Czwartki z Metal Gear Solid V: Ground Zeroes - wilk syty i owca cała

Piotr Bajda
2014/02/13 13:15
6
0

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes jest furtką do świata zakładanych na głowę kartonów, której od dawna wypatrywali ciekawi fenomenu sagi.

Czwartki z Metal Gear Solid V: Ground Zeroes - wilk syty i owca cała

Gry Hideo Kojimy albo się kocha, albo nienawidzi. Seria Metal Gear jest specyficzna. Podstawowa mechanika składających się na nią gier nie zmieniła się drastycznie przez 26 lat, a jej fabularne zakręty potrafią zgubić nawet najbardziej oddanego fana. Trudno przez to wskoczyć do wagonu miłośników MGS -ów, jeśli nie ruszało się razem z nimi z jednej z pierwszych stacji. Metal Gear Solid V: Ground Zeroes może to jednak ułatwić.

Zacznijmy od tego, czym w ogóle jest Metal Gear Solid V: Ground Zeroes. Tytuł sugeruje, że to piąta z numerowanych odsłon cyklu, co nie jest prawdą. A już na pewno nie całą prawdą. Ground Zeroes to pierwszy element układanki zwanej Metal Gear Solid V. To wstęp do historii, którą w całej krasie opowie właściwa "Piątka", ta z podtytułem The Phantom Pain. To coś w stylu poligonu doświadczalnego dla Kojimy i jego zespołu. To także swego rodzaju ukłon w stronę tych fanów, którzy nie zniosą długiego oczekiwania na kolejną pełnoprawną odsłonę sagi. To wreszcie, jednym słowem: prolog.

Zagorzali fani serii słysząc słowo prolog, myślą "tankowiec z Metal Gear Solid 2: Sons of Liberty". I są na dobrym tropie. Podobnie jak tamta pamiętna misja na statku, Ground Zeroes wprowadzi nas w wydarzenia, których dalszy ciąg rozegra się trochę później, w ciut innych okolicznościach. Nie zdradzając zanadto: wprowadzenie rzuci nas w buty Snake'a (znanego także jako Big Boss) w roku 1975, właściwa przygoda z The Phantom Pain rozegra się natomiast w 1984. Co zaplanował dla Snake'a na te lata Kojima? Wiecie gdzie szukać odpowiedzi.

Dla nawróconych dopiero teraz dobra wiadomość: MGS V w uknutym przez Kojimę kanonie plasuje się w miejscu pozwalającym wskoczyć do zabawy bez znajomości każdego centymetra fabularnej pajęczyny. Jasne, pamiętanie na wyrywki imion rodziców każdej przewijającej się w Metal Gearach postaci bez wątpienia zaprocentuje, ale nie stracicie wiele podchodząc do gry jako tabula rasa. Rozciągniętą na niemal dekadę przygodę Snake'a można potraktować jako oddzielną historię. nie zamartwiając się jak wpłynęła na - dajmy na to - wydarzenia z Shadow Moses.

Idea dzielenia gry na dwa kawałki może wydawać się zwyczajnym skokiem na łatwe pieniądze, ale w przypadku marki pokroju Metal Gear Solid ma prawo bytu. Precedens dla zagrywek tego typu ustanowiło Polyphony Digital przy okazji Gran Turismo 4: Prologue, czyli przedsmaku właściwego Gran Turismo 4 złożonego z kilku tras i okrojonej (choć 50 to i tak niezły wynik) liczby samochodów. Gry wideo to nie działalność charytatywna. Jednym z motywów wydania Prologue była bez wątpienia chęć zarobku, ale do decyzji o jej wydaniu pchnęło twórców coś więcej: gracze chcieli rozbudowanego, "płatnego dema".

Zewsząd słyszymy narzekania, że co za dużo, to niezdrowo i coroczny cykl wydawniczy wydoi w końcu do cna najmleczniejszą nawet krowę. Czasami zdarza się jednak, że przerwy między kolejnymi odsłonami popularnych serii są za długie i gracze sami zaczynają domagać się kontynuacji. Los ten spotkał właśnie Gran Turismo 4, której produkcja ciągnęła się niemiłosiernie. Nas, klientów nie obchodzą jednak problemy techniczne czy inne wytłumaczenia producentów. Mamy ochotę zagrać, ale nie możemy. To niekomfortowa sytuacja także dla wydawców, bo odłożone na wyczekiwaną grę pieniądze może zgarnąć ktoś inny. Źle czują się z tym również twórcy w przypadku ekip jak Polyphony czy Kojima Productions potrafiący wciąż pracować na zasadzie "od miłośników gier dla miłośników gier". Zostawianie swoich najwierniejszych fanów na lodzie może być zatem zwyczajnie nie fair, a studio staje przed zagwozdką "co zrobić, by dać ludziom zagrać, nie poświęcając jakości w pogoni za szybszą premierą?". Mniejszy, wypuszczony wcześniej kawałek gry jest w takim przypadku zbawieniem zarówno dla twórców, jak i najtęskniej wypatrujących kolejnej odsłony fanów.

