Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Sławek Serafin
2013/10/31 23:33
7
0

Piraci byli, są i będą - ale największą aktywność wykazywali na przełomie XVII i XVIII wieku, gdy terroryzowali i paraliżowali żeglugę od Ameryki przez Afrykę aż do Indii.

Piractwo jest równie stare, jak żegluga morska - pionierami w morskim łupiestwie byli już sami Fenicjanie, którzy pewnie dlatego wynaleźli pieniądze, żeby było łatwiej się nawzajem okradać. W czasach starożytnych nawet wielki Rzym czasem nie radził sobie z wielkimi pirackimi flotami, a w średniowieczu Morze Śródziemne było areną nieustannej wojny między piratami chrześcijańskimi i muzułmańskimi, podobnie jak Bałtyk, który swoje pirackie tradycje wywodził już od Wikingów. Jednak Złoty Wiek Piractwa, który raczej powinien nazywać się wiekiem krwawym, okres w którym działania piratów i korsarzy na morzach nasiliły się niepomiernie i wyrządziły największe szkody, kojarzony jest przede wszystkim z pierwszymi wiekami europejskiego kolonializmu oraz obiema Amerykami, a dokładniej akwenem zamkniętym z jednej strony terenami Ameryki Środkowej i Południowej, a z drugiej łańcuchami mniejszych i większych wysp karaibskich.

Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Większość historyków zgadza się co do tego, że złota era morskich grabieży rozpoczęła się w połowie XVII wieku i trwała do końca lat 20. wieku XVIII, przy czym wypada podzielić ją na trzy osobne okresy, w których działania piratów były najbardziej nasilone. Pierwszy z nich, zwany czasem bukanierów, rozpoczyna się w 1650 roku i wiąże się prawie wyłącznie z wodami Karaibów, a trwa około dwóch dekad. Drugi okres to lata 90. XVII wieku, w których piraci operowali głównie na Oceanie Indyjskim i u zachodnich wybrzeży Afryki. Trzeci, ostatni, ale najbardziej intensywny wybuch pirackiej aktywności, to lata 1715-1725, z którymi wiąże się najwięcej znanych postaci i do których najczęściej odwołuje się popkultura jeśli szuka pirackich klimatów - jest to również prawdą dla Assassin's Creed IV: Black Flag.

Dlaczego...

Dlaczego..., Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Dlaczego marynarze tak chętnie stawali się piratami, czy też korsarzami? Głównie z nędzy. Niewiele było zawodów równie podłych, jeśli chodzi o warunki życiowe i płace, jak służba na żaglowcach aż do początków XIX wieku. Nie tylko mało się zarabiało, ale przede wszystkim sama praca była ciężka i na dodatek szalenie ryzykowna - marynarzowi groziły sztormy i morderczy szkorbut, ale przede wszystkim jego własny kapitan i oficerowie, którzy dyscyplinowali swoich podwładnych drakońskimi środkami za byle przewinienie. Można powiedzieć, że żeglowanie w owych czasach było mocno zbliżone do życia w piekle... chyba, że było się piratem. Dlaczego piraci mieli lepiej? Choćby dlatego, że zgodnie z regułą bractwa, większość załóg rządziła się zasadami demokratycznymi. Głosami całej załogi wybierano kapitana i oficerów, głosami załogi decydowano gdzie płynąć i kogo łupić, wszyscy decydowali o wszystkim. Piracki kodeks także groził ciężkimi karami na przykład za sprowadzenie baby na pokład albo kradzież ze wspólnej kasy, ale generalnie był o wiele łagodniejszy od tego stosowanego w marynarce i flocie handlowej. Niebagatelne znaczenie miały też zarobki - na jednej trwającej kilka miesięcy wyprawie nawet szeregowy majtek mógł zarobić więcej niż londyński prawnik przez cały rok, a i to tylko gdy miał pecha. Jeśli wyprawa naprawdę się powiodła, to jej uczestnicy stawali się prawdziwymi bogaczami z dnia na dzień. A potem zwykle z dnia na dzień to bogactwo trwonili, bo jakoś dziwnie pieniądze się piratów nie trzymały... Tak czy inaczej, wolny żywot pirata był lżejszy, weselszy i mimo ryzyka śmierci w bitwie tudzież stryczka, dający lepsze perspektywy na przyszłość niż harówka na zwykłym statku.

