Recenzja The Riftbreaker – Jak w kilku krokach wrócić z obcej planety

Mateusz Mucharzewski
2021/10/23 11:00
0
0

To jest ten moment, w którym większość może być zaskoczonych sukcesem gry. Jeśli jednak dobrze się zastanowić, był on oczywisty.

Recenzja The Riftbreaker – Jak w kilku krokach wrócić z obcej planety

Powoli zbliżamy się do końca roku, a więc i stopniowo kończą się tegoroczne polskie premiery. Z tych dużych został w zasadzie już tylko bohater tego tekstu (chyba, że mocno zaskoczy Prison Simulator). Tytuł szczecińskiego EXORa długo się rozkręcał, przez co musieliśmy się na niego troszkę naczekać. Początkowo wyglądało to jak klasyczna produkcja od twórców Zombie Driver – zachwycająca przede wszystkim technologią. Im jednak dalej w las tym bardziej można było dostrzec, że jest w tym spory potencjał. Dostrzegł go nawet Microsoft, dzięki czemu The Riftbreaker wylądował w Game Passie. Ktoś podejmując tę decyzję na pewno miał dobrego nosa. EXOR Studios dostarczyło spory hit. Po nieco głębszej analizie dojdziemy do tego, że było to do przewidzenia.

The Riftbreaker od początku był promowany krótkim wstępem fabularnym. Nasza bohaterka, wyposażona w bojowego mecha, trafia na niezamieszkałą przez ludzi planetę, gdzie musi wybudować teleport którym trafi na Ziemię. Niby nic nadzwyczajnego, klasyczny wstęp fabularny. O dziwo mówi on więcej o samej grze niż może się z początku wydawać. Do tego jednak za chwilę wrócimy. Rozgrywkę zaczynamy od wykonywania prostych czynności, które wprowadzają nas w podstawy rozgrywki. Gra pokazuje więc jak zbudować bazę, skąd brać surowce czy jak zabezpieczyć się na wypadek ataku lokalnej fauny. Klasyczny samouczek w pierwszej misji. Jakież było moje zdziwienie kiedy po każdym kolejnym zadaniu pojawiało się kolejne. Ile to potrwa? Kiedy skończy się ta misja i zacznie kolejna? Otóż nigdy. The Riftbreaker to nie jest to o czym niektórzy mogli myśleć.

The Riftbreaker – gatunkowy mix ekstremalny

Osobiście liczyłem, że EXOR Studios stworzyło kolejną grę akcji, ale tym razem z mocnym akcentem na budowanie bazy. Spodziewałem się więc szeregu misji, w których krok po kroku będziemy dążyć do celu. To jednak nie jest coś takiego. The Riftbreaker bliżej do szeroko pojętych tytułów survivalowych pokroju Subnautica wymieszanych z elementami We Are Billions czy nawet Factorio (głównie budowanie bazy). Tutaj nie ma podziału na etapy. Wszystko dzieje się w jednym, dużym świecie, który po kolei odkrywamy. Postawiony na początku cel jakim jest stworzenie teleportu towarzyszy nam do samego końca. Klasycznie dla takich produkcji zaczynamy z niczym, a kończymy z ogromną, dobrze zabezpieczoną i samowystarczalną bazą oraz masą surowców. Cała rozgrywka polega więc na tym, aby krok po kroku dochodzić do tego. Wiele tego typu produkcji wciąga jak bagno. Czy tak jest i tym razem?

GramTV przedstawia:

Widząc przedpremierowe materiały sądziłem, że najważniejszym elementem rozgrywki będzie walka z hordami przeciwników. W rzeczywistości jest ona tylko dodatkiem. Większość czasu spędzamy na zdobywaniu surowców i rozwoju bazy. Tych pierwszych jest kilka, zaczynając od węgla i żelaza, kończąc na rzadszych minerałach. Ich posiadanie pozwala nie tylko rozwijać się, ale i produkować energię, bez której nasze budynki nie będą istnieć. Ta źródeł ma kilka. Możemy ustawić elektrownię węglową, ale i skorzystać z odnawialnych źródeł. Pamiętajmy jednak, że w The Riftbreaker funkcjonuje pełen cykl dnia i nocy, a także zmienne warunki pogodowe. Jeśli więc uzależnisz się od paneli słonecznych, w pochmurne dni zostaniesz z wyłączonymi z użytku budynkami. Konieczność zachowania równowagi w produkcji energii to jeden z dowodów na imponującą skalę rozbudowania gry.

Rozwój bazy dzieli się na całkiem sporo etapów. O pozyskiwaniu surowców i produkcji energii już wspominałem. Do tego dochodzi szereg różnych budowli, które zawsze zwiększają nasze możliwości. Przykładowo zbrojownia da więcej amunicji, a centrum komunikacji pozwoli na kontakt z Ziemią i pozyskiwanie technologii. To nic innego jak trzy ogromne drzewka umiejętności. Zawsze jest więc co odblokować. Rozwój to też ekspansja na nowe tereny. Jeśli gdzieś znajdziemy złoża, konieczne jest postawienie budynków wydobywczych. Warto też zastanowić się nad magazynem surowców. Na wypadek ataku lepiej też postawić mur i wieżyczki strażnicze. Wszystko trzeba też połączyć przewodami, aby doprowadzić energię. Zanim jednak za cokolwiek się zabierzemy, dobrze jest wykorzystać jedną z broni mecha (miecz) do wykarczowania terenu. Na płaskim lepiej się buduje. Przy okazji gra zwraca uwagę na to, że realizując nasze cele dewastujemy środowisko naturalne. To jeden z wątków, które porusza The Riftbreaker. Twórcy nie silili się jednak na przesadnie moralizatorski ton. Nie ma więc mowy to tym, aby produkcja miała na celu zmuszać nas do myślenia o konsekwencjach podjętych działań.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!