Wiiloty - powrót do starodawnej sztuki naprawy elektroniki

Zaitsev
2007/12/31 11:18

W dobie kilkurdzeniowych procesorów wydawać by się mogło, że z dzisiejszą elektroniką powinno się obchodzić jak z jajkiem. Jednak jak pokazuje Nintendo, wciąż wystarcza stara, sprawdzona przemoc fizyczna.

"GeekDad" na swoim, całkiem popularnym, blogu opisał swoją historię z uszkodzonym Wiilotem. Jako typowy Geek i ojciec, nie mógł on kupić swojemu potomstwu na święta niczego innego niż Wii. Całą rodzina bawiła się świetnie, aż do momentu, gdy jeden z pilotów przestał działać. Można było nim nawigować po menu, ale w grach... w grach nie działał. Wiiloty - powrót do starodawnej sztuki naprawy elektroniki

Jeżeli tytułuje się szumnym mianem "GeekDad", trzeba podchodzić do problemów elektronicznych w określony sposób. Naukowy, czyli zgodnie z instrukcją dołączoną do sprzętu. Wymiana baterii - nie pomogło, synchronizacja pilota - nie pomogło, synchronizacja wszystkich pilotów - nie pomogło, reset pilota - też nie.

Gdy wszystko zawiodło, "GeekDad" zadzwonił do wsparcia technicznego Nintendo. Rozmowa wyglądała tak:
Uprzejma pani ze wsparcia technicznego Ninny: "OK - chcę, żeby wziął pan pilot, obrócił przyciskami do dołu i uderzył nim w swoją dłoń dwa lub trzy razy"
GD: "Chyba sobie pani żartuje"
Uprzejma pani ze wsparcia technicznego Ninny: "Nie proszę pana, proszę uderzyć na tyle mocno, żebym usłyszała to przez telefon, ale nie na tyle, żeby uszkodzić pilota"
GD: "Jest pani pewna?"
Uprzejma pani ze wsparcia technicznego Ninny: "Tak"

GramTV przedstawia:

Jak poinstruowano, tak zrobiono. O dziwo, Wiilot zaczął działać jak marzenie. Czasami po prostu trzeba zastosować starą, sprawdzoną sztukę naprawy ultranowoczesnej elektroniki...

Komentarze
65
Usunięty
Usunięty
03/01/2008 16:03

noo wracają stare dobre czasy :) tęskni mi sie za starym telewizorem czasem trzeba było go naprawdę mocno pieprznąć żeby sie załączył lub przestał migotać(aaaach nie ma to jak przemoc w domu) ;););)

Usunięty
Usunięty
01/01/2008 14:31

Dawno dawno temu też stosowałem podobną metodę do uciszania straszliwie wprost wyjącego dysku twardego (zwłaszcza jak wchodził w unisono z czytnikiem CD) - po prostu średnio delikatnie kopałem go z woleja w obudowę. Metoda była całkiem skuteczna, sprzęt czuł respekt i ogólnie uciszał się już po pierwszym razie. I wszystko było pięknie, tylko że pewnego dnia po kopniaku przypomniałem sobie, że zapomniałem założyć obudowę... Od tego czasu do sprzętu podchodzę z wyrozumiałością i miłością - metoda może i mniej efektywna i bardziej czasochłonna, ale za to dużo bezpieczniejsza :P

Usunięty
Usunięty
01/01/2008 13:42

Ja na szczęście nigdy nie musiałem w taki sposób naprawiać sprzętu :) (mówię o całej elektronice a nie o wii)




Trwa Wczytywanie