Ja chcę jeszcze raz - recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance

Jakub Zagalski
2024/06/12 17:00
3
0

Shin Megami Tensei V wraca po prawie trzech latach w nowej odsłonie i traci status perełki tylko na Nintendo Switch. I bardzo dobrze, bo taki "remaster" zasługuje na jak najszerszą publiczność.

Ja chcę jeszcze raz - recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance

Postawmy sprawę jasno: Shin Megami Tensei V: Vengeance, jako "definitywna" wersja gry ocenionej przeze mnie na 8,9/10, zasługuje na jeszcze wyższą notę. Niezależnie od tego, czy spędziliście setki godzin z oryginalną "piątką" na Switcha, czy podchodzicie pierwszy raz do tego tytuły, wersja Vengeance jest wymarzonym prezentem dla fanów wymagających jRPG/dungeon crawlerów. To gra piekielnie rozbudowana względem pierwotnej wersji, ulepszona, dopieszczona. Aż trudno się do czegoś przyczepić.

Jeżeli nie graliście w SMTV (lub nie czytaliście mojej recenzji z 2021 roku), to pokrótce przypomnę, że wcielamy się w postać niemego bohatera, któremu wybieramy imię i nazwisko, a następnie bierzemy udział w krótkim epizodzie z życia japońskiego licealisty. Chłopak w drodze do domu spotyka grupę znajomych i wkrótce przekonuje się, że krążące plotki o demonach porywających ludzi nie były owocem bujnej wyobraźni.
Kilkanaście minut po rozpoczęciu gry (więc nie jest to żaden spoiler) bohater budzi się w Da'At - świecie przypominającym zrujnowane Tokio. Postapokalipsa pełną gębą. Dookoła piętrzą się ruiny budynków, puste samochody i inne ślady ludzkiej cywilizacji, a wszystko to zasypane piachem. Pustynne Tokio szybko okazuje się być bardzo niebezpiecznym miejscem dla naszego nastolatka, który unika przedwczesnej śmierci tylko dzięki spotkaniu z pewną niezwykłą istotą. I przeistoczeniu się w nowy byt znany jako Nahobino.


W Shin Megami Tensei V: Vengeance możemy jeszcze raz przeżyć tę samą historię, ale największą nowością jest dodanie drugiej ścieżki fabularnej. O tym, którą podążymy, decydujemy na samym początku (gra nas o wszystkim informuje). I choć obie historie mają wspólny mianownik - choćby opisany początek - to w tzw. kanonie zemsty przeżywamy zupełnie nowe przygody, spotykamy dodatkowe postacie, zwiedzamy nieznane dotąd lokacje. Wszystko to jest związane z nową bohaterką i wielką intrygą w tle, która zadowoli fanów okultystyczno-nadprzyrodzonych wątków i podejmowania trudnych decyzji.


Shin Megami Tensei V w wersji Vengeance pod względem estetyki i klimatu jest tożsame z oryginalną wersją, w której realia współczesnej Japonii mieszają się ze światem rozmaitych demonów, istot nadprzyrodzonych i bóstw wyciągniętych z wierzeń i mitologii niemal wszystkich cywilizacji. Atlus bez skrupułów miesza elementy kultury judeochrześcijańskiej z mitologią celtycką, egipską, nordycką czy buddyjską. Istoty w grze zwane ogólnie demonami są też zapożyczone z japońskiego folkloru, wierzeń ludów Bali, Azteków, Koreańczyków, Chińczyków itd. W praktyce oznacza to, że nasz bohater w formie Nahobino będzie mógł stanąć do walki z Belzebubem, Anubisem, Bafometem, Walkirią, a nawet z Marią wzorowaną na matce Chrystusa.

Co nowego?


Lista demonów werbowanych i tworzonych dzięki Fuzjom (po szczegóły odsyłam do recenzji SMTV) już trzy lata temu była pokaźna, a teraz wydłużyła się o ponad 40 nowych istot. Shin Megami Tensei V: Vengeance nie stawia jednak wyłącznie na ilość. Twórcy podeszli bowiem do całego projektu bardzo kompleksowo i oprócz dorzucania nowych elementów, postarali się o dopracowanie/zmienienie pewnych rozwiązań.
Nowi gracze oczywiście nie będą sobie zdawać sprawy, jak wiele się zmieniło na lepsze. Trzeba jednak podkreślić, że liczba usprawnień jest pokaźna i choć niektóre wydają się być mało znaczące (na zasadzie: mała rzecz, a cieszy), to bez innych nie wyobrażam sobie teraz grania w oryginalne Shin Megami Tensei V.


Mowa chociażby o dodaniu opcji szybkiego zapisu gry w niemal dowolnym momencie, podczas gdy na Switchu trzeba było wypatrywać save pointów. Vengeance wprowadza także nowy system, który działa jak fast travel, co diametralnie przyspiesza i ułatwia przemierzanie niegościnnych lokacji. Pomocna jest też nowa mapa z możliwością ręcznego zaznaczania wybranych miejsc, czytelnym rozróżnieniem pięter itp. Minimapę można wreszcie obracać, co również pomaga w nawigacji, podobnie jak opcjonalne spojrzenie na okolicę z lotu ptaka.

