EA Spring Showcase 2010 - Medal of Honor, Crysis 2, Bulletstorm

Michał Myszasty Nowicki
2010/05/15 22:00
1
0

Dziś wieczorem Myszaty podzieli się z Wami garścią wrażeń z prezentacji trzech nowych tytułów z gatunku FPS, które Electronic Arts zaprezentowało na swej wiosennej konferencji w Londynie.

Dziś wieczorem Myszaty podzieli się z Wami garścią wrażeń z prezentacji trzech nowych tytułów z gatunku FPS, które Electronic Arts zaprezentowało na swej wiosennej konferencji w Londynie.

Mamy już za sobą dodatki DLC, pora więc na opisanie wrażeń towarzyszących pokazom trzech, bardzo wyczekiwanych tytułów, które łączy jedna wspólna cecha – są dynamicznymi, pierwszoosobowymi strzelankami. Pokazy Medal of Honor i Crysis 2 były chyba najbardziej wyczekiwanymi prezentacjami na konferencji EA Spring Showcase 2010. Jednak po zaprezentowaniu na samym jej początku gry Bulletstorm rodzimego studia People Can Fly, bardzo szybko okazało się, że impreza ma swojego czarnego konia – właśnie tę, polską grę, tworzoną przez PCF pod auspicjami Epic. Zanim jednak przejdziemy do polskiej niespodzianki, zatrzymajmy się na chwilę przy pozostałych dwóch produkcjach.

Medal of Honor

Medal of Honor, EA Spring Showcase 2010 - Medal of Honor, Crysis 2, Bulletstorm

Prezentację Medal of Honor prowadził Greg Goodrich, producent wykonawczy tejże gry. Początek nieco mnie zaniepokoił, ponieważ po kilku słowach wstępu zaprezentowano nam... znany już od pewnego czasu trailer. Szybko jednak odetchnąłem z ulgą – będzie gameplay. Co więcej, w przeciwieństwie do wielu innych prezentacji, gdzie rozgrywkę obserwowaliśmy jedynie na spreparowanych filmach, tutaj mogliśmy zobaczyć grę w akcji całkowicie na żywo. Greg odpalił konsolę, wziął w ręce gamepada (była to wersja na X360) i pokazał nam pierwszą misję.

Przynajmniej w tym przypadku Medal of Honor nie wybił się ponad standardy i klasyczne schematy. Misja, w której kierując jednym z rangerów mamy pozbyć się wrogiego stanowiska artyleryjskiego (do tego momentu doszedł Greg), była bardzo liniowa i starannie wyreżyserowana. Wynika to zapewne z faktu, iż przez cały czas poruszamy się w grupie, a współpraca ze sterowanymi przez SI członkami drużyny jest kluczem do sukcesu. Tu muszę wspomnieć o bardzo dobrym zachowaniu naszych kompanów. Były chwile, kiedy miało się wrażenie, że są to po prostu inni gracze. Nasi kompani niemalże bez przerwy korzystają z osłon, wzajemnie kryją się ogniem, wydają nam polecenia, czy po prostu informują o zauważonych przeciwnikach.

Nie wiem natomiast, czy była to wina specyfiki tej konkretnej misji, czy może tego, że Greg znał ją już na pamięć i wystrzeliwał wrogów w sekundę po ich zauważeniu, jednak odniosłem wrażenie, iż przeciwnicy są zbyt statyczni. Nie zauważyłem, by w jakiś szczególnie zdecydowany sposób próbowali robić cokolwiek poza ostrzeliwaniem się z zajmowanych na początku pozycji. O ile we wszelakich wąskich przejściach jest to zrozumiałe, to już klasyczne afgańskie wioski stwarzały im sporo możliwości zastawienia przemyślnych pułapek, czy podjęcia prób oflankowania naszego oddziału.

Samemu klimatowi rozgrywki nie mam jednak nic do zarzucenia. Sposób poruszania się żołnierzy, ich charakterystyczne odzywki i komendy, dochodzące z oddali nawoływania talibów, czy sypiące się na naszą głowę, odłupane kawałki skał – czujemy, że jesteśmy w Afganistanie. Odniosłem też wrażenie, że mapy są dość duże, często strzela się tu do ledwie widocznych sylwetek, majaczących gdzieś na skalnym gzymsie.

