Duke Nukem Forever - zapowiedź

Rafał Dziduch
2010/12/04 13:23

Na początek zagadka. Czy Randy Pitchford założyciel, a zarazem szef studia Gearbox Software będzie już wkrótce uchodził za cudotwórcę naszej branży? Pytanie to stawiam przewrotnie, bowiem na dzień dzisiejszy nikt nie jest w stanie udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Cudem miałoby oczywiście być doprowadzenie prac nad grą Duke Nukem Forever do szczęśliwej premiery. A dodajmy, że cudem jeszcze większym byłyby wysokie noty od graczy i dziennikarzy branżowych. Jak będzie? Na razie nie wiadomo. Nadzieje są jednak ogromne. Rozbudziła je, rzecz jasna, niespodziewana i utrzymana do ostatniej chwili w tajemnicy prezentacja gry, która miała miejsce podczas ostatnich Penny Arcade Expo. Od tego czasu wypłynęło już sporo konkretnych informacji na temat Duke Nukem Forever, które postanowiliśmy zebrać w jednym miejscu.

Na początek zagadka. Czy Randy Pitchford założyciel, a zarazem szef studia Gearbox Software będzie już wkrótce uchodził za cudotwórcę naszej branży? Pytanie to stawiam przewrotnie, bowiem na dzień dzisiejszy nikt nie jest w stanie udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Cudem miałoby oczywiście być doprowadzenie prac nad grą Duke Nukem Forever do szczęśliwej premiery. A dodajmy, że cudem jeszcze większym byłyby wysokie noty od graczy i dziennikarzy branżowych. Jak będzie? Na razie nie wiadomo. Nadzieje są jednak ogromne. Rozbudziła je, rzecz jasna, niespodziewana i utrzymana do ostatniej chwili w tajemnicy prezentacja gry, która miała miejsce podczas ostatnich Penny Arcade Expo. Od tego czasu wypłynęło już sporo konkretnych informacji na temat Duke Nukem Forever, które postanowiliśmy zebrać w jednym miejscu.

Hail to the king, baby!

Hail to the king, baby!, Duke Nukem Forever  - zapowiedź

Czternaście lat! Długich czternaście lat przyszło czekać na to, aby usłyszeć zapewnienie, że Duke Nukem Forever NA PEWNO się ukaże. Chociaż zaraz, zaraz... Czy nie słyszeliśmy już tego wielokrotnie? To może lepiej napisać, że od czternastu lat wielokrotnie mamiono już nas tym zapewnieniem. Obecnie nawet nie warto wnikać w historię tego projektu, który - całkiem słusznie chyba - uchodzi na symbol największej „wtopy” w dziejach branży. Dziś fakty są takie, że oficjalnie zapewniono, że gra się ukaże. Wiadomo nawet, że ma to nastąpić już w lutym 2011 roku, a więc całkiem niedługo. I – powiedzmy sobie szczerze – mało kto zakłada, że termin ten zostanie dotrzymany, choć z pewnością wielu by chciało, aby tak się stało. W tym niżej podpisany. To oczywiście efekt wieloletnich opóźnień i sentymentu graczy, który niezmiennie towarzyszy postaci Duke’a. Wiadomo również, że prawa do tytułu i kultowej postaci Księcia przejęło od 3D Realms wspomniane Gearbox Software, które ma w planach wydanie gry na wszystkie liczące się platformy. A zatem Duke zaszaleje na PC, Xbox 360 oraz PlayStation 3. Czy naprawdę mamy dać temu wiarę?

W jednej z ostatnich wypowiedzi Pitchford przyznał również, że firma planuje wydanie dema gry, co jest ważne z dwóch powodów. Po pierwsze w demo wcześniej mają zagrać posiadacze gry Borderlands: Game of the Year Edition, a dopiero po jakimś czasie reszta graczy. Drugi powód, dla którego ta informacja jest ważna jest prozaiczny. Skoro firma chce dać nam przedsmak tego, co nas czeka, zamiast od razu robić skok na kasę, może jednak poziom finalnej wersji będzie wart wydania garści miedziaków. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że jeśli gra faktycznie się ukaże z miejsca stanie się finansowym hitem. Miejmy nadzieję, że sukces kasowy pójdzie w parze z jakością. Pitchford zapewnia, że potratuje graczy serio także pod jeszcze jednym względem. W obliczu niemiłosiernie krótkich kampanii dla pojedynczego gracza (vide: Call of Duty: Modern Warfare 2, Medal of Honor) obiecuje, że Duke Nukem Forever można będzie ukończyć w czasie nie krótszym niż 15 godzin. Dla porządku dodajmy też, że gra będzie miała tryb multi i edytor poziomów, o których jednak jeszcze nic nie wiadomo. To co, wierzycie?

