Mainstream ostatnio odkrył gry i zachwycił się projektem geopolityka Jacka Bartosiaka. Ile jednak w tym faktów, a ile PR-u?
Polski Elon Musk, nowa gwiazda gamedev-u i wielomilionowa sprzedaż. To tylko kilka haseł pojawiających się w kontekście Play of Battle. Nazwa, której do tej pory na Gram.pl nie widzieliście zbyt często. Mimo wszystko jest to tytuł budzący duże zainteresowanie. Swój materiał na jego temat przygotował nawet mainstreamowy Kanał Zero, który do tej pory nie chciał pochylić się nad grami. Ostatni pokaz dema Play of Battle odbył się z kolei na głównej sali kinowej w warszawskich Złotych Tarasach, gdzie licznie zgromadzona widownia mogła zobaczyć jak w akcji prezentuje się produkcja, za którą stoi bardzo mocne nazwisko. Nie cenionego twórcy czy designera, a geopolityka Jacka Bartosiaka. Momentami można odnieść wrażenie, że to największy i najambitniejszy growy projekt powstający w Polsce. Ile w tym prawdy, a ile dymu i luster?
Co do jednego możemy się zgodzić. Play of Battle, bez względu na to jak pozytywnie na to nie spojrzymy, nie jest najciekawszą grą wideo powstającą w Polsce. Trudno ją zestawić obok nowego Wiedźmina, RPG tworzonego przez Techland, Dawnwalkera od Rebel Wolves, Project 8 od 11 bit czy Cronos: A New Dawn od będącego ostatnio na topie Bloober Team. Mimo wszystko mainstreamowe media wykazują wyjątkowe zainteresowanie nowym studiem tworzącym grę strategiczną, która ma przenieść do cyfrowego świata współczesne realia geopolityczne i wojenne. Temat jest nośny, ale największą robotę robi Jacek Bartosiak, współzałożyciel i prezes studia, znany geopolityk, za którym stoi ogromna grupa fanów (ale też i przeciwników). Dzięki temu o grze i deweloperze jest głośno. Tylko, że póki co o jednym nikt nie mówi. Cały ten marketing jest przede wszystkim w celu zamknięcia nowej rundy finansowania, z której deweloper chce pozyskać 7 mln złotych. Zapisy trwają do 28 listopada. Jest jeszcze czas, aby spojrzeć na sytuację bardziej krytycznym okiem.
Początki Play of Battle
7 mln złotych to, przy obecnych realiach rynkowych, sporo. Klimat inwestycyjny wokół branży gier jest nieciekawy, a więc Play of Battle ewidentnie wysoko postawiło sobie poprzeczkę. Wszechobecny szum medialny nie jest więc zaskoczeniem. Warto się jednak zastanowić czy jest on proporcjonalny do faktycznego potencjału gry. Aby to zrobić dokładnie prześwietliłem Play of Battle, a także skontaktowałem się z samym studiem, aby jeszcze lepiej przeanalizować sytuację. Zacznijmy więc od początku, a więc momentu powstania. Historia zaczęła się spontanicznie, od spotkań Jacka Bartosiaka z Jarosławem Kotowskim, drugą najważniejszą osobą w tym projekcie (trzecim założycielem jest Zbigniew Pisarski). Obaj Panowie szybko złapali wspólny język w kontekście sytuacji geopolitycznej Polski i potrzeby stworzenia gry, która przedstawi współczesne realia. O ile Kotowski od lat związany jest z branżą, tak Jacek Bartosiak dopiero do niej wchodzi. Otrzymałem deklarację, że prezes Play of Battle od dawna jest miłośnikiem gier strategicznych i zna realia gatunku, ale jeśli chodzi o aktywne zaangażowanie w produkcję czy prowadzenie biznesu w sektorze, Play of Battle to jego pierwsze doświadczenie. Można to uznać za pewien problem, ale pamiętajmy też, że mamy w kraju kilka spółek (nawet dobrze funkcjonujących), które były zakładane przez osoby wcześniej niezwiązane z grami. Nawet wieloletni prezes CD Projekt, Adam Kiciński, znany był z tego, że w gry nie grał.
GramTV przedstawia:
Nie da się ukryć, że największym wkładem Jacka Bartosiaka ma być warstwa merytoryczna. Play of Battle ma być projektem innym niż konkurencja. Gra innowacyjnie łączy dwa gatunki - grand strategy oraz RTS. W pierwszym przypadku mówimy o rywalizacji z hitami Paradox Interactive. Rodzimy tytuł ma jednak charakteryzować się znacznie większym poziomem rozbudowania oraz realizmu. Widać tutaj duży wkład Jacka Bartosiaka, dzięki któremu w grze zarządzamy surowcami strategicznymi, które w rzeczywistym świecie odgrywają kluczową rolę. Na prezentacji dema geopolityk kilkakrotnie powtarzał, że wiele gier podchodzi do tego tematu dosyć dziecinnie. Poziom realizmu Play of Battle ma być tak duży, że twórcy mówią wręcz o silnym aspekcie edukacyjnym jaki ma nieść za sobą gra.
Realizm ma być też obecny w warstwie RTS-a. Wiele map jest umieszczonych na terenie Polski, a studio włożyło sporo pracy, aby wiernie je odwzorować (np. Warszawa czy Przesmyk Suwalski). Do tego w czasie zabawy rozegramy bitwy, które według Jacka Bartosiaka mogą mieć miejsce gdyby doszło do hipotetycznego ataku Rosji na Polskę. Jeśli więc ktoś na bieżąco śledzi działania zespołu Strategy&Future, w grze powinien się dobrze odnaleźć. Fabuła ma prezentować lata 2008-2025 i pokazać alternatywną wersję historii, w której Ukraina została podbita. Miejmy więc nadzieję, że finalnie te scenariusze będą do zobaczenia tylko w grze wideo, a nie w rzeczywistości.
Redaktor z ponad dziesięcioletnim stażem na Gram.pl. Zajmuję się głównie recenzjami i publicystyką. Od kilkunastu lat moją specjalizacją jest polski gamedev.
Bardzo ambitny projekt jak na dosyć niedoświadczoną grupe. Przede wszystkim tworzenie czesci strategicznej i czesci taktycznej to dwa osobne projekty. Do tego na wysokim poziomie realizmu. To jest konkurowanie z Total War i Paradoxem jednoczesnie i wydaje sie ze troche wyskakiwanie z kosa na kamien. Jednak zobaczymy. Trzeba mierzyc wysoko. Narazie mnie nic nie przekonalo, ze to moze sie udac :D
FromSky
Gramowicz
20/11/2024 17:29
Tylko i wyłącznie marketingiem można przekonać ludzi że nasz energetyk jak najlepszy mimo że wszystkie sa takie same ale nie da się przekonać niezainteresowanych graczy i stworzyć hype-u jeśli sam sie nie zrobi
Nazwa gry jest najbardziej mobilna jak to tylko możliwe ale chcą stworzyć grand strategy głębsze niż te od Pradoxu mimo że tamci robią to 20 lat, mają włąsny silnik i kilka udanych serii gier
I jeszcze to skupienie tylko na Polsce gdzie jest mały rynek a i z takim remakiem Gothica, czy Stalkerem2 nie wygrają