Alan Wake 2 - dodatki "rozczarowują"? Zależy jak na to spojrzeć...

Wbrew wszelkim opiniom dodatki do Alan Wake 2 mogą rozczarować wielu graczy, ale pewnych rzeczy można było się spodziewać już dawno temu

Alan Wake 2 - dodatki

Czasami zdarza się, że po premierze świetnych gier oczekujemy takich dodatków, które w pewien sposób dorównają im geniuszowi. Tym bardziej od Remedy Entertainment wypadałoby wymagać więcej, bowiem geniusz ekipy Sama Lake’a wykracza poza pewne branżowe granice. Jedni widzą w nim geniusza stawianego obok Hideo Kojimy, a inni szaleńca również stawianego obok Hideo Kojimy.

Dlatego też słowo “rozczarowanie” wpisałem świadomie w cudzysłów, ponieważ w zależności od tego jak spojrzymy na dodatki do Alan Wake 2, jak wyglądały te DLC w przeszłosci oraz z jakim nastawieniem podejdziemy do tematu wskaże nam niejako również dla kogo tak właściwie zostały one stworzone. A na samym końcu i tak wyjdzie, że większość rzeczy, które widzimy na ekranie warto brać ze szczyptą soli na języku, przymrużeniem oka i jeszcze kilkoma innymi sformułowaniami, które mogą sugerować: “koleżanko, kolego – nie musisz brać wszystkiego na serio”.

Czy spodziewaliśmy się czegoś więcej? Zdecydowanie tak...

Alan Wake: Night Springs
Alan Wake: Night Springs

O ile w przypadku Night Springs, które bardzo luźno łączyło się z Alan Wake 2 pod wieloma względami można przymknąć oko na formułę zabawy, tak mam wrażenie, że po Lake House spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej.

Tym bardziej, że Sam Lake przed premierą dodatku wspominał, iż będzie ten dodatek o wiele bardziej skupiony na elementach typowego survival horroru i poniekąd miał rację – ciemne i utrzymane w brutalistycznym stylu korytarze, dziwne malowidła i dość poplątany wątek związany z Federal Bureau of Control pasują tutaj jak ulał. Nawet można byłoby tutaj podciągnąć jakiś motyw powolnego docierania do jądra ciemności placówki FBC w świecie Alana Wake’a… ale to może już nadinterpretacja.

Nie mniej jednak idąc tymi tropami Lake House mimo konieczności powrotu w dane miejsca oraz eksploracji wypada niesamowicie prostolinijnie. Do tego stopnia, że ten mrok i tajemniczość momentami zwyczajnie nie ekscytują tak samo, jak w przypadku odkrywania kolejnych tajemnic FBC. Być może działa na to wszystko fakt, że zasadniczo za mało w tym wszystkim… Jesse Faden? Inne postacie ze świata Control pojawiają się co prawda w Lake House, ale o szefowej Biura Kontroli wiemy stosunkowo niewiele.

Alan Wake 2: The Lake House
Alan Wake 2: The Lake House

I zasadniczo też nie ma co się sugerować tym, co widzieliśmy w przypadku Night Springs, ponieważ biorąc pod uwagę ten dodatek całość można byłoby uznać za coś w rodzaju „What If” od Marvela. Daje on co prawda niesamowicie dużo frajdy mieszając różne gry oraz postacie ze świata Remedy, ale znowu – jeśli ktoś chciał szukać w tym dodatku czegoś więcej, jakichś poszlak, to również może być delikatnie rozczarowany formułą Night Springs. Nadal jednak Mr. Door to jeden z lepszych bohaterów w uniwersum Alana Wake’a i mogę mieć tylko nadzieję, że jego wątek będzie poszerzany w kolejnych grach, bo można mieć wrażenie, że to dopiero początek jego mieszania w tym uniwersum.

Alan Wake: Night Springs
Alan Wake: Night Springs

Nie mniej jednak zaskoczony nie jestem tym, że w przypadku obu dodatków do Alan Wake 2 spodziewaliśmy się czegoś więcej zwłaszcza, że sama gra na swój sposób była mocno rozbudowana i jak na survival horror dość długa.

Czy mogliśmy dostać więcej? Niekoniecznie…

Alan Wake: Night Springs
Alan Wake: Night Springs

Może zacznijmy od najważniejszego, bo zazwyczaj ten element najlepiej pozwala określić długość dodatku (choć nie zawsze!), czyli cena. Rozszerzenie do wersji Deluxe gry Alan Wake 2 to jakieś 86 zł (na PlayStation Store), w ramach których oprócz dodatków wizualnych dla bohaterów dostajemy również dwa dodatki. Załóżmy więc, że każdy z nich kosztuje około 43 zł – to niewiele, prawda? I właśnie tutaj można było się już spodziewać, że dodatki do Alan Wake 2 nie będą oferowały za dużo. Co prawda zdarzają się wyjątki od reguły, ale załóżmy z góry, że to będą niewielkie dodatki fabularne nie dłuższe niż dwie lub trzy godziny rozgrywki na jeden.

