Dead Island - już graliśmy w tryb kooperacji!

Prerenderowany trailer zarządził i wywołał niemałe poruszenie na całym świecie, jednocześnie zdobywając prestiżową nagrodę na festiwalu filmów reklamowych. A jak jest z grywalną już wersją Dead Island? Dzięki uprzejmości Techlandu mieliśmy okazję zagrać w tryb kooperacji i już na starcie powiem – rozwalanie zombiaków sprawia olbrzymią frajdę. Poza tym, kilka razy powiało mocno hardcorem, co wyjątkowo mnie cieszy.

Prerenderowany trailer zarządził i wywołał niemałe poruszenie na całym świecie, jednocześnie zdobywając prestiżową nagrodę na festiwalu filmów reklamowych. A jak jest z grywalną już wersją Dead Island? Dzięki uprzejmości Techlandu mieliśmy okazję zagrać w tryb kooperacji i już na starcie powiem – rozwalanie zombiaków sprawia olbrzymią frajdę. Poza tym, kilka razy powiało mocno hardcorem, co wyjątkowo mnie cieszy.Dead Island - już graliśmy w tryb kooperacji!

Ale przejdźmy może do mięsa. Co prawda trochę nadpsutego, ale wciąż dość żwawego. Do zabawy zasiedliśmy we czwórkę, przy czym trzech z nas było dziennikarzami, a na czwartym stanowisku zasiadł Maciej Binkowski, jeden z twórców Dead Island. Dla porządku dodam jeszcze, że testowana przez nas wersja gry uruchomiona została na konsolach Xbox 360. Chwila na zapoznanie się z klawiszo... Wybaczcie, padologią i jedziemy.

Każdy z nas przejął kontrolę nad inną z czterech dostępnych w Dead Island postaci, mnie w udziale przypadła Xian Mei, pochodząca z Chin młoda dziewczyna pracująca w Royal Palm Resort na będącej miejscem akcji tropikalnej wyspie Banoi. Jako preferujący w grach FPS myszkę i klawiaturę, bardzo ucieszyłem się z faktu, że dziewczyna gustuje przede wszystkich w lekkich broniach do walki wręcz, zazwyczaj wykorzystując swoją szybkość i zwinność. Pełen dobrych myśli dołączyłem do gry...

Wystartowaliśmy w jednym z nielicznych na wyspie bezpiecznych miejsc, którym w naszym przypadku był miejscowy kościół. Tam też dowiedzieliśmy się, że specjalnie na potrzeby prezentacji nasze postacie zostały zaopatrzone w masę gotówki i sporo punktów pozwalających rozwinąć umiejętności. Każda z postaci dysponuje trzema drzewkami rozwoju, które określają ich charakterystyczne zdolności, jak również kilka ogólnych, przydatnych choćby do przeżycia.

Wiele z nich posiada po kilka stopni rozwoju, dających coraz to większe bonusy do skilli, a wedle zapewnień ekipy z Techlandu, ograniczenie poziomu doświadczenia do 50 zmusi nas do rozsądnego wyboru umiejętności. Przy czym staniemy oczywiście przed klasycznym dylematem – postawić na równomierny rozwój, czy szybko się wyspecjalizować. Sam skille nie mają być szczególnie przegięte, nie zrobią z naszych bohaterów nadludzi, choć na pewno wyraźnie odczujemy płynące z nich profity.

W tymże samym kościele mogliśmy też zapoznać się z podstawami zarządzania ekwipunkiem i rzemiosłem w Dead Island. Znajdując bądź otrzymując odpowiednie schematy, mamy bowiem zarówno możliwość ulepszania już posiadanych zabawek, jak i tworzenia niemalże nowych. Ot choćby po wizycie w warsztacie zwykła maczeta mojej Chinki zaczęła pieścić truposzy paraliżującym prądem, a kilka noży do rzucania stało się wbijającymi w ciało bombami. Oczywiście nie ma lekko, do wszystkiego – oprócz wspomnianych schematów – musimy mieć odpowiednią liczbę niezbędnych przedmiotów.

