Tydzień z grą Sacred 2: Fallen Angel - dzień siódmy
Prześledziliśmy już historię studia ASCARON i poznaliśmy nieco informacji o kapeli Blind Guardian. Przez trzy dni prezentowaliśmy klasy postaci, by na koniec zapoznać się ze światem gry. Dziś przyszedł czas na recenzję Sacred 2: Fallen Angel!

Powiadają, że pospiech przydaje się jedynie przy łapaniu pcheł. Możliwe. Pewnym za to jest, że niespecjalnie przydaje się podczas pisania gier. Gdyby nie pospiech, najnowsza produkcja studia ASCARON, Sacred 2: Fallen Angel, byłaby ciskającym na kolana hitem. Niestety, napięte terminy wydawnicze za granicą i w Polsce sprawiły, iż mamy do czynienia jedynie z produktem dobrym. Oczywiście ta sytuacja może się szybko zmienić – wydano już trzecią łatkę, polonizacja przejdzie też na pewno gruntowny lifting. Na dzień dzisiejszy jednak mamy do czynienia z produktem nie do końca dopracowanym. A szkoda, bo potencjał drzemiący w Sacred 2: Fallen Angel i rozmach, z jakim zaplanowano tę grę, rzucają na kolana. Ba! Człowiek nawet zapomina o niedoróbkach, bo zabawa wciąga jak chodzenie po bagnach.