Z drugiej natomiast strony biorąc pod uwagę możliwości Remedy oraz fantazję Sama Lake’a jako autora scenariuszy do swoich gier… to mogliśmy się spodziewać tego, że te rozszerzenia będą w pewnym stopniu poszerzały uniwersum tych gier, ale nie zawsze będą to czynić w aż tak bezpośredni sposób jak w przypadku The Foundation do Control. Ot wychodzi na to, że w przypadku Alana Wake’a mogą sobie pozwolić na o wiele więcej zabawy i swobodę w kreowaniu różnych historii (tak, mówię również o AWE do Control).

Alan Wake 2: The Lake House
Alan Wake 2: The Lake House

Jednakże tego, czego prawdopodobnie nauczyły Remedy przygody Alana Obudzonego to fakt, że trochę szkody drugiej części gry mógł wyrządzić… samodzielny dodatek American Nightmare, z którego to wiele elementów pojawia się w drugiej części przygód bestsellerowego pisarza. Bo i wątek „Champion of Light” się pojawia, i temat „Herald of Darkness”, czyli Mr. Scratcha również jest zaprezentowany o wiele lepiej niż w przypadku Alan Wake 2 (zdecydowanie w dodatku duet Matthew Poretta i Ilkka Villi mieli więcej do zaoferowania pod tym względem i zrobili to w sposób brawurowy, bo trudno zapomnieć taniec Scratcha do “Happy Song” Poets of the Fall). Nie trudno się więc zrozumieć, że pewne rozczarowanie późniejszą prezentacją alter-ego głównego bohatera w sequelu mogło się pojawić biorąc pod uwagę potężną redukcję udziału jegomościa w kolejnej grze – co prawda nadal był on jednym z najważniejszych jej elementów, ale można było z niego prawdopodobnie wyciągnąć o wiele więcej, jakkolwiek to nie zabrzmi, dobra.

GramTV przedstawia:

Mimo wszystko nadal warto było pamiętać jedno – mimo tego, iż postacie w samym dodatku były kanoniczne, tak cała historia sama w sobie już niekoniecznie. Podobnie w przypadku Night Springs w Alan Wake 2 wszelkie wydarzenia warto było traktować z przymrużeniem oka (zwłaszcza w przypadku pierwszej historii) i pod tym względem wypadają one całkiem przyzwoicie, bo dobrze wiemy do kogo wszystkie drogi prowadzić powinny…

Alan Wake 2: The Lake House
Alan Wake 2: The Lake House

Co do Lake House z kolei, to właściwie dalej niż pewne ramy wyznaczone przez filię FBC w innym uniwersum raczej i tak byśmy nie wyszli. Nawet biorąc pod uwagę drobne wtrącenia z Control, to nie spodziewałem się wielkiego wtargnięcia do FBC, a raczej nakreślenia aktualnej sytuacji w “firmie” i może większego udziału bohaterów, którzy pojawili się w poprzedniej grze Remedy Entertainment. Tutaj jednak porównując do dodatku AWE to tak naprawdę również i Alana było tak… dość niewiele. Prędzej pewne odwzorowanie rzeczywistości Bright Falls w gmachu FBC oraz symulacji “co by było, gdyby kolejne AWE się odbyło”. Z kolei sam mogę mieć nadzieję, że to nie jest ostatni raz, kiedy będziemy mieli możliwość spotkać Agentkę Esteves, bo i jako kolejna postać z tego uniwersum wypada całkiem dobrze, a i po stronie Biura Controli wypadałoby mieć więcej niż kilku bohaterów, którzy w ogóle przeżyli poza Jesse Faden. Ale o tym to pewnie będziemy się dowiadywali bardziej w drodze do Control 2.

No i co najważniejsze – właściwie wszystkie dodatku poza American Nightmare, które było nieco dłuższe, były dość krótkimi przygodami. Czy to dodatkowe rozdziały pierwszego Alan Wake, czy to późniejsze rozszerzenia do Control, to tak samo jest w przypadku Alan Wake 2. Można więc powiedzieć bez większego zastanowienia, że cena jest współmierna do długości.

Czy oskarżony ma coś na swoją obronę?

Alan Wake 2: The Lake House
Alan Wake 2: The Lake House

Chyba tylko to, że tak naprawdę rozszerzenia do Alan Wake 2 na rok po premierze w zestawie z pełną wersją gry aktualnie się bardziej opłacają niż bezpośrednio po premierze. Tak, nadal jest to drogie wydanie po nieco ponad roku od premiery gry, ale mając w tym momencie do zgarnięcia jeden z najlepszych tytułów z gatunku survival horror w 2024 roku oraz dwa dodatki, które wydłużą wam rozgrywkę o tych może z maksymalnie pięć godzin wracamy do czasów… gdy tego typu wydania kosztowały mniej więcej takie pieniądze. A tu w międzyczasie do Alan Wake 2 doszedł „Final Draft” czyli trochę inne spojrzenie na New Game Plus, także tego grania, aby odkryć całą historię zawartą w tym tytule jest sporo.

Biorąc jednak pod uwagę to, że Remedy zawsze miało takie podejście do dodatków w swoich grach trudno było się spodziewać czegoś spektakularnego. Prędzej bym powiedział… awangardowego momentami?

