Running with Rifles - betatest

Sławek Serafin
2014/05/07 12:18
2
0

Nieślubne dziecię z morganatycznego związku Cannon Fodder i Battlefielda.

Gry się różnie nazywają, czyż nie? Raz lepiej, raz gorzej. Czasem tak, że trzeba stosować skróty, które oczywiście mylą się i pokrywają. Ale prawie nigdy tytuł gry nie odpowiada jej faktycznej zawartości. Gdyby tak się sprawy miały, to takie Diablo na przykład zatytułowane by było Bicie Stworków Dla Łupów, bo o to w tej grze chodzi. I choć wszystko byłoby wtedy o wiele bardziej klarowne, a na dodatek wyszłoby na jaw jak bardzo niektóre gry niczym nie różnią się od innych, to zmiana nomenklatury na taką bardziej rzeczową chyba nie wyszłaby grom i graczom na zdrowie. Nie zmienia to jednak faktu, że małemu studio Modulaatio należą się brawa za odwagę nazwania swojej gry po imieniu - Running with Rifles. Nie jest to nazwa pełna, bo zasadniczo powinno tam jeszcze być "... and shooting people", ale i tak to bardzo odważny krok w kierunku, którego nikt nie chce eksplorować. I zawsze jakaś odmiana.

Running with Rifles - betatest

A Running with Rifles to w ogóle odmiana, tym większa, że wykorzystująca swojskie rozwiązania i koncepcje, do których jesteśmy od lat przyzwyczajeni. Tutaj, podane w inny sposób i w oryginalnym sosie, nagle smakują w całkiem odmienny sposób. Odmienny, ale wcale nie gorszy. Niestety, ta odmienność Running with Rifles skazuje grę na niszowość, bo mimo całego sentymentu dla Cannon Fodder, trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że izometryczne strzelanki to nie jest główny nurt. A tutaj właśnie obserwujemy to całe bieganie z karabinami z lotu ptaka... z celshadingowym filtrem w oku. I trudno jest nie lubić tego, co się widzi.

Pierwsze chwile z Running with Rifles są nieco dezorientujące. Znajdujemy się nagle w jakichś obcych okolicznościach przyrody jako dzielny żołnierzyk w zielonym mundurze. Dookoła nas biega sporo innych żołnierzyków, zwykle podążających razem w jakimś konkretnym kierunku, z którego, gdy się wsłuchać, dobiegają strzały. Podążamy za nimi, oczywiście, i trafiamy na przeciwnika - żołnierzyków w szarych mundurach. Ci najprawdopodobniej zabijają nas w miarę szybko, więc odradzamy się w jakimś niezbyt odległym miejscu i powtarzamy całą sekwencję, tylko ostrożniej. Może tym razem uda nam się ustrzelić kilku szarych, zanim nas trafią. I tak przez jakąś godzinę albo dwie, kiedy to coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że choć gra wygląda jak trochę bardziej realistyczna wersja Cannon Fodder, to tak naprawdę mimo całkiem innej prezentacji najbardziej przypomina militarne shootery w stylu Battlefielda.

Sercem singlowej części Running with Rifles są kampanie w trybie inwazji. Każda taka kampania to szereg bitew na kolejnych mapach, rozgrywanych mniej więcej w stylu battlefieldowego podboju. Tutaj także chodzi o kontrolowanie konkretnych punktów strategicznych, które na początku są zawsze w ręku przeciwnika i które musimy mniej lub bardziej po kolei mu odbierać. Na każdej z map jest takowych punktów około dziesięciu, włącznie z tym najważniejszym i najtrudniejszym do przejęcia - bazą wroga. Gdy zdobędziemy tę bazę, możemy wybrać jedną z dróg wyjściowych ma mapie, prowadzących do różnych kolejnych bitew, które są dla nas następną szansą na zdobycie doświadczenia i lepszego sprzętu. A trzeba wam wiedzieć, że nasz zielony żołnierzyk się rozwija, zdobywa poziomy i podnosi lub kupuje nowy sprzęt. I na szczęście, w odróżnieniu od Cannon Fodder, owe poziomy nie przepadają od razu po śmierci naszego gieroja - następny, w którego się wcielimy, ma ten sam poziom co poprzedni tragicznie zmarły, minus kilka punkcików. Oczywiście, cały posiadany sprzęt, w tym różnego rodzaju rzadkie znaleziska, zostaje przy naszych poprzednich zwłokach. Jeśli pamiętamy gdzie zginęliśmy, to możemy tam pobiec i zebrać swoje cudeńka, uważając, by znów nie zginąć w tym samym miejscu.

