Nowości jak na lekarstwo...
Sporym mankamentem jest natomiast ilość wprowadzonych do gry nowości. Oczywiście trafiamy w nieznane miejsca, ale takie prawdziwe nowości możemy policzyć na dwóch palcach. Mowa o jednym przeciwniku i jednej broni (a w zasadzie modyfikacji starej broni). Nieznanym dotychczas wrogiem jest Hunter. Dziwna to, dwuoczna istota, poruszające się na trzech nogach, śmiesznie przy tym kiwająca się na boki, towarzyszy zazwyczaj pojawieniu się Striderów. Huntery są dość dobrze opancerzone, przez co odporne na ostrzał, a przy tym po namierzeniu Freemana przyspieszają taranując go niczym byki na corridzie. Najlepszą taktyką przeciwko nim jest gwałtowne zejście z drogi i ostrzał z mocniejszych broni z boku lub z tyłu.
Huntery mają również tendencję do tego, żeby niszczyć pociski, którymi zmodyfikowano Gravity Guna. A to właśnie wspomniana nowość w dziedzinie arsenału. Trzeba przyznać, że autorzy wykombinowali to bardzo ładnie. W czasie zabawy przejdziemy kurs używania nowych pocisków. Otóż pociski owe okazują się niezastąpione w niszczeniu Striderów. Powstają one w specjalnych zbiornikach energetycznych i wyciągnąć je można Gravity Gunem. Potem należy trafić w Stridera, tak aby pocisk przyczepił się do niego. Wówczas wystarczy jeszcze celny strzał z dowolnej giwery i metalowe szczątki szczudlaka lądują na ziemi niczym efektowne konfetti.
Nowej broni używamy często, a ostatni etap, w który walczymy z falą Striderów to już istna perełka. Miotamy się jak w amoku, aby nadążyć i ustrzelić to łażące zagrożenie, co wcale łatwe nie jest. I choć implementację broni, sam jej pomysł, a także dodanie przeciwnika, który skutecznie niweluje jej działanie, są znakomite, wielka szkoda, że nowości jest jak na lekarstwo. 
Na szczęście lepiej Epizod 2 wypada pod względem zagadek. Zamocowany w pojeździe radar wskazuje nam ukryte miejsca na trasie, w których zazwyczaj ulokowane są bonusy bronione przez wrogów. Najczęściej jednak trzeba znaleźć cwany sposób, aby się do nich dostać i nie zawsze będzie to budowanie wieży z pudeł i skrzynek (choć też). Zresztą w grze jest kilka (kilkanaście) momentów, w których aby pchnąć fabułę do przodu, trzeba zatrudnić szare komórki. Niektóre z zadań, jak chociażby to z mostem (kto zagra, ten zobaczy) są nad wyraz spektakularne. Za poziom, zbalansowanie i ilość łamigłówek należą się autorom słowa uznania.
A jednak rządzi!
Ostateczna ocena Epizodu 2 nie jest wcale łatwa. Wiadomo – fani będą zachwyceni i trudno się dziwić, gra z pewnością jest powyżej przeciętnej. Jednak relatywnie krótki czas rozgrywki (choć dłuższy niż w Epizodzie 1) i znikoma ilość nowości, to wady niezaprzeczalne. Do tego całość dostaliśmy w oprawie, którą już doskonale znamy, z bohaterami, którzy niektórym mogli się już opatrzyć, no w sumie mówiąc krótko: bez rewelacji... Z drugiej strony to w zasadzie dodatek, który został przygotowany naprawdę starannie. Fabuła wciąga, wydarzenia wywołują oczekiwany efekt, a owe znikome usprawnienia rewelacyjnie wpasowały się w klimat. Pojedynek z żołnierzami Kombinatu w Epizodzie 2 nadal jest pasjonujący, a ostateczna bitwa ze Striderami warta każdych pieniędzy (choć szkoda, że – ponownie! – dość krótka). Nie da się również ukryć, że Epizod 2 ma magiczną atmosferę. Budują ją zarówno świetne projekty poziomów jak i, może w stopniu największym, rewelacyjne udźwiękowienie. Kiedy należy muzyka staje się rzewna i sentymentalna, a kiedy trzeba daje niezłego kopa i wzmaga poczucie zagrożenia.
Zatem gdyby podsumować wszystkie za i przeciw okazuje się, że Epizod 2 (zwłaszcza w wydaniu Orange Box) jest pozycją godną polecenia. Oczywiście malkontenci będą mieli sporo racji w tym, że „wciska nam się drugi raz to samo”, że „w zasadzie wszystko to już widzieliśmy”, że „nowości jest tyle, co kot napłakał” i że „taka serialowa konstrukcja, to wyciąganie pieniędzy od graczy”. Do pewnego stopnia – zgoda. Tyle że malkontenci nie uwzględnią ważnego faktu. Half Life 2, a co za tym idzie również Epizod 2 to jedna z najbardziej grywalnych gier, jakie do tej pory powstały. Ma znakomicie zbalansowane elementy zręcznościowe, rewelacyjne zagadki z wykorzystaniem Gravity Guna, fizykę jakiej trudno gdzie indziej szukać oraz nietuzinkowe postacie i tajemnicę, która nadal pozostaje nierozwiązana. Nie bez przyczyny w swoim czasie gra sięgała też po największe branżowe wyróżnienia. I o ile w przypadku innych tytułów, w których z dodatku na dodatek zmienia się tak niewiele można by mówić o „naciąganiu” przez producentów, o tyle w przypadku HL 2 to bezzasadne. Miliony ludzi na świecie nie mogą się mylić. Half Life 2 ma niesamowity klimat i atmosferę, która zasysa. Epizod 2 znakomicie wpasował się w ten wzorzec.