Dragon Age: Początek - Szarzy Strażnicy i Plaga

Łukasz Wiśniewski
2009/11/05 19:30
0
0

Zasiądźcie przy ognisku, to może być ostatnia spokojna noc. Być może już jutro ruszycie do bitwy, być może po niej nie zbierzemy się ponownie wszyscy. Wykorzystajmy tę ofiarowaną przez Stwórcę chwilę, by jeszcze raz przypomnieć sobie, kim jesteśmy i z czym walczymy. Każde z Was pochodzi z innych stron, różne były wasze koleje losu, ale teraz siedzimy tu jak bracia i siostry, połączeni służbą ważniejszą niż wszystko inne na tym świecie. Plaga uderza po raz piąty, a my jak zawsze stoimy na straży. Jesteśmy mniej liczni niż kiedyś, więc tym większy ciężar spoczywa dziś na waszych barkach. Jesteśmy ostatnią nadzieją dla świata. Świata, który niemal o nas zapomniał. Niezależnie od wszystkiego, musimy wytrwać na posterunku. Jesteśmy Szarymi Strażnikami i tylko to ma znaczenie. Nie oczekujemy od nikogo, ze będzie nas kochał, nie dbamy, czy nas znienawidzi. Cel uświęca środki.

Zasiądźcie przy ognisku, to może być ostatnia spokojna noc. Być może już jutro ruszycie do bitwy, być może po niej nie zbierzemy się ponownie wszyscy. Wykorzystajmy tę ofiarowaną przez Stwórcę chwilę, by jeszcze raz przypomnieć sobie, kim jesteśmy i z czym walczymy. Każde z Was pochodzi z innych stron, różne były wasze koleje losu, ale teraz siedzimy tu jak bracia i siostry, połączeni służbą ważniejszą niż wszystko inne na tym świecie. Plaga uderza po raz piąty, a my jak zawsze stoimy na straży. Jesteśmy mniej liczni niż kiedyś, więc tym większy ciężar spoczywa dziś na waszych barkach. Jesteśmy ostatnią nadzieją dla świata. Świata, który niemal o nas zapomniał. Niezależnie od wszystkiego, musimy wytrwać na posterunku. Jesteśmy Szarymi Strażnikami i tylko to ma znaczenie. Nie oczekujemy od nikogo, ze będzie nas kochał, nie dbamy, czy nas znienawidzi. Cel uświęca środki.Dragon Age: Początek - Szarzy Strażnicy i Plaga

Plaga nie wzięła się znikąd. Zrodziła ją ludzka pycha. W dawnych dniach świat wyglądał inaczej. Elfy nie żyły w niewoli, krasnoludy podróżowały swobodnie Głębokimi Szlakami. Zaczyna się jak bajka, prawda? Ale kończy się zupełnie inaczej... Ja zaś nie jestem nianią, zamierzającą utulić was do snu. Wręcz przeciwnie, chcę byście pozostali czujni, wszyscy. Bo w tamtych dniach powstało potężne imperium , Cesarstwo Tevinter, którym władali Magistrzy. Magowie potężni ponad wyobrażenie, zdolni odebrać długowieczność elfom i zakuć je w kajdany, zdolni zapukać do bram Złotego Miasta, siedziby samego Stwórcy. Wielka moc, potęga i władza powinny iść w parze z wielką odpowiedzialnością. Tak jednak nie było... Magistrzy przekroczyli Zasłonę i udali się do Złotego Miasta w samym centrum Pustki.

Każdy, poza krasnoludami, może przekroczyć granicę Zasłony. Czynimy to w życiu wielokrotnie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. We śnie przekraczamy granice miedzy światami, ale w sposób bardzo bierny. Magowie zaś umieją istnieć jednocześnie po obu stronach, czerpiąc moc z Pustki i przenosząc ją do naszego świata jako energię napędzającą ich zaklęcia. Ta część maga, która przebywa po drugiej stronie Zasłony wystawiona jest jednak na ryzyko kontaktu z zamieszkującymi Pustkę bytami. Gdy chodzi o zwykłe duchy, nie jest to specjalnie groźne, może być wręcz przydatne. Jednakże czmychają tam też demony, zdolne opanować maga lub skusić go wizją większej mocy. W pustce to kim jesteśmy naprawdę zostaje obnażone, a myśli równe mogą być czynom. Tak więc Magistrzy wkroczyli do Złotego Miasta, niosąc ze sobą to, co ich tam skierowało: pychę, dumę, żądzę mocy i potęgi większej, niż to, co przez Stwórcę zostało oddane kiedykolwiek człowiekowi. Pamiętajcie, iż mówiąc o magii możemy postrzegać siebie jako naczynie, a spróbujcie wlać ocean do dzbana... Grzechy, które skaziły ich dusze w Złotym Mieście rozszalały się niczym wściekły żywioł, naznaczając wszystko, czego się dotknęli. Odmieniając całą niebiańską siedzibę Stwórcy. Mimo, iż nie patrzył on od dawna na nasz świat, a jego tron w Złotym Mieście pozostawał pusty, czyny Magistrów nie mogły pozostać niezauważone. Tak więc zostali wygnani. Zło, które w sobie hodowali zmieniło i miasto ze złotego w czarne, a ich samych odmieniło nie do poznania. Szpetota myśli znalazła swoje odbicie w ciele i tak właśnie powstał Mroczny Pomiot.

