Shadow Harvest: Phantom Ops (PC) - recenzja

Patryk Purczyński
2011/07/18 10:40
8
0

Shadow Harvest: Phantom Ops mógłby być najlepszą grą tego lata. Mógłby, gdyby producenci wykorzystali tkwiący w nim potencjał. A tak pozostaje jedynie bezradnie rozłożyć ręce.

Shadow Harvest: Phantom Ops mógłby być najlepszą grą tego lata. Mógłby, gdyby producenci wykorzystali tkwiący w nim potencjał. A tak pozostaje jedynie bezradnie rozłożyć ręce. Shadow Harvest: Phantom Ops (PC) - recenzja

Dwójka bohaterów: on - pieszy czołg, do tego szowinista rzucający zgryźliwe teksty pod adresem kobiet (konkretnie to jednej) i Afroamerykanów, ona - ponętna, zgrabna i zwinna, działająca w ukryciu i po cichu; niedaleka przyszłość, niecodzienny, a stanowiący świetny materiał na grę wątek: terror w Somalii, uzupełniające się swoimi umiejętnościami postacie, różnorodna rozgrywka, fabuła ze zwrotami akcji, występujące od czasu do czasu misje z ograniczeniem czasowym, przejażdżka wozem opancerzonym z zamontowanym działkiem obrotowym, spacerek podobnie uzbrojonym mechem, a nawet poziom z golizną - czy gra, która oferuje to wszystko może rozczarować? Niestety tak, czego klinicznym przykładem jest Shadow Harvest: Phantom Ops. Już we wstępie recenzji przyznajemy ekipie Black Lion Studios nagrodę za najbardziej zmarnowany potencjał 2011 roku. To nic, że przed nami jeszcze sześć miesięcy - tej pozycji nic nie przebije.

Świetnie na papierze, lipnie w praktyce

Na początku gry otrzymujemy informację, że trzeba zrobić porządek z somalijskimi piratami. Oczy wyobraźni wędrują na pływające przy wschodnim wybrzeżu statki, gdzie rozgrywają się widowiskowe akcje odbicia ich z rąk terrorystów. Nic z tego - twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i zaserwowali standardowe korytarze, czy to w pomieszczeniach, czy na otwartych przestrzeniach, w których wystarczy podążać przed siebie, korzystając w razie ostrzału z gęsto rozstawionych osłon. Tak przynajmniej wygląda rozgrywka pierwszym z duetu bohaterów, Aronem Alvarezem. Sterując Myrą Lee przestawiamy się natomiast na mechanikę skradankową. Do tego elementu można mieć niestety jeszcze więcej zastrzeżeń. Cały wachlarz możliwości poznajemy już na początku zabawy Myrą, przez co dalsze etapy z jej udziałem powiewają niezbyt przyjemnym zapachem nudy. Choć w swoich zwinnych rączkach dzierży futurystyczną broń o kilku interesujących możliwościach, szybko staje się jasne, że ograniczoność ruchów będzie doskwierać. Świetnie na papierze, lipnie w praktyce, Shadow Harvest: Phantom Ops (PC) - recenzja

Rozgrywka Aronem i Myrą jest zupełnie inna, nie zmienia to jednak faktu, że Shadow Harvest: Phantom Ops szybko zaczyna nudzić. Fabuła rozwija się co prawda w dość nieoczekiwanym kierunku, ale misje mają bardzo podobny charakter. On czyści teren, ale w pewnym momencie dochodzi do miejsca, z którego nie jest w stanie się dalej ruszyć. Wtedy do akcji wkracza ona, wykorzystując swoją gibkość i umiejętność łamania systemów blokujących przejście do utorowania partnerowi drogi. Współpraca obojga postaci ogranicza się niestety wyłącznie do sytuacji ściśle przewidzianych przez scenariusz. Zastanawiający i nieco irytujący jest brak opcji wzajemnego podążania za sobą. Niejednokrotnie musimy przez to dwa razy przejść ten sam etap: raz eliminując napotkanych przeciwników, a raz dołączając na wyczyszczonym terenie do kompana. Kuriozalny jest też brak oczywistego - wydawać by się mogło - trybu kooperacji. Shadow Harvest: Phantom Ops przechodzimy wyłącznie w kampanii dla pojedynczego użytkownika.

