Na targach gamescom 2011 w strefie biznesowej Warner Bros udostępniło odwiedzającym wersję demonstracyjną gry Batman: Arkham City. Dziennikarze mogli dodatkowo sprawdzić swe siły w trybie wyzwań, grając Catwoman.
Gdy na rynek trafiła gra Batman: Arkham Asylum, mało kto spodziewał się po niej wiele. Ot, kolejny licencjonowany gniot o superbohaterze... Okazało się jednak, że produkcja studia RockSteady podbiła serca graczy i recenzentów. Teraz, szykując się do wydania drugiej części, twórcy wiedzą, że muszą sprostać wygórowanym oczekiwaniom graczy. W rozmowie ze mną podkreślali, jak wielka jest to presja i zaznaczali, że jedyną drogą jaką widzą, jest zapewnienie graczom znacznie więcej zabawy. Stąd o wiele większy obszar i możliwość kierowania innymi postaciami poza Batmanem, oraz spore zmiany w trybie wyzwań.
Mając okazję zagrać Catwoman byłem bardzo ciekaw, na ile kierowanie nią różnić się będzie od gry Batmanem. Okazuje się, że bardzo. Najpierw testowałem jej możliwości w klasycznym trybie hordy, czyli pokonując kolejne fale przeciwników. Jeśli mieliście wrażenie, że Bruce Wayne porusza się bardzo sprawnie, to grając w Batman: Arkham City dojdziecie pewnie do wniosku, że to nieruchawy pniak. Nie, nikt nie odebrał mu mobilności, po prostu kocica jest tak szybka, że nietoperz nie wytrzymuje z nią porównania. Oczywiście coś za coś - nie jest w stanie przyjąć na tylu ciosów na swoją kształtną klatę.
Walka z przeważającymi siłami wroga w jej wykonaniu to morderczy balet złożony z ciosów i odskoków. W zasadzie najlepiej sprawdza się metoda oparta o zadanie szybkich uderzeń i natychmiastową zmianę celu. Jeśli weseli penitencjariusze zakładu w Arkham zbiorą się zbyt licznie dookoła Catwoman, może ona chłopaków porządnie wybiczować i korzystając z sytuacji szybko wyrwać się z okrążenia. Co ciekawe, wśród przeciwników w tym trybie gry Batman: Arkham City miałem cwaniaków, nie pchających się do bezpośredniej walki, lecz miotających rozmaitymi przedmiotami znalezionymi w pobliżu. O ile jakieś skrzynki po prostu bolały, to już po rzucie beczką (wybuchającą oczywiście), kocica miała dość. W zasadzie ja pewnie też miałbym, a nie jestem drobną osóbką w obcisłym kostiumie...
Drugi rodzaj wyzwań, z jakimi miałem okazję się zmierzyć grając w Batman: Arkham City, był znacznie ciekawszy. Tym razem celem nie była nawalanka, lecz skradanie się i cicha eliminacja uzbrojonych w karabiny wrogów. W takich sytuacjach Catwoman sprawdza się doskonale. Przemyka cicho i szybko, chodzi po kratownicach nad głowami bandziorów, do tego robi to głową w dół. Może wylądować na czyichś plecach, podciąć wroga za pomocą bolas... ogólnie ma wiele możliwości.
Tym razem jeszcze bardziej dotkliwie odczułem jej niską odporność na obrażenia. Po prostu Catwoman nie może zostać zauważona przez gości z bronią palna, bo kilka strzałów i już po niej. Po trzecim zejściu kocicy w tym trybie, jeden z twórców, który służył mi pomocą podczas zamkniętego pokazu (którego byłem jedynym uczestnikiem), stwierdził, że pomoże mi i przejdzie tę misję. Udało mu się za czwartym podejściem. Cóż, jeśli ktoś z ekipy tworzącej grę Batman: Arkham City miał problemy w trybie wyzwań, to znaczy, że nie jest łatwo - a przecież łatwo nie powinno być, nazwa trybu zobowiązuje.
Na podstawie krótkiego fragmentu normalnej rozgrywki i z tego pokazu trybu wyzwań mogę śmiało powiedzieć, że Batman: Arkham City spokojnie dorówna poprzedniej grze od RockSteady Studios, a zapewne wręcz ją przewyższy. Wielki obszar rozgrywki, dobrze przygotowane wyzwania i przynajmniej trzy różnorodne grywalne postaci (Batmam, Robin i Catwoman) gwarantują świetną zabawę. Zresztą liczne nominacje do tytułu najlepszej gry targów gamescom 2011 potwierdzają moje przeczucia.