Podobnie mają się sprawy z Metal Gear Solid V, a Ground Zeroes to doskonały sposób, by wilk był syty i owca cała. Tak tłumaczył to pod koniec zeszłego roku Kojima:

Oczywiście idealnie byłoby wydać Ground Zeroes jako część pełnej gry. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że w tym tygodniu startuje nowa generacja, wielu fanów chce zagrać wcześniej. Dodajmy do tego, że pełna gra jest ogromna i minie sporo czasu do premiery. Postanowiliśmy posłuchać fanów i wypuścić chociaż prolog, by dać przedsmak.

Po pewnym czasie rozwinął jeszcze temat:

Przed zapowiedzią Metal Gear Solid V w ubiegłym roku prezentowaliśmy na wideo Fox Engine, a potem pokazywaliśmy go jeszcze raz na GDC 2013. Ponieważ ujawnialiśmy informacje w regularnych odstępach czasowych, wiele osób uznało, że Metal Gear Solid V jest prawie gotowe, a fani zaczęli mówić, że "chcą zagrać jak najszybciej".

Ale The Phantom Pain to gigantyczny projekt, który będzie wymagał znacznie więcej czasu. Zatem, wraz ze specjalistami od marketingu, po rozważeniu różnych możliwości, doszliśmy do wniosku, że powinniśmy pozwolić fanom zagrać przynajmniej w prolog przed premierą. Chcieliśmy zaoferować go w najniższej możliwie cenie, więc początkowo zastanawialiśmy się nad wydaniem wyłącznie wersji do pobrania. Wzięliśmy jednak pod uwagę to, że nie wszyscy ludzie na świecie mają dobre połączenie z internetem i powstała także wersja pudełkowa.

Wszystko wskazuje na to, że nieprędko w The Phantom Pain zagramy. Wedle ostatnich doniesień - tych optymistycznych - zagramy pod koniec tego roku. Jest jednak drugi scenariusz, znacznie gorszy - premiera w grudniu 2015. To długie oczekiwanie na główne danie. Dobrze mieć w międzyczasie jakąś przekąskę.

Nie zapominajmy także, że Metal Gear Solid V to ambitny projekt. Prawdopodobnie najambitniejszy w dorobku Kojimy. A przy grach tego kalibru, zwłaszcza tak zdecydowanie wstrząsających wypracowaną formułą, wiele rzeczy może pójść nie tak. Ground Zeroes to bufor bezpieczeństwa, dzięki któremu - nawet jeśli twórcom w kilku aspektach powiną się nogi (czego oczywiście nie życzymy) - mogą liczyć na odzew odbiorców i rzadki w tej branży komfort - czas na załatanie ewentualnych dziur. Właściwa gra może zatem na wydaniu prologu jedynie zyskać.

Metal Gear Solid V ma zerwać z wieloma powielanym przez lata i kolejne odsłony rozwiązaniami. Żeby nie szukać daleko, Kojima bierze się za barki z otwartym światem. Czyni to z niej grę idealną do późnego zaczęcia przygody z MGS-ami. Oznacza też jednak, że przyzwyczajenie się do nowych zasad i zrozumienie przemodelowanych mechanizmów zajmie trochę czasu. Ground Zeroes możemy potraktować jako rozgrzewkę.

GramTV przedstawia:

W kwestii rozgrywki Ground Zeroes ma przygotować graczy na różnorodne elementy i akcje czekające w tym otwartym świecie. Żeby wiedzieli, czego się spodziewać. Ground Zeroes to jedna duża misja prowadząca do wydarzeń z pełnej gry. Można spojrzeć na to, jak na misję na tankowcu (swoisty prolog do MGS2: Sons of Liberty - dop.). - tłumaczy Kojima.

I brzmi to całkiem rozsądnie.