Niespodziewane trudności

Produkcja Black Lion Studios jest dość wymagająca. Jeden nieprzemyślany ruch - zwłaszcza na etapach z Myrą - kończy się z reguły koniecznością wczytania ostatniego zapisu. Aron zawsze może schować się za osłonę i zza niej próbować poradzić sobie z przeciwnikiem. Wysoki poziom trudności można by było zaliczyć do zalet, gdyby nie cała paleta składników, które sztucznie zawyżają trudność stawianych przed graczem wyzwań. Mechanika krycia się przed ostrzałem nie należy do najbardziej intuicyjnych. Wystarczy się za mocno rozejrzeć na boki i Alvarez stwierdza, że nie musi już przylegać do murku, ściany, etc. Zawodzi detekcja trafień, a do tego podczas większych zadym gra potrafi niemiłosiernie przyciąć - i to przy ustawieniu niskich detali na komputerze, który ze sporym zapasem spełnia wymagania sprzętowe! Dodatkowym utrudnieniem na dalszych poziomach jest zbyt mała częstotliwość rozstawienia punktów zapisu stanu rozgrywki. Nie trzeba chyba dodawać, że przechodzenie po raz wtóry tej samej nudnej lokacji przez jeden mały błąd potrafi doprowadzić do szewskiej pasji. Niespodziewane trudności, Shadow Harvest: Phantom Ops (PC) - recenzja

Choć Shadow Harvest: Phantom Ops do gier, które przechodzą się same nie należy (i dobrze, tylko dlaczego twórcy nie potrafili zadbać o realne wyzwania, a nie sztuczne schody, barykadujące osiągnięcie następnego checkpointa?), niewielka w tym raczej zasługa sztucznej inteligencji. Zachowania przeciwników wołają wręcz o pomstę do nieba, zwłaszcza na piętnowanych już wcześniej etapach skradankowych. Myra przemyka zza jednej osłony pod drugą, ale przez krótki czas musi wystawić się na widok wroga. Ten, zamiast od razu ruszyć z zamiarem jej likwidacji, lub poprosić o wsparcie, po kilku sekundach zastanowienia stwierdza, że coś musiało mu się przywidzieć! I nawet nie próbuje podejść w miejsce swojej rzekomej halucynacji! Co więcej, gdy taki jegomość zyska pewność, że kogoś jednak widział i przydałoby się go zlikwidować, również kwestią czasu pozostaje jego powrót do stanu uspokojenia. Nie można też zresztą powiedzieć, by jakoś specjalnie intensyfikował akcję poszukiwawczą.

Newton przewraca się w grobie

Najtrudniej Shadow Harvest: Phantom Ops ocenić pod kątem wizualizacji. Ogólnie wszystko prezentuje się nie najgorzej, ale gdy przyjrzeć się poszczególnym lokacjom, zabudowaniom czy wszelkim przedmiotom, które się w nich znajdują, to nieco doskwiera brak szczegółów i głębi. Gorzej jest z animacją - przeciwnicy poruszają się niezbyt naturalnie, czasami można wręcz odnieść wrażenie, jakby plątały im się nogi. Wszystkie te przywary bledną jednak przy fizyce - przedmioty przesuwają się w całkowicie nienaturalny sposób. Co więcej, nasi bohaterowie nie potrafią oderwać się od ziemi (Myra może się wspinać tylko w wyznaczonych miejscach, Aron nie drgnie nawet na centymetr - co oni mu do tych kieszeni powkładali?), co rodzi kolejne frustrujące sytuacje. Wszelkie niemożliwe do ruszenia elementy otoczenia trzeba okrążać. Doskwiera jak swędzący nos, gdy ma się zajęte ręce - wiesz, że trzeba by było coś z tym zrobić, ale po prostu nie możesz. Newton przewraca się w grobie, Shadow Harvest: Phantom Ops (PC) - recenzja