Na początku trudno też uwierzyć, że mamy do czynienia ze słynnym ze swej „plastikowości” silnikiem Unreal 3. Gra wygląda naprawdę nieźle, choć spore zastrzeżenia mam do twarzy postaci i ich animacji – wyglądają jak wycięte z jakiegoś starszego tytułu. Twórcy wycisnęli z silnika naprawdę wiele, a kończąca prezentowaną misję eksplozja i opadające wszędzie fragmenty skał zrobiły na mnie spore wrażenie. Niestety, troszkę gorzej wygląda interakcja z otoczeniem. Owszem mamy jakąś fizykę (toczące się beczki), owszem da się rozwalić z kaemu drewniany płotek i skrywającego się za nim wroga, ale... to w zasadzie wszystko, czego się dopatrzyłem. Reszta obiektów wydaje się być niezniszczalna. Z drugiej jednak strony, mamy wokół siebie głównie skały i piach, a więc obiekty dość odporne na ostrzał z małokalibrowej broni.

Po kilku godzinach od prezentacji po terenie rozeszła się informacja, że wciąż pytani i nagabywani, twórcy Medal of Honor dali się namówić na prezentację jeszcze jednej misji. Tym razem w wykonaniu słynnego, działającego w przebraniach, oddziału Tier 1. Po raz kolejny Greg Goodrich złapał w ręce pada i pokazał nam spory fragment gry. Może to wina początku gry i konstrukcji fabuły, ale mówiąc szczerze, nie zauważyłem, by misja ta w jakiś szczególny sposób różniła się od poprzedniej. Na pewno było w niej więcej walki na krótszych dystansach, troszkę skradania się i przekradania w pobliże wrogich stanowisk, jednak sama konstrukcja misji pozostała niemalże identyczna. Ponoć później całość rozkręca się i zadania stają się bardziej zróżnicowane, a jako, że mieliśmy okazję ujrzeć jedynie mały fragment gry, nie ma na razie powodów, by w to nie wierzyć.

Choć poszczególne misje wykonywać będziemy wcielając się w członków różnych oddziałów, całość – podobnie, jak w Modern Warfare – połączona jest wspólną fabułą. Często również zadania wykonywane w jednej misji będą skutkować jakimiś wydarzeniami w kolejnych. Niestety, nie będzie to zależało od nas, lecz skryptu scenariusza. Mówiąc krótko, nie będzie dodatkowych celów, których wykonanie skutkowałoby na przykład pewnymi ułatwieniami w kolejnym z zadań. Szkoda, bo mógłby to być bardzo ciekawy element rozgrywki.

Po prezentacjach mogę powiedzieć jedno – Medal of Honor ani nie rozczarowuje, ani też niczym na razie nie zaskakuje. Szykuje się solidna i prawdopodobnie grywalna produkcja, która jednak nie wybija się spośród konkurencji jakimiś szczególnie nowatorskimi rozwiązaniami. Szkoda tylko, że prezentacja trybu multiplayer, tworzonego przez ekipę EA DICE, była dostępna wyłącznie dla przedstawicieli drukowanych czasopism.

Crysis 2

Crysis 2, to kolejna gra FPS, której mogliśmy przez kilka chwil przyjrzeć się bliżej na londyńskiej imprezie. Tym razem, poza garścią wstępnych informacji, mogliśmy obejrzeć dwa fragmenty rozgrywki, w których bohater walczy z (prawdopodobnie) korporacyjnymi żołnierzami, by następnie zetrzeć się z forpocztą Obcych.

Całość rozgrywała się oczywiście w betonowej tym razem dżungli. W pierwszym fragmencie rozgrywki mogliśmy zaobserwować, jak działają nowe tryby zmodyfikowanego, bojowego nano-skafandra. Tryb stealth bardziej przypomina teraz działanie kamuflażu Predatora, niż poprzednią wersję. Przede wszystkim mamy dużo większą swobodę poruszania się, nie jesteśmy już tak ograniczeni przez wyczerpującą się energię. Wciąż jednak podjęcie jakichkolwiek agresywnych działań oznacza przerwanie trybu skradania się, należy więc działać mądrze i z rozwagą.

