Trzeba mieć odwagę, aby z definicji relaksującą grę oprzeć w całości na jednym z najbardziej znienawidzonych przez graczy pomysłów.
Emocje, mechaniki, adrenalina, dynamiczna akcja i fantastyczne światy – za to wszystko kochamy gry wideo. A gdyby tego się wyrzec i stworzyć coś na przekór? Czy to w ogóle ma sens? Na to bardzo poważne wyzwanie porwało się studio Okomotive, pochodzące z dość egzotycznego jak na gamedev kraju, czyli ze Szwajcarii. Helweci mają duże osiągnięcia w różnych branżach, ale w grach sukcesów nie mieli. Z takim podejściem będzie jednak o nie bardzo ciężko.
Okomotive to specyficzne studio, mające swoją bardzo wyraźną filozofię, której trzyma się nawet mimo niekorzystnych realiów rynkowych. Deweloper dał się poznać z serii FAR. Dwie jej części to mniejsze produkcje, z unikatową oprawą wizualną i specyficzną rozgrywką, opartą na nieco melancholijnej podróży, którą odbywa gracz. Nie ma tam jednak wielkich emocji, a bardziej spokojne pokonywanie kolejnych kilometrów ze sporadycznymi trudnościami do pokonania. FAR skupiał się na motywie pojazdu, zbieraniu surowców na paliwo i okazyjnym eliminowaniu przeszkód. Bez przeciwników, walki, wysokiego poziomu trudności i ekstremalnych emocji. Ich nowe dzieło to krok do przodu tylko ze względu na perspektywę – zamiast obserwować akcję z kamery z boku, ta umieszczona jest za plecami bohatera. Idea jednak pozostaje bez zmian.
Monotonne życie pasterza
Herdling to, w dużym uproszczeniu, symulator pasterza. Zabawę zaczynamy klasycznie dla takich gier, czyli bez żadnego wprowadzenia, wyjaśnienia okoliczności czy przedstawienia bohatera. Budzimy się niczym bezdomny w zniszczonym i opuszczonym mieście, w którym szybko spotykamy Mgłorożca. Zwierzak jest duży, ale spokojny, lekko pierdołowaty, łatwo poddający się kontroli i wykonujący polecenia, przede wszystkim w kwestii tego gdzie ma iść. Zbieranie kolejnych stworków to jeden z głównych celów gry, na równi z dojściem do celu. Czym on jednak jest? Tego nie wie nikt, bo Herdling to klasyczny przykład gry, która nic nie mówi, a nieliczne wydarzenia fabularne nie rozjaśniają sytuacji. Tak pozostaje do samego końca. Każdy więc może sobie samemu zinterpretować wydarzenia, chociaż prawdę mówiąc mam wątpliwości, czy twórcy chcieli przekazać cokolwiek konkretnego.
Celem gry jest zbieranie Mgłorożców oraz dojście do celu, a to wymaga kierowania stadem. Trzon rozgrywki stanowi więc prowadzenie zwierzaków przed siebie. Niestety w Herdling nie możemy iść przodem. Stwory nie są w stanie podążać za nami, a więc musimy stać z tyłu i ponaglać patykiem. System jest w miarę sprawny, bo przed stadem pojawia się subtelny znacznik sugerujący kierunek. Na pewno ułatwia to mobilność, dzięki czemu ani razu nie miałem problemów z tym, aby Mgłorożce szły tam, gdzie chciałem. Miało to miejsce nawet w kilku lokacjach, które wymagały odrobinę więcej precyzji ze względu na przeszkody jakie napotykamy. Nie wiem jaki jest sens robienia takich sekcji, ale na szczęście nie musiałem się irytować. Inna sprawa, że samo prowadzenie stada absolutnie nie jest niczym ekscytującym. Mechanika jest wykonana poprawnie, ale nie jest to coś, co samo w sobie sprawia przyjemność.
