Dark Souls: Prepare to Die Edition - najtrudniejsza gra świata?

Michał Mielcarek
2012/08/25 02:19

Gra, która oddziela chłopców od mężczyzn - tak mówi się o Dark Souls. Czy rzeczywiście jest aż tak trudna? A może to po prostu mit? Jeśli wahacie się, czy zagrać, bo zniechęca Was wysoki poziom trudności, koniecznie zapoznajcie się z tym tekstem.

Czy hasła "przygotuj się na śmierć" albo "będziecie ginąć milion razy" nadają się do reklamy gry? Zwłaszcza dzisiaj, gdy raczej słyszymy o upraszczaniu gier, projektowaniu ich tak, by mogły nimi cieszyć się gracze niedzielni (tzw. "casualizacja"). W czasach gdy brak podpowiedzi dokąd iść traktowany jest jako błąd producenta. Mówienie graczom, że będą często ginąć - czyli, że będą musieli często wracać do checkpointów, przechodzić wielokrotnie ten sam fragment gry, a w efekcie frustrować się - to nie najlepszy pomysł na reklamę. Tak mogłoby się wydawać, ale z drugiej strony dzisiaj wysoki poziom trudności to cecha, którą można się wyróżnić i trafić do osób podirytowanych kierunkiem, w którym poszły gry wideo. Ale czy Dark Souls rzeczywiście jest aż tak trudna, jak wszyscy twierdzą?

Na pewno jest to gra inna od tych, do których zdążyliśmy przywyknąć w ostatnich latach. Przede wszystkim, zupełnie nic nie robi sobie ze współczesnych reguł game designu. Dobrym przykładem jest sam początek gry. Wydostajecie się z celi i biegniecie przed siebie, po drodze czytając wiadomości pozostawione przez autorów. Jest informacja jak się poruszać, który przycisk służy do ataku zwykłego, mocnego, blokowania ciosów, parowania (na moment ogłusza i odsłania przeciwnika - wtedy możemy skuteczniej i ostrzej zaatakować). Nikt ani przez moment nie zamierza powiedzieć, że jest coś takiego, jak atak z powietrza - czyli jeśli pod Wami znajduje się przeciwnik, możecie zeskoczyć mu na głowę i wyprowadzić cios, a bohater wyjątkowo mocno zaatakuje. Przećwiczcie to koniecznie na pierwszym bossie.

Northern Undead Asylum, bo tak nazwa się miejsce, gdzie rozpoczyna się gra, pozwala poczuć się jeszcze w miarę bezpiecznie, bo trudno tu się zgubić. Akcja toczy się na stosunkowo niewielkim terenie, z którego dość szybko bohater przenosi się do dużego świata Lordran, a konkretnie do Firelink Shrine. Postać pojawia się przy ognisku, a na ekranie wyświetla się informacja, że może levelować albo wzmocnić płomienie. Co to znaczy? Nie wiadomo. Trzeba przekonać się samemu.

Przy ognisku siedzi NPC. W normalnej grze wystarczyłoby z nim pogadać, a pewnie powiedziałby dokąd pójść. I może jeszcze pojawiłaby się jakaś strzałka albo zostało zaznaczone miejsce na mapie. Nie w Dark Souls. Tu nie ma mapy. Cały świat trzeba poznać i zapamiętać. Tak, jest to możliwe, bo jednak akcja nie toczy się na tak dużym obszarze, jak w Skyrim, ale wciąż to zaskakujące rozwiązanie. Osoby mające problemy z orientacją w terenie mogą mieć duży problem, choć z drugiej strony - będziecie ginąć tak wiele razy i tak wiele razy powtarzać różne fragmenty gry, że siłą rzeczy zapamiętacie, gdzie biegacie.

Wspomniany NPC nie pokazuje, dokąd iść, ale mówi gdzie są dwa dzwony. Jakie dzwony? Nie ma wiele do dodania na ten temat, poza tym, że gdy w nie zadzwonicie, to coś się stanie. Dodaje, że jeden jest w kościele w miejscówce u góry (i to jest słuszny kierunek), a drugi w ruinach na samym dole Blighttown. Gdzie? Jest mała szansa, że akurat będziecie mieli klucz, który pozwoli Wam otworzyć przejście do tej miejscówki, i na dodatek dacie radę znaleźć drogę, więc jeśli nie zerkniecie do opisu, czy na wiki - możecie trafić tam nawet po 20-30 godzinach gry. A może nawet później, zależnie od tego, jak sobie będziecie radzić. Niezbyt pomocny ten NPC, prawda?