Równie ważne pytanie, jak to o długość gry, dotyczy tego, jak Duke odnajdzie się w nowych czasach i realiach. Głosu kultowej postaci ponownie udzieli Jon St. John, bez którego Książe nie byłby tym, kim jest. Być może część graczy będzie zaskoczona, ale w nowej odsłonie gry Książe ponownie będzie ratował świat przed inwazją tych samych (najprawdopodobniej) przybyszów z kosmosu. Na pytanie o to, jak Duke odnajdzie się w naszej (a w zasadzie swojej) dzisiejszej rzeczywistości Brian Martel, współzałożyciel Gearbox Software odpowiada bez cienia wątpliwości. – Myślę, że wpasuje się w XXI wiek znakomicie. Zajmie to samo miejsce, które zajmował przed laty. Stanie się odbiciem bohaterów filmów akcji z lat 80., kimś, kim zawsze przecież był. Będzie takim po trosze szowinistą i niezłym kozakiem, ale przecież nikt mu nie zarzuci, że dogłębnie nienawidzi kobiet. On właśnie będzie chciał uratować wszystkie kobiety tego świata, więc pod tym względem możecie się spodziewać głębokiej fabuły. Koniecznie trzeba dodać, że na końcu tej wypowiedzi Brian Martel się roześmiał, więc nie traktowałbym jego słów o „głębokiej fabule” zbyt poważnie. Albo było to nawiązanie do seksualnych podtekstów, których w grze nie zabraknie, albo do czegoś innego. A że finalnie może być ostro i tylko dla widzów pełnoletnich, przekonuje jedna z pierwszych scen gry, w której dwie urocze niewiasty w skąpych strojach lolitek, podnoszą się z kolan nieopodal relaksującego się Duke’a.

W skrócie – z tego co do tej pory ujawniono – sytuacja pod względem fabularnych przedstawiać się będzie tak. W dwanaście lat po tym jak Duke uporał się z obcymi, ponownie przybywają oni na ziemię. Wprawdzie Książe żyje jak na Księcia przystało, bo za uratowanie świata dostał w dowód wdzięczności potężny zastrzyk gotówki, ale stara się trzymać rękę na pulsie. Obcy udają miłych i spolegliwych. Obiecują, że tym razem przybywają w pokojowych zamiarach i że chcą ubić z Ziemianami jakiś uczciwy interes. W jakiś sposób udaje im się omamić prezydenta USA, który pozwala im się zadomowić na naszej pięknej planecie. Jednak szybko okazuje się, że obce istoty ponownie kradną nasze kobiety (mówiłem, żeby nie brać poważnie zapowiedzi o „głębokiej fabule”, prawda?). I wtedy Duke jest po prostu zmuszony, by znów wkroczyć do akcji i na swoje bary wziąć odpowiedzialność za przyszłość całej ludzkości. Kolejna sprawa, która już jest pewna, to fakt, że Duke Nukem Forever powstaje w oparciu o mocno zmodyfikowany Unreal Engine. Nie ma w tym w sumie nic przełomowego, wszak to jeden z najpopularniejszych i najbardziej elastycznych, a przy tym nadal efektownych silniczków. A zatem spodziewajcie się wykorzystania pełnej mocy shaderów i wszystkiego tego, co oferują obecnie karty graficzne i konsole ostatniej generacji.

Trzeba przyznać, że poziom detali, jaki udało się zaserwować grafikom robi niezłe wrażenie. Bardzo ładnie wymodelowano postaci, położono spory nacisk na szczegóły znajdujących się na planszach przedmiotów, zaserwowano nam przepych wnętrz, w których toczy się akcja. Bezbłędnie powinny też wypaść filmiki, ale to akurat był zawsze mocny punkt już na wcześniejszych etapach produkcji. W swoim czasie materiały filmowe z powstającego Duke Nukem Forever zrywały kask. Teraz świetnie i naturalnie wyglądają wnętrza wielkiego stadionu, oraz boss, którego nasz podopieczny spotyka na jego murawie. Ale do tego jeszcze dojdziemy. Póki co wypada powiedzieć, że wcześniejsze prezentacje Duke Nukem Forever wyglądały blado, w stosunku do tego co obecnie zaprezentował Gearbox.