Crysis 2, EA Spring Showcase 2010 - Medal of Honor, Crysis 2, Bulletstorm

Najbardziej uniwersalny wydaje się tryb bojowy, w którym jesteśmy szybsi, silniejsi i bardziej sprawni. Coś w sam raz dla miłośników szybkich i spektakularnych akcji. Tryb taktyczny, to z kolei wymarzona opcja dla graczy lubiących wiedzieć, gdzie, kto i dlaczego. Pozwala on nam na bezproblemowe namierzanie i śledzenie wrogich żołnierzy, podczas gdy w trybie pancernym wzmacniamy przede wszystkim swoją wytrzymałość i odporność na ostrzał. W połączeniu ze stacjonarnym cekaemem (który można również zdemontować), może to zamienić naszego bohatera w siejącą zniszczenie, pancerną wieżyczkę.

GramTV przedstawia:

Na tym etapie gra była piekielnie efektowna, dokoła ciągle coś wybuchało, tłukło się i rozpadało. W tej orgii zniszczenia starałem się przyjrzeć zachowaniu przeciwników i... być może to mylne wrażenie, ale wydaje mi się, że nie grzeszyli zbyt wielką inteligencją. Praktycznie nie dostrzegłem oznak jakiejś współpracy, czy koordynacji. Jeden z ostrzelanych wcześniej przeciwników, który dodatkowo w trakcie sceny miał doskonały widok na pole walki, dał się kilka chwil później bez problemu podejść nie wykazując przy tym żadnych oznak zaniepokojenia.

Kolejna scena, czyli walka z Obcymi była równie efektowna, co... statyczna. Użycie granatnika narobiło sporo zamieszania, jednak sami przeciwnicy nie wykazywali również zbyt wielkiej inicjatywy. Ot, stali praktycznie w tym samym miejscu waląc do naszego bohatera z posiadanej broni i dobijając resztki korporacyjnego oddziału. O ile wcześniejsze wskoczenie między żołnierzy zrobiło na mnie całkiem niezłe wrażenie, o tyle potyczka z Obcymi pozostawiła mnie z uczuciem niedosytu.

Gra prezentowana była na konsoli X360 i pewnie to sprawiło, że... wyglądała gorzej, niż „jedynka” na moim leciwym piecu. Doskonale prezentowały się natomiast animacje ruchów postaci, będące jednymi z najlepszych, jakie kiedykolwiek mogłem podziwiać w grach. Jak na możliwości tej konsoli było jednak naprawdę nieźle, choć odniosłem również niepokojące wrażenie, że tym razem podatność otoczenia na zniszczenie jest znacznie mniej kompleksowa, niż w pierwszym Crysis. Pozostaje nam chyba tylko poczekać na wersję pecetową (oby nie „wyrównaną w dół”) i liczyć na to, że kilkukrotnie chwalony przez prowadzących prezentację, scenarzysta i pisarz Richard Morgan, stanął na wysokości zadania. Dobra fabularnie opowieść z taką oprawą ma bowiem spore szanse na sukces.

Bulletstorm

Ostatnim z omawianych dziś tytułów będzie tworzona przez polskie studio People Can Fly Bulletstrom, gra która w mojej opinii zasługuje na miano najciekawszej pozycji zaprezentowanej na konferencji. I nie wynika to wyłącznie z patriotyzmu lokalnego. Bynajmniej. Mogę tylko żałować, że w tym wypadku nie mogliśmy na grywanym kawałku kodu położyć swoich rąk.

Sam koncept gry z początku wydawał mi się strasznie wariacki, ale... szybko okazało się, że czerpanie ze starych wzorców oraz mieszanie teoretycznie kłócących się ze sobą elementów (poważna ponoć fabuła i komiksowa otoczka) sprawdza się doskonale. Mamy tu bowiem dość poważną opowieść o zdradzonym najemniku i równolegle toczącą się historię odkrywania tajemnic upadłego raju. Czyli planety, na której rozgrywa się akcja, będącej połączeniem dubajskiej architektury z technologią przyszłości i tropikalną dżunglą.

