Wakacyjny przegląd gier z eXtra Klasyki - część pierwsza

Łukasz Wiśniewski
2010/07/19 17:00
0
0

Wakacyjny przegląd gier z eXtra Klasyki - część pierwsza

Gra Warhammer 40,000 Dawn of War ma już sześć lat. Całkiem sporo, ale - co nieco zaskakujące - wciąż wygląda bardzo porządnie. Cóż... gry ukazała się w 2004 roku, odstawała od innych produkcji spod znaku RTS pod względem jakości wykonania. Oczywiście dziś znajdziemy już sporo lepiej wyglądających strategii czasu rzeczywistego, ale niewiele z nich oferuje równie emocjonującą rozgrywkę. Zdecydowanie ten tytuł ze stajni Relic nie zestarzał się tak bardzo, jak mogłoby się wydawać.

Warhammer 40.000 Dawn of War nie został na gram.pl zrecenzowany w momencie premiery. Nie było takiej możliwości - nasz portal powstał rok później. Dopiero zbliżająca się premiera drugiego dodatku do gry dała nam pretekst do napisania artykułu, nieco zbliżonego do recenzji. Co ciekawe, jeżeli sięga się po Warhammer 40.000 Dawn of War teraz, ładny kawałek czasu od momentu ukazania się drugiej odsłony serii, okazuje się, że ta leciwa produkcja pod wieloma względami (oczywiście nie graficznie) przewyższa Warhammer 40,000: Dawn of War II. Przede wszystkim jest znacznie bliższa figurkowemu pierwowzorowi.

Gdy gra się ukazała, wiele osób narzekało na krótką kampanię dla pojedynczego gracza. Patrząc na to zagadnienie z dzisiejszej perspektywy, ilość oferowanej zabawy w tym trybie należy określić jako współczesny wysoki standard. Wystarczyło pół dekady i tak wiele się zmieniło w naszej branży... Oprócz rozegrania kampanii - bardzo ciekawej i głęboko osadzonej w realiach czterdziestego millenium, mamy możliwość stoczenia potyczek i walki w trybie multiplayer (choć ten najlepsze czasy ma za sobą). Oczywiście Warhammer 40.000 Dawn of War nabiera pełni rozmachu dopiero wraz z dodatkami - dwa z nich bierzemy na warsztat w tym samym materiale.

Warhammer 40,000: Dawn of War - Dark Crusade to przełomowy dodatek do gry Warhammer 40,000 Dawn of War. Dlaczego przełomowy? Cóż, w odróżnieniu od Warhammer 40.000 Dawn of War: Winter Assault nie tylko dodawał nowe frakcje, ale też wprowadził zupełnie nowy tryb rozgrywki (zamiast standardowej kampanii). Otrzymaliśmy możliwość toczenia walki na dwóch poziomach - strategicznym i taktycznym.

Dodanie warstwy strategicznej, toczonej w turach i wyznaczającej kolejne bitwy rozgrywane w czasie rzeczywistym, nowością nie było. W RTS takie zabiegi pojawiają się co jakiś czas - z bardziej znanych tytułów warto przypomnieć tu Emperor: Battle for Dune i Rise of Nations. Studio Relic po prostu rewelacyjnie wykorzystało starą koncepcję, pozwalając graczom jeszcze bardziej wczuć się w mroczny świat czterdziestego millenium.

W walkach na planecie Kronus bierze udział siedem armii: Gwardia Imperialna, Kosmiczni Marines, Chaos, Eldarzy, Orkowie, Tau i Nekroni. Dwie ostatnie frakcje są nowe, pozostałe zostały poddane pewnym modyfikacjom dla lepszego wyrównania sił. Każdą z tych sił gra się inaczej, więc Warhammer 40,000: Dawn of War - Dark Crusade zapewnia rozrywkę na długo. Więcej o stronach konfliktu napisaliśmy w ramach Tygodnia z grą Warhammer 40,000: Dawn of War - Dark Crusade. Warto też zajrzeć do naszej recenzji tego dodatku.