Sytuacji nie poprawia level design. Podobnie jak w serii FAR, przeszkód nie ma zbyt wiele. Kiedy już jednak przyjdzie nam pokonać jakieś problemy, są one stosunkowo niewielkie. Poprzednie gry studia Okomotive były pod tym kątem znacznie ciekawsze, bo zawsze blokady drogi wymagały chwili główkowania. W Herdling tego nie ma, bo wszystko jest dosyć proste i oczywiste. Niekiedy sytuację próbują ratować oskryptowane sekcje (np. ta, gdzie na naszej drodze stoi wielki ptak), ale raz, nie ma ich wiele i dwa, nie są jakoś wybitnie pasjonujące. Wyzwaniem nie jest też utrzymanie zwierzaków przy życiu. Przez całą grę dosłownie raz pojawiło się miejsce, w którym musiałem ratować stwora. Pozostałe momenty, które mogły stanowić zagrożenie, były po prostu proste.
Na tym mógłbym zakończyć, bo Herdling nie oferuje absolutnie nic więcej. Większość rozgrywki stanowi prowadzenie stada. Tylko czasami trzeba otworzyć jakąś bramę czy wykonać absolutnie banalną zagadkę środowiskową. Oczywiście są inne mechaniki. Znajdujemy elementy ubioru, którymi możemy upiększać zwierzaki. Możemy je też głaskać czy karmić, co czasami, przy drobnych obrażeniach, przywraca im zdrowie. Problem w tym, że to wszystko są drobiazgi, które stanowią raczej dekorację, a nie główny składnik dania. FAR, mimo że sam poziomem rozbudowania nie grzeszył, był bez wątpienia nieco bogatszą w gameplay grą. Mimo zmiany perspektywy mam wrażenie, że studio Okomotive wykonało krok wstecz. To też sprawia, że momentami lekko się nudziłem.
Może nudno, ale za to ładnie
Atutów Herdling należy jednak szukać w innych miejscach. Na pewno jest to grafika, ze specyficznym stylem, ale w pełni spełniającym swoją rolę. Wygląda to bardzo ładnie, zwłaszcza przy dużych, otwartych przestrzeniach, często obudowanych imponującymi górami czy łąkami. Dodatkowo celem takiej gry jest przede wszystkim zaoferowanie relaksującej rozgrywki, bez zagrożenia, strachu czy wysiłku. To z definicji powinno być przytulne otoczenie, podziwianie widoków i jedynie subtelne przeszkody, które lekko urozmaicają rozgrywkę, a nie stanowią wyzwanie samego w sobie. W pełni więc akceptuję ideę stojącą za Herdling.
Tylko gdzie założenia, a gdzie rzeczywistość? Otóż nie mam wątpliwości, że Herdling to jednak niewykorzystany potencjał. Lubię takie gry i nie zawsze potrzebuję emocjonującej rozgrywki, ale tutaj nie odnalazłem tego zbyt wiele. Największym problemem jest bez wątpienia fakt, że podstawa rozgrywki, a więc zarządzanie stadem, nie jest należycie przyjemne. Kierowanie Mgłorożcami nie jest może męczące, ale też samo w sobie nie generuje wielkiej satysfakcji i nie relaksuje. Grafika? Ładna, ale też nie przeceniajmy jej. Brakowało mi więcej różnorodności, możliwości pozostawienia zwierzaków samych i rozwiązania jakiejś zagadki, może też sekcji zręcznościowych. W FAR jednak co jakiś czas musieliśmy wyjść z pojazdu i pokonać przeszkodę, a w Herdling praktycznie non stop prowadzimy stado przed siebie. To jednak nieco za mało.
Niewielką liczbę mechanik jeszcze bym przebolał, ale niestety to, na czym opiera się gra nie jest aż tak ciekawe, jak mogłoby być. To też sprawia, że deficyt atrakcji zaczyna tej grze ciążyć. Fani spokojnych, relaksujących i przytulnych gier pewnie znajdą w Herdling nieco satysfakcji, ale bez wątpienia nie będzie to dla nich nowy klasyk gatunku. Pozostali z kolei mocno się wynudzą. Całe szczęście, że gra trafiła do Game Passa, a więc dużo łatwiej po nią sięgnąć. Pod warunkiem oczywiście, że ktoś potrzebuje nowej produkcji do zwolnienia tempa, a nie napakowania się emocjami.
6,0
Emocje jak na grzybach, ale nawet grzybiarze oczekują czegoś więcej
Plusy
Ładna grafika
Rozgrywka potrafi być relaksująca…
Minusy
… chociaż atrakcji powinno być więcej
Mechanika prowadzenia stada nie jest wystarczająco ciekawa
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!