Nawet jako fan twórczości Sama Lake’a mam momenty zawahania, bo z jednej strony czuję delikatny zawód i liczyłem więcej, a z drugiej strony są momenty takie jak w Lake House, które delikatnie zarysowują kolejne projekty – czy to FBC: Firebreak, czy to Control 2. Nie mniej jednak trudno również nie zauważyć tego, że oba dodatki zostały stworzone bardziej z myślą o hardkorowych fanach uniwersum growego Remedy, czyli tych, którzy będą kopali w kolejnej tonie notatek szukając wszelkich powiązań niczym legendarny Leonardo DiCaprio wskazujący na monitor za każdym razem, gdy takowe się pojawi. Cała reszta po przebiciu się przez to wszystko zapewne wzruszy ramionami, bo to ani nie jest dalsza część historii Alana (ta poniekąd wyjaśniona jest poprzez The Final Draft), ani też jeśli nie graliście w poprzednie gry Remedy, to też niektóre fragmenty DLC nie będą powodować u was należytej ekscytacji.

Być może Remedy niekoniecznie chce aż tak głęboko wchodzić w temat jak w przypadku Amercian Nightmare, w którym to Mr. Scratch był świetnie napisanym antagonistą tylko po to, aby w Alan Wake 2 jego rolę ukrócić do jumpscare’ów oraz kilku momentów w końcowej fazie rozgrywki. Trzeba przyznać, że potencjał na wykorzystanie jego postaci był tu zdecydowanie większy. Dlatego też rozumiem pewne zachowawcze działania w przypadku DLC do Alan Wake 2 po to, aby jednak najbardziej hardkorowi fani tego świata nie łączyli kropek za mocno.

Jedyne czego bym natomiast chciał to to, aby z jednej strony te mrugnięcia okiem z The Lake House miały przełożenie na Control 2 lub FBC: Firebreak, a z drugiej fakt, iż Remedy nie zapomniało m.in. o Quantum Break przeniosło się na możliwą drugą część tej gry… bo czego by nie mówić, to o ile formuła nie za bardzo w tej grze wypaliła, to nadal jest to solidna gra utrzymana w lubianym stylu Remedy (oraz gwiazdorską obsadą).

Mimo wszystko zamiast wystawić każdemu DLC z osobna ocenę myślę, że jeśli kupicie Alan Wake 2 (które jest świetne), to po prostu dajcie dodatkom szansę. To nieco inne doświadczenie od tego głównego, ale dość krótka i momentami zaskakująca formuła epizodów w Night Springs oraz mały wypad do klimatów Control z The Lake House to miłe urozmaicenie całego pakietu. Idealny prezent na święta? Ja bym powiedział, że tak.

A potem to „The Final Draft” i czekamy na Control 2… albo FBC: Firebreak, którego boję się bardziej niż wielu gier z gatunku survival horror.

Komentarze
8
Yetiiiiii napisał:

Night Springs rozczarowało, ale Lake House proszę szanować. Moim skromnym zdaniem stanowiło idealny pomost między światami Control i Alana - świetny klimat, kilka interesujących wątków fabularnych i brak tego bezsensownego zapychacza pt. mind place z podstawki. 

Żeby nie było - szanuję Lake House za dodatkowe lore FBC oraz te mniejsze lub większe teasery pod kolejne gry, ale imo można było to lepiej rozegrać i dać temu czegoś więcej niż chodzenia po ciemku.

Tak naprawdę to gdy wszystko zaczęło się powoli rozkręcać, to już się skończyło i tak... niedosyt spory pozostał. Nie żeby ten dodatek trwał 8-10 godzin, bo to byłby overkill, ale sam byłem zaskoczony przeskoczeniem go w jakieś dwie godziny, gdzie sporo czasu i tak straciłem z głupich powodów.

Yetiiiiii
Gramowicz
14/11/2024 23:29

Night Springs rozczarowało, ale Lake House proszę szanować. Moim skromnym zdaniem stanowiło idealny pomost między światami Control i Alana - świetny klimat, kilka interesujących wątków fabularnych i brak tego bezsensownego zapychacza pt. mind place z podstawki. No i coś, co powyżej pojawia się jako wada - jest krótka, więc nie wymęczy człowieka i nie ma wszechobecnego w innych grach bloatu. Na pewno warto kupić dodatki, dla całego Lake House i dla utworów końcowych kończących obydwa dlc :D

Gdyby nie deal z Epiciem, AW2 mogłoby w ogóle nie powstać, więc ten jeden raz nie będę ich krytykować. Niemniej jednak, mogliby już wydać wersję na Steam (Decka)...

A sama Saga Anderson jest super. Gdyby nie wyżej wspomniane mind place to zaryzykowałbym stwierdzenie, że w etapy z nia gralo mi sie lepiej, niż te z Alanem.

Hithaeglir napisał:

Mam nadzieję, że się nie mylisz.

Ostatnio jakoś udaje się wróżyć ze szklanej kuli w tych tematach... szansa jest ;)




Trwa Wczytywanie