Tylko nie próbujcie go atakować. W ogóle nie walczcie w pobliżu NPCów. Wystarczy jedno uderzenie, nawet przypadkowe, a śmiertelnie się obrażą i sięgną po broń. A na nieprzygotowanego, niedoświadczonego gracza są oni zbyt mocni. I nie myślcie sobie, że jeśli raz złoją Wam skórę, to im przejdzie. Będą zachowywać się, tak jak każdy przeciwnik w grze - po każdym odrodzeniu się postaci rzucą się na nią z furią. Generalnie nie warto atakować NPCów, choć czasami można w ten sposób zdobyć cenny przedmiot. Ale też łatwo zablokować sobie drogę np. do nauki nowych czarów, albo kupna broni.

Co zrobić, gdy jednak przypadkowo NPC zostanie trafiony? Można poprosić o przebaczenie. Ale nie byle kogo, tylko właściwą osobę. Całą jedną (!) w całej grze. Nie ma nic za darmo. Koszt takiego przebaczenia w oryginalnej konsolowej wersji wynosił aż dwa tysiące dusz pomnożone przez poziom doświadczenia (soul level - SL). Gdy zaczniecie grać, zrozumiecie, jak bardzo bolesny dla kieszeni był to wydatek. Autorzy dali się ubłagać graczom i wprowadzili modyfikację - teraz to koszt 500 dusz razy SL. Wciąż bardzo dużo. Uważajcie jednak, żeby przypadkiem nie zaatakować tego jednego NPCa, bo wtedy już nie ma zmiłuj - nikt nie wybaczy win. Trudniej też będzie wyleczyć się z Curse.

Curse to jeden z "tych" mitów w Dark Souls. Jeżeli nie chcecie sobie psuć niespodzianki - a przy Curse "efekt wow" jest wyjątkowo wysoki - to od razu przeskoczcie do następnego akapitu. Szkoda psuć sobie zabawę czytając o wszystkim wcześniej. A jeśli jesteście ciekawi - zapraszam do SPOILERA. Curse to jeden z negatywnych statusów, jakie przeciwnicy (na szczęście wybrani i do tego nieliczni) mogą nałożyć na bohatera. Problem w tym, że powoduje natychmiastową śmierć i. skrócenie paska życia o połowę! I nie można wtedy używać humanity - czarna ikonka w lewym górnym rogu ekranu zmienia się w czaszkę. Trzeba się uleczyć albo odnajdując lekarza - droga do niego nie jest usłana różami - albo kupując lekarstwo. U tego samego NPCa, u którego płaci się za przebaczenie win. Curse to niezły hardkor, ale pierwotnie był jeszcze większy, bo efekt nakładał się - jeżeli będąc przeklętym bohater dawał się przekląć ponownie, pasek życia znów się kurczył - czyli do jednej czwartej, a później jednej ósmej. Spróbujcie w takim stanie dobiec do lekarza, jeśli dowolny przeciwnik może załatwić Was jednym strzałem. KONIEC SPOILERA

O działaniu Curse dowiecie się dopiero, gdy zostaniecie przeklęci. Wcześniej raczej o tym nie usłyszycie. Tak już jest w Dark Souls, że wszelkie informacje są albo podawane zdawkowo, albo. w ogóle. Czy jesteście gotowi czytać opis każdego przedmiotu? Może zabraknąć cierpliwości, więc skończy się próbowaniem wszystkiego i obserwowaniem efektów. Ale pewnie i tak w końcu zerkniecie do oficjalnego poradnika, odwiedzicie wiki albo fora poświęcone grze. I to jest ogromna zaleta Dark Souls - nie podaje wszystkiego na tacy, zachęca do wyjścia poza grę, socjalizowania się z innymi graczami, ale też pozwala poczuć się jak odkrywca nieznanego lądu. Daje szansę dowiedzenia się czegoś samemu. Choć pewnie gdyby tak było w przypadku jakiejkolwiek innej gry, napisalibyśmy, że jej autorzy niczego nie tłumaczą dezorientując gracza i odbierając przyjemność z zabawy.

GramTV przedstawia:

A zatem trudność Dark Souls polega po części na tym, że nie prowadzi gracza za rękę, niewiele tłumaczy, a już na pewno nie zamierza wyjawiać, że są tu takie niespodzianki jak ściany będące tylko iluzją (secrety na poziomie Wolfenstein 3D - wbrew pozorom, to nie jest wada), czy na przykład możliwość powrotu do wspomnianego Northern Undead Asylum. To tam można wrócić? Oczywiście, ale nikt o tym nie powie, bo po co. Chyba nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Dark Souls jest trudną grą dlatego, że jeśli chodzi o pewne rozwiązania gameplayowe jej twórcy zatrzymali się w dwudziestym wieku. I wcale nie wychodzi jej to na złe, choć nie każdemu musi takie podejście przypasować.