Chwilę potem wzięliśmy nowe zadanie i udaliśmy się je realizować. Zadanie było relatywnie proste, jednak wpasowane klimatycznie w opowiadaną przez Dead Island historię. Otóż naszym celem było umieszczenie w kilku miejscach plakatów, na których jeden z ocalałych informował rodzinę, że przeżył i znajduje się we wspomnianym wcześniej kościele. Według zapewnień twórców wszystkie zadania, nawet poboczne będą w jakiś sposób związane z dramatyczną sytuacją na wyspie i raczej nie trafimy na questy typu „idź zabij 20 zielonych truposzy, dwa zgnilce i przynieś rękę trupojada”.

Ponadto zarówno sama fabuła Dead Island, jak i wszystkie jej elementy (jak choćby motywacja czwórki bohaterów) mają mieć silne umocowanie w wydarzeniach na Banoi, historiach postaci i być przede wszystkim wiarygodne. Oczywiście poza pewnymi zrozumiałymi elementami. Sam wątek główny ma wystarczyć na około 20 godzin zabawy, zaś dokładając do tego zadania poboczne przedłużymy sobie rozgrywkę o kolejne 30. Jak na dzisiejsze czasy 50 godzin zabawy (powiedzmy, że nawet 40), to niesłychany wynik.

Co ciekawe, twórcy wpuścili nas na niepokazywany dotychczas teren, czyli do samego centrum postkolonialnego miasteczka, gdzie zapewne żyli i mieszkali od pokoleń miejscowi. Po typowo rekreacyjnym Resort i zaanonsowanej już dżungli, to trzecia duża instancja z kilku, które odwiedzić mamy podczas zabawy. Już wiem – i bardzo się cieszę – że do końca gry mamy mieć możliwość poruszania się między poszczególnymi mapami, często też scenariusz, czy zadania poboczne wręcz zmuszą nas do powrotu „na stare śmieci”. Jeśli zaś każdy z tych terenów będzie równie rozległy, co pokazane nam miasto, to otrzymamy grę zaiste ogromną.

Ale, ale... Wyszliśmy przecież radosną ekipą „na miasto”. Kilka pierwszych walk to uczenie się sterowania i już po chwili zaczynamy nawet wykonywać pierwsze wspólne akcje. Możemy to robić, ale nie musimy. To, co najbardziej spodobało mi się w trybie kooperacji w Dead Island, to odwaga z jaką podszedł do jego interpretacji Techland. Tutaj w zasadzie nic nie trzeba. To, że gramy na jednej mapie nie oznacza wcale, że musimy iść razem, czy sobie pomagać. Równie dobrze możemy w imię własnych interesów zostawić naszych towarzyszy i zacząć „czesać” pobliskie skrzynki. Oczywiście nie dzieląc się znaleziskami z resztą brygady.

GramTV przedstawia:

Ma to oczywiście swoje wady. Poziom trudności jest dostosowywany automatycznie do liczby graczy. Nie zawsze oznacza to większą liczbę zombiaków, czasem po prostu trafimy na nieco twardszych i bardziej niebezpiecznych zawodników, z którymi samotny gracz może mieć w pojedynkę problemy. A warto ich zabijać, bo za to otrzymujemy przecież cenne punkty doświadczenia. Tak naprawdę przejścia między kooperacją a trybem dla pojedynczego gracza w Dead Island mają być płynne i niemal niezauważalne. To ta sama gra, z tymi samymi zadaniami, miejscami i bohaterami niezależnymi. Czasem będziemy po prostu sami, a czasami mogą nam towarzyszyć inni gracze. Co kto lubi.

Zabijanie zainfekowanych, to już czysta radocha. Szczególnie jeśli lubicie takie smaczki, jak podział ciał na lokacje (odrąbywanie głów, nóg i rąk w pakiecie) i obficie lejącą się zewsząd posokę. Choć najbardziej efektowna, walka w zwarciu niesie ze sobą oczywiście spore ryzyko, warto więc nosić przy sobie apteczki (zdrowie regeneruje się samoczynnie tylko do pewnego poziomu) i pomagać ludziom z drużyny. Kary za zejście są dość dotkliwe i mocno biją po kieszeni, a w finalnej wersji o pieniądze nie będzie ponoć łatwo.

Dlatego wbrew pozorom bardzo ważne jest tu celowanie. Pozbawienie zombiaka bijących nam łap lub głowy dość szybko spacyfikuje jego wrogie zamiary, warto też dobijać powalonych na ziemię ciosem w głowę z obcasa – efektowne to i daje premię punktową. Ogólnie sposobów dekapitacji w Dead Island jest mnóstwo i choć to nie Bulletstorm, to zasada jest podobna. Odrzucony wybuchem butli ciśniętej przez Sama i trafionej z pistoletu przez Purnę zombiak z wbitą w klatę przez Logana nożo-bombą ląduje w grupie kolegów... i widzimy tylko masę punktów lecących na nasze konta. Efektowne eksplozje gratis.