 , Ja chcę jeszcze raz - recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance

Poza takimi udogodnieniami Vengeance wprowadza także szereg nowości i zmian w samym systemie gry. Do tych najważniejszych należą pasywne umiejętności demonów, przypisane do konkretnego gatunku, które mogą odpalać dodatkowe synergie w trakcie walki. Nowością są też Magatsuhi Skills, które aktywują wyjątkowe akcje ofensywne, lecznicze czy wspierające. W trakcie walki może dojść do sytuacji, gdy pokonane demony wezwą wsparcie, pojawiają się nowe opcje dialogowe przy werbunku. Pierwsze uderzenie można teraz zadać nawet wtedy, gdy zostaniemy wcześniej zauważeni przez przeciwnika. Lepiej rozwiązano też angażowanie walk z latającymi stworami.

GramTV przedstawia:


Technicznie też jest wyraźnie lepiej, choć nie nastąpił tu jakiś drastyczny przeskok generacyjny. Grunt, że wersja na PlayStation 5 (taką otrzymałem do recenzji) jest wolna od przypadłości, które pamiętałem z SMTV, takich jak gubienie klatek animacji czy wiecznie doczytujące się elementy krajobrazu. Widać, że nie jest to gra nowa i pisana pod najmocniejsze sprzęty, ale fani MegaTenów (czy ogólnie japońskich RPG-ów) nie powinni kręcić nosem na ogólnie przyjęty styl graficzny. Ogromnym plusem, a zarazem sporym zaskoczeniem, była dla mnie polska wersja językowa. Shin Megami Tensei V: Vengeance możemy poznawać z polskimi napisami do angielskiego lub japońskiego dubbingu.

Zemsta dla każdego?


Nie da się ukryć, że sporo zmian i nowości może być odebrana jako ułatwienie dla nowicjuszy. Shin Megami Tensei V to gra trudna i żmudna, pełna grindu i wymagającej eksploracji. W Vengeance sporo takich aspektów zniknęło (np. dzięki zapisywaniu gry w dowolnym miejscu i fast travel), co nie znaczy, że gra straciła swój hardcore'owy charakter. Z jednej strony najniższy poziom trudności jest dedykowany casualom, którzy nie lubią zbierać batów. Z drugiej zaś masochiści mogą wypróbować nowy poziom (na początku jest zablokowany), przy którym hard będzie się wydawał rozgrzewką. Szczególnie, gdy będziemy próbowali wbić maksymalny poziom doświadczenia, który został podniesiony z 99 do 150.


Inne nowości warte odnotowanie do chociażby wirtualny trener (pozwala powtarzać walki z pokonanymi bossami) czy Demon Haunts. Miejsce, gdzie możemy na spokojnie pogadać z demonami i towarzyszami niedoli, wręczać im prezenty i wzmacniać więzi. Nie liczcie jednak na głebię social linków znanych z serii Persona. Shin Megami Tensei V: Vengeance nie skręca w kierunku "symulatora japońskiego nastolatka" i pozostaje wierne korzeniom. Co oznacza, że o wiele więcej czasu spędza się na trudnych walkach i rozwijaniu drużyny niż poznawaniu fabuły.

Zemsta dla każdego?, Ja chcę jeszcze raz - recenzja Shin Megami Tensei V: Vengeance

Trzy lata temu pisałem, że Shin Megami Tensei V to raj dla graczy, którzy lubią kombinować, zmieniać, eksperymentować przy tworzeniu drużyny. Sprawdzać statystyki i szukać rozwiązań, pozwalających skompletować demoniczny dream team. Jeżeli ktoś oczekuje, że po osiągnięciu kolejnego poziomu doświadczenia wystarczy dodać +1 do siły czy wytrzymałości, to nie ma tu czego szukać. Tutaj naprawdę mnóstwo czasu spędza się w menu i na przygotowaniach do walki. A przynajmniej powinno się tak robić, bo na tym polega urok tej gry.


Nie inaczej jest w Vengeance. Bo o ile szereg nowości podpada pod kategorię wygodnych ułatwień, to sama gra jest kierowana przede wszystkim do osób szukających wyzwania. Z gęstym klimatem i nietuzinkowym (tylko MegaTeny tak potrafią) podejściem do kultur i religii.

9,2
Trudno sobie wymarzyć lepsze Shin Megami Tensei V
Plusy
  • Nie tylko posiadacze Switcha mają powód do radości
  • Zupełnie nowa ścieżka fabularna
  • Fast travel, szybki zapis i wiele więcej usprawnień
  • Nowe demony, skille itd.
  • Polska wersja językowa
  • Ułatwienia dla świeżaków i więcej wyzwań dla masochistów
Minusy
  • Na Switchu nie można kontynuować save'a z SMTV
  • Mało ciekawych sidequestów
Komentarze
3
beetleman1234
Gramowicz
13/06/2024 09:53
xguzikx napisał:

Chodzi o Magatsu Rails, które pozwalają szybko przemieszczać się pomiędzy połączonymi punktami na mapie

beetleman1234 napisał:

Nie bardzo rozumiem: czym właściwie wyróżnia się nowy system fast travel?

Aa, już widzę, dzięki, fajnie to wygląda. Mam nadzieję, że te railsy są dobrze rozmieszczone i nie trzeba będzie znowu latać sto lat do fontanny, zmieniać team, potem lecieć sto lat do bossa, który zmiótł poprzedni team i tak do skutku.

xguzikx
Redaktor
Autor
13/06/2024 09:39
beetleman1234 napisał:

Nie bardzo rozumiem: czym właściwie wyróżnia się nowy system fast travel?

Chodzi o Magatsu Rails, które pozwalają szybko przemieszczać się pomiędzy połączonymi punktami na mapie

beetleman1234
Gramowicz
13/06/2024 08:55

Nie bardzo rozumiem: czym właściwie wyróżnia się nowy system fast travel?




Trwa Wczytywanie