To skrywanie nawet nie tajemnic, ale wielu ważnych dla rozgrywki informacji (zapamiętajcie, że można skakać z rozbiegu - przydaje się) sprawia, że gracz nie może czuć się pewnie. Przez długi czas będziecie czuli się w miarę bezpiecznie w okolicy znajomego ogniska, a gdy wybierzecie się na dalszą wyprawę, będziecie nerwowo wypatrywali nowego - tutejszego punktu zaczepienia, przy którym można odsapnąć, odnowić zdrowie, napełnić butelki z leczącym płynem. Sama koncepcja ognisk utrudnia rozgrywkę.

Siadając przy ognisku resetujecie świat - oczywiście nie cały, bo znalezione przedmioty zostają w kieszeni, a bossowie nie odradzają się. Ale zwykli przeciwnicy tak. Za każdym razem. Umożliwia to farmowanie dusz - klepie się kilku wrogów, zgarnia ich dusze, wraca do ogniska, reset, powtórzyć. Gorzej, gdy po kilku trudnych walkach chcecie uzupełnić buteleczki z leczącym płynem (estus flask). Żeby to zrobić, trzeba usiąść przy ognisku, ale to z kolei niweluje cały Wasz wysiłek. A co jeśli trzeba przebić się przez taką chmarę przeciwników, by dobiec do bossa?

W sumie to pytanie jest złe, bo. bo w Dark Souls tak jest zawsze - nigdy nie ma checkpointa tuż przed walką z bossem. Jak w starych japońskich dwuwymiarowych sidescrollerach. Oczywiście można spróbować przebiec i wszystkich wymanewrować, i to jest dobry pomysł, tyle że trzeba bardzo uważać, by nie dać się dopaść, bo wtedy zaatakuje cała banda. Przeciwnicy są wyjątkowo uparci w ściganiu bohatera, potrafią nawet korzystać z drabiny, więc w ten sposób nie uciekniecie. Choć jak będziecie uważnie obserwować, to zobaczycie, że jest niewidzialna bariera, za którą dany przeciwnik nie przejdzie. Każdy ma ustalony teren, poza który nie wyjdzie. Z czasem nauczycie się wykorzystywać to w walce.

Warto jednak zapamiętać, że ogniska nie są punktami zapisu gry. Możecie wyjść z gry w dowolnym miejscu, a gdy do niej wrócicie, zaczniecie dokładnie od tamtego punktu. Da się zatem ominąć wszystkich przed walką z bossem, po czym wyjść z gry tuż przed nią. Co nie zmienia fakty, że jeśli zginiecie, zostaniecie cofnięci do ogniska. Ale to przydatna informacja, jeśli na przykład musicie nagle wyłączyć grę, a już doszliście w takie miejsce, że nie chcielibyście przechodzić danego kawałka jeszcze raz.

Na koniec trzeba jeszcze podkreślić, że Dark Souls jest grą trudną, bo tu nawet najsłabszy przeciwnik jest w stanie zabić najbardziej napakowaną postać. Wystarczy nie zdążyć z blokiem, by wyłapać serię ciosów nożem, mieczem, czy czymś równie nieprzyjemnym. To nie jest tak, że gra zadziwia nieprzeciętną sztuczną inteligencją. Przeciwnicy mają dość przewidywalne, łatwe do zapamiętania ataki. Ale potrafią też dobrze bronić, mogą sparować cios i wyprowadzić kontrę, albo wpakować tzw. backstaba, czyli cios w plecy - jeden z najmocniejszych ataków w grze. A trzymać bloku nie da się cały czas, ponieważ każdy zablokowany cios wiąże się z utratą staminy.

Zmęczona postać nie jest w stanie się ruszać. A skoro nie da się wszystkiego zablokować, trzeba nauczyć się robić uniki - odskakiwać na boki, czy do tyłu albo do przodu. Wpływ na szybkość takiego skoku czy przeturlania się ma ciężar ekwipunku, zbroi i broni. Im postać cięższa, tym wolniejsza i mniej zwrotna. Ale jest też specjalny pierścień (Dark Wood Grain Ring zwany też ninja flip ring) modyfikujący sposób, w jaki postać robi uniki. Tyle że zdobycie go jest wyzwaniem samym w sobie, więc na początek nie ma sensu o nim myśleć. Trzeba się ruszać i uważać, by nie wpakować się komuś pod ostrze.

