Opinia: Dark Souls ma już cztery lata!

Adam "Harpen" Berlik
2015/10/07 14:00
0
0

Przeżyjmy to jeszcze raz.

Opinia: Dark Souls ma już cztery lata!

Dark Souls to moja ulubiona gra. Tak po prostu. Nie chcę rzucać sloganami, że to najlepszy tytuł minionej generacji, wszech czasów, etc. Produkcję studia From Software skończyłem ponad dwadzieścia razy i wciąż mam ochotę na więcej. Próbowałem swoich sił w rozmaitych wyzwaniach (np. przeszedłem na pierwszym poziomie bohatera, bez inwestowania dusz w statystyki postaci), bardzo dużo pomagałem innym graczom, testowałem różne typy broni i czary, bawiłem się w speedruny i próbowałem dojść do ostatniego bossa bez śmierci.

Z okazji czwartych urodzin Dark Souls nie zdecydowałem się na kolejne wyzwanie, lecz postanowiłem uczcić tę rocznicę w nieco inny sposób, choć oczywiście kolejnym przejściem gry. Tym razem jednak wyposażyłem swoją postać jedynie w przedmioty, które towarzyszyły mi w trakcie pierwszej rozgrywki. Zapomniałem o wszystkich sztuczkach (np. szybki sposób na rozprawienie się z Bed of Chaos), a także innych skrótach nieprzewidzianych przez twórców (np. trick z windą w Duke's Archives, który pozwala ominąć etap w więzieniu). Ale bez skrajności – nie udawałem, że nie znam gry; ginąłem sporadycznie, bo wiedziałem, co mnie czeka. Choć do Blightown poszedłem od tej trudniejszej strony (z Depths), choć można tam wejść także idąc z Firelink Shrine, kończąc grę bez pokonania problematycznego Capra Demona.

Mimo wszystko to, co sobie zaplanowałem, miało być swojego rodzaju symulacją pierwszego przejścia Dark Souls. Wielu graczy, podobnie jak ja, korzystało wówczas przede wszystkim z Drake Sworda, rozwijając głównie statystyki odpowiadające za punkty życia i wytrzymałość. Dopiero potem, w miarę możliwości, była przesiadka na Lightning Spear znalezione w Sen's Fortress. Niemal każdy miał w pogotowiu czary piromanty, które wymagały jedynie ulepszania rękawiczki, bo niewielu znalazło maga sprzedającego zaklęcia. Do tego koniecznie jakaś cięższa zbroja (dopiero potem okazało się, że znacznie lepiej gra się postacią, która robi szybkie przewroty, bo unik daje więcej pożytku niż dobry pancerz) i wielka tarcza. Dlatego też w moim ekwipunku nie zabrakło zestawu Havela i Eagle Shield. Zrobiłem wszystko, by utrudnić sobie zabawę tak, jak to robi się w pierwszym przejściu.

GramTV przedstawia:

Bo sama gra nie jest aż tak wymagająca, jak mówią. Poziom trudności Dark Souls wynika w dużej mierze z nieznajomości świata, ale nie tylko. Brak wiedzy na temat rozmieszczenia przeciwników i ich słabości powoduje, że giniemy tutaj bardzo często. Charakterystyczny napis YOU DIED pojawia się regularnie dlatego, że gracze sami utrudniają sobie grę. Nie twierdzę, że Drake Sword to słaba broń (w pierwszej fazie zabawy, bo potem faktycznie jest za słaba, ale mimo to spokojnie można z niej korzystać do końca), a przesiadka na Lightning Spear to zły pomysł. Uważam jednak, że korzystanie z ciężkich zbroi mija się z celem. Co z tego, że ataki wroga nie zabierają nam wiele punktów życia, skoro jesteśmy tak powolni, że nie możemy sami zadać ciosu w rozsądnym czasie i zamiast walczyć, tylko się bronimy i pijemy Estusy?

Trzeba również pamiętać, że Dark Souls to wymagająca, ale zarazem uczciwa gra. Daje znać o tym już na samym początku, kiedy to stajemy naprzeciwko ogromnego bossa wyposażeni jedynie w złamany miecz. Nikt nie każe nam grać w ten sposób. Podobnie, po samouczku, nie musimy walczyć ze szkieletami czy duchami, skoro nie możemy ich pokonać, a nawet jeśli, to zadajemy znikome obrażenia. Trzeba znaleźć właściwą drogę – tam, gdzie jest trudno, ale ewidentnie uczciwie. Czyli w Undead Burg. Takich przykładów jest znacznie więcej. Kiedy trafiamy do Crystal Cave, gdzie musimy przejść po niewidzialnych ścieżek, niewiele wcześniej znajdujemy Prism Stones. To specjalne kamyki, które możemy rzucić, by sprawdzić, czy spadną w przepaść, czy też koło naszych stóp. Dzięki temu będziemy wiedzieć, czy możemy postawić kolejny krok czy też spróbować pójść inną drogą.

Dark Souls można przejść w kilka godzin, zbierając tylko niezbędne przedmioty i odwiedzając kolejnych bossów (to nie jest speedrun; pierwsze przejście zajmuje kilkadziesiąt godzin, a gdy poznamy grę, czas ten skraca się wielokrotnie). Ale jeśli zdecydujemy zebrać wszystkie przedmioty i pokonać wszystkich "szefów", nawet ze znajomością gry, czas ten znacznie się wydłuży, być może nawet do kilkunastu godzin. Grając tak, jak za pierwszym razem, postanowiłem przypomnieć sobie każdy zakamarek Lordran (miejsce, w którym toczy się akcja gry) zamiast omijać przeciwników i pokonywać jednego bossa za drugim. W obu przypadkach zabawa przebiega zupełnie inaczej. To pokazuje, że Dark Souls pomimo braku dodatkowych trybów rozgrywki, ma ukryte ogromne replayability. Zachęca do wielokrotnego przejścia na różne sposoby, a każdy może grać, jak chce.

Celem tego tekstu było zachęcenie weteranów do przejścia gry tak, jak za pierwszym razem, a także nowicjuszy do tego, by spróbowali swoich sił w Dark Souls. Jeśli byście się zdecydowali, nie zważajcie na to, że minęły cztery lata od premiery, a w sieci można znaleźć masę poradników. Grajcie bez nich. Odkrywanie gry samemu, powoli, metodą prób i błędów to niezapomniane doświadczenie. Jedyne i niepowtarzalne – właśnie jak pierwsze przejście, które zapada w pamięć na długi czas.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!