczynaniami Lany, której zadaniem jest chronienie dziewczynki. Poniekąd jest to również konieczność, ponieważ bez leczących mocy Amy skażenie otoczenia szybko zmieni kobietę w bezmyślne zombie. Taka symbioza wydaje się ciekawym pomysłem, szkoda tylko, że wyłącznie na papierze. W Amy nie znajdziemy ani jednego elementu rozgrywki, który w mniejszym (rzadko) lub większym (najczęściej) stopniu nie zostałby przez twórców pokpiony. Zacznijmy od sterowania zaprojektowanego najwidoczniej przez osobę, które nigdy wcześniej nic wspólnego nie tylko z survival horrorem, ale z wirtualną rozrywką w ogóle. Wyobraźcie sobie, że tak podstawowa dla gatunku czynność jak sprint wymaga trzymana jednego przycisku, szybkiego naciskania drugiego i wskazywania kierunku analogiem. Niemożliwe, powiecie. Uważajcie, to jeszcze nie koniec. Jeżeli chcemy biec razem z Amy, musimy do tego dołożyć duszenie kolejnego guzika!

Na sprincie problemy ze sterowaniem wcale się nie kończą. Lana przez cały czas porusza się z prędkością i gracją betoniarki. Każda czynność wykonywana przez sterowaną przez nas postać trwa wieki. Domyślam się, że wchodzenie po drabinie w butach na wysokim obcasie nie jest łatwe, ale gdyby od tego zależało moje życie wspinałbym się na nią szybciej niż małpa na bananowiec. Bohaterka jest jednak innego zdania. Do tego Lana potrafi zablokować się nie tylko w drzwiach, ale nawet na najmniejszej kupce gruzu. Czy wspominałem już o tym, że większą część czasu spędzamy w zrujnowanych budynkach, gdzie o podobne atrakcje nietrudno? Nie próbujcie też zmieniać położenia kamery w trakcie przemieszczania się, bo animacja postaci zacznie rwać zwiększając i tak już sięgający sufitu poziom konsternacji.

W parze z beznadziejnym sterowaniem idzie tragicznie ukazana walka, opierająca się na stukaniu w dwa przyciski, jednemu odpowiadającemu za atak, drugiemu za obronę. Nie ma tutaj miejsca na zaawansowane taktyki, zresztą i tak nie zdałyby się one na nic, bo detekcja trafień zwyczajnie nie działa. Czasem nasza broń przenika przez przeciwnika nie czyniąc mu żadnej krzywdy, innym razem otrzymujemy obrażenia, chociaż pazury potwora ewidentnie nas minęły. I kiedy znowu wydaje się, że gorzej już być nie może, VectorCell udowadnia nam jak bardzo się mylimy. Podstawowym orężem Lany jest metalowa rurka. Można by przypuszczać, że takie narzędzie będzie dość solidne, ale nie, rozsypuje się ono niemal po każdej walce. Jako ciekawostkę dodam, że rurka pojawia się w rękach bohaterki tylko w czasie walki. Gdzie kobieta trzyma ją przez pozostały czas jest jej słodką tajemnicą.

Pilnowanie Amy wcale nie jest łatwiejsze i lepiej wykonana niż walka. SI, które odpowiada za sterowanie dziewczynką jest po prostu głupie. Do tego stopnia, że nie zdziwię się, jeśli autystyczne dzieci i ich opiekunowie poczują się dotknięci takim ukazaniem choroby. Tytułowa bohaterka obija się o ściany, blokuje w przejściach, ku naszej rozpaczy alarmuje wrogów i przy każdej możliwej okazji puszcza rękę Lany. Zmarnowano też pomysł tajemniczych mocy ośmiolatki. Potrafi ona co prawda wywołać kulę tłumiącą dźwięki na niewielkim obszarze albo falę energii odpychającą wrogów, ale rzadko możemy korzystać z więcej niż jednej takiej opcji. Do tego w każdym rozdziale gry dziewczynka musi się ich uczyć od nowa, co jeszcze bardziej ogranicza ich użyteczność. Amy została więc sprowadzona do roli mobilnej apteczki dla Lany, a w najlepszym wypadku bezmyślnego zwierzątka przynoszącego przedmioty i wciskającego przyciski na zawołanie.

GramTV przedstawia:

Kolejną zbrodnią twórców Amy jest wymuszenie na graczach odkrywania jedynej słusznej ścieżki metodą prób i błędów. Nie chcąc być gołosłownym, posłużę się przykładem z początku drugiego rozdziału. Lana i Amy zostały w nim rozdzielone, toteż szukam dziewczynki przemierzając kolejne korytarze. Jeden z nich zamknięty jest kratą, podnoszę ją więc wciskając przełącznik i rozglądam się. Nie znajdując nic ciekawego wracam do wcześniejszej sekcji, gdzie znajduję wreszcie ośmiolatkę. W tym momencie włącza się filmik, który pokazuje mutanta pędzącego w naszym kierunku. Przebiega on pod podniesioną przeze mnie kratą i rozszarpuje bohaterki na strzępy. Widocznie nie trzeba było gmerać przy przełączniku. Tylko skąd miałem wiedzieć, że twórcy wejście do zamkniętego korytarza przewidzieli dopiero w dalszym etapie gry? Podobnych sytuacji jest jeszcze więcej, a w ich konsekwencji prawie zawsze wracamy do ostatniego punktu kontrolnego.

