Częstym zabiegiem w literaturze fantastycznej – a zwłaszcza w powieściach grozy – jest umieszczanie przez twórców pisarza jako jednego z bohaterów. Zwykle wręcz jako główną postać. Zadomowiło się to w kulturze masowej, więc nic dziwnego, że twórcy gry Alan Wake – odwołując się do klasyki gatunku – bohaterem uczynili właśnie pisarza.
Pisząc o sobie

Można by odnieść wrażenie, że z pewnych powodów (o których za chwilę wspomnimy) nawet słuszniejszym wyborem byłoby skoncentrowanie scenariusza wokół twórcy gier komputerowych. Byłoby, gdyby nie jeden kluczowy fakt: Alan Wake chętnie odwołuje się do powieści Stephena Kinga. A ten notorycznie umieszcza w powieściach pisarza jako główną, kluczową postać. Pod tym względem na poletku grozy i opowieści o nadprzyrodzonych zjawiskach może się z Kingiem równać jedynie Jonathan Carroll (Kraina Chichów, Dziecko na niebie, Śpiąc w płomieniu – choć w tym ostatnim przypadku bohaterem jest scenarzysta). Zajmijmy się więc najpierw zjawiskiem pisarzy piszących o pisarzach, a później przyjrzyjmy się twórczości Stephena Kinga, który w takiej tematyce książek gustuje.

Do czego może się posunąć szalona wielbicielka? Do okaleczeń i tortur psychicznych, bo przecież czyni to dla dobra pisarza. Ona wie, że decyzja o pisaniu poważniejszych książek (dotychczasowy cykl to romans historyczny) jest całkowicie błędna. Paul Sheldon musi pisać o Misery i już. Dostaje narzędzia do pracy i jest kontrolowany w dzień i w nocy. Annie posuwa się nawet do wymuszenia własnoręcznego spalenia rękopisu powieści, która miała być dla twórcy nowym początkiem. Ta makabryczna opowieść jest po części alegorią straszliwej presji czytelniczej, na jaką narażony jest twórca. Alan Wake również stoi na rozdrożu, przeżywa kryzys. Raczej jednak nie spotka swojej Annie Wilkes, bo pod pewnymi względami bliżej mu do Jacka Torrance’a niż do Paula Sheldona.Ciche miejsce do pracy

Praca pisarza wymaga skupienia. Twórcy często uciekają od gwaru cywilizacji w miejsca ustronne, by całkowicie oddać się pisaniu. U Stephena Kinga jednak wyjazd w urokliwe, zagubione w głuszy miejsce nie musi oznaczać dobrego rozwiązania. Jack Torrance ma żonę, synka, aspiracje pisarskie i... problem alkoholowy. To postać z kultowej powieści Lśnienie. W wysokogórskim hotelu, poza sezonem dorabiając jako dozorca, zamierza napisać arcydzieło. Jednakże zamiast tego stopniowo stacza się w otchłań szaleństwa, emanującego z murów budynku o mrocznej przeszłości.
Jack Torrance udaje się do hotelu, zaś Ben Mears, bohater innej powieści Stephena Kinga -Miasteczka Salem - trafia do cichej i spokojnej miejscowości. W takich miejscach każdy zna każdego, a pojawienie się kogoś znanego urasta do rangi wydarzenia roku. Alan Wake również przybywa do małego miasteczka i podobnie do Bena nie ma tam szans pozostać anonimowy. Już na promie do Bright Falls zostaje rozpoznany przez przewoźnika, a w lokalnej knajpie znajduje stand promocyjny z własną podobizną. A miał odpocząć i zebrać siły do napisania kolejnej książki...
Mroczny pasażer

Stephen King często podkreśla, że pisarz nie jest osobą całkowicie stabilną. W jego umyśle zachodzą dynamiczne procesy twórcze i zachodzi ryzyko, iż wyobraźnia zacznie przeplatać się z rzeczywistością. Zdecydowanie tu leży problem, gryzący bohatera gry Alan Wake. Jak zapewne dało się zauważyć, scenarzyści ze studia Remedy sięgnęli po rozmaite cechy „kingowskich pisarzy” i połączyli je w nową osobę. Dlatego do uzupełnienia pełnego wizerunku Alana trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch osobach. Pierwszą jest Thad Beaumont z Mrocznej Połowy, drugą Mort Rainy z Sekretnego okna.

Thad Beaumont nie odnosi dużych sukcesów literackich. Przynajmniej nie oficjalnie. Pisuje też bowiem tanie, brutalne kryminały pod pseudonimem - i jako George Stark ma sporą popularność. Gdy wychodzi na jaw, że Beaumont i Stark to jedna i ta sama osoba, pisarz robi medialną szopkę z pogrzebem swego „drugiego ja”. Wtedy jednak George Stark pojawia się w rzeczywistym świcie fizycznie i zaczyna mordować osoby, które miały coś wspólnego z „pogrzebem”. Fikcyjna postać, wytwór wyobraźni pisarza ożywa... Beaumont ma alibi, ale trudno komukolwiek uwierzyć, iż mordercą jest jego pseudonim artystyczny. Sprawa komplikuje się, gdy pisarz zaczyna przyłapywać się na pisaniu jako Stark i poznaje tajemnicę z przeszłości: w jego głowie znajdują się fragmenty wchłoniętego bliźniaczego płodu. Co ciekawe, tę powieść Stephen King napisał bezpośrednio po tym, jak zostało odkryte, iż pisuje również pod pseudonimem jako Richard Bachman.

Tak jak Beaumont został wykreowany przez Kinga w odpowiedzi na ujawnienie pseudonimu, tak Mort Rainy jest pochodną oskarżeń o plagiat, których ofiarą pisarz padał ze strony szaleńców. Bohater Sekretnego okna jest napastowany przez człowieka, który twierdzi, iż skradziono mu tekst. Osobnik ów jest brutalny i agresywny, zdolny do wymuszeń a nawet zabójstw. Cóż, problem w tym, iż najwyraźniej owego Johna Shootera widzi tylko Mort... Czyżby prawdziwym zabójcą był on sam? Czyżby stworzył Shootera w swej głowie, by wyprzeć swoje mordercze skłonności? Czyżby Alan Wake mógł mieć podobny problem? Wszystko zaczyna się od koszmarnych snów... może nasz bohater powoli wariuje i przekracza granicę, za którą nie będzie już potrafił ocenić rzeczywistości? A może wytwory jego wyobraźni faktycznie ożywają, tak jak wymyślony przez Beaumonta Stark?
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!