Bulletstorm, EA Spring Showcase 2010 - Medal of Honor, Crysis 2, Bulletstorm

Grafika robi oszałamiające wrażenie, gra jest niesamowicie efektowna, żeby nie rzec nawet, że wręcz efekciarska. Do tego dochodzi niesamowita dynamika akcji. W chwilach, kiedy zaczynają pojawiać się przeciwnicy, nie mamy nawet sekundy wytchnienia, wciąż zmuszając nasz umysł do wynajdowania kolejnych, coraz to bardziej efektownych sposobów ich dekapitacji. O to bowiem chodzi tutaj przede wszystkim. O jak najbardziej pomysłowe i efektowne pozbawienie życia wszelakich niemilców, którzy z uporem maniaka starają się przeszkodzić w naszej misji.

Każde zabicie wroga jest punktowane. Kiedy po prostu zastrzelicie kogoś serią w klatkę piersiową, otrzymacie tychże punktów dziesięć. Jeśli jednak uda wam się wepchnąć go na kolce olbrzymiego kaktusa, odstrzelić przy tym głowę i przy okazji znokautować dwóch stojących obok kompanów, punkty ulegną automatycznemu pomnożeniu. Jest to o tyle istotne, że właśnie za nie kupować będziemy wszelakie ulepszenia. W ciągu kilku zaledwie minut prezentacji rozgrywki na jednej z map, mieliśmy okazję obejrzeć przynajmniej kilkanaście różnorodnych combosów tego typu. Adrian Chmielarz zapewnił nas jednak, że to tylko mała próbka możliwości gry i interakcji z otoczeniem, którego poszczególne elementy mogą być dla nas zarówno bronią, jak i przyczyną naszej własnej śmierci.

Troszkę przypomina to system walki z Dark Messiah of Might and Magic(kopniak gra tu często pierwsze skrzypce), choć w porównaniu do tamtej gry liczba możliwych kombinacji jest zdecydowanie większa. Tym bardziej, że do swej dyspozycji dostaniemy niezwykle ciekawy arsenał. Na prezentacji (poza standardowym karabinem) mieliśmy okazje obejrzeć w akcji giwerę nazwaną Flailgun. To rodzaj granatnika, który wystrzeliwuje dwa granaty połączone... łańcuchem. „Pocisk” może nie tylko eksplodować po trafieniu w cel, ale również owinąć się wokół dowolnego obiektu. Na przykład szyi przeciwnika. Łapiecie już o co chodzi? Ze słów Adriana wynika, że to właśnie ma być kolejna z cech wyróżniających Bulletstorm – mnóstwo dziwacznych niekiedy, ale dających spore możliwości giwer.

W zaprezentowanym fragmencie rozgrywki mieliśmy też możliwość obejrzenia pojedynku z jednym z bossów. Powiem tylko jedno – ciekaw jestem, kiedy specjaliści od takowych, czyli Japończycy, zaczną przyjeżdżać na konsultacje do PCF. Walka ze zmutowaną, gigantyczną rośliną była w moim odczuciu perfekcyjnym połączeniem dynamiki i ciągłej zmiany taktyk z niesamowicie efektowną otoczką wizualną. To jedna z najbardziej efekciarskich walk, jakie widziałem w grach komputerowych.

Mimo ponoć poważnego tła fabularnego, gra skrzy się humorem, a dialogi między bohaterami (nasza ekipa składa się z kilku osób) maja w sobie ten sam niemalże urok, co komentarze słynnego Duke’a Nukema. Wiemy również, iż najprawdopodobniej przez całą kampanię grać będziemy tą samą postacią, a ze względów fabularnych (czyżby nasi towarzysze ginęli?) nie będzie też trybu kooperacji. Nie dało się również potwierdzić w stu procentach informacji na temat domniemanego trybu multiplayer. Z drugiej jednak strony, ta gra aż prosi się o taką możliwość, więc z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że takowy również się w niej pojawi. Przy najbliższej nadarzającej się okazji postaramy się dowiedzieć kolejnych szczegółów, biorąc w krzyżowy ogień pytań któregoś z jej twórców.

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
20/12/2010 15:38

Nie wiem czy to na moim komputerze, czy może u wszystkich. Zauważyliście, że miniaturki obrazków z trzeciej strony newsa są jakby w termowizji, ale po kliknięciu na nie pojawiają się w postaci normalnych obrazów jako normalny widok?