GramTV przedstawia:

Who wants some? Stop bleeding, you pussy

Wiadomo już, że pierwszy etap gry zejdzie nam na... graniu w grę o przygodach Księcia i zwiedzaniu rezydencji, w jakiej mieszka prawdziwy Duke. Na ścianach zobaczymy mnóstwo posterów z Księciem w roli głównej. A to Duke zdobywa Mt. Everest, a to dostaje nagrody Emmys, a to z kolei wybiera się w kosmos, w kostiumie astronauty. Widać, że autorzy chcieli oddać klimat poprzedniej części i zarazem pragnęli złożyć hołd Księciu. Jest autoironicznie, z humorem i zawadiacko. Możemy także liczyć na minigierki. Nie zabraknie znanego już w pełni funkcjonalnego pinballa, który podładuje EGO Księcia. Możecie spodziewać się także całkiem ześwirowanych pomysłów. W jednej ze scen Duke trafi do kuchni. Tam wpadnie na pomysł, żeby zrobić sobie popcorn w mikrofalówce. Gdy sięgnie po popcorn do szafki, okaże się, że jest tam szczur. Szczur plus mikrofalówka? Pokusicie się, aby to połączyć? Zważywszy na charakter Duke’a, on z pewnością by się pokusił. Zresztą autorzy nie kryją, że stawiają też na mniej wybredne żarty. W końcu to Duke, który nie wstydzi się tego, że czasami zrobi „siarę”. Gdy w ubikacji spłuczka okaże się mało efektywna w stosunku do zalegającego w muszli „prezentu”, Duke niewiele myśląc... zresztą to zobaczycie już sami, w grze.  Who wants some? Stop bleeding, you pussy , Duke Nukem Forever  - zapowiedź

Wbrew pozorom sporo informacji pojawiło się już na temat samego gameplaya. W grze będzie istniał wspomniany już parametr zwany EGO. Za wszystkie działania, których Duke się podejmie, a mam tu na myśli walki z przeciwnikami i bossami, czy znajdowanie ukrytych przedmiotów i pomieszczeń, zostanie nagrodzony odpowiednią ilością EGO. To pasek zestawiany przez producentów z typowym paskiem życia. Jeśli zrobimy coś we właściwy sposób pasek się napełni. Standard. Po części będzie też samoodniawialny, ale tylko do połowy, aby nie było za łatwo. W każdym razie wiadomo, że będzie trzeba mieć go na oku, by nie zginąć. Duke Nukem Forever będzie grą o konstrukcji liniowej, ale możemy raczej zapomnieć o poziomach, które przechodziliśmy w pierwowzorze. Pamiętacie finalne walenie z piąchy w znaczek DN? Teraz (niestety) go nie uświadczymy. Zamiast tego konstrukcja etapów będzie bardziej zbliżona do współczesnych shooterów. Podczas eksploracji pomieszczeń napotkamy na postacie, które będą miały nam coś do powiedzenia oraz na wiele interaktywnych elementów otoczenia. Klasycznym już niemal przykładem w tym względzie stały się pisuar, umywalki oraz tablica do rysowania. Autorzy obiecują także garść łamigłówek, żeby do celu nie szło się prosto jak po sznurku.

Dość dużo można już powiedzieć również o uzbrojeniu, jakim dysponować będzie Książę. Na początku warto jednak zaznaczyć, że nie jest jeszcze ostatecznie przesądzone, iloma giwerami na raz będzie mógł się posługiwać. Podczas słynnych pokazów na Penny Arcade Expo były to jedynie dwie pukawki. Jednak szefostwo Gearbox obiecuje, że w tym względzie nie zapadła jeszcze finalna decyzja. A co do konkretów, to warto zaznaczyć, że deweloperzy postawili na znane fanom rozwiązania. Nie zabraknie więc podstawowego pistoletu, strzelby oraz bardziej skomplikowanych narzędzi siania zagłady takich jak choćby ripper. To ustrojstwo ma cztery lufy i jest w stanie przerobić przeciwników na durszlak. Powróci też railgun, a więc futurystyczny karabin snajperski, który jednym celnym strzałem posyła wroga w świńskie zaświaty. Uzupełnienie ekwipunku stanowić mają: wyrzutnia RPG, kultowy pomniejszacz Shrink Ray, po użyciu którego będzie można rozdeptać wroga oraz zdalnie detonowane bomby laserowe, które będzie można rozmieścić w dowolnych miejscach planszy. Aha! Będzie też oczywiście Devastator, a więc podwójna wyrzutnia rakiet, która jest w stanie położyć nawet największe monstrum. Z kolei wspomniana strzelba zastosowana z bliska spokojnie urwie delikwentowi wszystkie kończyny z osobna. Przy okazji ekran opryska efektowna krwawa posoka.