Trudności techniczne na tym się jednak nie kończą. Warto jeszcze bowiem wspomnieć o długim czasie odczytania ostatniego zapisu i... instalacji. Tak, instalacji, czynności zwykle niewywołującej żadnych emocji (no chyba, że na dysk przerzucane są pliki długo oczekiwanej gry, ale wtedy mówimy o jak najbardziej pożądanym przypływie adrenaliny) i niesprawiającej większych trudności. Nie tym razem. Shadow Harvest: Phantom Ops instaluje się bowiem przez Steam - gra tylko część plików przerzuca z płyty, resztę zaś pobiera przez platformę Valve, w wyniku czego ta standardowa czynność nie trwa kilkanaście minut, a kilka godzin. I nie robiłbym z tego takiej afery, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze, na pudełku brakuje logo Steamworks (jest tylko informacja o konieczności połączenia z internetem). Po drugie, serwery Steam przez cały wieczór raczyły mnie komunikatem, że są zbyt zajęte by zająć się moją prośbą. To już nawet pamiętny DRM w Assassin's Creed II nie zapewnił mi tylu nerwów...

A mogło być tak pięknie...

W recenzji gorzkich słów pod adresem Shadow Harvest: Phantom Ops nie brakuje. Nie oznacza to jednak, że gra zdobyła szczyt paździerzowej góry i zhańbionym wzrokiem spogląda na przebytą przez siebie drogę - aż tak źle nie jest. Jest jednak na tyle słabo, że nie polecam jej zakupu nawet mimo faktu, że nastał tradycyjny letni sezon ogórkowy i cena jest niższa niż w przypadku standardowego tytułu premierowego. Znajdzie się wiele lepszych, nawet trochę już podstarzałych pozycji, w które warto wpakować te 60 złociszy. Najbardziej można ubolewać nad zmarnowanym potencjałem - wystarczyło duet bohaterów wyposażyć w więcej zdolności, popracować nad misjami, w których muszą rzeczywiście współdziałać by osiągnąć zamierzony cel i wykorzystać ogromne możliwości tkwiące w poruszonym temacie, a całą resztę niedociągnięć i kuriozów dałoby się przełknąć, wybaczyć, a nawet zignorować. A tak Shadow Harvest: Phantom Ops kończy ze średniawą "piątką", a i ta nota jest wystawiona bardziej na tzw. zachętę.

GramTV przedstawia:

5,0
Wzorcowy przykład zmarnowanego potencjału
Plusy
  • rzadko podejmowana tematyka
  • trochę strzelania, trochę skradania
  • fabuła całkiem-całkiem
  • teksty Alvareza
Minusy
  • wtórna i płytka
  • nie wykorzystuje swoich możliwości
  • nudne misje (z nielicznymi wyjątkami)
  • technikalia
  • trudna z niewłaściwych przyczyn
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
24/07/2011 16:51

Nie jest taka zła dużo fajnych pomysłów i ładnie wygląda i cena do gry dopasowana.

Usunięty
Usunięty
24/07/2011 16:51

Nie jest taka zła dużo fajnych pomysłów i ładnie wygląda i cena do gry dopasowana.

Usunięty
Usunięty
24/07/2011 03:13

Gra jest po prostu denna, Troszeczkę Blooma i HDR-a, animacja czegokolwiek jest na miernym poziomie. Co do fabuły, to nie wiem o niej zupełnie nic ponieważ wyłączyłem ten chłam zaraz po odpaleniu pierwszej misji




Trwa Wczytywanie