Awansowanie na kolejne poziomy nie wiąże się w żaden sposób ze zwiększeniem umiejętności lub atrybutów naszego "zielonego". Gra z jednej strony ogranicza nam w ten sposób dostęp do bardziej zaawansowanego sprzętu, którego można używać dopiero po awansie na jakiś konkretny poziom. Z drugiej zaś strony, awans w Running with Rifless służy temu samemu celowi, co awans w zwykłej armii - im wyższy stopień, tym większą grupą ludzi przyjdzie nam dowodzić. Poziom za poziomem zwiększa się więc powoli pula żołnierzy, którzy będą podążać za naszym przykładem... i tutaj doszliśmy do tego, co w Running with Rifles jest najważniejsze. Tak, biegamy tu i strzelamy; tak, gra się w to trochę jak w Battlefielda; tak, jest system awansu i lepszy sprzęt do odblokowania oraz łupy, które wypadają z wrogów. Ale najważniejsze w grze jest to, że nie jesteśmy sami.

GramTV przedstawia:

Tak naprawdę bitwy w Running with Rifles toczą się między dziesiątkami żołnierzyków sterowanych przez sztuczną inteligencję, a my, gracz, jesteśmy tylko jednym z uczestników, jednym z trybików w wojennej machinie. Mapy roją się od naszych sojuszników i przeciwników, choć największe skupienie tychże zaobserwować można w okolicy aktualnej linii frontu, czyli wyznaczonego jako cel ataku punktu strategicznego. To tam właśnie toczy się bitwa - i faktycznie jest to bitwa, a nie jakaś mizerna i niegramotna strzelanina. Między okopami, wzgórzami, strumieniami, lasami i różnego rodzaju zabudowaniami przewalają się całe oddziały od kilku do kilkunastu żołnierzy i aż gęsto jest od ognia karabinów oraz miotanych granatów. Nasi i tamci są wszędzie, próbują zachodzić z flanki, włażą na dachy, wykorzystują osłony. Czasem szarżują na wprost całym oddziałem, a czasem po zabiciu pierwszego odważnego cofają się na chwilę zmieszani i dopiero po zachęceniu się okrzykami, ruszają do kolejnego szturmu. Tak, to tylko boty, to tylko sztuczna inteligencja, ale trzeba przyznać, że w swoich działaniach są całkiem wiarygodni i to do tego stopnia, że w czasie mojej pierwszej gry nie byłem pewien, czy gram sam, czy przypadkiem nie trafiłem na jakiś serwer z żywymi ludźmi. Żołnierzyki w Running with Rifles potrafią całkiem dobrze udawać, że myślą i działają razem w jednym celu, a także że potrafią strzelać, zwłaszcza na wyższych ustawieniach poziomu trudności.

A ustawić można tu sobie wszystko, od ilości botów na mapie przez ich proporcje w stosunku do obecności gracza w jednej z drużyn aż do celności jednych i drugich oraz ilości zdobywanego doświadczenia oraz punktów, za które dokonuje się zakupów nowego sprzętu w rozrzuconych po mapie zbrojowniach. Przy ostrzejszych ustawieniach Running with Rifles potrafi napsuć krwi nawet graczowi dysponującemu refleksem mangusty - nec Hercules contra plures przecież, więc nie za każdym razem uda się samotnie powstrzymać atak dwudziestu wrogów, zwłaszcza jeśli nie leżymy na dachu z kaemem, a oni nie nadchodzą wszyscy z jednej strony. Albo nie siedzimy w czołgu.