Nie sposób nie poruszyć jednej kwestii. Od początku zastanawialiśmy się, na ile godzin zabawy wystarczy ten prolog. Nie liczyliśmy na cuda, biorąc pod uwagę niższą cenę gry i jej specyfikę. Nikt nie oczekiwał więcej niż kilku godzin zabawy. Ostatnie doniesienia wreszcie tę kwestię zweryfikowały i - niestety - mogły rozczarować nawet największych pragmatyków. Główna oś fabularna Ground Zeroes trwa tyle co film, mniej więcej dwie godziny. To niewiele, ale nie oznacza wcale, że po dwóch godzinach płytka/plik (gra będzie dostępna w obu rodzajach dystrybucji) trafi w kąt.

Tak sprawę komentował Kojima:

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes zawiera główną misję, jak i pięć zadań Side Ops. Wszystkie misje zawierają takie elementy, jak "Trial Records", gdzie gracze mogą konkurować ze sobą w sieci. To nie jest liniowa gra, wzorem tych z przeszłości. Ground Zeroes oferuje użytkownikom wolność podejścia i stylu gry, co - mamy nadzieję - sprawi, że gracze będą cieszyć się zabawą na okrągło bez odczuwania nudy. Wierzę, że ludzie będą usatysfakcjonowani czasem przejścia Ground Zeroes i nie będą akcentować "klarownych ram czasowych", gdyż te są typowe dla gier liniowych.

Tłumaczenia te nie zmienią faktu, że to krótka gra i mogliśmy spodziewać się ciut więcej, ale otwarty świat (co prawda znacznie mniejszy niż w The Phantom Pain) wyraźnie te dwie godziny rozciągnie. Warto pamiętać, że to także otwarty świat według Kojimy, co oznacza zapewne wiele ciekawych znalezisk.

Sam Smith, dziennikarz magazynu Play miał okazję ukończyć główny wątek Ground Zeroes i potwierdza, że zajęło to około 90 minut, ale... na liczniku ukończenia gry widnieje zaledwie 9%.

Pozostaje też oczywiście odwieczna kwestia: jakość spędzonych z grą (czy też czymkolwiek innym) godzin kontra ich ilość. To jednak nie miejsce na jej roztrząsanie. Każdy z nas potrafi zdecydować za siebie i już niebawem dostaniemy okazję do głosowania portfelem.

Metal Gear Solid V ma szansę zostać grą, która wreszcie spełni ambicje Kojimy jako niedoszłego filmowca. Rozwój technologii połączony ze współpracą z gwiazdorem kina i telewizji, Kieferem Sutherlandem, zbliżają Japończyka do złapania za ogon króliczka, za którym goni od niemal trzech dekad. Hideo od zawsze starał się robić filmowe gry, ale zawsze - prędzej czy później - kulą u nogi okazywały się kwestie sprzętowe. Jeśli nie zerwie jej teraz, przy okazji pachnących nowością konsol oraz autorskiego silnika Fox Engine, nie zrobi tego nigdy. O tym, że nie zamierza iść w swojej wizji na ustępstwa przekonują przyznawane grze kategorie wiekowe. Kupione przez Ground Zeroes miesiące lub nawet lata pozwolą także lepiej okiełznać motor napędowy gry. Wątpliwości nie podlega przecież, że nowe technologie lubią płatać producentom figle.

Inwestycja w Fox Engine, zatrudnienie hollywoodzkich aktorów i medialny szum wokół Metal Gear Solid V pokazują, że Konami - które nigdy na wyniki Metal Gearów narzekać szczególnie nie mogło - chce wprowadzić markę do wyższej ligi. Tej, w której na co dzień grają tuzy pokroju Call of Duty czy Grand Theft Auto. MGS V ma trafić do szerokiego grona odbiorców, przekroczyć granice medium i stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek przemysłu rozrywkowego. Doceniajmy ambicje, ale pamiętajmy, że aby zarabiać tyle, co Activision, Take Two czy EA należy inwestować równie wiele.

Metal Gear Solid V to zatem szalenie kosztowna gra, a sprzedawanie jej kawałka pozwoli zwrócić część kosztów, dając fanom to, czego chcą: kolejnego MGS-a. Mniejszego, okrojonego, nie tak sycącego jak pełen produkt. Ba, jeszcze bardziej zaostrzającego apetyt. Ale wciąż MGS-a. Grę, za którą zdążyliśmy się już stęsknić.

Posiłkowałem się już dziś tym porzekadłem, ale jest na miejscu raz jeszcze: i wilk syty, i owca cała.