Kto...

Kto..., Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Wiemy już dlaczego ludzie morza zwracali się w kierunku czarnej bandery. A kto dokładnie stawał się piratem? Zwykle ci, którzy wcześniej zajmowali się piractwem w świetle prawa. Nie przypadkiem początek i koniec złotego wieku piractwa wiążą się z końcami wielkich europejskich wojen. W połowie XVII wieku zakończyły się właśnie serie wojen religijnych, wojna domowa w Anglii oraz trwająca prawie sto lat batalia o niepodległość Niderlandów. W wojnach tych ścierały się floty angielskie, holenderskie, francuskie i hiszpańskie, a we wszystkich poza tą ostatnią służyło bardzo wielu ochotników, którzy na mocy listów kaperskich teoretycznie w świetle prawa prowadzili działania wojenne przeciwko flocie handlowej wroga. Część łupów musieli oddawać koronie, ale i tak działalność korsarska bardzo im się opłacała. Problemy powstawały w momencie, gdy królowie zawierali pokój i przestawali ze sobą walczyć. Kaprowie tracili źródło utrzymania, podobnie jak mnóstwo wyszkolonych marynarzy, zwalnianych z redukowanych do pokojowej stop flot. Cóż mieli począć? Mogli dać sobie spokój lub... kontynuować swoją opłacalną działalność, tyle że na mniej legalnych warunkach. Wielu decydowało się na te drugą opcję, zwłaszcza w XVII wieku na Karaibach, gdzie królewscy gubernatorowie niezbyt się przejmowali faktem, że trwa pokój zamiast wojny i wystawiali cały czas listy kaperskie praktycznie nielegalnie, ale za to zyskownie dla siebie, bo część łupów szła do ich kieszeni, jako ta zarezerwowana dla króla. Napływ byłych kaprów i wyszkolonych marynarzy zwalnianych z flot był także przyczyną eksplozji piractwa na początku XVIII wieku - gdy w 1713 roku pokojem w Utrechcie zakończyła się wojna o sukcesję hiszpańską, jedna z pierwszych "wojen światowych", nagle bardzo wielu morskich wojaków znalazło się bez pracy. Niektórzy znaleźli sobie nową, podobną, krwawą i często z gwałtownym finałem...

Gdzie...

Gdzie..., Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Wszyscy teoretycznie wiemy, gdzie operowali piraci. Ale dlaczego właśnie tam i wtedy? Dlaczego tak wielu piratów namnożyło się na Karaibach po 1650 roku, skoro Ameryki skolonizowano już półtora wieku wcześniej? Odpowiedź na pytanie jest prosta - piraci płynęli nie tylko tam, gdzie mogli zdobyć łupy, ale też przede wszystkim tam, gdzie mogli łatwo te łupy upłynnić. Czymże bowiem jest kradzież, jeśli nie można znaleźć pasera? Dopiero od 1630 roku inne niż Hiszpania państwa europejskie mogły zakładać swoje kolonie na Karaibach - wtedy powstały też nominalnie angielski Port Royal i nominalnie francuska Tortuga, w rzeczywistości zaś dwa gniazda piratów, z których wyprawiali się oni na hiszpańskie włości w całej okolicy. I dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy tylko powstały te "bazy", na Karaibach zaroiło się od francuskich, angielskich i holenderskich (operujących z Curacao) kaprów i piratów. Gubernatorzy tych miast mieli wyjątkowo liberalne podejście do kwestii rabunku morskiego, a rojący się na nabrzeżach kupcy, szynkarze i kobiety lekkich obyczajów nie sprawdzali skąd pochodzą skupowane towary oraz czy przyjmowane srebro jest zwykłe, czy też krwawe.

