Ian Cameron Esslemont – „Noc noży” – recenzja

JeRzy
2007/03/03 22:30

Karta z malazańskiej historii

Karta z malazańskiej historii

Karta z malazańskiej historii, Ian Cameron Esslemont – „Noc noży” – recenzja

Wszystko zaczęło się w 1982 roku. Właśnie wtedy dwaj miłośnicy RPG – Steven Erikson i Ian Cameron Esslemont – zaczęli tworzyć własny świat fantasy, który stał się podstawą jednej z najoryginalniejszych serii fantasy ostatnich lat. Erikson, z wykształcenia antropolog i archeolog, nie mógł się pogodzić z tym, że fantastycznym światom z jego ulubionych gier brakuje logiki i spójności. To, czego nie mógł znaleźć, stworzył wspólnie z Esslemontem, później zaś przedstawił (i nadal to czyni) w Opowieściach z Malazańskiej Księgi Poległych.

Ostatnio w literackiej wyprawie do uniwersum Malazu dołączył do niego Esslemont i uderzył od razu z grubej rury. W Nocy noży wziął bowiem na warsztat zdarzenia obrosłe legendą, kluczowe dla Imperium Malazańskiego i całego uniwersum: ascendencję cesarza Kellanveda i Tancerza oraz dzieje Dassema Ultora – Pierwszego Miecza Imperium, postaci legendarnej już za życia. Na ponad trzystu naładowanych akcją stronach autor zawarł opis szczególnej nocy, gdy na niebie nad miastem Malaz pojawił się widoczny raz na pokolenie Księżyc Cienia, a Kellanved zgłosił swe roszczenia do boskości i opuszczonego Tronu Cienia.

Te i inne wydarzenia opisywane są z perspektywy dwójki postaci: weterana Harta, którego jedynym pragnieniem wydaje się być uniknięcie problemów i bolesnych wspomnień, oraz młodej awanturniczki Kiski – dziewczyna dla odmiany sama szuka kłopotów, usiłując za wszelką cenę znaleźć sposób na wyrwanie się z miasta, nie widzi tu bowiem dla siebie przyszłości. Hart wydaje się mieć najcięższe doświadczenia już za sobą – walczył u boku Ultora i widział, jak doszło do zdrady, której ofiarą padł Pierwszy Miecz. Dla odmiany Kiska ledwie spróbowała życia i straszliwa noc będzie dla niej ciężką próbą charakteru i umiejętności. Obok tej dwójki w powieści pojawia się też sporo innych postaci; część z nich czytelnicy i czytelniczki znają już z książek Eriksona.

Opisywanie czasów i postaci, które w twórczości innego pisarza nabrały legendarnego charakteru, wiąże się ze sporym ryzykiem, gdyż nowy autor musi sprostać tej legendzie. Esslemont miał o tyle łatwiejsze zadanie, że jako współtwórca zna na wylot świat Malazu i ważnych dla niego bohaterów. Można się domyślać, że w wielu z wykreowanych przez Eriksona (i przez siebie samego) wydarzeń brał udział jako gracz lub Mistrz Gry. Z drugiej strony, znajomość uniwersum to nie wszystko – trzeba mieć jeszcze dobry styl, żeby opisać to na satysfakcjonującym poziomie.

Esslemontowi nie brakuje pomysłów – akcja powieści w żadnym momencie nie zwalnia ani nie staje się monotonna – jednak miejscami czuje się, że styl jest nieco słabszy. Postacie są wyraziste, różnorodne i obdarzone charakterem, lecz brakuje miejscami specyficznego, cynicznego humoru, jakim przesiąknięte są opowieści Eriksona. Nie jest to też na pewno lektura dla osób, które wcześniej nie miały styczności z Malazem. O ile można docenić pomysłowość autora, o tyle czytelnikowi „z zewnątrz” umknie większość smaczków, nawiązań i detali związanych z konstrukcją świata. Miłośnikom Malazańskiej Księgi Poległych można jednak tę powieść zarekomendować z czystym sumieniem.

Plusy: + ciekawi, dobrze opisani bohaterowie + sprawnie skonstruowana, dynamiczna akcja + okazja do poznania historycznych wydarzeń ze świata Malazu Minusy: – nieco słabszy styl – powieść tylko dla czytelników znających już to uniwersum

GramTV przedstawia:

Autor: Ian Cameron Esslemont Tytuł: Noc noży Przekład: Michał Jakuszewski Wydawnictwo: MAG, 2007 rok Wydanie: oprawa miękka, 365 str. Cena: 29,99 zł Strona WWW: http://www.mag.com.pl/ksiazka_detale.php?id=231

Komentarze
14
Usunięty
Usunięty
07/03/2007 06:55

Ryk NiedźwiedziaRobotnik04.03.2007, 11:02Cóż, sam pomysł historii alternatywnej pt. "co by było, gdyby Chrystus dał się skusić" jest niewątpliwie ciekawy. Piekara ma niezły - choć może nie wspaniały - warsztat, to wiem z innych jego książek. Tylko że utwór o takiej tematyce łatwo może się przerodzić w festiwal antyklerykalizmu, tym bardziej, że to tendencja ostatnio dość popularna w rodzimej fantastyce. A ile można? Jeszcze kilka lat temu było to ciekawe, ale teraz jest tak powszechne, że zwyczajnie nudne.Ale chyba kraczę za dużo. Gdyby ktoś z komentujących mógł mnie poinformować, czy autorowi udało się tego uniknąć, byłbym wdzięczny. A wówczas - może i przeczytam.Hmmm, nawet nie uniknąć ,Piekara mimo ,ze z tylu ksiazki i w kazdej recenzji bije o Jezusie schodzacym z krzyza ,to czyta sie te ksiazke i mysli,hmm czy ja ten fragment pominalem? Smialo lap te ksiazke nie bije z niej nic takiego. Autor dalej opisuje przygody Mordimera ,jeszcze bardziej zakrecone niz w poprzednich czasciach a motyw Jezusa pojawia sie i do konca nie wiesz o co chodzi. Co do warsztatu Piekary sie zgodze nie jest wspanialy ,ale bardzo dobry.Polecam ;)

Usunięty
Usunięty
07/03/2007 06:49

Tak,ale ten fragment z Jezusem schodzacym z Krzyza jest w 4 czesci. A Młot na Czarownice to 2uga ksiazka.Niby nie sa powiazane ,ale hisotrie Mordimera najlepiej sledzic od poczatku. Najlepiej poznamy wtedy Mordimera i jego kompanow ;)

Usunięty
Usunięty
04/03/2007 20:22

Opowiadania Piekary o Inkwizytorze są w najlepszym przypadku średnie, choć jak ktoś lubi...




Trwa Wczytywanie