Wygnani, oszpeceni, przepełnieni żądzą zemsty, niegdysiejsi dumni Magistrzy skryli się przed światem w otchłani ziemi. Tam w tajemnicy mnożyli się i szykowali do odwetu. Z nowym zagrożeniem jako pierwsze zetknęły się krasnoludy. Mroczny Pomiot wychynął z trzewi ziemi i pojawił się na Głębokich Szlakach. Osady upadały jedna po drugiej. Krasnoludzie imperium skurczyło się znacznie, ale nie złożyło broni. Nauczyli się walczyć z Mrocznym Pomiotem. Jednakże ich szeregi wciąż rzedną, a Plaga powraca raz za razem. Dziś krasnoludzkie włości obejmują niewiele ponad samo stołeczne miasto Orzammar.

Mroczny Pomiot rozmnaża się nieprzerwanie w mrocznych czeluściach ziemi. Nikt już nie wędruje po Głębokich Szlakach. By Plaga rozprzestrzeniała się dalej potrzebna jest jednak większa moc. Magistrzy zrozumieli to szybko i zwrócili się do Dawnych Bogów. Smoków, którym u zarania dziejów oddawano cześć. Ich potęga była wielka, lecz niewystarczająca, by zagrozić Stwórcy. Za próbę omamienia ludzi najpotężniejszy z siódemki Dawnych Bogów, Dumat, chętnie posłuchał podszeptów odmienionych Magistrów, a jad sączony przez nich również jego całkowicie odmienił. Tak właśnie rozpoczęła się pierwsza Plaga. Hordy odmieńców opuściły podziemia, a świat zadrżał, gdy zobaczył jak liczne są ich zastępy. Cesarstwo Tevinter leżało w ruinie, nie powstało jeszcze nic trwałego w jego miejscu. Świat stanął w pożodze, nikt i nic nie było w stanie zatrzymać zwycięskiego pochodu Mrocznego Pomiotu. Dopóki nie narodziliśmy się my, Szarzy Strażnicy. Dramatyczne sytuacja wymagają dramatycznych środków. Jesteśmy dzieckiem konieczności. Aby skutecznie zwalczać takiego wroga, potrzeba mieć jego mroczną iskrę w duszy. Każde z nas nosi w sobie piętno, takie samo, jak to, które powoduje u innych przemianę w Mroczny Pomiot. Zatruta krew krąży w nas, ale potrafimy kontrolować to i obrócić na własną korzyść. Będąc w pewnym znaczeniu spokrewnieni z Mrocznym Pomiotem, wyczuwamy jego obecność. Wyczuwamy, gdy zaczyna się kolejna Plaga. Ta jest piąta, po niej nadejdą jeszcze dwie, zakładając, że tylko Dawni Bogowie są na tyle potężni, by przemienić się w Arcydemony. Jeśli istnieją inne byty, zdolne do poprowadzenia hord Mrocznego Pomiotu na Thedas, cóż... być może warta Szarych Strażników będzie musiała trwać wiecznie.

Przerażającym jest to, iż tak mało istot wierzy w to, że Plaga musi rozszaleć się przynajmniej siedmiokrotnie. Pomiędzy kolejnymi atakami upływa pewien czas – ostatnio zresztą najwyraźniej zbyt długi. Tak, rozumiem, że to straszne słowa, ale gdyby nie owe cztery wieki spokoju, świat byłby bardziej przygotowany na powrót zagrożenia. Uznano, że zwycięstwo Garahela wystarczyło. Owszem, Mroczny Pomiot pozostał, ale nie zagrażał życiu na powierzchni. Jedynie krasnoludy wiedziały, iż jego szeregi wciąż są liczne. Bez Arcydemona jednak nie rodzi się prawdziwa Plaga – gdy brak potężnego bytu zdolnego kontrolować odmieńców, łatwo jest kontrolować rozprzestrzenianie się wypaczonej mocy. Przypomina ona bowiem – jak wspomniałem – nieokiełznany żywioł. A z klęskami żywiołowymi umiemy sobie radzić. Gdy jednak na czele hord stoi ktoś z Dawnych Bogów, nadchodzi kataklizm. Sama ziemia zmienia się, przyroda zostaje wypaczona, a niebo okrywa całun czarnych chmur, kontrastujących z szalejącą pod nimi pożogą. Tak jest teraz.