Oczywiście niebagatelną rolę w ściągnięciu piratów na Karaiby odegrało też bogactwo hiszpańskiej Ameryki. A była ona bogata wprost obrzydliwie, na początku dzięki złotu zrabowanemu Indianom, a potem dzięki srebru wydobywanemu w kopalniach Meksyku i Peru. Eksport tego srebra do Europy pozwolił na jej rozkwit gospodarczy i umożliwił handel z Dalekim Wschodem, który miał wszystkiego w nadmiarze oprócz srebra i złota właśnie. Hiszpanie do wywożenia tego całego bogactwa zaangażowali wielkie ilości statków, które transportowały też takie atrakcyjne towary jak kakao, tytoń i cukier - aż grzech było nie spróbować wyciągnąć po to bogactwo pirackiej ręki, prawda? Zwłaszcza jeśli gdy się było angielskim lub holenderskim protestanckim kapitanem, który uważa, że robi dobry uczynek grabiąc i zabijając przebrzydłych hiszpańskich papistów...

GramTV przedstawia:

Podobne, ekonomiczne podłoże miało nasilenie działalności piratów pod koniec XVII wieku na Oceanie Indyjskim. Karaiby przestały być już wtedy tak atrakcyjne. Po części dlatego, że zniszczony trzęsieniem ziemi Port Royale mocno podupadł, a królewscy gubernatorowie zaczęli poważniej traktować swoje obowiązki względem powściągania piractwa. Inną przyczyną było także znaczne zubożenie tamtych okolic - piraci tak mocno spustoszyli wybrzeża, że niektóre dawniej kwitnące miasta w ogóle zniknęły z map. Co innego Indie Wschodnie. Tam można było liczyć na tłuste i prawie bezbronne cele, jakimi były indiamany kompanii handlowych angielskich, francuskich, holenderskich, hiszpańskich i portugalskich, a także statki handlowe lokalnych władców, będące jeszcze łatwiejszym łupem dla europejskich rabusiów, a zwykle wyładowane po brzegi drogocennymi jedwabiami, porcelaną, przyprawami i innymi egzotycznymi kosztownościami. Niewiele było na tamtych akwenach baz pirackich, to fakt, ale równie mało było rozwiniętych kolonii z bazami flot, które mogłyby chronić żeglugę.

I wreszcie ostatni okres pirackiego rozkwitu po 1715 roku - on też wiązał się z sytuacją ekonomiczną. Anglia po wojnie o hiszpańską sukcesję uzyskała prawa do tak zwanego "asiento", czyli handlu niewolnikami z Afryki w Ameryce, niezwykle lukratywnego. Wielkie floty handlowe zaczęły kursować w złotym trójkącie - wiozły towary z Europy do Afryki, gdzie wymieniały je na niewolników, których z kolei w Ameryce oddawano za produkty kolonialne, sprzedawane z dużym zyskiem w Europie. Kupcy zarabiali krocie na każdym przystanku... nic więc dziwnego, że piraci chcieli mieć udział w tych "zyskach" i operowali właśnie w afrykańsko-amerykańskim rejonie złotego trójkąta, przez kilka lat korzystając z samozwańczej pirackiej republiki na wyspie New Providence na Bahamach.

Jak...

Jak..., Tydzień z Assassin's Creed IV: Black Flag - Złoty Wiek Piractwa

Sposób działania piratów jest generalnie znany - głównie mamy do czynienia z mniej lub bardziej zdradzieckimi atakami. Niektórzy piraci honorowo pływali pod swoją czarną banderą, inni zaś przebiegle udawali zwykłych szyprów aż do ostatniej chwili i pierwszej salwy burtowej. Jedni preferowali silny ostrzał z dział, który miał zmusić ofiary do poddania się, inni stawiali na morderczą efektywność abordażu, a jeszcze inni wierzyli w skuteczność grozy, którą budzili. Co ciekawe jednak, w intensywności działań piratów zaszła w czasie złotego wieku ciekawa ewolucja.

