Final Echo, elitarne oddziały Konfederacji. To oni dotarli na Stygię rok przed wydarzeniami opisanymi w grze Bulletstorm. Oficjalnie nic takiego nie miało miejsca... Dotarliśmy jednak do tajnego zapisu odprawy przed lądowaniem.
Final Echo, elitarne oddziały Konfederacji. To oni dotarli na Stygię rok przed wydarzeniami opisanymi w grze Bulletstorm. Oficjalnie nic takiego nie miało miejsca... Dotarliśmy jednak do tajnego zapisu odprawy przed lądowaniem.
No, bando patałachów, myślicie, że złapaliście boga za nogi, trafiając na listę kandydatów Final Echo? W swoich jednostkach mogliście być kimś, może inni przynosili wam kanapki z serem, ale tu jesteście cholernymi rekrutami. Najlepsi z trepów to dalej trepy. Zrobimy z was komandosów... z tych, którzy przeżyją. I co się tak gapicie, cyce żałosne? Na dokumentach przeniesienia nie było nic o potencjalnym zgonie podczas szkolenia? No, przykro mi, bobasy. Życie nie jest uczciwe, czas to załapać.
Zostaniecie zrzuceni na planetę i udowodnicie swoją przydatność. Był tu kiedyś kurort, ale nie radzę traktować tego jako radosnych wakacji. Jeśli coś mogło się w tym cyrku pochrzanić, to pochrzaniło się do kwadratu, tak na wszelki wypadek. Macie więc wojskowy urlop z opcją all inclusive: zmutowani mieszkańcy, agresywne chemikalia, pasożyty zżerające mózg, mięsożerne rośliny i bestie rozmiarów wieżowca. Dorzućcie do tego sporą kolekcję broni w rękach agresywnych autochtonów, broni odebranej regularnym oddziałom konfederacji i korporacyjnym najemnikom. Nie ma wała, byście się nudzili i mieli czas na smażenie się na plaży. Zresztą lokalne słoneczko zabija, więc nie radzę rozbierać się do gatek i wcierać sobie nawzajem olejku do opalania.
Dostaliście przed chwilą do ręki nieduże urządzenia. To jest smycz. Wasze być albo nie być. Ultranowoczesna technologia instynktowa, którą za chwilę zintegrujecie ze swoim układem nerwowym. Trochę zaboli, ale nie bardziej niż zastrzyk robiony w tyłek przez ślepą staruchę z delirką po destylacie. Smycze zostaną do was przypisane - to zarazem broń jak i egzaminator. Taki egzaminator, którego nie da się przekupić. System będzie zapisywał wszystko co robicie i na bazie oceny skuteczności przyzna wam dostęp do ulepszeń broni i zapasów amunicji, w ramach zasobników, które w tej chwili właśnie zrzucamy na powierzchnię planety. Tak, cieć-bando, dla słabych zawodników nie przewidziano na tej imprezie nawet pestek. Ktoś się chce wypisać? Nie ma takiej opcji.
O zasobnikach zaraz więcej, teraz krótko o smyczy. To nie zabawka dla byle ciula, więc każdy niech lepiej pilnuje swojego sprzętu. Bez smyczy nie macie łączności z dowództwem, nie macie w zasadzie nic. No, może poza tym, ze macie regularnie przewalone. Smycz to też kinetyczny masakrator, zdolny cisnąć większością ludzi jak szmacianą lalką. Zarazem może działać jak chwytak i ściągać wam do łap przydatne rzeczy. Jak powiedziałem, generuje silną wiązkę kinetyczną, zdolną też łupnąć potężnym wyładowaniem obszarowym, zwanym gromem. Tak więc od dziś radzę wam zabawiać się ze sobą wyłącznie drugą ręką.
Podstawowa funkcjonalność smyczy, to wyciąganie przyczajonych cieciów zza osłon. Koleś myśli, że jest cwany, że skitrał się bezpiecznie, a tu cyk... niespodzianka. Leci już w waszą stronę, w zasadzie z gaciami na kostkach. No i nikt mi w tym momencie nie zaprzeczy, że mając takiego frajera przed sobą, nie można go butem po głowie popukać. Taka na przykład strzelba Łamignat nie ma dużego zasięgu, ale w tym momencie przestaje to jakby być jej mankamentem... jak ktoś ma inne zdanie, zapraszam na prezentację. Po drugiej stronie smyczy. Cieszę się, ze wszyscy podzielają moją opinię.
Zasobniki. Tak, fajna sprawa. Kuloodporne, wytrzymujące zrzut orbitalny kapsuły pełne prezentów od cholernego Świętego Mikołaja. Trzeba jednak być grzecznym, bo inaczej skończy się z rózgą w tyłku, o co już zadbają miejscowe elfy. Grzecznym,, czyli dawać z siebie wszystko w czasie tej operacji. W to, że każde z was może zabić dowolnego lamusa z tej planety nie wątpię. inaczej nie byłoby was tutaj. Nie zawsze jednak będziecie walczyć z prostymi ciulami, więc Konfederacja oczekuje od was kreatywności. Zabijcie buca serią z karabinu, a dostaniecie punktów na 3 pestki. Więcej wystrzeliliście? Wypłaczcie się w rękaw cioci Hekatony. Nie znacie cioci Hekatony? Cieszcie się póki co, bo możecie ja poznać na Stygii...