Wystarczy, że przeciwko bohaterowi stanie trzech przeciwników, by zrobiło się naprawdę ciężko. Ale system walki jest bardzo dopracowany i pozwala wyjść zwycięsko z takich pojedynków. Lockowanie się na celu to podstawa, a trzeba pamiętać, że bohater wtedy strafe'uje, cały czas stojąc twarzą do przeciwnika. To inaczej niż np. w Wiedźminie 2 i robi kolosalną różnicę - na plus.

To, że bohatera może zabić byle leszczyk wiąże się z tym, jak zaprojektowana została cała gra. Przeciwnicy potrafią większość tego, co potrafi postać prowadzona przez gracza. A zatem działa to również w drugą stronę - nawet najsłabszy bohater jest w stanie zabić ostatniego bossa. Choć trudno to sobie wobrazić, Dark Souls można przejść nawet ludkiem na pierwszym, podstawowym poziomie doświadczenia. Oczywiście, to już niezwykle trudne, ale jak najbardziej możliwe. Choć możecie w to nie wierzyć, gdy zdenerwowani będziecie farmowali dusze trzecią albo piątą godzinę, byle podbić statystyki. A prawda jest taka, że farmowanie w tej grze nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dłuższy pasek życia przydaje się, więcej siły i staminy również, ale wciąż nie sprawia to, że gra staje się banalna.

Dark Souls nie jest najtrudniejszą grą wszech czasów. Tak naprawdę to dość łatwa gra, która "jedynie" wymaga od gracza zgodzenia się na pewne utrudnienia (brak mapy), a także skupienia - tu na każdym kroku można popełnić błąd. Nie wierzycie? Poczekajcie aż zaliczycie wtopę z windą. Zagrajcie - będziecie wiedzieli, co mam na myśli. W momencie, gdy poznacie świat gry, zajrzycie w każdy zakamarek, oswoicie lęk związany z ewentualną utratą dusz - po prostu zaczniecie się Dark Souls bawić, a nie napinać - zaczniecie próbować, by zobaczyć na ile pozwala - wtedy przekonacie się, że to bardzo przyjemna gra. Miejscami trudna, ale bez przesady - to nie Contra, czy inne hardcore'owe Megamany. Śmiało atakujcie, to jedna z najlepszych gier, jakie kiedykolwiek się ukazały i wcale nie taka frustrująca, jak co poniektórzy twierdzą.

Komentarze
34
Usunięty
Usunięty
26/08/2012 01:09

Zgadzam się. Najtrudniejsza gra. Szczególnie jak ktoś spróbuje na klawiaturze. Tryb WTH. Pewnie są ludzie którzy nigdy nie używali padów, nie lubią ich lub wolą klawiatury i myszki. Tak więc strasznie źle jest zrobione sterowanie. Smuteczek.

Usunięty
Usunięty
26/08/2012 00:37
Dnia 25.08.2012 o 23:47, Berner napisał:

nie widzialem wiekszego hatera, naprawde. Prawda jest taka ze teraz gry robia specjalnie za latwe zeby wiekszosc "graczy" mogla sie spokojnie bawic. Dla prawdziwych graczy naprawde trudna gra to rarytas!

Czyli nie jestem prawdziwym "graczem" ponieważ nie lubię rzucać padem o ścianę i się wściekać? Gry mają relaksować i sprawiać przyjemność,chociaż niektórym i taka forma (trudne gry) sprawia przyjemność - mi nie,i nie uważam siebie za gorszego.A żeby powiało lekkim hipokryzmem - większość tych "narzekaczy" jakie to gry są tera łatwe i wgl,ustawiają jako poziom trudności normalny. Rly?

Usunięty
Usunięty
26/08/2012 00:33
Dnia 25.08.2012 o 20:54, Darkstar181 napisał:

Trochę mnie śmieszy ta cała otoczka marketingowa. Gra jest dobra bo... jest trudna ? Wow, pierwszy Gothic też był stosunkowo trudny jak na swoje czasy, a jakoś w ten sposób go nie reklamowano. Serio, trochę mnie dziwi takie podejście. W grach cRPG to nie poziom trudności jest najważniejszy, a fabuła i mechanika walki. Czekam na recenzję PeCetowej wersji na gramie, i mam nadzieję przeczytać coś więcej niż "gra jest zajebista bo ma wysoki poziom trudności !"

Wiesz,tera już takich gier brakuje,więc jest to jeden z wyznaczników jakości. Za czasów Gothica większość (czy nawet wszystkie) RPG była trudna,i to była norma. Teraz tak nie jest,więc gracze sami oceniają grę bo jest stosunkowo inna niż wszystkie hity (i tymi dobrymi ocenami,chcą zapewne powiedzieć "chcemy więcej takich gier"). Ale trochę masz racji - to nie jeden z elementów powinien być wyznacznikiem jakości gry,a całość.




Trwa Wczytywanie