Wydawać by się mogło, że skoro już VectorCell zmusza do szukania właściwej drogi na chybił trafił, zastosuje przynajmniej system zapisu gry, który nam to ułatwi. Logiczne myślenie nie ma jednak żadnego zastosowania w przypadku poczynań tego studia. Kolejne punkty kontrolne oddalone są od siebie nawet o 15 - 20 minut, co oznacza, że jeśli zginiecie (a będzie się to działo często) czeka Was żmudne powtarzanie tego samego etapu. Być może był to sposób na wystraszenie gracza, ja w każdym razie rzeczywiście się bałem. Tyle, że nie było to zasługą atmosfery grozy, a poczuciem, że jeden niewłaściwy ruch oznacza odrodzenie kilkanaście pomieszczeń wcześniej. Jeżeli naprawdę taki był zamysł twórców, jest to zwyczajnie żałosne.

Nadszedł wreszcie czas na gwóźdź programu, czy raczej gwóźdź do trumny Amy - wyjście gry przed dotarciem do końca etapu oznacza, że Wasze postępy nie zostaną zapisane. Na początku myślałem, że coś zrobiłem nie tak, w końcu w trakcie gry mijałem checkpointy. Okazało się jednak, że są one ważne tylko w aktualnej sesji. Wyłączycie konsole lub, co gorsza, z jakiegoś powodu zostanie ona wyłączona, liczcie się z powtarzaniem całego rozdziału. Dodam jeszcze, że tych jest sześć, a pokonanie każdego, zakładając że po drodze nie zginiecie, zajmuje od 30 do 60 minut. Brak funkcji autosave z prawdziwego zdarzenia to absolutnie niewybaczalne rozwiązanie. Doprowadzało ono do absurdalnej sytuacji, w której po dwóch godzinach użerania się z Amy miałem dylemat przywodzący wspomnienia z czasów Pegasusa - wyłączyć konsolę i ponownie przechodzić prawie cały etap, czy zostawić ją włączoną aż do momentu, kiedy znowu będę mógł do niej usiąść. Przy tym wszystkim fakt, że umiejętności Amy i przedmioty Lany znikają po każdym rozdziale, jest tylko nic nie znaczącym szczegółem.

Oprawa wizualna trzyma poziom całej reszty. Animacja postaci jest drętwa, w oczy kuje zwłaszcza nienaturalny bieg Lany. Tekstury są rozmazane i w niskiej rozdzielczości, co przywodzi na myśl Resident Evil 4 HD. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że RE4 HD to podretuszowana wersja gry wydanej w 2004 roku, a nie tegoroczna premiera. Braki starano się zakamuflować do minimum zmniejszając źródła światła. W grze jest tak ciemno, że czasem idziemy po omacku cierpliwie znosząc klinowanie się postaci między przedmiotami. Amy ma na wyposażeniu lampę, ale nie zawsze rozwiązuje ona problem, a do tego przyciąga uwagę wrogów. W przypadku dźwięku nie ma nad czym się rozwodzić. W Amy praktycznie nie uświadczymy muzyki, a dźwięki otoczenia i głosy postaci niczym szczególnym się nie wyróżniają.

Nie miałem po Amy wielkich oczekiwań. Od początku zdawałem sobie sprawę, że nie jest to pozycja z segmentu AAA, a rozprowadzanie jej wyłącznie drogą cyfrową nakłada na VectorCell liczne ograniczenia. Spodziewałem się jednak przyzwoitej gry opartej na ciekawym pomyśle, która pozwoli mi spędzić miło kilka zimowych wieczorów. Amy nie tylko nie spełniła tych skromnych oczekiwań, ale wręcz znalazła się na szczycie mojej osobistej czarnej listy najgorszych tytułów, z jakimi miałem do czynienia w ostatnich latach. Nie ratuje jej nawet przystępna cena nie przekraczająca 35 złotych. Jest przynajmniej milion lepszych sposobów na wydanie tych pieniędzy.

2,5
Stopniowanie przymiotnika zły: zły, gorszy, najgorszy, Amy.
Plusy
  • symbiotyczna zależność między Laną i Amy
Minusy
  • wątła fabuła
  • tragiczne sterowanie
  • ociężałość głównej postaci
  • sztuczne wydłużanie rozgrywki
  • fatalnie zaprojektowana walka
  • system zapisu gry rodem z lat 80. ubiegłego wieku
  • karykaturalna animacja postaci
  • oprawa graficzna na poziomie PlayStation 2
  • zmarnowany ze szczętem potencjał
  • kpina z fanów survival horroru
Komentarze
25
Headbangerr
Gramowicz
25/01/2012 18:46

A mogło być tak pięknie... Zastanawiam się, kto i po co wypuszcza gry na takim poziomie.

Usunięty
Usunięty
25/01/2012 13:46

W założeniach gra faktycznie wygląda nieźle. Szkoda, że wykonanie jest tragiczne. Kolejny grosz zostaje w kieszeni.edit:No chyba, że pojawi się w wyprzedaży Steam za 2 euro.

Usunięty
Usunięty
25/01/2012 13:46

W założeniach gra faktycznie wygląda nieźle. Szkoda, że wykonanie jest tragiczne. Kolejny grosz zostaje w kieszeni.edit:No chyba, że pojawi się w wyprzedaży Steam za 2 euro.




Trwa Wczytywanie