Artykuł powstał w ramach wspólnej akcji promocyjnej firm CDP.pl i Gram.pl.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
18/02/2014 18:11

Hmm... Szkoda że IV ominęła PC bo było to coś naprawdę oryginalnego. Snake jako starzejący się w expresowym tempie dziad. Smutne a za razem ujmujące. Czegoś takiego jeszcze nie było.A tak przy okazji kamera w mgs2 doprowadzała mnie do szaleństwa. Jak można ograniczać widok bohatera w ten sposób?

Could - mógłby, nie oznacza "będzie". Ostatnio, kiedy pojawiły się pogłoski o tym, że MGS3 miał się pojawić na PCty po prostu się nie pojawił i tyle. Można by było powiedzieć co innego - jeśli już Konami zdecydowało się na portowanie gier na PC (Castlevania: Lords of Shadow, Metal Gear Rising) to i Metal Gear Solid V pojawić się powinien, jeśli zawita na Xklocki. Tylko jednak jeśli już wyjdzie to wyjdzie wraz z Ground Zeroes w jakiejś Ultimate Edition czy czymś podobnym. Tylko właśnie - jeśli w ogóle wyjdzie kiedyś. Tylko nadal należy pamiętać, że jednak MGS jest bardziej serią związaną z konsolami bardziej i tam pewnie sprzeda się lepiej niż na PC. A wersje PC MGS czy MGS 2 były powiem szczerze średnie - po prostu słabo się grało na klawiaturze w to, co lepiej było ograć na konsoli. Dlatego jeśli już piątka ma zawitać to bym tak celował może rok/dwa lata po premierze głównej gry. Na Ground Zeroes nawet nie ma co liczyć.

Usunięty
Usunięty
13/02/2014 17:05

> Ogólnie - oficjalnie nikt nie powiedział, że Ground Zeroes czy Phantom Pain wyjdą na> PC. Były to takie przypuszczenia, że może wyjść, ale nie musi. Wszystko zależało od tego> jak przyjęty zostanie przez graczy Metal Gear Rising i jak wypadnie ta konwersja na pecety.> Z drugiej strony tak naprawdę to... chyba wolałbym w MGSa grać na konsoli. Może to dlatego,> że najzwyczajniej w świecie grałem we wszystkie części (bez czwórki) na konsolach i bardziej> ona pasuje mi tam, niż na PC. Dodatkowo jednak fajnie jest wiedzieć co się działo we> wcześniejszych odsłonach serii. Tak jak to ktoś dobrze powiedział - MGS jest dość specyficzny> i może się w ogóle nie spodobać komuś, kto dopiero zacznie swoją przygodę z serią. Jest> po prostu inny... jak Kojima z innej planety, za co go po prostu uwielbiam. http://www.pcgamer.com/2013/06/12/kojima-says-metal-gear-solid-v-on-pc-not-a-priority-but-could-appear-sometime/Było o tym na wielu stronach, Kojima zapowiedział, że na pewno kiedyś się pojawi tylko nie wie kiedy (więc dlatego myślę, że będzie tak jak z Rising). I kurcze oby, im większy zakres potencjalnych graczy tym większe zyski z gry a skoro i tak Konami nie podpisuje żadnej umowy na wyłączność MGS V to raczej nie mają nic do stracenia, a skoro taka Castlevania się sprzedała nieźle, druga część bez obsuwy trafi zarówno na konsole jak i PCty to myślę, że Konami wreszcie poszło do głowy, że na PC też są gracze (w Japonii granie na komputerach stacjonarnych oprócz MMO praktycznie nie istnieje).Co do wcześniejszych odsłon MGS i MGS2 pojawiły się na PCtach, trójka i czwórka nie ponieważ miały wyłączność dla Sony. O ile trójka rzeczywiście jest dość ważna dla MGSV to czwórkę można spokojnie pominąć bo jak wiadomo dzieje się w przyszłości. Trójka nie została wydana na PC (też był gdzieś o tym wywiad) bo niby nie sprzedałaby się z powodu swej grafiki co na konsolach wydawanie wersji HD jest normą to na PC nie ma takiej potrzeby a więc i zyski byłyby marne. Co do jeszcze MGS3 dużo osób miało również PS2 omijając następną generację.No ale możemy sobie gdybać, ale mam nadzieję, że przy okazji premiery MGS: Ground Zeroes zada ktoś te pytanie i odpowiedź będzie konkretna bo przy okazji tej jednej jedynej gry wolę poczekać pół roku i cieszyć się pełnią efektów graficznych niż grać na moim PS3 wiedząc, że wersja na nexgeny wygląda o niebo lepiej.




Trwa Wczytywanie