Tak, czołgi też są. Running with Rifles, poza tą całą kwestią z dziesiątkami botów toczących swoją wojnę oraz całkiem innym punktem widzenia, naprawdę przypomina Battlefielda. Nie tylko są tutaj pojazdy, którymi można się rozbijać po mapach, ale też przenosi się na grę wszystkie odruchy wypracowane w tamtym shooterze. To momentami nawet śmieszne, takie wykorzystywanie tych samych taktyk, gdy się je widzi z góry zamiast z poziomu oczu bohatera. Ale szybko się można przyzwyczaić i po godzinie czy dwóch Running with Rifles przestaje być jakąś dziwną niezależną strzelanką, a staje się strasznie swojską zabawą w wojenkę. I to nawet w singlu, który jest zaskakująco emocjonujący i różnorodny - grze udaje się wytworzyć całkiem przekonującą iluzję większego konfliktu i uczestniczenie w nim, najpierw w roli szeregowca, a potem coraz ważniejszego oficera, jest strasznie fajne. I może wciągnąć na wiele godzin, zwłaszcza że każdą kampanię da się w dowolnej chwili przerwać i zapisać w celu powrócenia do niej w wolnej chwili. Running with Rifles całkiem nieźle sprawdza się jako coś, w co gra się z doskoku, przez kilkanaście wolnych minut. To znaczy sprawdza się w kampanii singlowej, bo zabawa sieciowa to już zupełnie inna para kaloszy.

Tak, jest tutaj i multiplayer. Mało popularny, bo gra nieznana i niszowa, ale wieczorami można znaleźć serwer lub dwa, na którym bawią się wierni fani. I szybko się przekonujemy, dlaczego owi fani są tacy wierni. Running with Rifles w sieci jest siedem razy fajniejsze niż w singlu i to nawet gdy bawimy się kooperacyjnie z kolegami przeciwko armii botów, nie mówiąc już o zwykłych meczach, w których w obu drużynach między dziesiątkami żołnierzyków kryją się gracze-mordercy, na pierwszy rzut oka nie do odróżnienia od zwykłej SI. Polowanie na siebie nawzajem, gdy wokół nas toczy się bitwa, jest strasznie fajne. Gdy wspomnę durne boty snujące się po mapach w Titanfallu i porównam je z tym, co dzieje się w Running with Rifles, to chce mi się śmiać z gry za dziesiątki milionów dolarów, przyćmionej przez niezależną produkcję zmontowaną przez garstkę nowicjuszy. W standardowym shooterze pewnie nie dałoby się wprowadzić tak wiarygodnych botów, to fakt, ale koncepcja "jednego z wielu" działa w Running with Rifles tak znakomicie, że chciałoby się ją zobaczyć także w innych grach. A to przecież dopiero beta jest...

Running with Rifles jest powoli, ale nieustannie rozwijane przez twórców z Modulaatio. Cały czas dodawane są nowe mapy, nowe gnaty, nowe pojazdy. I choć nie grają w to dziesiątki czy setki tysięcy, to ta mała, sympatyczna produkcja w elegancki sposób łącząca oryginalność, oldschool i sprawdzone rozwiązania, ma wierną, zgraną społeczność fanów. Jeśli zechcecie do niej dołączyć, to nie będę was powstrzymywał... a jeśli nie, to dodam tylko, że Running with Rifles w singlu też jest zaskakująco fajne i bezproblemowo można z trybu kampanii wycisnąć od kilku do kilkunastu godzin zabawy. A nawet i więcej, jeśli chcemy zmierzyć się z ekstremalnymi ustawieniami poziomu trudności. I to już teraz, w becie. Oby do premiery gra zyskała sobie rozgłos i popularność, na jaką zasługuje.

Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
25/05/2014 16:41

4 lata temu miałem okazje zagrać w alphę tej gry, pamietam ze juz wtedy zabawa byla przednia przy co-opiem wraz z grupą znajomych mimo braku pojazdów i połowy pukawek co teraz jest. Zbieram ekipe i jeszcze dzis kupuje te cudeńko!Polecam tą gre wszystkim. Jest to naprawde mila odskocznia od BF''ow CoD''ow i WoTa

Usunięty
Usunięty
07/05/2014 18:00

Ciekawe jutro kupię i przetestuję.