Zabiliśmy czterech z Dawnych Bogów. Wygraliśmy cztery wojny, za każdą płacąc wysoką cenę. Czasem z popiołów udaje się odbudować coś potężniejszego. Tak było, gdy na wykrwawione Cesarstwo Tevinter uderzyły siły prowadzone przez Andrastę, oblubienicę Stwórcy, Prorokinię. Mówiono o nich „barbarzyńcy”, ale było to jedynie po części prawdą. Owszem, w szeregach armii byli mieszkańcy dzikich plemion, głównie zamieszkujących te ziemie, na których dziś istnieje królestwo Fereldenu. Czy jednak barbarzyńcami są ludzie idący pod sztandarami Stwórcy i niosący odbudowę wiary? Czy nazwalibyśmy dziś dzikusami tych, którzy uwolnili elfy z kajdan niewolniczych? Część spuścizny Andrasty istnieje do dziś, część została utracona. Ludzie zwrócili się przeciwko elfom, w wyniku czego część z dzieci tej rasy wciąż żyje niczym niewolnicy, a reszta udała się na wieczystą tułaczkę. Z drugiej strony kościół za pomocą Swych uduchowionych rycerzy pilnuje, by nigdy więcej magia nie wyrwała się spod kontroli. Ferelden to najgorsze z możliwych miejsc, w którym uderzyć mogła Plaga. Młode królestwo, istniejące od czterech pokoleń zaledwie, z czego dwa przypadły na okres niewoli orlesiańskiej i krwawych walk. Władca jest młodym idealistą, który odziedziczył tron po przedwcześnie zmarłym ojcu, gdy nawet trzy dekady nie upłynęły od wygnania Orlesian. Co ważniejsze jeszcze, Plaga nigdy wcześniej nie szalała na tych ziemiach, nie ma wśród ludu tradycji walki z takim zagrożeniem. Dla nich to mroczne legendy, w których Szarzy Strażnicy występują jako bohaterscy rycerze na gryfach, herosi ratujący w kilku świat. Cóż, musimy sprostać zadaniu, choć mamy na miejscu właśnie zaledwie garstkę Strażników – zgodnie z naiwnymi wyobrażeniami Fereldeńczyków. Prawda jest taka, że zawsze tworzyliśmy armie. Garstka nawet najwspanialszych mężczyzn i kobiet nie jest przeciwwagą dla rozszalałego żywiołu Plagi. Pewnie większość z nas polegnie wkrótce, walcząc bezsensownie w heroicznych bitwach króla Cailana.

Naszą rolą nie jest puste bohaterstwo. Nie jesteśmy rycerzami z legend, pamiętajcie o tym. Nie istnieje żadne prawo, żaden obyczaj, który byłby ważniejszy od naszego celu. Jeśli Szary Strażnik może zrobić coś, co pomoże odepchnąć Plagę, musi to zrobić, bez względu na cenę. Dla dobra świata można poświęcić nie tylko samego siebie, ale i całe miasto. Ba! Jeśli Ferelden będzie ceną, jaką trzeba zapłacić za ocalenie reszty Thedas, nie możemy się zawahać. Z drugiej strony pamiętajcie co powiedziałem o armiach –są one potrzebne do przeciwstawienia się pladze. Tak więc nie warto przysparzać sobie niepotrzebnych wrogów. Właśnie dlatego przyjdzie nam walczyć u boku młodego króla. By wysłać innym przekaz: tak , to ci rycerze, o których słyszeliśmy w dzieciństwie. Wojownicy bez skazy, poświęcający się za obcych, mieszkających w innej części świata.

Stwórca czuwa nad światem, ale ludzkość musi odpokutować swój grzech. Nie bójcie się, mimo, że droga do raju została zniszczona, Złote Miasto utracone, to dla tych, którzy wiernie dopełnią swych obowiązków znajdzie się miejsce u boku Stwórcy. Z czasem wygramy, bo nie ma innego wyjścia. Plaga musi zostać powstrzymana ponownie. Nie ma znaczenia, jaki będzie tego koszt. Pamiętajcie, że nie możecie zawrócić z tej drogi, pamiętajcie co wam nie raz powtarzałem: Na wojnie, zwycięstwo W pokoju, czuwanie W śmierci, poświęcenie

GramTV przedstawia:

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!