A co, jeśli uznamy, że rzeczą najbardziej opłacalną będzie ubicie idącego na nas zewłoka z dystansu, a nie mamy karabinu, pistoletu, czy noży? Żaden problem, rzucić tu można wszystkim i niezależnie od trafienia broń potem odnaleźć. I właśnie to podoba mi się tutaj w walce najbardziej. Duży zakres możliwości, sporo broni, którą możemy ulepszać, wbrew pozorom duża dynamika starć, współpraca połączona z konkurencją (każdy chce być najlepszy, prawda?), a zarazem ten odpowiedni poziom uczciwości gry. Broń niszczy się dość szybko, kasy ma nie być zbyt wiele, kary za śmierć dotkliwe, a każdy, kogo wkurzają wyskakujące na ekranie powiadomienia o punktach doświadczenia, czy obrażeniach, może je sobie po prostu wyłączyć. Lubię to.

Graficznie – mimo, iż to wersja konsolowa i to dość wczesna – było lepiej, niż dobrze. Modele dość złożone, animacje w porządku (jak na zombiaki), miasto pełne różnorodnych elementów budujących klimat (zombiekalipsy, jak mawiają spece od PR), błędy i delikatne przycięcia występowały bardzo sporadycznie, co jak na wczesny build dobrze rokuje na przyszłość. Mamy też w Dead Island zmienne warunki pogodowe i przyzwoitą interakcję z otoczeniem. Żałuję natomiast bardzo, że nie dane nam było pojeździć na tej mapie samochodem, a jedynie podpalić kilka wraków. Miejskie kanały mają za to świetny klimat. I wielu zwiedzających inaczej.

Pomijając już wszystkie wymienione wcześniej elementy rozgrywki, rozwalanie zombiaków w Dead Island daje po prostu dużo dobrej zabawy. Szlachtowanie, kłucie, nadziewanie, miażdżenie, rażenie i paraliżowanie prądem, podpalanie na kilka sposobów, czy choćby zasadzanie im kopniaka z wyskoku – wszystko jest miodne i dobrze zrealizowane. Najważniejsze zaś, że adrenalina jest przy tym taka, że grubo ponad półtorej godziny rozgrywki minęło mi niczym kilkanaście minut. A to najlepiej chyba świadczy o potencjalnej grywalności i sile przyciągania Dead Island.

Myślałem, że z tego tematu nie da się już (po takich pozycjach jak Left 4 Dead) wykrzesać czegokolwiek tak grywalnego. A tu proszę, nasze rodzime studio próbuje zrobić mi na złość. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że gra okaże się bardziej żywotna i lepsza od choćby Bulletstorm, który po pierwszych prezentacjach również mnie niemalże zachwycił. Myślę, że jeśli twórcy nie wymiękną i nie uproszczą rozgrywki, Dead Island ma spore szanse, by stać się sporym hitem. I to nie tylko dzięki świetnemu, promocyjnemu wideo.

Komentarze
19
charnjit013
Gramowicz
18/07/2011 17:41

Dlaczego nie podaliście jeszcze wymagań sprzętowych? Pojawiły się już na Steam (zadziwiająco niskie).

Usunięty
Usunięty
18/07/2011 12:23

Oh jeaa sieczka, a zombie w roli głównej. Coś co kocham najbardziej, oczywiście oprócz rodziny (i połowy rodzeństwa)

Usunięty
Usunięty
15/07/2011 21:09

FPS na PS3... nie wyobrażam sobie. Uncharted to nie FPS, ale strzelać trzeba. Nie mogłem się przyzwyczaić. Do tej pory nie mogę, choć przeszedłem. Myślałem nad Crysis 2 na PS3, bo komp za cienki, ale... zrezygnuję, bo nie przejdę na Play''u. A jeśli chodzi o Dead Island. Myślałem by się w to zaopatrzyć, lecz zrezygnowałem. jakby widok był z perspektywy 3 osoby, to ok, ale pierwsza? Odpada dla mnie.




Trwa Wczytywanie