Jego początek, czyli działania bukanierów na Karaibach w połowie XVII wieku to także czasy największego rozmachu. Floty z czarną banderą liczyły sobie nawet do kilkunastu okrętów i od kilkuset do tysiąca piratów - w dwóch pozostałych okresach piraci działali już całkiem inaczej, pojedynczo lub najwyżej po dwóch czy trzech kapitanów, nigdy więcej. Dlaczego? Dlatego, że w XVII wieku Hiszpanie wymyślili genialny sposób na ochronę swojej żeglugi. Zamiast pozwalać statkom pływać samotnie, organizowali je w wielkie konwoje - dwa razy do roku, na wiosnę i późnym latem, floty wypływały z metropolii do kolonii dwiema różnymi trasami. Pod silną eskortą opływały całą hiszpańską Amerykę i następnego roku spotykały się w Hawanie, wyładowane srebrem oraz innymi dobrami, by stamtąd znów pod silną eskortą udać się do Hiszpanii. Takiego twardego orzecha nie dało się ugryźć. O łup było także trudno w przypadku pojedynczych statków, bo Hiszpanie postawili na wielkie, potężnie uzbrojone galeony, które bez trudu mogły obronić się przed dowolnym pirackim statkiem, zwykle o wiele mniejszym. Ale jeśli tych było kilka, to mieli już szanse... Sprytniejsi kapitanowie nie liczyli jednak na szczęście. Skoro Hiszpanie tak dobrze chronią swoje srebrne floty, to po co je atakować? Lepiej złupić... miasta na wybrzeżu, czyż nie? I właśnie po to były te duże floty i liczące setki ludzi załogi, by móc atakować miasta. Piraci trzy razy plądrowali Maracaibo, pięć razy pustoszyli Rio de la Hacha, a miasto Gibraltar tak złupili, że po kilkunastu latach już go w ogóle nie było. Nawet takie metropolie jak Panama nie oparły się pirackim flotom i armiom. Każde zdobyte miasto pozostawało w pirackiej władzy przez kilka tygodni, gdy ci metodycznie łupili je dom po domu, torturując mieszkańców w celu wyciągnięcia informacji o ukrytych skarbach... co opłacało się o wiele bardziej niż polowanie na dobrze uzbrojone floty.

O najsłynniejszych piratach pisaliśmy już wczoraj w ramach naszego Tygodnia z Assassin's Creed IV: Black Flag, jutro natomiast przyjrzymy się dokładniej pirackiej republice Nassau, która powstała na początku XVIII wieku na wyspie New Providence na Bahamach.

Tydzień z grą Assassin's Creed IV: Black Flag jest wspólną akcją promocyjną firm UbiSoft Polska i gram.pl.

Źródło:
Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
01/11/2013 20:50
Dnia 01.11.2013 o 20:44, KeyserSoze napisał:

imo o wiele ciekawszy niż ten tutaj

Widać zainteresowanie nim jest zerowe. Miałem przeczytać go jeszcze dzisiaj.

KeyserSoze
Gramowicz
Autor
01/11/2013 20:44

> Wciągający tekst. Zaciekawił mnie na tyle, że pozwoliłem go sobie zachować na HDD. Niesamowite> co nędza potrafiła zrobić z ludźmi w tamtych czasach. Piractwo to bez wątpienia jeden> z moich ulubionych tematów. Czekam na jutrzejszy tekst.a wczorajszy widziałeś? http://www.gram.pl/artykul/2013/10/31/tydzien-z-assassins-creed-iv-black-flag-najgrozniejsi-piraci-w-historii.shtmlimo o wiele ciekawszy niż ten tutaj

Usunięty
Usunięty
01/11/2013 13:37

Chyba jednak zainwestuje w AC 4 zamiast BF 4.




Trwa Wczytywanie