DeathSpank - recenzja

Piotr Wojtania
2010/08/16 20:00
0
0

Stare dobre Diablo upowszechniło modę na gry hack'n'slash. Modę, której ulegają nawet tak słynni twórcy, jak Ron Gilbert. Oto recenzja jego ostatniego dzieła, DeathSpank.

Stare dobre Diablo upowszechniło modę na gry hack'n'slash. Modę, której ulegają nawet tak słynni twórcy, jak Ron Gilbert. Oto recenzja jego ostatniego dzieła, DeathSpank.

DeathSpank - recenzja

DeathSpank, to najbardziej bohaterski bohater ze wszystkich bohaterów. Jest tak bohaterski, że nawet jego gatki mają niezwykłą moc i są przedmiotem pożądania arcyłotrów. Fabuła jest tak zła, że aż wspaniała. Reszta gry też jest niczego sobie.

DeathSpank, to nie pierwszy lepszy poszukiwacz przygód, to Bohater Uciśnionych, Niszczyciel Zła i Dostarczyciel Sprawiedliwości. Jego obecnym życiowym celem jest znalezienie potężnego pradawnego artefaktu zwanego Artefaktem. Na drodze stanie mu wiele przeciwności losu i losowych przeciwników, a zadaniem gracza jest pomóc mu przez to wszystko przejść.

Powiadają, że DeathSpank to takie połączenie Diablo z Monkey Island. I tak i nie. DeathSpank to na pewno hack & slash, ale z bardzo ograniczonymi elementami RPG. Nie ma tu podstawowych statystyk znanych z serii Diablo i podobnych. Brak siły, zręczności, wytrzymałości, itd. Są za to procentowe wskaźniki obrażeń wręcz i z odległości, szybkości, punkty zdrowia i odporności. Wskaźniki te są podnoszone za pomocą Kart Bohatera. Przy każdym kolejnym poziomie doświadczenia gracz może sobie wybrać jedną z trzech kart do wyboru. W sumie jest ich 6 rodzajów i pozwalają na podniesienie takich statystyk jak zadawane obrażenia, długość trwania bloku, szybkość, ilość znajdowanego złota lub umożliwiają używanie lepszych broni i zbroi. Zdrowie i odporności mogą być podnoszone tylko przez zakładanie coraz to lepszych zbroi, które w przeciwieństwie do innych gier tego typu nie zwiększają odporności na obrażenia, tylko poziom zdrowia właśnie. To duże uproszczenie, ale wcale nie przeszkadza, a dzięki temu gra jest bardzo przystępna.

Sterowanie jest bardzo proste. Lewa gałka służy do sterowania bohaterem, prawa kamerą (w ograniczonym zakresie), przyciski akcji do używania broni, a przyciski kierunkowe to klawisze skrótów, pod które można podpiąć najczęściej używane przedmioty jak napoje lecznicze, jedzenie lub magiczne gadżety. Oprócz tego pod górnymi przyciskami dostępne jest blokowanie, lokowanie na celu oraz skróty do mapy i ekwipunku.

Walka jest prosta, ale nie prostacka. Nie warto ograniczać się do jednej broni. Używając na przemian dwóch lub więcej pompujemy wskaźnik kombosa, który powoduje, że kolejne zadawane obrażenia są coraz wyższe. Jednocześnie można podpiąć cztery różne sztuki dowolnego oręża (pod każdy z przycisków akcji), więc można pokombinować. Warto też pamiętać, że różne rodzaje przeciwników są odporne na różne rodzaje zadawanych obrażeń, więc warto zadbać, aby uzbrojenie było urozmaicone: ogniste topory, lodowe miecze, itp.

Ostatnią rzeczą, o której warto wspomnieć w temacie walki są Bronie Sprawiedliwości. Na środku paska zdrowia znajduje się demoniczna głowa, która w miarę pokonywania wrogów zapełnia się na fioletowo. Kiedy jest już pełen, DeathSpank może użyć specjalnej mocy jednej z oznaczonych fioletowym kółkiem broni. Efekty mogą być różne, np. jeden z mieczy pozwala wykonać morderczy młynek zabijający większość wrogów w pobliżu, a młotek może ogłuszyć pobliskich przeciwników. Warto mieć podpiętą przynajmniej jedną z takich broni, bo w sytuacji podbramkowej mogą uratować życie bohatera. Choć z drugiej strony jego utrata nie jest zbyt bolesna - poleci trochę kasy (którą można zebrać z powrotem), a DeathSpank odrodzi się w najbliższym wychodku. Tak jest, wygódki służą jako savepointy i teleporty.

Wspomniałem wcześniej o podobieństwie gry do serii Monkey Island. Nie powinno to dziwić, skoro twórcą DeathSpanka jest Ron Gilbert, twórca większości dialogów do gier o Małpiej Wyspie. Czuć tu rękę mistrza. W trakcie gry bohater napotyka dużo postaci, z którymi można rozmawiać. Owszem, w Diablo-klonach też można, ale nie w taki sposób. W DeathSpanku jest to rozwiązane w sposób bliższy dużym grom RPG albo przygodówkom. Dzięki dialogom gracz dowiaduje się ciekawych rzeczy o świecie gry, dostaje zlecenia na zadania poboczne, ale przede wszystkim jest rozbawiany. Dodatkowym elementem przygodówkowym jest konieczność używania konkretnych przedmiotów w konkretnych miejscach, ale nie jest to bardzo skomplikowane i nie wymaga jakiś specjalnych umiejętności dedukcyjnych.