I tu wróćmy na chwilę do wspomnianego kilka akapitów wyżej bossa. Jedna z kluczowych scen, którą dotychczas zaprezentowano jest taka. Na pięćdziesięciojardowym futbolowym boisku drużyny Las Vegas Detonators szyjemy do olbrzymiego Cykloid Emperora. Ta scena z pewnością wyciśnie łezkę z oka fanów, bo w ten sposób kończył się kultowy Duke Nukem 3D. Tu jest to fragment gry, w którą gra Książe. Potężny Devastator w rękach Księcia jest jak lutownica w sprawnych rękach elektronika: gorący i precyzyjny. Rakiety wypluwa z prędkością karabinu maszynowego i wiemy już, że to nie przelewki. Ma też opcję przybliżania, która czasami może okazać się niezbędna i bardzo pomocna. Sama walka wygląda dość typowo dla współczesnych strzelanin. Nie można w niej było odnotować nic nowatorskiego, choć Duke może np. używać obu pięści niezależnie.

Duke Nukem jest jak Big Foot

Duke Nukem jest jak Big Foot, Duke Nukem Forever  - zapowiedź

Producenci gry twierdzą, że do tej pory projekt Duke Nukem Forever był jak legendarny Big Foot. Wszyscy twierdzili, że jest, ale jakoś nie było go widać. Sporo w tym prawdy. Teraz znów wiele wskazuje na to, że ma się ziścić sen, w który wielu już powątpiewało. Duke Nukem Forever w końcu trafi w ręce graczy. Wiele wskazuje również na to, że po perypetiach, jakie miały miejsce, będzie to najlepsza wersja tej gry, jaka mogła się przydarzyć. W końcu zespół składa się z fanów Księcia, którzy za wszelką cenę starali się go ratować nawet wówczas, gdy najwierniejsi fani postawili już na nim krzyżyk. Osobną kwestią jest to, na ile się im udało. Randy Pitchford, który, jak sam przyznał, ma na koncie już przejście całej gry, sądzi że spodoba się ona fanom. Trzymamy za słowo i czekamy do premiery. Oby nie forever... Na koniec jeszcze mała ciekawostka. Pomimo ostatniej prezentacji na Penny Arcade Expo autorzy nadal trzymają w sekrecie większość materiałów dotyczących Duke Nukem Forever. Nie ma więc wysypu screenów czy filmików. Nie chcą zapeszać? Być może. Są tak bardzo przewrażliwieni na tym punkcie, że najnowszy numer magazynu PC Gamer musiał zadowolić się ręcznie rysowanymi obrazkami, żeby zilustrować Cover Story!

Komentarze
49
Usunięty
Usunięty
12/02/2011 18:34

Jak myślicie, czy ta gra będzie miała kosmiczne wymagania? Czy na komputerze z przed 2-3 lat będzie można komfortowo na (nawet) niskich detalach? Bo ja bym cholernie chciał w to zagrać, a na nowy komputer mnie nie stać, a liczy się grywalność a nie grafika...

Usunięty
Usunięty
18/01/2011 08:14

Ja mam podobne odczucie co Mair93. Ta gra była zapowaidana już tyle razy, że po prostu już pewnie wielu osobom się to znudziło. Mam tylko nadzieję, że gra po tych ponad 10 latach będzie godna tak długiego wyczekiwania przez tylu fanów Księcia.

Darth_Angel
Gramowicz
18/01/2011 07:55

Jak film to tylko z Dolphem Lundgrenem, nikt się lepiej do tego by nie nadawał.




Trwa Wczytywanie