Snafu – recenzja. John Cena i Jackie Chan nie byli w stanie uratować tego filmu

Krzysztof Żołyński
2023/09/19 12:00
1
0

Snafu to chiński film akcji, w którym główne role grają John Cena i Jackie Chan. I prawdę mówiąc, gdyby nie ta dwójka, nie byłoby sensu zasiadać przed telewizorem.

Snafu rodził się w bólach i przez dłuższą chwilę wydawało się, że nie dotrze do finału. Myślę, że nikt nie doznałby krzywdy, gdyby tak się stało. Film ten długo oczekiwał także w mojej osobistej kolejce do oglądania, bo zawsze znajdowało się coś, po co sięgałem zamiast niego. Jednak, skoro się w końcu doczekał, trzeba poddać go ocenie. I trudno pochwalić tu cokolwiek innego niż duet — John Cena i Jackie Chan. Aktorzy próbowali go ratować, ale przy tak beznadziejnie napisanym scenariuszu, dialogach, płytkiej fabule i byle jakiej realizacji, trudno im było go obronić.

Snafu – recenzja. John Cena i Jackie Chan nie byli w stanie uratować tego filmu

Widowisko jest reżyserskim dziełem Scotta Waugha i oglądanie go aż boli. Trudno, naprawdę bardzo trudno pojąć, jakim cudem przez chwilę był wysoko notowany wśród filmów wyświetlanych przez Netflixa. Podejrzewam, że na widzów podziałały właśnie dwa, wymienione wyżej nazwiska aktorów.

Film jest słaby, a scenarzyści i reżyser udowodnili, że daleko im nawet do przeciętniaków i nie potrafią robić filmów akcji. Nie wykorzystali potencjału dwóch idealnych do takich opowieści aktorów i to, co zaserwowali widowni to zwyczajny gniot. Naiwnością dorównuje filmom z lat osiemdziesiątych, które oglądało się z wypiekami na taśmach VHS i które zestarzały się fatalnie. Realizacyjnie jest zresztą bardzo podobnie.

Prace nad filmem trwały tak długo, że Cena zastąpił Sylvestra Stallone, który nie mógł nakręcić filmu ze względu na zaangażowanie w Creed II. Nie wiadomo, jakie było jego zdanie na temat jego scenariusza, ale sądzę, że jeśli w ogóle zauważył tę premierę, to odetchną z ulgą, że nie brał udziału w tym projekcie. Snafu połączyło na ekranie dwie charyzmatyczne gwiazdy kina akcji z całkowicie różnych pokoleń. I gdyby tylko ktoś potrafił to ogarnąć, można było zrobić coś naprawdę fajnego, przyjemnego w odbiorze, z pewną dozą humoru i kilkoma popisowymi scenami walki. Obaj aktorzy mają ku temu potencjał. Zamiast tego powstała karykatura.

GramTV przedstawia:

Podczas gdy para gwiazd sugeruje komedię akcji, Snafu wchodzi na te obroty powoli i dopiero po kilkudziesięciu minutach mamy pierwszą próbkę, kiedy spotykają się postacie grane przez Chana i Cene. To właśnie chemia między aktorami jest najlepszym elementem filmu. Kiedy obaj panowie grają wspólnie, to chociaż napisano im daremne dialogi, a poziom żartu jest żenujący, to potrafią z tego wykrzesać odrobinę energii i można się nawet czasami uśmiechnąć. Przed tym film próbuje nieudolnie pozować na „poważne widowisko, w którym chronimy konwój”. Jest trochę wybuchów, burza piaskowa, walki itd.

Chan gra dowódcę oddziału najemników wysłanego do Iraku, aby bezpiecznie przetransportować pracowników rafinerii ropy naftowej przez Autostradę Śmierci do Bagdadu. Z kolei Cena występuje w roli byłego najemnika, mieszkającego obecnie w irackiej wiosce i pomagającego w opiece nad miejscowymi dziećmi. Intrygę można przejrzeć od razu, wiadomo, kto jest dobry, kim są źli oraz bardzo źli ludzie. Nie ma grama tajemnicy ani przewrotnych zwrotów akcji.

Snafu brakuje dobrego tempa i akcja wlecze się od punktu do punktu. Twórcom filmu zabrakło pomysłu jak zaangażować widza. Nie ma także efektownych scen walki, do których przez lata zdążył przyzwyczaić nas Jackie Chan. Jasne, że nie jest już młodzieńcem, ale walka z jego udziałem wygląda raczej jak działania faceta po paraliżu, niż efektowne i doskonale zaplanowane choreograficznie sekwencje walki, z jakich słynie aktor. Ukoronowaniem jest finałowa walka, która fatalną jakością realizacji i w sumie głupawym pomysłem dorównuje poziomem reszcie.

Komentarze
1
Renchar
Gramowicz
19/09/2023 14:19

Ja się nie zgodzę mi się film całkiem podobał. Typowy odgrzewany kotlet z J. Chanem. Sceny walki mogły być co do żartów to fakt niektóre były słabe ale było i kilka fajnych. Scenariusz trochę przewidywalny jednak były sceny których się nie spodziewałem. Na ocenę 2/10 na pewno nie zasługuje aż taki potwór to to nie jest. 4,5-5/10 było by bardziej w punkt.