Bloodborne: Gra Planszowa - recenzja. Udane łowy w Yharnam

Patryk Purczyński
2021/12/22 13:00
0
0

Grudzień przyniósł nam prawdziwą planszówkową perłę. Kto żyw, niech chwyta za oręż i rusza na polowanie krwiożerczych bestii w mrocznym Yharnam!

Bloodborne: Gra Planszowa - recenzja. Udane łowy w Yharnam

W tym roku miałem przyjemność zrecenzować kilka naprawdę wyśmienitych przygodowych gier planszowych - Nemesis, Mage Knight: Ultimate Edition czy Robinson Crusoe: Przygoda na Przeklętej Wyspie. Na Bloodborne’a wyczekiwałem jak na wielkie zwieńczenie, ukoronowanie mijających 12 miesięcy. Pomimo tego, że poprzeczkę grze Michaela Shinalla i Erica M. Langa zawiesiłem wyjątkowo wysoko, przeszła ona tę ciężką próbę niemal bez zawahania. Dla miłośników klimatycznych dungeon crawlerów to pozycja wręcz obowiązkowa. Czy to oznacza, że jest wolna od wad? Nie, ale po tej recenzji spodziewajcie się zdecydowanej przewagi superlatyw nad krytyką.

Na łowy biegiem marsz

Na łowy biegiem marsz, Bloodborne: Gra Planszowa - recenzja. Udane łowy w Yharnam

W Bloodborne: Grze planszowej wcielamy się w tropicieli, którzy ruszają na ulice Yharnam, by ochronić ludność przed sforą potworów. Na miasto spadła plaga, w wyniku której zwykli mieszkańcy zamieniają się w krwiożercze monstra. Planszówka wiernie oddaje zatem realia produkcji FromSoftware, która w 2015 roku podbiła serca graczy na PS4. Kręgosłup gry stanowią cztery talie kampanii, spośród których każda podzielona jest na trzy rozdziały. W trakcie takiego rozdziału naszym zadaniem jest ukończenie głównego zadania, tzw. misji łowów. Zazwyczaj aby je zrealizować niezbędne okaże się wykonanie zadań pobocznych, czyli misji wglądu. Te, oprócz przepustki do zamknięcia rozdziału, zapewniają nam także cenne nagrody. Oprócz ukończenia misji wglądu sfinalizowanie łowów wiąże się także z pokonaniem ostatecznego przeciwnika. Są to bossowie z własnymi kartami, a niekiedy również szeregowi przeciwnicy, wzmocnieni na potrzeby tej jednej walki specjalnymi zasadami.

Struktura misji jest nieliniowa - i to stanowi wielką siłę Bloodborne: Gry planszowej. Na spodzie kart misji zapisany jest ich cel oraz numer karty, którą należy odsłonić po spełnieniu określonych warunków. Mało tego, gra zapamiętuje nasze wcześniejsze dokonania, dzięki czemu unikniemy podejmowania tego samego zadania po raz wtóry. Karty prowadzą nas alternatywnymi drogami, w zależności od wcześniejszych wyborów. Gra nie stawia nas co prawda na rozdrożach moralnych - a trochę szkoda - ale pod względem systemowym wygląda to imponująco. Zakończenie każdej rundy oraz przejście do tzw. snu tropiciela (możemy tam trafić dobrowolnie na regenerację i poczynienie ulepszeń lub po tym, gdy stracimy wszystkie punkty życia) zawsze oznacza przesunięcie znacznika na torze czasu. A ten jest bezwzględny, wymuszając na nas prężne działania prowadzące do zakończenia misji. Właśnie dlatego zwykle decydujemy się na zadania poboczne, na które po prostu natrafimy w pierwszej kolejności - nie ma tu bowiem zbyt dużego marginesu na selekcję i snucie się po okolicy.

GramTV przedstawia:

Brak liniowości bierze się również z losowej struktury planszy. Każda misja określa pulę kafli, które obowiązkowo znajdą się w danym scenariuszu i dorzuca do nich kilka losowych. Gracze zawsze zaczynają na tym samym polu, ale to, gdzie powędrujemy, jest już dziełem przypadku. Na niektórych kaflach aktywują się wskazane bestie, na innych możemy znaleźć przedmioty jednorazowe; jeszcze gdzie indziej natrafimy na kafel bezpośrednio powiązany z misją. Karty kampanii podpowiadają nam, w jakich sytuacjach należy odsłonić kolejne. Kiedy jednak musimy kontrolować karty z misji głównej i karty wstępu (informuje, które karty z talii kampanii należy wyjąć po wyciągnięciu odpowiedniego kafla terenu), a do tego jeszcze np. z dwóch misji pobocznych, może się zrobić małe zamieszanie. Przy takim nawarstwieniu informacji łatwo coś przeoczyć lub o czymś zapomnieć, co może mieć niebagatelny wpływ na przebieg scenariusza.

Każda z czterech kampanii oferuje sporą porcję rozgrywki, ale w gruncie rzeczy sprowadza się ona do tych samych czynności. Eksplorujemy planszę, walczymy z napotkanymi przeciwnikami, ulepszamy ekwipunek swojego bohatera, przenosimy żetony ocalałych mieszkańców Yharnam we wskazane miejsce – w kółko robimy te same rzeczy. Wszystko to pozwala nam jak najlepiej przygotować się do walki z końcowym bossem. Co ważne, zdobyte ulepszenia zachowujemy przez całą kampanię, a zatem zostają one z nami po zakończeniu rozdziału. Ma to sporo sensu. Dzięki temu czujemy bowiem, że nasz bohater rośnie w siłę wraz z poczynionymi przez niego postępami. Kampanie miejscami co prawda lekko modyfikują zasady, ale nie przewraca to przebiegu rozgrywki do góry nogami. A przydałaby się nieco większa różnorodność. Z czasem do zabawy potrafi bowiem wkraść się uczucie lekkiej monotonii.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!