Na starej Ziemi było sobie takie państwo jak Rosja. Mieli komandosów - takich prawdziwych, a nie kozie bobki jak wy - którzy potrafili zabić saperką na 500 sposobów. Podobnej kreatywności oczekuje od was Konfederacja. Jeśli wykażecie się kreatywnością, smycz was nagrodzi. Jeśli zabraknie wam jaj, obudzicie się z ręka w nocniku. Program waszego szkolenia został ułożony tak, by nowe pomysły były hojnie nagradzane. Na wypadek problemów z pojęciem "kreatywność" Konfederacja przygotowała dla was, cieć-bando, materiał poglądowy:
Już jaśniej? To tylko proste przykłady tego, za co smycz pogłaszcze was po pultynach. Podstawowa zasada jest prosta jak kant na spodniach korporacyjnego bubka. Możesz kogoś zabić? Zrób to z głową. Jego i swoją w miarę możliwości. Leci w powietrzu i pewnie się roztrzaska? Cóż, mordy wy moje przygłupie, nie ma gwarancji, że nie przeżyje. Taką gwarancję dostaniecie, zabijając go trzy razy. Jak ktoś lubi chuchać na zimne, niech dorzuci jeszcze ze dwa i bania. Na przykład rozmazując delikwenta po ścianie niczym mistrz graffiti.
GramTV przedstawia:
Prawdziwy żołnierz korzysta ze wszystkiego w okolicy. Nie, wesoły jajcarzu w drugim szeregu, nie chodziło o kobiety. Chyba koleżanka obok wygląda na chętną, by ci to wytłumaczyć za pomocą smyczy. Skoro rekrut Burek - jak od dziś się nazywa - nie ma więcej uwag, wróćmy do tematu. Każdy kawałek otoczenia jest bronią. Jeśli nie możecie jej podnieść lub cisnąć we wroga, podejdźcie do sprawy filozoficznie. Mawiają, że jak nie przyszedł Mahomet do góry, to przyjdzie góra do Mahometa. Kto to jest Mahomet? Nie znam człowieka - grunt, że jak nie da się wbić broni we frajera, to należy go na nią nabić. Smyczą lub butem. Oto kilka kolejnych przykładów kreatywnego eliminowania celów:
Jak już zostaliście uprzedzeni, turyści na dole - i przedstawiciele klasy przymusowo robotniczej - ulegli pewnym mutacjom. Część z nich to w tej chwili całkiem spore cielaki, naładowane niezbyt pozytywną energią. Smycz może być potężna, ale nadwagi nie zwalczy. Z takimi należy postępować sprytnie. Nasi spece od programowania smyczy wbili w nią sporo prawdopodobnych akcji, za których wykonanie Federacja chętnie was, czopy wyślizgane, nagrodzi. Ogłusz takiego cielaka - możliwości jest sporo - po czym właduj mu solidnego kopa w zadek i pociągnij za spust, celując w wystawione do ciebie cuchnące oko. W ten sposób uzyskasz efekt, nazwany przez jakiegoś radosnego głupka z armijnego pionu IT "gejzerem".
Wszelkie materiały łatwopalne da się użyć jako niezły dopalacz do broni. Jeśli po eksplozji ktoś dalej bryka, podjarany na całego, zrób z niego kiepa, czyli zgaś biednego ciula celnym strzałem. Taki cios łaski smycz punktuje w ramach ideałów humanitarności. Tak samo, jak czysty strzał w łeb po wcześniejszym władowaniu kuli w jaja, albo ołowianą odtrutkę na biologiczne skażenie halucynogenem. Wracając do płonących gości - wiele już od życia nie mogą oczekiwać, ale zawsze mogą powrócić na kilka sekund na łono Konfederacji... fundując palącą zgagę zmutowanej rosiczce.
Za co jeszcze was pokocha smycz? Za wszystko, bobasy, co będzie miało ikrę. Dostaniecie flarą po oczach i mimo to załatwicie wroga? Bonus. Zatruci halucynogenem rozpoznacie kto jest przeciwnikiem a kto kumplem i władujecie kule gdzie trzeba? Bonus. Ciągłym ogniem wyrżniecie kilku frajerów? Bonusy. Jedyne, co się nie liczy w oczach waszego prywatnego egzaminatora, to zwykłe, bezpłciowe zabijanie. Jednostki specjalne Konfederacji mają budzić przerażenie i podziw, a nie być postrzegane jako banda solidnych rzemieślników. Solidni rzemieślnicy to zbijają trumny dla cienkich komandosów.
Jak już masz zabijać, zrób to tak, by innym wrogom puściły zwieracze. Odetnij jednym strzałem połowę ciała - kąt nachylenia lufy pomoże smyczy określić, czy zaliczy to jako uczynienie z gościa kuternogi, czy zafundowanie mu permanentnego topless... Nie, nie mówię tu o gołych cyckach, rekrucie Burek. Mówię o pozbawieniu topu ciała w dosłownym znaczeniu, więc zetrzyjcie ślinę z brody. Wykopanie wroga w przepaść określamy jako wysłanie poleconego. Wrzucenie do stojącej wody dekodowane jest jako uczynienie z trupa spławika. Jakieś pytania? Nie widzę, nie zabrałem okularów.
Za chwilę wylądujecie na Stygii i zacznie się test. macie ostatnią okazję, by odwiedzić latrynę i wytrzepać stolec z gaci. Od momentu rozpoczęcia operacji jesteście zdani na samych siebie. Reszta oddziału wam pomoże w miarę możliwości, chyba, że jesteście rekrutem Burkiem... Ten akurat poleci na planetę z samymi dziewczynami, w ramach nagrody za liczne celne uwagi dotyczące płci przeciwnej, popełnione podczas odprawy. Spocznij, wolno myśleć!
Artykuł powstał jako część akcji promocyjnej, realizowanej wspólnie przez gram.pl i EA Polska.