Ostatni dodatek do gry Warhammer 40,000 Dawn of War nie powstał bezpośrednio w studiu Relic, które było już zajęte pracami nad kontynuacją swej gry. Warhammer 40,000: Dawn of War - Soulstorm to dzieło Iron Lore Entertainment, twórców Titan Quest. Podwykonawcy nie starali się być za bardzo oryginalni i ponownie zafundowali nam rozwiązanie z Warhammer 40,000: Dawn of War - Dark Crusade, czyli mapę strategiczną. Pozornie jest ona znacznie większa, bo obejmuje kilka planet i księżyców, ale w praktyce samych obszarów do podbicia nie ma znacznie więcej.

GramTV przedstawia:

Mimo, że jest to dodatek zauważalnie słabszy od poprzedniego, Warhammer 40,000: Dawn of War - Soulstorm należy koniecznie posiadać. Po pierwsze uzupełnia on zestaw frakcji dostępnych do rozgrywki multiplayer o tak ważne wojska jak Siostry Bitwy i Mroczni Eldarzy. Po drugie owe nowe frakcje w trybie dla pojedynczego gracza również dostarczają mnóstwo rozrywki. Fanatyczne wojowniczki Kościoła Imperialnego i dekadenccy łupieżcy idealnie uzupełniają zestaw armii, liczący już w tym momencie dziewięć sztuk. W ilu grach mamy dostęp do tylu zróżnicowanych frakcji?

Graficznie gra broni się i dziś, nie zestarzały się zwłaszcza efekty wizualne. Oprawa dźwiękowa mogłaby byc wzorem dla wielu nowszych produkcji. Zarówno tem, jak i poprzedni dodatek bez najmniejszego problemu obsługują monitory panoramiczne - jak możecie sprawdzić w całkiem porządnych rozdzielczościach. Jednocześnie wymagania sprzętowe nie przerażają, bo nawet Warhammer 40,000: Dawn of War - Soulstorm nie jest już specjalnie nowy, choć powstał cztery lata od premiery "podstawki". Po dodatkowe informacje warto zajrzeć do naszego artykułu poświęconego tłu fabularnemu gry i do samej recenzji ostatniego dodatku do Warhammer 40.000 Dawn of War

Gra Rise of Nations: Rise of Legends to swoista kontynuacja Rise of Nations, wybitnej, choć mało w Polsce znanej produkcji z 2003 roku. Swoista, bo o ile pierwotny projekt dawał nam do dyspozycji rozmaite ziemskie cywilizację i pozwalał na podbój naszej planety, to już nowe dzieło studia Big Huge Games osadzone zostało w całkowicie fantastycznej krainie. Ogólnie jest to gra RTS, ale z dodaną warstwą strategiczną, na której działania podejmujemy w turach.

Tym, co najbardziej zaskakuje w Rise of Nations: Rise of Legends, jest dobór trzech grywalnych frakcji. Tak wielkiego zróżnicowania sił nie spotyka się zbyt często. Mamy więc renesansowo-steampunkowych Vinci, frakcję Alin wzorowaną na poetyce Księgi tysiąca i jednej nocy, a na dodatek Cuotl - nację na podobieństwo Indian prekolumbijskich rządzonych przez Obcych. Mieszanina naprawdę wybuchowa i zapewniająca rewelacyjną zabawę.

Oprawa graficzna gry Rise of Nations: Rise of Legends całkiem nieźle zniosła próbę czasu, najmniej ucierpiały wstawki filmowe, robiące doi dziś duże wrażenie. Szkoda, że dokonując pełnej lokalizacji, wydawca nie zadbał o lepszych lektorów, ale i tak nie jest najgorzej. Ponieważ podobnie jak poprzedniczka, tak i Rise of Nations: Rise of Legends nie zdobyła w Polsce zbytniej popularności, warto teraz za grosze zafundować sobie odtrutkę na sztampę obowiązującą w grach RTS. Po więcej szczegółów można też zajrzeć do naszej recenzji.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!