Shadow Harvest: Phantom Ops mógłby być najlepszą grą tego lata. Mógłby, gdyby producenci wykorzystali tkwiący w nim potencjał. A tak pozostaje jedynie bezradnie rozłożyć ręce.
![]()
Świetnie na papierze, lipnie w praktyce
Na początku gry otrzymujemy informację, że trzeba zrobić porządek z somalijskimi piratami. Oczy wyobraźni wędrują na pływające przy wschodnim wybrzeżu statki, gdzie rozgrywają się widowiskowe akcje odbicia ich z rąk terrorystów. Nic z tego - twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i zaserwowali standardowe korytarze, czy to w pomieszczeniach, czy na otwartych przestrzeniach, w których wystarczy podążać przed siebie, korzystając w razie ostrzału z gęsto rozstawionych osłon. Tak przynajmniej wygląda rozgrywka pierwszym z duetu bohaterów, Aronem Alvarezem. Sterując Myrą Lee przestawiamy się natomiast na mechanikę skradankową. Do tego elementu można mieć niestety jeszcze więcej zastrzeżeń. Cały wachlarz możliwości poznajemy już na początku zabawy Myrą, przez co dalsze etapy z jej udziałem powiewają niezbyt przyjemnym zapachem nudy. Choć w swoich zwinnych rączkach dzierży futurystyczną broń o kilku interesujących możliwościach, szybko staje się jasne, że ograniczoność ruchów będzie doskwierać.
![]()
Niespodziewane trudności
Produkcja Black Lion Studios jest dość wymagająca. Jeden nieprzemyślany ruch - zwłaszcza na etapach z Myrą - kończy się z reguły koniecznością wczytania ostatniego zapisu. Aron zawsze może schować się za osłonę i zza niej próbować poradzić sobie z przeciwnikiem. Wysoki poziom trudności można by było zaliczyć do zalet, gdyby nie cała paleta składników, które sztucznie zawyżają trudność stawianych przed graczem wyzwań. Mechanika krycia się przed ostrzałem nie należy do najbardziej intuicyjnych. Wystarczy się za mocno rozejrzeć na boki i Alvarez stwierdza, że nie musi już przylegać do murku, ściany, etc. Zawodzi detekcja trafień, a do tego podczas większych zadym gra potrafi niemiłosiernie przyciąć - i to przy ustawieniu niskich detali na komputerze, który ze sporym zapasem spełnia wymagania sprzętowe! Dodatkowym utrudnieniem na dalszych poziomach jest zbyt mała częstotliwość rozstawienia punktów zapisu stanu rozgrywki. Nie trzeba chyba dodawać, że przechodzenie po raz wtóry tej samej nudnej lokacji przez jeden mały błąd potrafi doprowadzić do szewskiej pasji.
![]()
Newton przewraca się w grobie
Najtrudniej Shadow Harvest: Phantom Ops ocenić pod kątem wizualizacji. Ogólnie wszystko prezentuje się nie najgorzej, ale gdy przyjrzeć się poszczególnym lokacjom, zabudowaniom czy wszelkim przedmiotom, które się w nich znajdują, to nieco doskwiera brak szczegółów i głębi. Gorzej jest z animacją - przeciwnicy poruszają się niezbyt naturalnie, czasami można wręcz odnieść wrażenie, jakby plątały im się nogi. Wszystkie te przywary bledną jednak przy fizyce - przedmioty przesuwają się w całkowicie nienaturalny sposób. Co więcej, nasi bohaterowie nie potrafią oderwać się od ziemi (Myra może się wspinać tylko w wyznaczonych miejscach, Aron nie drgnie nawet na centymetr - co oni mu do tych kieszeni powkładali?), co rodzi kolejne frustrujące sytuacje. Wszelkie niemożliwe do ruszenia elementy otoczenia trzeba okrążać. Doskwiera jak swędzący nos, gdy ma się zajęte ręce - wiesz, że trzeba by było coś z tym zrobić, ale po prostu nie możesz.
![]()
A mogło być tak pięknie...
W recenzji gorzkich słów pod adresem Shadow Harvest: Phantom Ops nie brakuje. Nie oznacza to jednak, że gra zdobyła szczyt paździerzowej góry i zhańbionym wzrokiem spogląda na przebytą przez siebie drogę - aż tak źle nie jest. Jest jednak na tyle słabo, że nie polecam jej zakupu nawet mimo faktu, że nastał tradycyjny letni sezon ogórkowy i cena jest niższa niż w przypadku standardowego tytułu premierowego. Znajdzie się wiele lepszych, nawet trochę już podstarzałych pozycji, w które warto wpakować te 60 złociszy. Najbardziej można ubolewać nad zmarnowanym potencjałem - wystarczyło duet bohaterów wyposażyć w więcej zdolności, popracować nad misjami, w których muszą rzeczywiście współdziałać by osiągnąć zamierzony cel i wykorzystać ogromne możliwości tkwiące w poruszonym temacie, a całą resztę niedociągnięć i kuriozów dałoby się przełknąć, wybaczyć, a nawet zignorować. A tak Shadow Harvest: Phantom Ops kończy ze średniawą "piątką", a i ta nota jest wystawiona bardziej na tzw. zachętę.