GramTV przedstawia:

Poziom tekstów w tej grze jest fenomenalny, a rodzaj humoru przywodzi na myśl mój ulubiony cykl Świata Dysku. Jest mnóstwo wyśmiewania się ze stereotypów, nie tylko growych, absurdalnego humoru i gier słownych. Prawie każda wypowiedź głównego bohatera wywołuje co najmniej uśmiech. Zresztą humor jest tu poutykany wszędzie, nawet w nazwach przedmiotów (Epicki Pierścień czy Łuskowy Napierśnik Łusek). Podobało mi się też w jaki sposób DeathSpank zwracał się w kolejnych rozmowach do osób, dla których (czy też raczej “za których”) wykonywał zadania: witaj rybaku, witaj leniwy rybaku itd. oraz bezpośredniość z jaką pytał o kolejne zlecenia (“Czy masz dal mnie jakiegoś Side Questa?”).

Spotkałem też np. dwóch orków, z których mamą najwyraźniej kiedyś łączyła DeathSpanka jakaś zażyłość. Po chwili pewnego skrępowania rozmowa zeszła na przyjemniejsze tematy i bohater spytał zielonych przyjaciół o tę fuchę w World of Warcraft, po czym otrzymał odpowiedź, że po ostatnich rozszerzeniach nie ma za dużo roboty dla 10-levelowych orków. Przykładów mógłbym podać setki, ale nie będę już więcej psuł graczom przyjemności. Niestety warunkiem koniecznym do pełnego rozkoszowania się humorem zawartym w tej grze jest co najmniej niezła znajomość języka angielskiego.

Gra wygląda całkiem nieźle, choć fajerwerków nie ma. Jest za to dość unikalny i fajny styl. Świat gry to wielki walec, który obraca się, kiedy po nim podróżujemy. Niektóre strefy mogą zmieniać porę dnia, wprowadzać mroczną lub piekielną otoczkę. Całość jest mocno kreskówkowa, postaci są karykaturalne, a elementy otoczenia takie jak domki i drzewa wyglądają jak płaskie, tekturowe dekoracje. Efekt jest bardzo ciekawy i przyjemny dla oka. Przeciwnicy i postaci wyglądają komiksowo i fajnie, sam DeathSpank to wręcz archetyp superbohatera. Dwa metry wzrostu, tyle samo w barach, kwadratowa szczęka i krótkie nóżki. Wyglądem, głosem i intelektem bardzo przypomina mi postać Kapitana Quarka z serii Ratchet & Clank.

Udźwiękowienie jest bez zarzutu. Głosy są dobrane bardzo dobrze, zwłaszcza głównego bohatera i narratorki, która odmiennie do całości wprowadza mroczny i niemal poważny klimat. Muzyka też jest świetna, choć nieco dziwna. Najbardziej przypomina mi Kill Billa i filmy Tima Burtona. Mieszanka wybuchowa, ale o dziwo pasuje do tej gry. Spokojna podczas przemierzania krainy muzyka zmienia się i staje się bardziej agresywna, kiedy rozpoczyna się walka. Dzięki temu nie jest nużąca i nie przeszkadza.

Na zakończenie trochę o wadach. Gra cierpi na typową przypadłość Diablo-klonów, czyli monotonię. Kolejne zadania typu “przynieś, wynieś, pozamiataj” są bardzo do siebie podobne, wymagają łażenia w tę i z powrotem, co potrafi znużyć. No ale taki to gatunek, niewiele da się w tym temacie zrobić. Kolejną wadą jest nieszczególnie długi czas gry. Przejście gry na normalnym stopniu trudności ze wszystkimi dodatkowymi zadaniami i wymaksowaniem postaci na 20 poziom zajmuje niecałe 10 godzin. Można grać po zakończeniu fabuły, ale właściwie nie ma już po co. Przechodzenie gry drugi raz też nie ma większego sensu, chyba że komuś aż tak się spodobała. Z jednej strony 10 godzin dla gry za niecałe 5 dyszek to przy nowych produkcjach niezły wynik, ale po grze tego typu spodziewałbym się więcej.

Ostatnia wada to tryb multiplayer. Można grać w co-opie w dwie osoby na jednej konsoli, haczyk w tym, że drugi gracz wciela się w rolę pomocnika: czarodzieja Sparklesa. Sparkles nie dostaje doświadczenia, nie zbiera przedmiotów, ma określony zestaw umiejętności, a do tego obaj gracze dzielą jeden pasek zdrowia. Niby dobrze że tryb multi jest, ale ograniczony w ten sposób zostawia niedosyt.

Dla mnie DeathSpank to rewelacyjna gra. Konsole cierpią na brak gier z gatunku hack & slash, ale nie znaczy to, że DeathSpank podpada pod kategorię “na bezrybiu i rak ryba”. Świetnie sam się broni wysoką grywalnością i tonami wysokiej klasy humoru. Za niecałe 50 zł nie ma co się zastanawiać. Póki co gra jest dostępna jedynie na PSN i XBLA, ale chodzą plotki, że i pecetowi gracze będą mieli okazję poznać największego z bohaterów.

8,5
Diablo dobra gra
Plusy
  • świetny humor
  • ciekawa grafika
  • wysoka grywalność
Minusy
  • lekka monotonia
  • stosunkowo krótki czas gry
  • okaleczony tryb multi
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!